
Mołdawanka – dzielnica biedoty, głównie żydowskiej oraz przestępczości, tak barwnie opisana w „Opowiadaniach odeskich” Izaaka Babla. I gmach Opery, to chyba najbardziej znane symbole Odessy.
Największego ukraińskiego, a wcześniej rosyjskiego portu nad Morzem Czarnym. Miasta młodego, liczącego niewiele ponad dwa wieki, praktycznie bez, przynajmniej liczących się, zabytków. A równocześnie magicznego, niepowtarzalnego konglomeratu, czy jak wolą inni tygla kultur.

Spotykałem ich w wielu krajach zarówno Europy, jak i tak egzotycznych jak Uzbekistan czy Zimbabwe.
Przeważnie będących tam w podróży lub osiadłych czasowo, bo trafiła się dobra praca. Ale nawet ci, którzy wyemigrowali na stałe, tęsknili do miasta z którego wyjechali i jego atmosfery.
KIM SĄ ODIESITY ?

A przedstawiciele innych narodowości, nie tylko żyjący tu z dziada pradziada jak Grecy, Bułgarzy, Rosjanie, Rumuni czy Żydzi, ale nowi imigranci np. Ormianie, gdy tylko zostaną wchłonięci przez tutejsze społeczeństwo i atmosferę, stają się przede wszystkim właśnie Odiesitami.

Pierwsze kamienie węgielne pod przyszłe miasto i port położono tu w sierpniu 1794 roku na rozkaz feldmarszałka i generalissimusa Aleksandra Suworowa. I podobno z jego osobistym udziałem. Tak twierdzą miejscowe kroniki.

Rola Suworowa w powstaniu Odessy, jeżeli nawet była, to raczej symboliczna. Główną, dając na to pieniądze, odegrała wspomniana caryca. A jako wykonawcy francuscy uchodźcy polityczni. Było to przecież okres Wielkiej Rewolucji i jej gilotyn.
JUŻ ANTYCZNI GRECY…

U schyłku średniowiecza, na przełomie XIV i XV w. dotarły tu nawet, zajmując ten obszar na pewien czas, wojska Wielkiego Księstwa Litewskiego. Powstała wówczas niewielka słowiańska osada portowa Kaczuba. Której nazwę sturczono następnie na Kaczybej, a z niej na Hadżibej.

W 1791 roku ten późniejszy południowy zachód wybrzeża czarnomorskiego Imperium Rosyjskiego przypadł mu po pokoju zawartym w Jassach. Jak już wspomniałem, Odessa – taką nazwę miasto otrzymało w 1795 roku – swoje piękno i przejrzysty układ zawdzięcza francuskim imigrantom. Zwłaszcza trzem. Byli to: książę Armand Emanuel Richelieu, generał Louis Alexandre Andranault Langerom i Joseph Deribas.

A co w tym przypadku ważniejsze, władczyni rozumiejąca potrzebę zbudowania w tym peryferyjnym wówczas, ale nadmorskim regionie kraju, dużego portu i miasta.
ŁAPÓWKA DLA IMPERATORA

Odmówił także dalszego finansowania budowy Odessy. Wówczas odescy kupcy – to chyba wówczas narodzili się „Odiesity” – wysłali carowi kilka wozów pomarańczy, które właśnie przypłynęły statkiem do tutejszego portu. Były one wówczas rarytasem, owocem egzotycznym ulubionym przez cara.
Na drugi dzień po otrzymaniu tego daru szybko, chociaż z dala od wszystko słyszących uszu, nazwanego wziatką – łapówką, imperator przekazał Odessie znaczącą wówczas kwotę 250 tys. rubli w złocie na inwestycje w port i budowę miasta. Odiesity najpierw zainwestowali te pieniądze w lombardy oraz wielokrotnie je pomnożyli.
Dzięki czemu gdy przeznaczono je na właściwy cel, środki na budowę były już ogromne. Fakt ten – bo to bynajmniej nie anegdota – upamiętniono w roku 2004 wznosząc na pięknym bulwarze Pomnik Pomarańczy dłuta Aleksandra Tokariewa. Przedstawia on wóz ciągnięty przez parę koni i wiozący ogromną, rozciętą pomarańczę.

I stał się on, chyba na pewno jedynym na świecie, monumentem upamiętniającym korupcję. Jest to jeden z co najmniej kilkudziesięciu odeskich pomników zasługujących na uwagę.
Przykładowo wspomnę o innych: ks. Armanda Richelieu, Katarzyny II, ks. Michaiła Woroncowa, Josifa Deribasa czy marszałka Rodiona Malinowskiego. Są też dwa pomniki Aleksandra Puszkina – jeden na początku Bulwaru Nadmorskiego z gmachem dawnej Giełdy, obecnie Rady Miasta w tle oraz na ul. Puszkina przed domem w którym mieszkał poeta, a obecnie znajduje się poświęcone mu muzeum.

Są pomniki pisarza i dziennikarza Izaaka Babla patrzącego na dom, w którym mieszkał oraz aktora Leonida Utiosowa.
MOŁDAWANKA: NIE MA JUŻ ŚLADÓW BENI KRZYKA

Przed Muzeum Archeologicznym stoi „Grupa Laakona” – replika antycznej rzeźby, której oryginał jest w zbiorach Muzeum Watykańskiego. Na jednym ze skwerów – pomnik Krzesła – tego najbardziej poszukiwanego wśród „Dwunastu krzeseł” w satyrycznej powieści Ilfa i Pietrowa. I sporo innych, nie licząc mnóstwa tablic pamiątkowych z płaskorzeźbami.
Wrócę jednak jeszcze na chwilę do dziejów miasta, które odzwierciedlają także te pomniki. Odessa rozwijała się od początku dynamicznie zarówno jako port, jak i miasto. W 1803 roku liczyła 9 tys. mieszkańców, w 1904 – pół miliona, zaś w latach 80-tych XX wieku przekroczyła milion i ta liczba, pomimo sporej emigracji, utrzymuje się nadal.
XIX wiek był celem przyjazdów i osiedlania się tutaj, poza Rosjanami i Ukraińcami, także wielu innych narodowości. Zwłaszcza wspomnianych już Żydów, Bułgarów, Rumunów i Mołdawian. Ten tygiel kultur, języków i wyznań stworzył niezwykły lokalny folklor. Ze szczególną w mieście rolą Mołdawanki, dzielnicy biedoty i przestępczości.

Ludność żydowska, która nie zdołała w porę wyjechać na wschód, została zlikwidowana. Wówczas też ostatecznie przestała istnieć bablowska Mołdawanka. Ostatecznie, bo tamtejsze środowisko spekulacyjno – przestępcze, którego symbolem był literacki Benia Krzyk i jego ferajna, zostało mocno przetrzebione przez władze bolszewickie. Po wojnie Odessa rozwijała się dynamicznie.

Następny mój przyjazd tutaj, w przełomowym okresie rozsypywania się Imperium Zła i powstawania Samostijnej Ukrainy, pozwolił zauważyć zmiany, jakie w mieście i jego mieszkańcach zaszły w czasach gorbaczowowskiej Głasnosti. Także, trochę obecnie przemilczaną, skalę kolejnej fali emigracji – żydowskiej. I nie tylko. Nagle adresy i telefony stały się nieaktualne. Czasami padały wyjaśnienia: Misza wyjechał do Izraela, Rita do Niemiec, Oleg z rodziną do Kanady…

Odessa, jaką oglądam wiosną 2012 roku jest miastem ogromnych kontrastów. Rozciągnęła się, zwłaszcza w regionie nadmorskim, daleko na południe od Arkadii. W nowych dzielnicach, jak i historycznym, XIX-XX – wiecznym centrum, zbudowano zarówno mnóstwo nowoczesnych, także wysokościowych, domów, centrów biznesu, banków itp.
Równocześnie jednak wystarczy niekiedy skręcić za róg, lub wejść w równoległą ulicę nawet centrum, aby znaleźć się w innym świecie. Rozsypujących się ruder, parterowych bądź jednopiętrowych domów z odpadającymi tynkami i zarywającymi się balkonami oraz secesyjną sztukaturką. Szczególnie widoczne jest to na Mołdawance.

Mogłem przekonać się o tym już w połowie lat 60-tych ub. wieku, gdy oprowadzał mnie po niej i po mieście jego znawca, miejscowy kolega dziennikarz. Obecnie wstrząsające wrażenie zrobił na mnie widok dużego i pięknego niegdyś domu w starej, reprezentacyjnej części miasta, w którym w latach 1850-1851 mieszkał jeden z klasyków literatury rosyjskiej i światowej Mikołaj Gogol.
Jest to duża, opuszczona piętrowa ruina z oknami na parterze i piwnicznymi pozabijanymi deskami, sypiącymi się tynkami, popsutymi rynnami. I tablicami, w tym jedna z płaskorzeźbą – portretem pisarza, które w każdej chwili mogą odpaść od ścian. Niezrozumiały zupełnie brak troski o zabytek.
… I FASCYNACJI

Sławną ulicą Deribasowską, czy ulicami Puszkina, Richelieu (jeszcze niedawno Lenina), Jekateriny ( d. Marksa) i wieloma sąsiednimi równoległymi lub poprzecznymi najstarszej części miasta. Chociażby Wielką Arnautską (d. Czkałowa), Małą Arnautską ( d. Worowskiego), Bazarną (d. Kirowa), Uspieńską (d.Cziczerina).

Skoro o teatrze mowa, to zawsze zastanawiało mnie dlaczego w tej dużej i kulturalnej przecież metropolii jest tak mało teatrów. Obecnie zaledwie siedem, w tym także Lalek i Młodego Widza oraz Dom Klaunów. Niewielki wybór mają tu również miłośnicy starych, a przynajmniej interesujących świątyń.
Właściwie poza soborem Swjato–Trockim ( Trójcy Świętej) z 1808 roku z klasycystycznym frontonem oraz także nie powalającą z nóg XIX-wieczną katedrą katolicką z nowym posągiem Jana Pawła II po prawej stronie głównego wejścia i wieży, to w celach poznawczo – turystycznych warto zajrzeć może do jeszcze dwu – trzech.

PERŁY MALARSTWA
O wiele większy jest w mieście wybór muzeów. Doliczyłem się ich, łącznie z galeriami i Wielką Synagogą, 36-ciu. Gwiazdą wśród nich pierwszej wielkości jest Odeskie Muzeum Sztuk Pięknych w dawnym klasycystycznym Pałacu Potockiego. Posiada bowiem w zbiorach – to fakt raczej mało znany – największy i najwspanialszy poza Rosją, zbiór sztuki rosyjskiej, zwłaszcza malarstwa XIX wieku.

Jest muzeum Wojskowo – Historyczne, Odeskie Historyczno – Krajoznawcze, Obrony Odessy, Filmowe, Odeskiej Sztuki Współczesnej, Historii odeskich Żydów, Holocaustu i ofiar faszyzmu, Rzemiosła Artystycznego, Portu Odeskiego, Kotwic – pod odkrytym niebem. Figur woskowych. Nawet Sztuki (wytwarzania) Koniaku.

Natomiast sławne Nadmorskie „Schody Potiomkinowskie” nie jednego już rozczarowały. Zwłaszcza gdy widział je w scenie ze zjeżdżającym nimi dziecięcym wózkiem i maszerującymi marynarzami w filmie Sergiusza Eisensteina. Zbudował je w latach 1834 – 1841 F. Biff. Mają 136 m długości, 27 wysokości i liczą 192 stopnie.

Np. dom z jedną tylko ścianą. Boczna w nim jest bowiem pod takim kątem, że patrząc z odpowiedniego miejsca widzi się tylko frontową, za którą jest pustka. Czy Most Miłości – kładka nad ulicą w pobliżu portu z setkami kłódek zamkniętych na jej poręczach przez zakochanych.

Każdy Polak z reguły chce zobaczyć – i tak zresztą nie może pominąć tej ulicy – jednopiętrowy budynek pod nr 16. Dawnego Liceum Richelieu, w którym w 1825 roku uczył i mieszkał Adam Mickiewicz. Przypomina o tym płaskorzeźba w granicie z portretem poety autorstwa Aleksandra Gołowanowa. Jeszcze z czasów radzieckich, gdyż tylko z tekstem w języku rosyjskim.
Zastąpiła ona starszą i mniejszą, z białego marmuru, umieszczoną niegdyś między oknami nad bramą wejściową na rozległy dziedziniec. Pod nią była podobna ku czci chemika, autora Tablicy Pierwiastków, Dymitra Mendelejewa. Widziałem i fotografowałem je podczas poprzednich tu pobytów. O pomnikach Adama Mickiewicza i Ludwika Zamenhofa już wspomniałem.

Na tablicy z czarnego kamienia znajduje się biała płaskorzeźba – podobizna en face zmarłego prezydenta, Orzeł Biały oraz tekst w językach ukraińskim i polskim: „Ulica ku czci Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego. 1949 – 2010”. Oczywiście miejsc, budowli i obiektów wartych zobaczenia w Odessie jest o wiele więcej. Trudno nudzić się tu nawet przez tydzień czy dłużej.
Zwłaszcza, gdy oprócz zwiedzania chce się trochę powchłaniać atmosferę tego miasta, posiedzieć w kawiarniach, piwiarniach, restauracjach. Lub w parkach, na skwerach czy bulwarach. „Poobszczatsia”, czyli nawiązać kontakty z Odiesitami. Ewentualnie popatrzeć na morze, nie mówiąc już o korzystaniu w lecie z tutejszych plaż.

Zdjęcia autora