UKRAINA: SOFIA KIJOWSKA – ZŁOTE KOPUŁY, STARORUSKIE MOZAIKI I FRESKI

Miejsce to, najstarsza zachowana w Europie wschodniej świątynia prawosławna, a zarazem wspaniały, liczący niemal dziesięć wieków zabytek architektury i sztuki od czasów Rusi Kijowskiej po XVIII wiek, ma w sobie jakąś magię. Chyba nie tylko dla mnie, chociaż to od niej zaczęła się, niemal sześć dekad temu i trwająca nadal, moja fascynacja Kijowem. Pamiętam ten moment tak dokładnie, jak gdyby zdarzyło się to wczoraj. Wraz z grupą turystów PTTK, jedną z pierwszych, jaka pojechała na Krym w 1958 r., zapewne od czasu bolszewickiego przewrotu w Rosji w 1917 roku, dotarliśmy do Kijowa, z przesiadką w Brześciu do pociągu szerokotorowego, na nocleg i po drodze zwiedzanie tego miasta.

 

 

W PROMIENIACH WSCHODZĄCEGO SŁOŃCA

 

Było około czwartej rano, sierpniowy przedświt. Po zakwaterowaniu w internacie jakiegoś technikum przy ul. Wołodymirskoj skrzyknąłem kilka osób i zamiast pójść spać, ruszyliśmy na samodzielne poznawanie ukraińskiej stolicy. Oczywiście bez jej planu – takie wówczas nie istniały, stanowiły ściśle strzeżoną „tajemnicę wojskową”. A tylko zgodnie z radą portiera poszliśmy na prawo od wyjścia z budynku.

Po przejściu chyba niewiele ponad stu metrów nagle pierwsze promienie wschodzącego słońca padły na złote kopuły jakiejś cerkwi i jej dzwonnicy. I to było olśnienie! To była Ona! Sławny Sobór Sofijski, kijowska świątynia Mądrości Bożej, już wówczas od blisko ćwierćwiecza muzeum.

Na chwilę stanęliśmy jak wryci, później spokojnie obeszliśmy ją od strony placu Sofijskiego przy którym stoi, bo brama była oczywiście zamknięta. Aby po chwili kontynuować poznawanie nieznanego nam miasta i wrócić do tego soboru ponownie w dzień oraz obejrzeć go już dokładniej, także wewnątrz, wraz z grupą.

Nadal jednak jestem przekonany, że na to piorunujące wrażenie, jakie zrobiły na mnie nagle oświetlone, wyłaniające się z nocnego mroku złote kopuły Sofii Kijowskiej, wpływ miała chyba jakaś magia. Chociaż uważam się za racjonalistę.

 

OAZA SPOKOJU W CENTRUM WIELKIEGO MIASTA

 

Bo przecież nie obca mi była ta architektura. Miałem już wtedy za sobą niezłą znajomość kremlowskich soborów i cerkwi Moskwy. Ale od tamtego sierpniowego poranka ilekroć jestem w Kijowie, zawsze tu przychodzę. Jest to bowiem jedno z kilku miejsc w naddnieprzańskiej stolicy, na odwiedzenie którego zawsze muszę znaleźć trochę czasu.

Gdy w latach 90-tych przez ponad 6 byłem w niej korespondentem prasy polskiej, a znajdowałem się w pobliżu, to zwłaszcza od wczesnej wiosny do późnej jesieni starałem się wpadać na teren Soboru Sofijskiego.

Często tylko po to, aby posiedzieć przez kilka – kilkanaście minut w zieleni, popatrzeć na tutejsze główne zabytki i „doładować akumulatory”.

Bo nadal jest to oaza ciszy, spokoju i zieleni w ruchliwym centrum czteromilionowego miasta. Tym razem po kilkuletniej w nim nieobecności postanowiłem odświeżyć znajomość również wnętrz soboru i innych obiektów tego kompleksu.

A także spróbować zrobić w nim trochę zdjęć, co wcześniej było niemożliwe ze względu na absolutny, nadal zresztą obowiązujący zakaz. Ominięcie go było trudne do pokonania, a na pewno wymagałoby sporo czasu i, jak mnie zapewniano, co najmniej ministerialnego szczebla decyzyjnego.

 

ZGODA NA FOTOGRAFOWANIE

 

Nie wiem jaki wpływ na uzyskanie przeze mnie zgody na fotografowanie wnętrz miała pomoc oraz życzliwość szefa służby prasowej Narodowego Rezerwatu „Sofia Kijowska”, od 1990 r. na Liście Dziedzictwa UNESCO, Ołeksija Kurpasa i zastępcy dyrektora generalnego tego zabytku ds. naukowych dr Wiaczesława Kornijenko.

Czy polska legitymacja prasowa i zapewnienie, że zamierzam znowu napisać o Sofii, aby zachęcić naszych turystów do poznawania zabytków Kijowa. A z rozmowy wynikało, że mam sporo wiedzy o historii oraz kulturze Rusi i Ukrainy, mówię też w obu tutejszych językach, chociaż po ukraińsku słabiej.

A może tą kroplą, która przesądziła o pozytywnej decyzji, okazał się fakt, że bywałem tu już w czasach, gdy obu panów nie było jeszcze na świecie? Jestem im jednak bardzo wdzięczny. Dyr. Kornijenko po prostu przerwał pracę aby pokazać mi wnętrza soboru. Także miejsca, do których turyści nie mają wstępu.

I spokojnie fotografować, oczywiście bez flesza to, co chciałem. Na ile warunki pozwalały, bo oświetlenie naturalne oraz sztuczne punktowe skierowane na niektóre detale, bardzo ograniczają możliwości robienia zdjęć. Zwłaszcza wielkiej, centralnej mozaiki z XI w., Matki Bożej Oranty.

 

ORANTA I CHRYSTUS PANTOKRATOR

 

Modlącej się, z uniesionymi w górę dłońmi, do syna, Chrystusa Pantokratora – Władcy Świata, którego mozaikowy wizerunek otoczony postaciami czterech archaniołów wypełnia wnętrze centralnej kopuły nad nawą główną i spogląda w dół na obraz Matki i wiernych. O ile jednak te mozaiki są dobrze oświetlone przez okna w latarni kopuły, Oranta tonie w mroku.

Podczas zwiedzania mój Cicerone zwracał mi uwagę na inne staroruskie – i ich tematykę biblijną, historyczną, symboliczną – mozaiki oraz freski na ścianach, stropach, kolumnach i ich łukach. W wielu miejscach odsłoniętych tylko częściowo, z pozostawieniem późniejszych przemalowań, gdy z oryginalnych, z X-XI wieku nic nie zachowało się.

Bo świątynia ta, podobnie jak miasto, miała także okresy upadku oraz klęsk i była, jak chyba wszystkie staroruskie w Kijowie, przebudowywana. Zwłaszcza w XVII – XVIII w., w stylu ukraińskiego baroku. Co w tym przypadku nie spowodowało jednak naruszenia podstawowej struktury wewnętrznej świątyni.

Dyr. Kornijenko pokazywał mi m.in., co jest jednym z tematów jego prac naukowych, a dla mnie okazało się nowością, tak zwane sgraffiti. Napisy wyryte jakimiś rylcami czy igłami przed wiekami na starych freskach. Dziś uważamy takie postępowanie za barbarzyństwo.

 

TAKIE BYŁY POCZĄTKI

 

Ale te, które oglądam, niekiedy w narożnikach lub ciemnych miejscach wiekowych malowideł, to nie są teksty w rodzaju: „Byłem tu – Iwan (i data)”. Lecz niekiedy akty strzeliste do Boga lub świętych przedstawionych na freskach, prośby o pomoc, modlitwy. Głównie w języku ruskim, ale także innych, np. ormiańskim czy polskim. O czym świadczą litery „w” używane w tym regionie  Europy tylko w naszym i niemieckim, ale ten drugi nie wchodził w grę w XVII-XVIII w. Chociaż tu nie udało mi się odczytać żadnego pełnego tekstu poza nazwiskiem Chrostowsky, niestety bez daty.

Inaczej w Cerkwi Kiriłłowskiej, też z XI w., o której wkrótce napiszę osobno, gdzie polskie napisy są stare (XVI w.) i dosyć czytelne. Podziwiam oraz fotografuję dziesiątki scen i detali. Zarówno najstarszych, jak i późniejszych, stanowiących obecnie oryginalną całość.

W nawach, a w odróżnieniu od trzynawowej Hagia Sophia w Konstantynopolu, od lat międzywojennych Stambule, do której nawiązywała kijowska – ta od początku miała ich pięć, później nawet więcej, na ich ścianach stropach, filarach, w klatkach schodowych wież itp. zapełnione jest niemal każde wolne miejsce.

Historia dziesięciu wieków tej budowli jest szalenie ciekawa, ale nie tu miejsce, aby ją szerzej przedstawiać. Zainteresowanych szczegółami odsyłam do bogatej literatury na ten temat. Wspomnę tylko, że Sobór Sofijski nie był najstarszym w Kijowie, gdyż wzniesiono go najprawdopodobniej dopiero w latach 1037-1044.

 

PIĘĆ NAW I TRZYNAŚCIE KOPUŁ

 

Pierwsza bowiem cerkiew chrześcijańska powstała w stolicy Rusi Kijowskiej na Podole – jej podgrodziu nad Dnieprem, jeszcze przed chrztem władcy i jego ludu w 988 roku. A następne tuż po nim. Ale tutejszą świątynię Mądrości Bożej budowano od początku jako główną metropolitalną. Państwa, które wówczas było jedną z potęg w tym regionie Europy.

To w niej kijowskie trony obejmowali kolejni książęta, intronizowani byli metropolici, chowano władców. Wspaniale zachowany we wnętrzu sarkofag Jarosława Mądrego z białego marmuru, z wykutymi w nim dekoracjami, w którym książę ten pochowany został w roku 1093, jest też jednym z najcenniejszych zabytków Sofii.

Sobór ten, zbudowany na planie krzyża greckiego, miał jedną centralną kopułę i 12 mniejszych. Co w ówczesnej architekturze bizantyjskiej było formą nieznaną. A wznosili go i zdobili przecież budowniczowie i rzemieślnicy oraz artyści z Konstantynopola przy pomocy staroruskich pomocników.

Powstała – jej model znany jest z rekonstrukcji – świątynia o wznoszącym się w górę piramidalnie kształcie, zwieńczona wspomnianymi mniejszymi i jedną wielką, centralną kopułą. Z pięcioma apsydami, o długości na linii wschód – zachód 41,7 m i szerokości z północy na południe 54,6 m. O łącznej powierzchni 2310 m².

 

POD OBCYM JARZMEM

 

W 1240 r. podczas najazdu na Kijów hord chana Batyja sobór został rozgrabiony, ale jego ściany ocalały. Po podporządkowaniu południowych ziem Rusi w 1362 r. Wielkiemu Księstwu Litewskiemu, w mieście powstała nowa prawosławna metropolia. Było ono jednak wielokrotnie najeżdżane i niszczone, przez Tatarów krymskich. Zwłaszcza dotkliwie w 1416 i 1482 roku.

Świątynie, także ta, pustoszały. Po Unii Lubelskiej 1569 r. ziemie Rusi znalazły się w granicach Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Na mocy Unii Brzeskiej 1596 r. większość ocalałych kijowskich cerkwi, także Sobór Sofijski, podporządkowana została jurysdykcji unickiego (greckokatolickiego) metropolity Pocieja.

Wierni prawosławni odzyskali go dopiero po wyborze, w 1632 r., metropolitą kijowskim Piotra Mohyły. To wówczas rozpoczęła się przebudowa tej świątyni, która trwała do początku XVIII w. i zakończona została dzięki pomocy hetmana kozackiego Iwana Mazepy. Nie wnikając w szczegóły wspomnę tylko, że zmienił się wówczas radykalnie jej wygląd zewnętrzny na barokowy.

 

BAROKOWA PRZEBUDOWA

 

Częściowo też wnętrza, ale z zachowaniem najważniejszych części, zwłaszcza głównej nawy i wielkiej kopuły. W latach 1699-1709 na otoczonym nadal murami terenie soboru zbudowano trzypoziomową dzwonnicę.

A nieco później sąsiednią cerkiew Narodzin Chrystusa z refektarzem, południową bramę wjazdową, budynek piekarni (Chlebnia), Dom Metropolity oraz główną, zachodnią, bramę reprezentacyjną zwaną od metropolity, w czasach którego powstała, Rafaela Zaborowskiego. Ostatnia przebudowa Sofii miała miejsce w latach 80-tych XIX w.

Wówczas przede wszystkim rozebrano dach, dzięki czemu odsłonięte zostały wszystkie kopuły z XI w.

Od tamtej pory wygląd zewnętrzny soboru nie uległ żadnym zasadniczym zmianom.

Zaszły one natomiast we wnętrzach. Ściany, również wewnętrzne bębnów na których opierają się kopuły, kolumny i ich łuki, klatki schodowe baszt i inne powierzchnie pokryto nowymi, olejnymi malowidłami.

W XIX w. o istnieniu staroruskich fresków z XI w. nikt już nie pamiętał. Dopiero przypadkowo, gdy w 1843 r. w południowej galerii odpadła sztukaturka, ukazały się pod nią malowidła z pierwszego okresu istnienia świątyni. Rozpoczęto więc ich odsłanianie oraz uzupełnianie ubytków.

 

OCALAŁO NAPRAWDĘ WIELE

 

Olejne zaczęto usuwać dopiero po przekształceniu soboru w 1935 r. w muzeum. Znowu w ogromnym skrócie wspomnę, że po pracach konserwatorskich okazało się, iż z 640 m² pierwotnych mozaik ocalało 260 m², a także 3000 m², czyli około połowa staroruskich fresków. I obecnie można je oglądać, podobnie jak fragmenty malowideł XVII i XVIII w.

Nierzadko część postaci świętego lub sceny religijnej w najstarszej wersji, a resztę z późniejszymi przemalowaniami. Z wielu szczególnie ciekawych fragmentów wnętrz trudno pominąć bogaty ikonostas ołtarza głównego ze srebrnymi Carskimi Wrotami. Przechodził on też różne koleje losu.

Np. bogato zdobione Wrota z 1750 r. stanowią rekonstrukcję, z zachowanymi elementami oryginalnych, wykonaną na podstawie fotografii w latach 2007-2009. Dodam, że w Sofii przechowywana jest część mozaik, fresków i kamiennych płaskorzeźb z monastyru Michajłowskiego.

Odległego od Sofii o około kilometra, również z XI w., uratowanych przed wysadzeniem go, z woli komunistów w 1935 roku, aby zrobić miejsce pod, nigdy nie wybudowane, gmachy rządowe. Reszta michajłowskich mozaik, fresków itp. trafiła do Galerii Trietiakowskiej w Moskwie i innych muzeów rosyjskich.

 

WYSTAWY I INNE BUDOWLE REZERWATU

 

Nie kwapią się one z ich zwrotem. Klasztor ten, ze wspaniałą świątynią, odbudowano od fundamentów na początku XXI w. Ale to już inny temat. W Soborze Sofijskim obejrzałem również, w pomieszczeniach galerii na piętrze, ciekawą wystawę mozaik o tematyce religijnej. Współczesnych, ale stylizowanych na średniowieczne.

Na terenie rezerwatu Sofia Kijowska znajduje się w sumie 9 zabytkowych gmachów. Ma on również oddziały: wspomnianą już Cerkiew Kiryłłowską (św. Cyryla) i Złotą Bramę. Tu, na miejscu, poza najważniejszymi: soborem i dzwonnicą, z góry której roztaczają się piękne widoki na cały kompleks oraz centrum i okolice ukraińskiej stolicy, pozostałe też warte są obejrzenia.

Podczas pobytu w tej najstarszej z zachowanych kijowskiej świątyni trafiłem też na plenerową wystawę współczesnej rzeźby ukraińskiej. Zorganizowano ją w zachodniej części wewnętrznego parku, w pobliżu Bramy Zaborowskiego. Żadna z nich nie „powaliła mnie na kolana”, ale kilka z nich obejrzałem z przyjemnością.

Chociaż tematyka niektórych,, chociażby akty, trochę dziwnie prezentuje się w tak świątobliwym, mimo iż od ponad 80 lat muzealnym otoczeniu. Sofia Kijowska jest najważniejszym z punktów turystycznego zwiedzania miasta. Ale warto poznawać ją także bardziej gruntownie, przy każdej nadarzającej się okazji.

 

Zdjęcia autora

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top