LITWA: PARK GRŪTO – ŚMIETNIK KOMUNIZMU

Zimą miejsce to robi jeszcze większe wrażenie. Druty kolczaste i ciemnozielone „wyszki” – wieże strażnicze w zaśnieżonym lesie bardziej niż w pozostałych porach roku przypominają sowieckie syberyjskie gułagi – karne obozy pracy.

 

Zaś przysypane śniegiem rzeźby, bydlęce wagony którymi wywożono do nich zesłańców i inne akcesoria „realnego komunizmu” w tej pustce, gdyż zwiedzających jest obecnie mało, są nie tyle skansenem, co śmietnikiem jednego z najtragiczniejszych okresów zarówno w dziejach Litwy jak i Polski oraz Polaków. 

 

Grūto parkas – Park Gruto w lasach Dzukii, położony o kilka kilometrów od największego i najsłynniejszego litewskiego uzdrowiska – Druskiennik, formalnie jest prywatnym Muzeum Sowieckich Rzeźb. Trochę ich skansen, bardziej śmietnik komunizmu.

 

 

W rzeczywistości miejsce w którym zgromadzono nie tylko je, ale tysiące innych pamiątek po nieludzkim systemie i jego zbrodniczej ideologii, chociaż prezentowanej w przeszłości jako raj i „wyzwolenie ludzkości”. Na 20 hektarach niegdyś bagiennego terenu leśnego można je poznać dosyć dokładnie.

 

„ZA OJCZYZNĘ, PARTIĘ, STALINA”

 

Chociaż pomyślano również o tym, co może dodatkowo zainteresować najmłodszych zwiedzających – Mini ZOO z egzemplarzami rodzimej i egzotycznej fauny. Starszych zaś, pragnących przypomnieć sobie tamte czasy, lub przedstawicieli średniego pokolenia, które chociaż trochę chciałoby poznać i poczuć „realia epoki”, kawiarnia z sowieckimi daniami na sowieckich naczyniach.

 

Np. aluminiowych talerzach i sztućcach, kieliszkach – musztardówkach z komunistyczną dekoracją: portretami Marksa, Lenina i Stalina lub instrukcją jak pić: „100 gramów za Ojczyznę, 150 za Partię, 200 za Stalina”. Park ten formalnie czynny jest od 1 kwietnia 2001 roku, przy czym data jego otwarcia na Prima Aprilis nie została wybrana przypadkowo.

 

Miała, podobnie jak ekspozycja oraz tutejsze atrakcje, stwarzać pewien dystans do pełnych dramatu czasów. Pod „władzą rad” uwięziono 360 tys. mieszkańców Litwy. 130 tysięcy zesłano do stalinowskich łagrów, tysiące zamordowano. Były wśród nich również dziesiątki tysięcy naszych rodaków z Wileńszczyzny. Ekspozycja ta dostępna była już trochę wcześniej.

 

Byłem tu już dwukrotnie o innych porach roku, teraz znalazła się w programie zimowej Press-tour dla dziennikarzy polskich, na którą zostałem zaproszony. I znowu zobaczyłem oraz dowiedziałem się czegoś nowego.

 

Gdy po odzyskaniu przez Litwę niepodległości zaczęto w latach 1989 -1991 w miastach i miasteczkach usuwać, nierzadko niszcząc je przy tym, pomniki, rzeźby oraz inne symbole sowieckiego zniewolenia, powstał pomysł, aby przynajmniej część z nich zachować dla potomności.

 

W ogłoszonym przez Ministerstwo Kultury konkursie na ich zagospodarowanie i urządzenie ekspozycji, wygrał pomysł Viliumasa Malinauskasa, a ściślej kierowanej przez niego pozarządowej organizacji „Klub Hesona” z wioski Grūtas w pobliżu Druskiennik.

 

NA KOSZT PRYWATNEGO PRZEDSIĘBIORCY

 

Pomysłodawca, wówczas już zamożny przedsiębiorca, który dorobił się na produkcji i głównie eksporcie przetworów z grzybów oraz owoców zbieranych w okolicznych lasach. Zaproponował, że na własny koszt i swoim terenie przygotuje miejsce po ekspozycję, co wymagało zasypania bagien ziemią oraz wytyczenia kanału odwadniającego i ponad 2 kilometrowej „ścieżki dydaktycznej”, przy której postawiono rzeźby.

 

A także zbudowania sporego, wzorowanego oczywiście na sowieckich, „domu kultury”. Z wyborczym punktem agitacyjnym, „czerwonym kącikiem” i biblioteką z komunistyczną literaturą. No i rozległą powierzchnią na rzeźby, plakiety, medale, sztandary, stare wyborcze plakaty i komunistyczne transparenty oraz hasła i inne tego rodzaju akcesoria z epoki.

 

Zbudowano również estradę, wspomnianą kawiarenkę i inne obiekty. V. Malinauskas jeździł po kraju, wybierał zdemontowane, ale nieuszkodzone i z różnych względów ciekawe pomniki i przywoził je do tworzonego parku. W przypadkach, gdy dotyczyło to ciężkich i wielkich obiektów były to całe, skomplikowane operacje logistyczne.

 

Zgromadził w sumie 88 pomników 46 autorów oraz setki innych eksponatów. Pomniki nadal pozostają własnością państwa i zostały tu tylko wypożyczone na 20 lat. Tym razem nowością okazała się dla mnie informacja, że paru artystów – autorów tych pomników, zażądało nawet tantiem za ich pokazywanie.

 

Argumentując, że na wstęp do parku i możliwość oglądania ich „dzieł” sprzedawane są bilety. Zostali wyśmiani, a pomniki ich autorstwa przeniesiono na łączkę po lewej stronie przed wejściem i kasą, aby można je było „podziwiać” bezpłatnie. Stawiając przed każdym tabliczkę z informacją kto i kiedy je wykonał. Kolejnych prób ubiegania się o tantiemy już podobno nie było.

 

WĄTPLIWA SŁAWA

 

Artyści woleli aby im nie przypominać tego rodzaju twórczości. Warto bowiem dodać, że większość z nich, to po prostu koszmarki artystyczne, w najlepszym przypadku prace miernej wartości. Jest wśród nich parę pomników Stalina, najwięcej Lenina w różnych „ideologicznie słusznych” pozach, sporo miejscowych, litewskich „zasłużonych towarzyszy”.

 

Stoi też pomnik twórcy „czeki” i gułagu, „krwawego Feliksa” Edmundowicza Dzierżyńskiego. Niektórzy autorzy tych rzeźb pragnąc przymilić się zamawiającej te „dzieła” władzy, fałszowali nawet rzeczywistość. Np. podwójny pomnik Lenina i litewskiego komunisty Vincasa Kapsukasa przedstawia dwie postacie identycznej wysokości.

 

Chociaż w rzeczywistości ten drugi był o ponad głowę wyższy od „wodza światowej rewolucji”. Ale przecież ideologicznie byłoby niedopuszczalne, aby ktoś na pomniku górował nad nim. Więc rzeźbiarz skrócił i zdeformował postać rodaka. Czytając na znajdujących się przy każdym pomniku czy popiersiu informację o nim oraz kogo przedstawia, miałem okazję przekonać się, jak wybiórczo traktowana jest zasada „lituanizacji” imion i nazwisk.

 

W przypadku Stalina, w jego imieniu i partyjnym pseudonimie nawet w niepodległej Litwie nie ośmielono się na wersję „Iosifas Stalinas”, pisząc Iosif Stalin. Ale już w rosyjskim, napisanym oczywiście cyrylicą życiorysie, prawdziwe nazwisko napisano nie Dżugaszwili, lecz Dżugaszvilis. A miejsce jego urodzenia nie Gori, lecz Gorio.

 

Bez litewskich końcówek jest imię i nazwisko Feliksa Dzierżyńskiego. Ale już przy pomniku Lenina z Poniewieża – rzeźbie G. Jakubonisa, w informacji po litewsku jest „Leninas”, zaś po angielsku i rosyjsku cyrylicą – Lenin. To oczywiście tylko ciekawostki.

 

ULGA, ŻE TO JUŻ PRZESZŁOŚĆ

 

Inną stanowi pomnik „Matki Ojczyzny”, przedstawionej we postaci kobiety o litewskiej twarzy i sylwetce oraz w litewskim stroju ludowym. Uznano, że nie wypada umieścić jej obok postaci komunistów. I ustawiono na wzgórku nad kanałem odwadniającym, odbijającą się w jego wodzie.

 

Przed wejściem na teren parku stoi również, oprócz wspomnianych pomników kilku artystów, którzy domagali się tantiem za ich wystawienie, bydlęcy wagon, taki jakimi wywożono zesłańców do gułagów, na osiedlenie na Syberii oraz lokomotywa z epoki. Zaś po prawej stronie drogi gabloty z licznymi reprodukcjami artykułów z całego świata o Parku Grūtas.

 

Za wejściem wita nas kamienny krasnoarmiejec z pepeszą, jakieś zabytkowe działko z II wojny światowej oraz największy pomnik ośmiu nadnaturalnej wielkości działaczy komunistycznych. Później stoi inny krasnoarmiejec ze sztandarem i cała galeria Leninów, Stalinów oraz innych zasłużonych komunistów. W muzeum – „domu kultury”, także liczne poświęcone im rzeźby, portrety i obrazy.

 

Ale również Leonida Breżniewa i przywódców epoki po – stalinowskiej. Cała ściana obwieszona archiwalnymi plakatami wyborczymi zachęcającymi do glosowania na „wybrańców ludu”. Obok zaś, również zabytkowa urna przypominająca znane powiedzenie jednego z wodzów: nie ważne kto głosuje, lecz kto liczy głosy. Nie zamierzam jednak opisywać tych galerii i muzdeum.

 

Warto bowiem, będąc gdzieś w pobliżu, przyjechać tu, obejrzeć, posłuchać płynącej z głośników sowieckiej patriotycznej i rozrywkowej muzyki z epoki. A nawet spróbować napojów i dań przygotowanych według receptur z tamtych czasów. Np. kotleta mielonego z 80% zawartością bułki, z ziemniakami i buraczkami. I wyjść z uczuciem ulgi, że to już tylko, coraz bardziej zapominana, przeszłość.

 

Zdjęcia autora

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top