SŁOWACJA: LEWOCZA – PERŁA NIE TYLKO SPISZU

Za każdym razem, gdy jestem na Słowacji, a odwiedzam ją już od ponad pół wieku, o ile jest to tylko możliwe staram się wpaść, chociażby na krótko, do Lewoczy. Tę perłę architektury nie tylko Spiszu i całego kraju, ale także Europy, można bowiem oglądać bez końca. Zachwycając się zarówno starym kompleksem miejskim, jak i poszczególnymi budowlami oraz ich detalami o każdej porze roku i w różnym oświetleniu. Ich piękno i wartość została doceniona wpisaniem w 2009 roku na Listę Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Jeden z największych na naszym kontynencie średniowiecznych rynków otaczają zabytkowe gmachy użyteczności publicznej oraz mieszczańskie kamieniczki i pałace.

 

Centralnie położony ratusz z arkadowymi podcieniami i dzwonnicą miejską stanowi dominantę Starówki. Dookoła niej wznoszą się zachowane na znacznym odcinku średniowieczne murami z bramami. A trochę niepozornie wyglądający gotycki kościół św. Jakuba z wysoką smukłą wieżą zbudowaną na planie sześcioboku kryje jedne z najcenniejszych w Europie skarby.

 

Jedenaście gotyckich i kilka barokowych ołtarzy, a wśród nich najsławniejszy klejnot, najwyższy w świecie późnogotycki ołtarz Mistrza Pawła. Jednego z najwybitniejszych artystów rzeźbiarzy końca średniowiecza, ucznia Wita Stwosza, któremu nie ustępował w kunszcie.

 

DZIEŁA NAJWYŻSZEJ KLASY

 

Stworzył tu dzieła przyciągające od kilkuset lat ludzi pragnących je zobaczyć. Dzieła, gdyż oprócz ołtarza głównego o wysokości 62,18 metra, a więc wyższego od chluby Krakowa i Polski, ołtarza Wita Stwosza w kościele Mariackim, chociaż nieco od niego mniej masywnego, Mistrz Paweł wyrzeźbił dla świątyni w Lewoczy jeszcze co najmniej dwa boczne ołtarze św. św. Janów i Anny Samotrzeć.

 

Najprawdopodobniej również ołtarz św. Mikołaja. Na pewno także zachwycającą grupę Bożego Narodzenia, którą ponad dwa wieki później, w 1752 roku, umieszczono w ołtarzu późnobarokowym. Ponadto rzeźbę Ukrzyżowanego w kaplicy Macieja Korwina oraz rzeźbę św. Jerzego na koniu. O tym sławnym artyście, którego Słowacy wybrali Osobowością Tysiąclecia, wiadomo niewiele, mimo iż stworzył dzieła wiekopomne.

 

Znany jest tylko z imienia z dodaną do niego nazwą miasta w którym tworzył w latach 1506 – 1537. Najprawdopodobniej urodził się w 1460 roku, chociaż nie wiadomo gdzie. Tę datę, znalezioną we wnętrzu jego najsławniejszego ołtarza podczas restauracji tego zabytku, przyjęto jako początkową w jego życiorysie.

 

O ile rzeczywiście urodził się wówczas, do Lewoczy przybył i tworzył w niej ponad 30 lat już jako człowiek, a zapewne i artysta, na owe czasy bardzo dojrzały. Tworzył nie tylko dla tego miasta, ale i innych na Słowacji, po której rozsiane są jego rzeźby wyróżniające się mistrzostwem wykonania. Nad swym najsławniejszym dziełem pracował przez ponad 10 lat – od 1507 do 1517 roku, a więc niemal tak długo, jak Wit Stwosz nad Ołtarzem Mariackim.

 

Wyrzeźbił go w drewnie lipowym, poszczególne figury i elementy łączył bez gwoździ oraz pokrywał polichromią. W skrzyni centralnej części ołtarza umieścił monumentalne, nadnaturalnej wielkości postacie NMP oraz św. Jana Ewangelisty i patrona kościoła św. Jakuba. Zachwycające są również inne sceny. Np. Ostatnia Wieczerza w tym ołtarzu.

 

NIE TYLKO SPUŚCIZNA MISTRZA PAWŁA

 

Już tylko w celu zobaczenia tego wspaniałego dzieła sztuki sakralnej warto specjalnie przyjechać do Lewoczy. A przecież znajdują się w niej również wspomniane już inne ołtarze i rzeźby tego samego artysty. No i także bardzo ciekawe wcześniejsze ołtarze w kościele św. Jakuba ufundowane przez węgierskich królów, w państwie których Słowacja znajdowała się przez 10 wieków.

 

Zwłaszcza Korwinowski z 1480 roku i Matki Boskiej Śnieżnej upamiętniający zjazd Jagiellonów w Lewoczy w 1494 roku. O ołtarzach barokowych, w tym z umieszczonym w najsławniejszym z nich Bożym Narodzeniu Mistrza Pawła, już wspomniałem. W świątyni tej zachowały się również zespoły średniowiecznych malowideł ściennych.

 

Ponadto cenne naczynia liturgiczne wykonane przez sławnego lewockiego złotnika Jana Szilassiego. Ten skarb – narodowy zabytek kultury – składa się z monstrancji, kielichów, krzyży i innych przedmiotów wysadzanych szlachetnymi kamieniami i czeskimi granatami. Warto wspomnieć, że ten katolicki kościół służył przez pewien czas w przeszłości wyznawcom dwu chrześcijańskich religii.

 

W okresie Reformacji odebrali go bowiem katolikom protestanci. A gdy w XVI wieku zmuszeni zostali do zwrócenia im kościoła i nie mieli gdzie się podziać, odprawiali swoje nabożeństwa w tylnej części świątyni z amboną. Katolicy natomiast przy głównym i bocznych ołtarzach. Kościół św. Jakuba z zewnątrz wydaje się, o czym już wspomniałem, mimo wysokiej wieży trochę… niepozorny.

 

Nie zapowiada tego, co kryje wewnątrz. Być może dlatego, że na tle odnowionego i wspaniale utrzymanego ratusza, wieży miejskiej i większości zabytkowych pałaców i kamienic w rynku – obecnie placu Mistrza Pawła, wygląda na trochę zaniedbany. Na pewno wymaga przynajmniej odświeżenia.

 

BRAWO SŁOWACY !

 

Gdy byłem tu poprzednio przed kilku laty, podobnie wyglądało wiele miejscowych zabytków. Z wielkim uznaniem trzeba więc ocenić zmiany, jakie zaszły w Lewoczy. Jest tu co podziwiać. Ratusz z XVI wieku rozbudowany w 1615 roku – wówczas dodano do niego przepiękne arkadowe galerie. Zaś w 1933 roku ustawiono koło ratusza zabytkową, metalową Klatkę hańby z XVI w.

 

Przetrzymywano w niej w przeszłości przez 24 godziny oskarżonych o lżejsze przestępstwa oraz cudzołóstwo. Trudno pominąć wysoką i masywną Dzwonnicę miejską z lat 1656–1661, w której od 1955 roku mieści się oddział Muzeum Spiskiego. A także stojący w rynku kościół ewangelicki zbudowany na planie krzyża greckiego, z dużą, chociaż płaską okrągłą kopułą.

 

Część rynku – placu Mistrza Pawła zamieniono w 1835 roku w Park Miejski. Wykorzystano w tym celu miejsce, na którym w średniowieczu i okresach późniejszych odbywały się sławne jarmarki. W jego północnej części stoi pomnik Ľudovita Štúra – językoznawcy, pisarza, filozofa i wybitnego działacza słowackiego ruchu odrodzenia narodowego. We wschodniej natomiast, w pobliżu ratusza, Pomnik Dobroczynności.

 

Dookoła zaś rynku ponad 60 zabytkowych budowli, w większości z XIV i XV wieku. Niemal każda z nich, z których bogatsze, podobnie jak mieszczańskie pałace, mają ciekawe dekoracje zewnętrze, warta jest uwagi. Wzdłuż zachodniej pierzei, stoją dawne siedziby najzamożniejszych: Haina – obecnie Muzeum Spiskie, Máriássych, Krupka, Okolicsániego.

 

Przy wschodniej głównie jednopiętrowe, z poddaszami, domy kupców. Najciekawsze są: dom Thurzonów z neorenesansowa attyką i dom Mistrza Pawła, a zarazem poświecone mu muzeum. Ale każdy wart jest zobaczenia. Pierzeję północną zajmują Wielki Dom Żupny – węgierskiej jednostki administracyjnej z I połowy XIX w. i Mały Dom Żupny – obecnie Archiwum Państwowe przechowujące wiele cennych dokumentów z minionych wieków.

 

UROK STARÓWKI

 

Starówkę od zachodu, północy i wschodu otaczają średniowieczne mury. Z dawnych trzech bram miejskich zachowały się dwie: Koszycka i Menhradzka. Z kilkunastu baszt pięć, w tym zwana Bramą Polską. To tylko najważniejsze i najciekawsze zabytki miasta. Jest ich oczywiście więcej, nie mówiąc już o okolicach. Niespełna 15–tysięczna obecnie Lewocza ma bowiem długą i ciekawą historię.

 

Ludzie na jej obszarze mieszkali już w młodszej epoce kamiennej. Najstarsze znalezione przez archeologów zabytki pochodzą z IX wieku. Miasto założyli jednak dopiero w 1241 roku sascy osadnicy. Zaprosił ich tu król Węgier Bela IV aby chociaż częściowo zaludnić tereny, które spustoszył najazd tatarsko – mongolski. Ten sam, który zatrzymało dopiero pod Legnicą rycerstwo polskie i zachodnie.

 

Najeźdźcy wymordowali mieszkającą tu ludność słowiańską, część zabrali w jasyr, a reszta zmarła z głodu. Zachowała się jednak stara nazwa tej osady pochodząca od pobliskiej rzeki Levočský potok, dopływu Hornadu. Osadnicy – rzemieślnicy, rolnicy i kupcy, szybko zbudowali miasto, które w dokumencie króla Stefana V z 1271 r. określone zostało jako główne w Związku Sasów Spiskich.

 

Władcy szczodrze obdarzali je przywilejami, które miały ogromny na rozwój „Lewtsch”, a później „Leuchy”, jak jego nazwę pisali niemieccy osadnicy. I późniejszą zamożność oraz bogactwo. Przede wszystkim prawo składu otrzymane w 1321 r. od króla Karola Roberta z dynastii andegaweńskiej oraz przywilej króla Zygmunta Luksemburskiego z 1406 r. dzięki któremu tutejsi kupcy mogli sprzedawać swoje towary na terenie innych miast ówczesnego królestwa Węgier. I to bez ceł granicznych. Handlowali więc korzystnie, zwłaszcza z Polską.

 

WARTO PRZYJECHAĆ NA SPISZ

 

Kupcy z innych miast musieli natomiast zatrzymywać się w Lewoczy i sprzedawać w niej swoje towary. Co również przynosiło korzyści miastu i jego mieszkańcom, a nie tylko oberżystom i właścicielom składów. W średniowieczu było więc ono ważnym ośrodkiem gospodarczym, politycznym i religijnym królestwa. Wraz z Ostrzyhomiem i Białogrodem Stołecznym – obecnie Székesfehévar – w sprawach sądowych podlegało osobistemu przedstawicielowi władcy.

 

W kodeksie Tripartitum z 1514 roku zajmowało miejsce po Koszycach i Bratysławie. Lewocza należała w tymże XVI wieku do związku pięciu wolnych miast królewskich (była nim już od 1317 r.) Pentapolitana odgrywającym znaczącą rolę w handlu tranzytowym. I to z tamtego okresu – wieków od XIV do XVI – pochodzą najcenniejsze zabytki w mieście.

 

Jego patrycjat i mieszkańcy (w XVI w. istniało w nim m.in. 40 cechów, z których najważniejszymi i najzamożniejszymi były miedziowników, złotników i cynowników) potrafili nie tylko przejadać i wydawać na siebie bogactwo, ale i pozostawić następcom prawdziwe skarby. Dzięki czemu wieloma tak wspaniałymi możemy zachwycać się także współcześnie.

 

W wiekach późniejszych ta spiska perła nie odgrywała już tak znaczącej roli, chociaż kroniki nie odnotowują również jej upadku. Obecnie jako niewielkie, ale przepiękne miasto, żyje głównie z turystyki. Warto tu przyjechać, i to nie tylko na parę godzin aby zobaczyć to, co najcenniejsze.

 

Zwłaszcza, że z Polski jest na słowacki Spisz blisko. A poza Lewoczą również inne tutejsze miasta i wsie czekają na odkrycie przez naszych turystów. Problemów językowych nie mamy, infrastruktura jest dobra, a o regionalnej kuchni, winach i piwie nawet nie wspominam, bo trzeba ich po prostu spróbować.

 

Zdjęcia autora

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top