
Lądujemy w Rangunie ( Yangonie ), do niedawna stolicy Birmy – od 1989 roku Związku Myanmaru. Nareszcie jestem w „Kraju 100.000 stup” i niezliczonych pagód oraz setek klasztorów. Najciekawszym, najmniej skażonym przez turystykę w południowo – wschodniej Azji.

Krótka odprawa, wklejenie wiz do paszportów. Możemy jechać do miasta. W międzynarodowym porcie lotniczym Mingaladon pierwsze zaskoczenia. Ciągle rzadkością jest Internet. Nie ma natomiast, podobnie jak w całym kraju, w ogóle bankomatów. Karty bankowe są czymś znanym w Birmie tylko z filmów i ze słyszenia.

Banknoty akceptowane trafiają do urzędnika który je przyjmuje i na podstawie paszportu wystawia kwit. Czwarty pracownik wypłaca równowartość w kiatach. Kurs wymiany zależy od nominału. Najniższy jest w przypadku banknotów 1-2-5 dolarowych. Nieco wyższy za 10-20 $. Jeszcze korzystniejszy za 50 $. I maksymalna stawka za 100 $. Różnica między kursem dla najniższych i najwyższego nominału sięga 10%.

Cudzoziemców przyjeżdża bowiem do Birmy niewielu. Stanowią oni 8% całego ruchu tutejszego ruchu turystycznego. W 2010 roku odnotowano tu ogółem około 300 tys. zagranicznych gości, z czego zaledwie 49 tys. z Europy. W tym 18 tys. biznesmenów. Tak mało, gdyż poza problemami wizowymi uboga jest tutejsza baza noclegowa i turystyczne zaplecze. Większość dróg w fatalnym stanie.

Niemal dwukrotnie większy od Polski – ma powierzchnię 676,6 tys. km kw., z czego 57% stanowią lasy i dżungle. Znaczące obszary zajmują również góry i to także wysokie. Najwyższy szczyt kraju, Kahkobrazi na pograniczu z Tybetem ma 5.881 m n.p.m. Jest kilka 3-tysięczników, a spora część Birmy leży na wysokości powyżej tysiąca metrów.

W architekturze i krajobrazie niezwykłe miejsce zajmują budowle związane z kultem religijnym, przede wszystkim buddyzmem. Tylko najczęściej spotykanych, stup – cebulastych, pokrytych złotem lub złotą farbą ewentualnie białych wież zbudowanych na planie koła, ewentualnie sześcio – lub ośmioboku, często kryjących prochy świętych mężów, jest podobno ponad 100 tysięcy.
Pagód – świątyń, kaplic, posągów i figur Buddy oraz świętych mężów, strażników świątyń, dziwnych stworów – kolejne dziesiątki tysięcy. Do tego dodać trzeba klasztory. Innych ciekawych obiektów: pałaców, zabytkowych murów obronnych i innych budowli też nie brakuje.

80% społeczeństwa nie ma dostępu do elektryczności. W niemałym stopniu są to analfabeci. Ale ludzie życzliwi obcym, zawsze pogodni, uśmiechnięci. Bezinteresownie pozdrawiający cudzoziemców, w czym szczególnie aktywne są dzieci. Żebracy są tu czymś absolutnie wyjątkowym. Podczas całej podróży, odwiedzając liczne miasta i wioski oraz świątynie i miejsca kultu, spotkałem dwu, może trzech.

Tą religijnością i innymi dobrymi uczynkami starają się zmyć jakieś, w przypadku np. ludzi ze szczytów władzy bynajmniej nie urojone, winy. I mieć szansę na odpowiedni status po reinkarnacji, w którą wierzą powszechnie. Birma jest krajem o długiej i daleko nie do końca poznanej historii. Jako pierwsze przybyły tu, w II tysiącleciu p.n.e., ludy tybetańsko-birmańskie – przodkowie obecnych Arakanów i Czinów.
Po nich plemiona Pju, które w I w n.e. stworzyły w dolinie rzeki Irawadi pierwsze państewka. Protoplaści dominujących dziś Birmańczyków, himalajski lud Bamar (Birmowie) przybył z Tybetu i Azji Środkowej w IX w. I w dwa wieki później założył miasto – państwo Pagan (Bagan). Czas upływał przecież wtedy w zupełnie innym tempie… Po nich pojawili się Szanowie i Manowie.

Tak silny, że poza wiedzą o istnieniu później, w XIII–XV w. królestwa Mon w Bago oraz ksiąstewek Awa i Taungu, aż do połowy XVIII w., kiedy ziemie birmańskie ponownie zjednoczył król Alaungpaja (panował w latach 1752-1760), ich historia stanowi praktycznie nadal „białą kartę”. Już co prawda w XV w. na birmańskim wybrzeżu pojawili się Portugalczycy i w 1519 r. założyli pierwszą faktorię handlową.

Niepodległość proklamowała w 1947, uzyskała ją od Brytyjczyków formalnie 4.1.1948 roku. W 1962 roku autorytarne rządy, trwające praktycznie dotychczas, przejęła junta wojskowa. Najpierw jako Rada Rewolucyjna. Później (1972–1988) formalnie rządy cywilne. Od 1988 ponownie wojskowa Rada ds. Przywrócenia Ładu i Porządku Państwowego.

Ale w lecie 2011 roku rozpoczęła się w Birmie polityczna i częściowo gospodarcza „odwilż”. Generałowie nie przestali rządzić, ale mundury zamienili na stroje narodowe lub garnitury. Mówią o demokratyzacji. Partia Aung San Suu Kyi ma zostać dopuszczona do najbliższych wyborów parlamentarnych (już raz je wygrała, ale junta nie uznała tego).

Ale w 2006 roku też była jej kolej, nie objęła jednak przewodnictwa po apelu Aung San Suu Kyi. Trudno też wykluczyć, że członkowie junty wyciągają wnioski z losu autorytarnych przywódców krajów arabskich po rewolucjach w nich w 2011 roku. Faktem jest, że Birma zaczyna powoli wychodzić z politycznej izolacji. Odwiedziła ją już amerykańska sekretarz stanu Hilary Clinton.

Zdjęcia autora