UKRAINA: KOŁOMYJA – STOLICA POKUCIA I HUCULSZCZYNY

 

Duża drewniana cerkiew zbudowana z potężnych bali na planie krzyża, z centralną ośmioboczną, przysadzistą wieżą, kryta gontami i z czterema niewielkimi zielonymi kopułkami, robi wrażenie. Jest nie tylko najcenniejszym i najstarszym zabytkiem architektonicznym Kołomyi, ale również jedną z najpiękniejszych starych świątyń Pokucia i Huculszczyzny. Wzniesiono ją w 1587 roku p.w. Zwiastowania Przenajświętszej Bogurodzicy na cmentarzu unickim (greckokatolickim). Obecnie jest cerkwią parafialną Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego.

 

PRZY DAWNYM SOLNYM SZLAKU

 

Kilka metrów od niej stoi identyczna w stylu, i z tego samego czasu, dzwonnica. Nietrudno je przegapić, nawet jadąc szosą z Iwano-Frankiwska przy której stoi, gdyż przez znaczną część roku zasłonięte są przez gałęzie i zieleń. Tylko również drewniana i kryta gontem brama cmentarna ułatwia zauważenie jej. Niestety, cerkiew jest zamknięta, a w pobliżu nie ma nikogo, kto mógłby ją otworzyć.

 

Tylko więc z opisów oraz zdjęć w albumie „Barwy Kołomyjszczyzny” jaki otrzymałem w Iwano-Frankiwsku na spotkaniu z przedstawicielami miejscowych władz i mediów wiem, że ma również bardzo ciekawe wnętrze. Zwłaszcza czteropiętrowy ikonostas w tworzeniu którego znaczący udział miał wybitny ukraiński malarz XIX wieku, Teofil Kopystyński. Ponadto ściany pokryte ikonami. I historię.

 

W 1530 roku ówczesne władze polskie – Kołomyja należała do I i II Rzeczypospolitej, ze stukilkudziesięcioletnią przerwą podczas zaboru austriackiego, aż do września 1939 r. – wydały zgodę na wybudowanie w tym miejscu prawosławnego monastyru.

 

Drewnianego, o surowej regule, ale przy ważnym wówczas i sławnym Solnym Szlaku prowadzącym stąd do Jabłonowa i Kosowa.

 

 

 

ECHA DRAMATÓW PRZESZŁOŚCI

 

Stanisławów, od 1962 roku Iwano-Frankiwsk, jeszcze nie istniał, założony został dopiero w 1612 r. Jedna z tutejszych legend głosi, że to w tej cerkwi modlił się hetman Bohdan Chmielnicki w przededniu wywołanego przezeń krwawego powstania – kozackiego buntu w 1648 roku. Po monastyrze nie pozostał żaden ślad.

 

I niewiele brakowało, aby podobnie stało się z tą cerkwią. Władze komunistyczne zamierzały ją rozebrać. Świątynię uratował pomysł, aby urządzić w niej muzeum wielkanocnych pisanek. Nadal jedynego tego rodzaju na świecie, z którego obecnie słynie miasto. I stała się ona jego pierwszą siedzibą. Ale o nim za chwilę.

 

Obok cmentarnej cerkwi stoi krzyż ofiar Hołodomoru – Wielkiego Głodu na Ukrainie w latach 1932-1933, który był konsekwencją stalinowskich represji wobec ukraińskich chłopów sprzeciwiających się masowej kolektywizacji wsi. Jest też cmentarz, na którym obok bardzo starych grobów, są również nowsze, także symboliczne.

 

Moją uwagę zwracają dwa. Jeden poświęcony jest, z odpowiednią tablicą: „Pamięci Ukraińców, którzy zginęli podczas ich przymusowego przesiedlania z terenów Zasania, Łemkowszczyzny, Chełmszczyzny i Podlasia w Polsce w latach 1944-1946 oraz Operacji „Wisła” w 1947 r.”

 

JUŻ W ROKU 1240

 

I umieszczoną niżej listą ponad 170 nazwisk. Obok znajduje się symboliczna mogiła upamiętniająca, jak głosi napis na tablicy: „Bohaterom Siczy Karpackiej – wychodźcom z Kołomyjszczyzny, od ich wdzięcznych potomków 1939 – 2009”. Dodam, bo to epizod historii mało u nas znany, że były to nacjonalistyczne siły zbrojne autonomicznej Ukrainy Karpackiej w ramach Republiki Czesko-Słowackiej i Karpacko – Ukraińskiej.

 

Działały od 9.XI.1938 do końca IV. 1939. Ich faktycznym dowódca był Roman Szuchewycz, późniejszy dowódca UPA. Sicz Karpacka walczyła z Węgrami oraz instruktorami hitlerowskie Abwehry. Niewiele ponad 60-tysięczna obecnie, rejonowa (powiatowa) Kołomyja położona na lewym brzegu rzeki Prut „od zawsze” była ważnym miastem Huculszczyzny i Pokucia.

 

Historycznej krainy leżącej nad górnym Prutem i Czeremoszem, ze „stolicą” – miasteczkiem Kuty, od którego pochodzi jej nazwa, w latach 1349-1772 i 1919-1939 należąca do Polski), na ważnym Szlaku Solnym. Pierwsza pisana wzmianka o niej w Latopisie Halicko – Wołyńskim pochodzi z roku 1240.

 

PRZODKOWIE Z BARDZO ODLEGŁYCH EPOK

 

Chociaż przedstawiciele lokalnych władz z dumą podkreślają we wstępie do wspomnianego albumu, że z wykopalisk wynika, iż ziemie te zasiedlone były już w paleolicie, 30-35 – tys. lat p.n.e. Odnaleziono też ślady m.in. kultury trypolskiej oraz ceramiki sznurowej. Najstarsze nazwy okolicznych miejscowości wskazują ponadto, że mieszkali w nich Biali Chorwaci, Wołosi, plemiona pogańskie i Łemkowie.

 

Odnośnie pochodzenia nazwy miasta są trzy wersje jego genezy. Najbardziej przekonywująca, za którą opowiadają się również władze, pochodzi od potoku Myj wpadającego w tym miejscu do Prutu. Była to więc osada, później miasto, „koło Myja”. Druga, lansowana zwłaszcza przez Węgrów, powołuje się na jej rzekomego założyciela, ich króla Kolomana.

 

Trzecia, złośliwa i wyśmiana już w XIX wieku, nawiązywała do okolicznych błot, po przebyciu których woźnice rzekomo musieli myć koła. A jeżeli chodzi o fakty to wiadomo, że prawa miejskie Kołomyja otrzymała od Kazimierza Wielkiego pod koniec jego panowania, a więc nie później niż 1370 roku, chociaż na dokładną datę nigdzie nie natrafiłem.

 

ZAMOŻNOŚĆ I ZNISZCZENIA

 

Ważnymi, odnotowanymi przez kronikarzy, wydarzeniami w jej dziejach było dwukrotne (1459 i 1485) złożenie w niej hołdu lennego Kazimierzowi Jagiellończykowi (1400-1492) przez mołdawskiego hospodara Stefana III Wielkiego (cel Mare, 1433-1504). W wiekach XIV i XV dobrze rozwijało się tu rzemiosło (złotnicy, płatnerze, tkacze, sukiennicy, kowale, cegielnie, młyny, browar) i handel.

 

Ten ostatni zwłaszcza dzięki m.in. osiedlaniu się tu Żydów. Wśród których w XVIII w. bardzo rozwinął się chasydyzm. W XVI – XVII w. miasto było ośrodkiem wydobycia cennej wówczas soli. Ale i siedmiokrotnie najeżdżane w XVI w. przez Tatarów i palone. Nie licząc najazdów wołoskich i kozackich. Przy czym nie sposób pominąć ciekawostki.

 

W I połowie XVII w. Kołomyja została przeniesiona, aby uniknąć dalszych strat z często zalewających ją powodzi Prutu, na nowe, wyżej położone miejsce. Wiadomo, że 1627 roku stał tu już zamek otoczony wałami ziemnymi, częstokołami, z 2 wieżami i 3 bramami. W 1772 r. miasto znalazło się w zaborze austriackim jako prowincjonalna galicyjska „dziura”. Impulsem rozwoju gospodarczego stało się rozpoczęcie w 1879 roku w pobliżu miasta wydobycia ropy naftowej.

 

PIERWSZA POLSKA WYSTAWA ETNOGRAFICZNA

 

A w roku następnym pierwsza wystawa etnograficzna prezentująca dorobek kulturowy Pokucia, którą „odwiedzić raczył” sam cesarz Franciszek Józef. Co spowodowało popularyzację Kołomyi nie tylko w cesarstwie austrowęgierskim. Zaś jej współorganizatorem był etnograf, folklorysta i kompozytor Oskar Kolberg.

 

Inną ciekawostką jest kursowanie po mieście od 1886 – i do 1945 roku, tramwajów… parowych. W przededniu I wojny światowej w 45-tysięcznej Kołomyi żyło około 20 tys. Żydów, 15 tys. Polaków, 9 tys. Rusinów, 1 tys. Niemców i przedstawicieli innych nacji. W latach I wojny to tu powstała słynna II Brygada Legionów Polskich nazywana Żelazną lub Karpacką.

 

A po zakończeniu Wielkiej Wojny nie obeszło się bez zmagań polsko – ukraińskich. Z udziałem, po naszej stronie, wojsk rumuńskich. W 20-leciu międzywojennym powstało w mieście Muzeum Pokuckie, a miasto rozwijało się również jako kurort, ze słynnymi kąpielami w Prucie.

 

Druga wojna światowa, to – jak w większości miast i miasteczek w tej części Europy – dramat Polaków mordowanych i zsyłanych na wschód przez zbrodniarzy Stalina oraz holocaust Żydów. Po wojnie zaś, i wymianie ludności, rola miasta rejonowego (powiatowego) w ZSRR, a od blisko ćwierćwiecza w niepodległej Ukrainie.

 

KIEDY RANNE WSTAJĄ ZORZE…

 

Kołomyja szczyci się paroma zabytkami, raczej lokalnej klasy, poza wspomnianą już drewnianą cerkwią i dzwonnicą z XVI wieku. Ze świątyń, to przede wszystkim kościół katolicki Wniebowzięcia NMP zbudowany w latach 1762-1772 wg. projektu Bernarda Meretyna, z dzwonnicą z XVIII w, przebudowany i zamieniony w cerkiew.

 

Podobnie „zmieniono wyznanie” i wezwanie katolickiego kościoła Marii Panny z lat 1775-1885 na cerkiew Męczennika Józefa. Byłemu katolickiemu kościołowi dominikanów z 1871 r. na cerkiew św. Michała Archanioła.

 

Zaś b. jezuicki kościół św. Ignacego Loyoli z lat 1896 -1905, po latach służby celom szpitalnym, jest obecnie parafialnym rzymskokatolickim p.w. Matki Boskiej Częstochowskiej. Były budynek Starostwa Kołomyjskiego zamieniono na szpital. Z kilku polecanych do zobaczenia zabytków świeckich neorenesansowy ratusz pochodzi z 1875-1877 r.

 

Zbudowano go na miejscu klasztoru dominikanów, jego wieże przebudowano 1948 roku. Dwa razy na dobę, o godz. 6.00 i 18.00 grana jest z niej melodia pieśni „Kiedy ranne wstają zorze” do słów polskiego poety Franciszka Karpińskiego, który pochodził z pobliskiej wsi Hołoskiw i był związany z miastem.

 

LOSY ZABYTKÓW

 

Historycy dodają, że do lat 30-tych XX wieku na parterze ratusza była jatka mięsna, zakład rękawicznika, a w budynku także kasyno, bilard i czytelnia. Zaś domy w centrum miasta w XIX – XX wiekach należały do arystokratów. Na ich parterach były sklepy, warsztaty rzemieślnicze oraz biura. Wróćmy jednak do zabytków.

 

Na miejscu zamku wybudowano w 1875 r. gimnazjum im. króla Kazimierza Jagiellończyka. Dawny, z 1892 r., budynek Kasy Oszczędnościowej, jest obecnie Domem Ludowym. Gmach polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” z 1895 r. zamieniono w ośrodek młodzieżowy. Zaś dworzec kolejowy z lat 1866-1902 wygląda identycznie jak na początku XX wieku.

 

Dodam, że wszystkie te budowle oraz wiele innych, prezentują się świetnie po remontach i rewaloryzacjach. W ogóle miasto jest zadbane, czyste i sympatyczne. Chociaż jego władze twierdzą, chyba nie bez racji, że rolę głównego miasta Pokucia – i wynikający z tego splendor – przejął od dawna obwodowy (wojewódzki) Iwano-Frankiwsk.

 

Najsilniejszymi magnesami przyciągającymi do Kołomyi turystów, są tutejsze muzea oraz pracownia garncarstwa artystycznego, o której pisałem już w pierwszej relacji ogólnej z tej podróży. Z trzech tutejszych muzeów: Narodowego Sztuki Ludowej Huculszczyzny i Pokucia, Pisanek oraz Krajoznawczego, szczególnie cenne i warte poznania zbiory znajdują się w tym pierwszym. Ale o nich już w kolejnej relacji.

 

Zdjęcia autora

 

Autor uczestniczył w wyjeździe studyjnym na Huculszczyznę i w Karpaty Wschodnie zorganizowanym dla Stowarzyszenia Dziennikarzy – Podróżników „Globtroter” przez warszawskie biuro turystyczne „Bezkresy”.

 

 

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top