
– Dwupasmowa, przedzielona pasem zieleni z drzewami i kwiatami, asfaltowa szosa – notuję podczas jazdy. Kontrast stanowią przydrożne, prymitywne szałasy z jedzeniem i sklepiki.
Arby – wozy o dużych kołach. Włóczące się chude krowy z garbami. Mijamy pola ryżowe i plantacje małych bananowców. Samochody dostawcze przeładowane ponad wszelkie rozsądne miary. Nieprawdopodobnie zatłoczone autobusy i mikrobusy z pasażerami stojącymi lub nawet wiszącymi. Nareszcie hotel i pierwszy wypad do miasta.

Pierwsi osadnicy pojawili się tu, w delcie rzeki Irawadi, nad rzeką Rangun i jej dopływami, podobno już w VI wieku. Swoje domy budowali wokół stupy, obecnego ogromnego kompleksu pagód i stup Szwe Dagon (Shwedagon Paya).
Jest to wspaniałe, najświętsze dla Birmańczyków miejsce kultu i temat na osobny reportaż. Z przyświątynnej osady powstało miasto i port Dagon. W 1753 roku król Alaungpaya, po odebraniu go Monom, nazwał je Yangunem. Co po birmańsku znaczy „Koniec zamieszek”. Niestety, zniszczone zostało przez wielki pożar w 1841 roku.

Zlikwidowano slumsy, a na ich miejscu założono parki i wzniesiono nowoczesne gmachy. Rangun nadal jest jednak miastem kontrastów. Widać to nawet na pryncypialnych, równoległych do siebie ulicach centrum: Anawratha i Bogyoke Aung San. Stoi między nimi wielopiętrowy, nowoczesny Szpital Centralny – Yangon General Hospital.

Na nich rozkładają swoje towary, niekiedy na jakichś płachtach wprost na ziemi, handlarze. Także żywność: suszone ryby, owoce, przekąski, słodycze. Nie brak w tych miejscach i „małej gastronomii”. Podobnie jest na i przy innych szerokich oraz w założeniu nowoczesnych ulicach centrum. W pobliżu pagody Sule: Maha Bandoola czy Sule Pagoda Road.

Spośród nielicznych ranguńskich muzeów najważniejszym jest Narodowe. Zbiory ma raczej skromne, gdyż Birma była wielokrotnie grabiona przez najeźdźców i kolonizatorów, ale warte zobaczenia. Niestety, fotografowanie czegokolwiek jest niemożliwe. Ekspozycję na 3 piętrach rozpoczyna historia piśmiennictwa birmańskiego.

Ciekawe są makiety nie istniejących już, historycznych budowli. Pałacu Gubernatorów zburzonego przez juntę w 1978 r. Różnych pagód, pałaców, pałacowych pawilonów itp. Sporo pamiątek związanych jest z ostatnim królem Birmy – Thibawem wygnanym wraz z żoną przez Brytyjczyków do Indii. Sala tronowa z jedynym zachowanym – pozostałe spłonęły, ten ocalał, gdyż został wywieziony do Indii, wrócił w 1948 roku – spośród 9-ciu, oryginalnym Lwim Tronem z 1885 roku.
To wybitne dzieło birmańskiej sztuki snycerskiej ma 8 m wysokości, jest inkrustowany złotem i laką. Pozostałe, a były również bardzo interesujące, prezentowane są w postaci niewielkich makiet. Obejrzeć można też królewskie łoża, parawany i rzeźby w drewnie. Pięknie zdobione szafy z drewna tekowego odpornego na korniki i inne robactwo.

Np. wysokiej klasy artystycznej srebrne naczynia na… betel do żucia, czy skrzyneczki na horoskopy. Również srebrne, z kamieniami szlachetnymi, patery, tace, dzbany, lustra. Wystawiono także królewskie hełmy, buty ze złotem i szafirami, srebrne plakietki z… wróżbami itp. Najcenniejsze eksponaty umieszczone są w mocno zakratowanych gablotach.

Brak w muzeum – przy zakazie fotografowania – jakichkolwiek albumów, pocztówek bądź innych reprodukcji eksponatów, o folderach nie wspominając.
Oraz toalety ogólnie dostępne i, również bezpłatne, … wyłącznie dla cudzoziemców. Poza Narodowym, warte zobaczenia w Rangunie są również zbiory Muzeum Kamieni i Klejnotów (Gem Museum). Co prawda główne skarby kraju, m.in. największa na świecie naturalna perła o wadze 845 karatów, 69 kilogramowy jadeit i największy znaleziony w Birmie 21,450 karatowy rubin znajdują się w Gem Museum w nowej stolicy kraju Nay Pyi Taw.

Przede wszystkim jednak trzeba zobaczyć wspomnianą już pagodę Szwe Dagon i kilka innych świątyń oraz pałac – restaurację Karaweik. O nich jednak napiszę już w następnych reportażach.
Zdjęcia autora