
Obecnie w znacznym stopniu już oczyszczone, zbadane oraz udostępnione do zwiedzania. Oprowadzał nas – grupę dziennikarzy SD-P „Globtroter” zaproszonych przez Pomorską Regionalna Organizację Turystyczną w Gdańsku – przewodnik Marcin Baranowski ubrany w mundur przedwojennego szeregowca Wojska Polskiego. Bunkry Baterii Blüchera zbudowało hitlerowskie lotnictwo – Luftwaffe jako tajny obiekt na wydmach nad Bałtykiem, na zachodnim brzegu ujścia rzeki Słupi.

CEL: OMINĄĆ „POLSKI KORYTARZ”
Postać skądinąd ciekawa. W młodości, jako urodzony i wychowany na należącej wówczas do Szwedów Rugii, służył w kawalerii szwedzkiej. Podczas wojny siedmioletniej wzięty do niewoli przez pruskich rodaków – huzarów ze Słupska przeszedł na ich stronę. Z garnizonem w tym mieście związany był przez kilkadziesiąt lat, dowodził też stacjonującym w nim pułkiem huzarów, zostając później nawet jego patronem.

Przez który kierowane miały być niemieckie towary do Gdańska, wówczas Wolnego Miasta, z ominięciem tzw. „polskiego korytarza” oddzielającego główne terytorium III Rzeszy od należących także do niej Prus Wschodnich oraz unikaniem polskich opłat tranzytowych. Port o tak strategicznym znaczeniu musiał być ufortyfikowany i należycie broniony przed rozdmuchiwanym przez hitlerowską propagandę „polskim zagrożeniem”.
Hitlerowskie lotnictwo – Luftwaffe, zbudowało więc, w ścisłej tajemnicy, zanim jeszcze na dobre ruszyła budowa nowego portu, betonowe bunkry i stanowiska baterii przeciwlotniczej i zaporowej. Czy została ona całkowicie ukończona przed wybuchem wojny, do końca nie jest jasne.

NAD KĄPIELISKIEM DLA PANÓW
Bezpośrednio nad morzem, poniżej nie zalesionych piaszczystych wydm na których później zbudowano bunkry i stanowiska artyleryjskie, od połowy XIX wieku aż do okresu międzywojennego istniało kąpielisko dla mężczyzn. Urlopowicze ze Stoplemünde musieli przeprawiać się do niego promem przez Słupię na jej zachodni brzeg.
Urlopowiczki – obowiązywało wówczas absolutne rozdzielenie płci na plażach – miały do swojego kąpieliska bliżej. Wspomniany obszar na zachodnim brzegu rzeki został w 1937 roku zamknięty dla ruchu turystycznego i przejęty przez wojsko. Luftwaffe zbudowało na nim oraz zamaskowało sadząc na wydmach drzewa i krzaki, sześć bunkrów, działobitni oraz pomieszczeń technicznych.

Jak obliczono w sztabie Luftwaffe, do zestrzelenia ciężkiego bombowca alianckiego pierwsze z nich musiały oddać, statystycznie, 16 tys., a drugie 6 tys. wystrzałów. Była to więc bardzo kosztowna obrona. Nieco w oddali ze względów bezpieczeństwa znajdował się bunkier amunicyjny. Bunkry miały połączenia wewnętrzne, poszczególne obiekty łączyły umocnione przejścia.
POLSKI WYWIAD ZNAŁ TĘ TAJEMNICĘ
Mimo ściśle tajnego charakteru tej baterii i zespołu jej bunkrów, polski Sztab Główny wiedział o nim doskonale. Miał nawet jego „Strenggeheime” – ściśle tajne plany otrzymane od agenta naszego wywiadu – w Urzędzie Uzbrojenia Kriegsmarine – Marynarki Wojennej w Berlinie. Jej bowiem w 1939 roku podporządkowano bunkry Baterii Blüchera.

Nasz wywiad nie zdążył bowiem zniszczyć we wrześniu 1939 r. archiwum agentów i wpadło ono w ręce hitlerowców. Po wybuchu II wojny załogę baterii przeniesiono w inne miejsce. Po wojnie krótko kwaterowali tu żołnierze radzieccy, później bunkry zaczęły zasypywać piaski wydm oraz porastać las i inna roślinność. Dopiero od niedawna są one oczyszczane, badane i udostępniane do zwiedzania.

Wydano informatory – za podstawowym: „Bunkry Baterii Blüchera. Historia Ustki tajemnicza i ciekawa jak mroczne korytarze bunkrów Luftwaffe” napisanym przez naszego przewodnika, przytaczam niektóre fakty. Ustka ma więc nową atrakcję, która przyczyni się, być może, do wydłużenia krótkiego przecież nad Bałtykiem sezonu urlopowego.
Zdjęcia autora.