Położenie strategiczne tego fortu jest fantastyczne. Na samym krańcu skalistego półwyspu Mount Sceberras, co pozwalało blokować wejścia do dwu bardzo ważnych, także współcześnie, zatok oraz wpływanie do nich wrogich okrętów.
Po południowo wschodniej stronie obecnie Wielkiego Portu, po drugiej stronie którego leży Vittoriosa – Birgù oraz pozostałe części maltańskiego Trójmiasta.
Po północno wschodniej zaś drugą, wrzynająca się głęboko w ląd zatokę, w której leży wyspa Manoel Island. Przy samym zaś półwyspie Sceberras jest w niej port Marsamxett, a po drugiej stronie miasto i fort Sliema. Ze starych źródeł wiadomo, że maltańscy żołnierze mieli w tym miejscu placówkę wartowniczą już w roku 1417.
Malta, położona w strategicznym punkcie Morza Śródziemnego, niedaleko brzegu Afryki i na szlaku żeglugowym łączącym Europę południową z Bliskim Wschodem, zawsze była łakomym kąskiem dla różnych najeźdźców. W wiekach od XV do XVII także korsarzy. Nic więc dziwnego, że zakon joannitów, którego siedzibą wyspa stała się w roku 1530, a ich pierwszą stolicą, o czym już pisałem w jednym z poprzednich reportaży, miasto Birgù, zatroszczył się o swoją obronę przed spodziewaną inwazją Turków osmańskich.
Którzy, przypomnę, w roku 1453 zdobyli Konstantynopol kładąc kres dziejom Bizancjum – byłej wschodniej części Imperium Romanum. I rozpoczęli, trwającą praktycznie aż do nieudanego Wielkiego Oblężenia Malty w 1565 roku oraz rozgromienia ich floty w bitwie morskiej pod Lepanto – obecnie Nafpaktos w Grecji w 1571 roku, inwazję morską na zachód. A po klęsce pod Wiedniem w 1683 roku także lądową w Europie.
Ale wcześniej, w 1522 roku, zdołali wypędzić Zakon Rycerski Św. Jana z ich trzeciej już, po Jerozolimie i Cyprze, siedziby na wyspie Rodos. Joannici zbudowali więc, w 1552 roku, według planów Pietro Prado, Fort św. Elma na krańcu półwyspu Sceberras. I strzegący wejścia do portów znajdujących się po jego obu stronach. Fort powstał na planie czterokątnej gwiazdy o bardzo wydłużonych, ostrych końcach.
Z wysokimi murami, bastionem broniącym go od strony morza oraz umocnieniami od strony lądu. Odegrał on wielką, bohaterską rolę podczas najazdu floty i armii tureckiego sułtana Sulejmana Wspaniałego w roku 1565. Turcy zdali sobie sprawę, że bez likwidacji tej przeszkody, nie mają szansy na zdobycie Malty i jej stolicy. Rzucili więc przeciwko Fortowi St. Elmo wszystkie siły, wielokrotnie liczniejsze od broniących go.
Po miesiącu nieustannych ataków i wybiciu do ostatniego około 600 jego obrońców, zdobyli go 2 czerwca 1565 roku. Ale sił nie starczyło im na dalszą walkę z kolejnymi fortami i umocnieniami na sąsiednich półwyspach. Oraz, jak się miało okazać niewielką, ale odpowiednio rozreklamowaną, pomoc dla Maltańczyków z Sycylii. Jak niepyszni wycofali się we wrześniu tegoż roku.
Zaś obrona ta przeszła do historii wysp jako Pierwsze Wielkie Oblężenie. Po zwycięstwie joannici zbudowali na półwyspie Mount Sceberras nową stolicę nazywając ją od nazwiska ich ówczesnego Wielkiego Mistrza La Vallettą. O niej też już napisałem obszernie. Równolegle z jej budową odbudowano i rozbudowano ten fort.
Później, wraz z miastem, otrzymał on dodatkową ochronę w postaci potężnych, wysokich murów, skutecznie odstraszających wrogów. I chociaż jego rola, w miarę unowocześniania broni, malała, odegrał jeszcze znaczącą podczas II wojny światowej, nazywanej tu Drugim Wielkim Oblężeniem.
11 czerwca 1940 roku, następnego dnia po przystąpieniu faszystowskich Włoch do wojny po stronie hitlerowskiej III Rzeszy, na Fort St. Elma spadły pierwsze bomby lotnicze. W rok później wraz z całą Maltą był atakowany z powietrza i od strony morza. Jak zażartą i bohaterską była obrona Maltańczyków najlepiej świadczy fakt, że jako jedyny naród, jako zbiorowość, zostali oni odznaczeni 15 kwietnia 1942 r. Krzyżem św. Jerzego.
Najwyższym nadawanym za bohaterstwo w warunkach śmiertelnego niebezpieczeństwa, ustanowionym przez brytyjskiego króla Jerzego VI. Krzyż ten widnieje od tamtej pory również na maltańskiej fladze państwowej. Rola militarna tego fortu, podobnie jak innych umocnień dobiegła końca. Ale dawne tradycje są w nim kultywowane.
Fort św. Elma z zachowanym historycznym kształtem nadal otoczony jest wysokimi kamiennymi murami, chociaż w dawnej fosie nie ma już wody. Odbudowane z wojennych zniszczeń bastiony oraz konstrukcje i gmachy wewnątrz fortu służą obecnie innym celom. W jego górnej części znajduje się maltańska Akademia Policyjna.
Na historycznym „placu broni” otoczonym dawnymi piętrowymi koszarami i przed kościołem św. Anny odbywają się widowiska „In guardia alarme”, o szczegółach których napiszę niżej. Natomiast w dolnej, poniżej murów znajduje się kino, w którym wyświetlany jest film dokumentalny „Midnight Express” przedstawiający bohaterstwo Maltańczyków oraz dzieje wyspy i kraju podczas Drugiego Wielkiego Oblężenia – w latach II wojny światowej.
Wspomniałem o widowiskach historycznych „Alarm Gwardii” organizowanych w tym forcie w niedzielne przedpołudnia, chociaż nie wszystkie. Uczestniczy w nich po około 70 żołnierzy w mundurach i zbrojach zakonnych, a także francuskich z wczesnego okresu Napoleona I. Jest to rekonstrukcja, w pierwszej części, inspekcji gwardii, jakie w wiekach XVI i XVII przeprowadzał Grad Bailiff – Wielki Zarządca joannitów.
W drugiej zaś historycznego poddania się wojsk francuskich, które przebywały na Malcie w latach 1798 – 1800, Brytyjczykom. Uczestniczą w niej członkowie grupy rekonstrukcji historycznej „Historical Re-enactiment Group of Malta”. Bilety wstępu w cenie 7 € dorośli oraz 3 € młodzież i studenci kupuje się w kasie przy bramie wejściowej.
W szczycie letniego sezonu turystycznego lepiej jednak zaopatrzyć się w nie w przedsprzedaży prowadzonej przez Ośrodek Informacji Turystycznej Malta Tourism Authority. Przekraczam bramę główną fortu w wysokich, potężnych murach, pilnowaną przez gwardzistów w barwnych, historycznych mundurach z XVI wieku. Mrocznym korytarzem, w którym stoją kolejni joannici, wchodzę obok kościoła św. Anny na plac apelowy.
Dookoła niego, wzdłuż arkad na parterze koszar stoją krzesła dla widzów. Miejsc jest zaledwie kilkadziesiąt. Przed frontonem kościoła, obok armatek, stoją artylerzyści w mundurach i stalowych zbrojach. Po chwili pojawia się pierwszy zwarty odział joannickiej gwardii. Żołnierze rozpoczynają przygotowania do przeglądu ich gotowości bojowej.
Odbywają – po dwu, a nawet trzech – pojedynki szablami, demonstrują musztrę z muszkietami. Indywidualnie i w małych pododdziałach. Po chwili pojawia się Grand Bailiff w otoczeniu starszyzny oraz księdza w czarnej sutannie. Rozpoczyna się przegląd gwardii – garnizonu fortu. Jej sprawności, gotowości broni – ze strzelaniem z muszkietów oraz armatek.
Jest również fragment poświęcony obronie fortu przed napastnikami, z hukiem wystrzałów, także artyleryjskich, z muru między kościołem św. Anny i koszarami. Przemarsze, defilada, całowanie przez dowódców oddziałów sztandaru. W drugiej części widowiska pojawiają się żołnierze francuscy. Trwa krótka, ale bez starć, demonstracja siły ich i Brytyjczyków.
Później pertraktacje pod baldachimem, uzgadnianie warunków kapitulacji, podpisanie dokumentu. To jest również rekonstrukcja historycznych wydarzeń z ostatnich miesięcy XVIII wieku. Wojska Napoleona I zdołały bowiem zająć Maltę, ale nowa władza nie spodobała się jej mieszkańcom, więc chwycili za broń. Francuzi zostali zablokowani w zatoce.
Maltańczycy wybrali, wcześniej prosząc ich o pomoc zbrojną, opiekę Brytyjczyków. Widowisko, które trwa 55 minut, kończy żywiołowy przemarsz wszystkich oddziałów ze sztandarami oraz działami. Oglądam je po paroletniej przerwie ponownie, z niewielkimi zmianami w programie. Przebiega sprawnie, na twarzach jego uczestników nie widać szczególnego zmęczenia, chociaż jest gorący letni dzień, a stroje i stalowe pancerze oraz hełmy są kopiami autentycznych.
Nie jest to jednak jedyna historyczna i militarna atrakcja tej części maltańskiej stolicy – Valletty. Do Fortu św. Elma przylega bowiem The National War Museum – Muzeum Wojny założone w roku 1975. Wchodzi się do niego przez bramę w kilkumetrowej wysokości kamiennych murach. Na dziedzińcu wystawionych jest kilka eksponatów z końca XVIII w. a także I i II wojny światowej.
Gdy byłem na nim kilka lat temu, na wewnętrznej ścianie znajdowała się marmurowa tablica upamiętniająca w języku angielskim i polskim polskich marynarzy uczestniczących na wodach wokół wysp maltańskich w walkach z Niemcami i Włochami. Podczas gruntownej przebudowy i zmiany ekspozycji w roku 2009 została ona przeniesiona do sali poświęconej II wojnie światowej.
Znajduje się na niej tekst: „ Wdzięcznej pamięci marynarzy polskich okrętów podwodnych, kontrtorpedowców i statków handlowych, którzy brali udział w bitwie o Maltę, świetnie przyczyniając się w jej obronie w latach 1940 do 1945. Tablicę te ufundował kapitan H. Parnis England, konsul honorowy Polski na Malcie”.
Cennych eksponatów w muzeum tym jest sporo. M.in. mała włoska łódź podwodna, niemieckie torpedy z okresy I wojny światowej, niemieckie i włoskie działa przeciwczołgowe. Haubice i inny sprzęt ciężki też z czasów tamtej wojny. Broń i sprzęt maltański i brytyjski używany podczas II wojny: samochód, motocykl, różne rodzaje uzbrojenia i wyposażenia żołnierzy, m.in. maski przeciwgazowe, umundurowanie, sztandary, odznaczenia – wśród nich na honorowym miejscu Krzyż św. Jerzego nadany obrońcom wyspy, itp.
Przedmiotem szczególnej dumy tego muzeum jest jedyny zachowany samolot bojowy „Faith” typu Gloster Sea Gladiator maltańskiej floty powietrznej, która oprócz niego posiadała jeszcze tylko dwa inne. Obejrzeć też można samochód terenowy Willys Jeep „Husky” którym jeździł gen. Eisenhower podczas walk o Sycylię, a także… prezydent USA Roosevelt gdy przebywał na Malcie.
Wraki samolotów wydobytych z morza oraz fragmenty okrętów zatopionych w wodach Wielkiego Portu. Wszystko to w układzie historycznym. I wojna światowa 1914 – 1918, Okres międzywojenny 1919 – 1938 (!). A następnie najobszerniejsza ekspozycja z lat II wojny światowej według lat: 1940, 1941, 1942, 1943-1945. Ponadto poświęcona regimentom maltańskim, Sala Pamięci oraz, tuż przy wyjściu, latom tuż po II wojnie światowej: 1946 – 1948. No i ogromna ilość fotografii z II wojny światowej.
Wśród nich dokumentujące ogrom zniszczeń dokonanych na wyspie przez niemieckie bombardowania. W sumie ciekawe muzeum. Chociaż ekspozycji spod znaku Marsa jest na maltańskich wyspach więcej. M.in. podziemne tunele i schrony, Wieża Wignacourta z 1610 roku. Ale o niektórych z nich napiszę przy następnej okazji.
Reportaż ten, podobnie jak poprzednie z Malty, jest plonem dziennikarskiej podróży studyjnej na jej wyspy zorganizowanej w lipcu br. przez Ministerstwo Turystyki Malty przy pomocy ambasady tego kraju oraz przedstawicielstwa Malta Tourism Authority w Warszawie i maltańskich linii lotniczych Air Malta.
Zdjęcia autora.