WYDAWNICTWO BOSZ: WITKACY

 Skąd w ogóle wziął się Witkacy – jeden z najbardziej interesujących i wszechstronnych twórców XX wieku? Co go ukształtowało i sprawiło, że artysta ten do dziś jest atrakcyjny zarówno dla specjalistów, jak i wszelkich innych miłośników sztuki, a jego dzieła plastyczne należą do bodaj najczęściej fałszowanych?” – pyta autorka wydanego właśnie przez BOSZ poświeconego mu albumu i stara się, ciekawie, odpowiedzieć na te pytania.

 

Twórczość plastyczna Stanisława Ignacego Witkiewicza (1885-1939) budziła swego czasu silne kontrowersje. Od totalnego potępienia – do zachwytów. Pamiętam burzliwą dyskusję na ten temat w domu rodzinnym, gdy jeden ze znajomych rodziców pokazał w gronie przyjaciół, chyba na wiosnę 1939 roku, swoją podobiznę odebraną właśnie z Firmy Portretowej.

 

 

Od tamtego czasu widziałem w różnych muzeach oraz galeriach dziesiątki prac Witkacego, głównie portretów. Niedawno oglądałem zaś największą – liczy 233 pozycje – ich kolekcję na świecie w Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku i czytałem eksponowany tam oryginał słynnego Regulaminu Firmy Portretowej. Niektóre z tych prac nadal mogą – i zaskakują, a nawet szokują – zwłaszcza mniej wyrobionych zwiedzających.

 

Trudno jednak odmówić twórczości artysty oryginalności i – na owe czasy – nowatorstwa w sztuce. Z przyjemnością obejrzałem więc, niektóre ponownie, dzieła Witkacego wydane w albumie. Wybrane starannie, co podkreśla wydawca na tylniej okładce. Stanowią one bowiem nie tylko dobre reprodukcje dzieł sztuki, ale także ilustracje do tekstu.

 

Celem wydania tego albumu, a przynajmniej ja tak go rozumiem, była bowiem nie tylko prezentacja 110 obrazów i rysunków Stanisława Ignacego oraz jego, lub związanych z nim fotografii, ale również przybliżenie czytelnikowi życia i twórczości, nie tylko plastycznej, tego artysty. Autorka podzieliła je na sześć części, koncentrując się na faktach i momentach najważniejszych, ale z wieloma szczegółami nawet o charakterze anegdotycznym, odpowiednio tekst ilustrując.

 

Czytelnik który nie wiedział tego wcześniej dowie się więc, że przyszły Witkacy już od dzieciństwa stykał się ze sztuką. Był przecież synem artysty malarza Stanisława Witkiewicza (1851-1915) i wychowywał się w kręgu jego przyjaciół oraz znajomych malarzy. Od młodych lat fascynowała go fotografia i fotograficzne autoportrety. Wcześnie ujawnił się też jego talent artystyczny. Już jego dziecięce rysunki wzbudziły uznanie m.in. Ferdynanda Ruszczyca i Jana Stanisławskiego.

 

A pierwszy olejny pejzaż, reprodukowany w tym albumie, namalował mając 16 lat. Jako 20-latek rozpoczął studia w krakowskiej ASP, co zresztą jego ojciec, krytycznie odnoszący się do niektórych jej profesorów, przyjął bez zadowolenia. W 1909 roku stał się znany dzięki okładce książki „Historia maniaków” Romana Jaworskiego z karykaturalnymi postaciami narysowanymi węglem. To wówczas ujawniły się publicznie jego zainteresowania dziwacznymi postaciami.

 

W 1910 roku namalował swój pierwszy z licznych autoportretów. Zmieniał też zainteresowania stylami artystycznymi. Piorunujące wrażenie zrobiły na nim obrazy Pabla Picassa, które widział podczas pobytu w Paryżu. Zafascynowały nowe kierunki artystyczne. Równocześnie pisał. Przed I wojną światową powstała jego pierwsza książka „622 Upadki Bunga” będąca częściowo pokłosiem romansu ze starszą aktorką. Ożenił się i przeżył samobójstwo żony w 1914 roku.

 

Załamany pojechał w czerwcu tegoż roku z przyjacielem, prof. Bronisławem Malinowskim do Australii. Zaowocowało to efektownymi pejzażami piątego kontynentu malowanymi pastelami – nową dla niego techniką, która stać się miała wkrótce dominującą w jego malarstwie. A po wojnie, w 1920 roku, książką „Bzik tropikalny” To tylko przykłady.

 

Autorka opowiada o jego powrocie do Europy na wiadomość o wybuchu wojny i wstąpieniu do szkoły oficerskiej w Petersburgu oraz służbie w ekskluzywnym pawłowskim pułku lejbgwardii. Udziale w jednej z największych bitew na froncie wschodnim – w 1916 roku nad Stochodem na Ukrainie. O ciężkim zranieniu po którym nie wrócił już na front itp. Koncentrując się jednak na jego twórczości, zwłaszcza plastycznej.

 

Pastelowych portretach i fantastycznych postaciach – wizjach artystycznych malowanych w 1917 roku w Rosji. I działalności po powrocie w 1918 roku do Polski. Związków z artystyczną grupą formistów, udziale w wystawach sztuki nowoczesnej itp. Z wieloma ciekawostkami. Np. o namalowanym w 1922 roku portrecie podwójnym Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów, na którym łagodna podobno żona pisarza miała między rozchylonymi wargami wyszczerzone zęby.

 

Artysta, który obraz ten nazwał po jego ukończeniu knotem psychologicznym, chciał bowiem nadać jej rysy kobiety demonicznej. Ta wersja obrazu znana jest tylko z fotografii, gdyż w latach 70-tych XX wieku podczas konserwacji tego obrazu, zamalowano te zęby na życzenie sportretowanej. Co, jak pisze autorka, złagodziło nieco drapieżny wyraz twarzy. Efekt można zobaczyć na reprodukcji.

 

Omawia też namalowane wówczas kilkadziesiąt obrazów olejnych komponowanych w myśl założeń teorii Czystej Formy, ilustrując przykładami. M.in. cyklem 4 obrazów „Kuszenie św. Antoniego”, „Bajką – Fantazją” i „Stworzeniem Świata”. Sporo uwagi oraz najwięcej dzieł ilustrujących ten okres twórczości Witkacego poświęca jego słynnej Firmie Portretowej oraz jej zwariowanemu Regulaminowi który był specyficznym manifestem artystycznym, a zarazem prezentacją filozofii sztuki Witkacego.

 

Dowiedzieć się więc można o typach oferowanych w niej portretów, niezmiernie rzadko zresztą, co podkreśla autorka, realizowanych przez malarza, zawartych w tym Regulaminie założeń, cenniku itp. Rozszyfrowuje też często spotykane na portretach adnotacje autora. Zaznaczał on nimi w jakim stanie lub okolicznościach malował dane dzieło.

 

Np. „NП” oznaczało „nie paliłem”, a cyfry po nim od ilu dni, tygodni czy miesięcy. „NP” – „nie piłem. „herb” (piłem herbatę). „Cof” (kawa). „ppc” – prawie po ciemku. „B.ok.” – bez okularów. „FBZ” – fajka bez zaciągania się. „FZZ” – fajka z zaciąganiem się itp. Autorka przypomniała też kilka znanych postaci, których portrety namalował Witkacy. M.in. pisarza Michała Choromańskiego, aktorkę Edwardę Szmuglewiczową, Tadeusza Boya – Żeleńskiego, Irenę Krzywicką, malarza Rafała Malczewskiego i innych.

 

Podkreślając, że te same osoby portretował niekiedy wielokrotnie. Rekordzistką była Nena Stachurska z którą malarz związany był w końcu lat 30-tych sportretowana blisko 100 razy. Mocne wrażenie robią reprodukowane portrety malowane po kokainie, zniekształcające postrzeganie przez Witkacego rzeczywistości. Artysta w narkotycznej euforii potrafił w ciągu jednej nocy wykonać ich nawet kilkanaście.

 

Zakopiański lekarz Teodor Białynicki – Birula zgromadził ich 300, z czego 110 trafiło w 1965 r. do Muzeum Pomorza Środkowego. Innemu zakopiańskiemu lekarzowi, dentyście Włodzimierzowi Nawrockiemu, płacił za leczenie zębów portretami jego i członków rodziny. Namalował ich 40 – są także obecnie w słupskim muzeum. Nie brak w albumie informacji o portretach podwójnych oraz rysunkach ołówkiem lub atramentem, będących specyficznym notatnikiem artysty.

 

Z przykładami: „Akt” (1919), „Mnich walczący z obłędem” (1924), „Astralne pół-żabusi” (1931), „Profesor Cynaderkiewicz” (1936) i innych. Podobnie o kompozycjach – z ich egzemplifikacją w postaci „Lady Macbeth” (1933) i „Kompozycji astronomicznych” (1931). Osobna część poświecona została życiu towarzyskiemu i uczuciowemu Witkacego. A także nie tylko jego działalności artystycznej, ale również literackiej i filozoficznej.

 

Tekst wzbogacają fragmenty listów artysty i do niego oraz wspomnień ludzi, którzy go dobrze znali. Jest to więc album zarówno do oglądania, jak i do czytania. Przy czym zarówno po polsku jak i angielsku, gdyż teksty i opisy obrazów, rysunków i fotografii umieszczono w obu językach obok siebie. Krótko podsumowując: piękny i starannie wydany album z ciekawą treścią pisaną.

 

Chociaż na ilustrację okładki wybrałbym nie „Portret Janiny Turowskiej” – Leszczyńskiej” (nr 109), lecz podobny kolorystycznie, a bardziej czytelny „Portret Edwardy Szmuglarowskiej” (nr 72). Najchętniej jednak niesamowity „Portret Neny Stachurskiej” (nr 83), ewentualnie ostatni „Autoportret” (nr 96) namalowany przez artystę w nocy z 22/23 sierpnia 1939 roku, na 25 dni przed samobójczą śmiercią. No ale to już rzecz gustu.

 

WITKACY. Autorka: Anna Żakiewicz. Projekt graficzny: Lech Majewski. Wydawnictwo BOSZ, wyd. I, Olszanica 2012, str. 127.

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top