BEZDROŻA: WYSPY OWCZE – KRAINA WIATRÓW I DESZCZU

Wyspy Owcze, autonomiczne terytorium należące do Danii położone na północnym Atlantyku, składa się z 18 głównych wysp wulkanicznych o łącznej powierzchni 1399 km², zamieszkanych przez 53,3 tys. ludzi, w tym na stałe 80, a czasowo około 100 Polaków. Ze względu na aurę nazywane Krainą wiatrów i deszczu. Ale tamtejsze piękne widoki, bogaztwo gatunków ptaków oraz zwyczaje i życie mieszkańców – Farerów posługujących się własnym językiem powodują, że ostatnio są one coraz bardziej popularne wśród turystów. Poświęcona tym wyspom nowa książka Bezdroży nie jest przewodnikiem po nich, lecz relacją o nich autora dwu filmów dokumentalnych, który w trakcie pobytów tam spędził na nich prawie dwa lata, w tym trudny okres zimowy i pandemii koronawirusa Covid-19. Książkę tę powinni przeczytać, niezależnie od przewodników, wszyscy myślący o podróży na te wyspy zarówno do pracy, jak i turystycznie. Zawiera ona bowiem mnóstwo faktów z ich historii, a geologiczna sięga 50-60 milionów lat, zaś zasiedlania przez ludzi VII – VIII wieku n.e., opisów ich piękna, ale i koszmarnej najczęściej pogody, życia i zwyczajów mieszkańców, tamtejszej przyrody itp. Pozwoli im to bowiem zdecydować, czy rzeczywiście warto wybrać się na te wyspy? Sam myślałem o tym, ale po lekturze tej, bardzo ciekawie napisanej książki zawierającej też ponad 60 zdjęć zarówno historycznych, jak i współczesnych już wiem, że zrezygnuję z tych planów.

Jest bowiem wiele obszarów i miejsc na świecie bardziej mnie interesujących, w których jeszcze nie byłem. Ale nie oznacza to, że dla innych atrakcje Wysp Owczych nie mogą okazać się bardzo silnym magnesem zachęcających do podróży na nie. Autor opisuje swoje, z podróżami lotniczymi, na miejscu samochodami, promami, helikopterami, czy na bliższe odległości, bądź wspinaczki na szczyty klifów, pieszo. Między głównymi wyspami archipelagu są już, budowane od 1965 roku podmorskie tunele, z których jeden z najdłuższych jest jeszcze w trakcie realizacji. Dowiedzieć się można o ich zasiedlaniu, najpierw, w VII przez irlandzkich eremitów. A od około roku 825 n.e. przez wikingów, których zwyczaje, przynajmniej niektóre, są nadal żywe. O tamtejszych trudnych, zwłaszcza w przeszłości, warunkach życia z okresami głodu. Pirackimi napadami, od XVI w., afrykańskich Berberów nazywanych na wyspach Turkami, porywających ludzi aby ich sprzedawać w niewolę. Tragicznych w skutkach lawinach w 1745 i 1765 roku, epidemiach, które zabijały po jednej trzeciej i więcej mieszkańców. Gigantycznych sztormach, zatapiających całe flotylle rybackich łodzi i ich załóg – niekiedy wszystkich mężczyzn poszczególnych wiosek czy małych wysp.

No i o codziennym życiu oraz pracy mnóstwa konkretnych ludzi, których autor tam poznał. Jednym z tematów, o którym czyta się, mam nadzieję, że nie tylko ja, z ogromnym zainteresowaniem są budzące protesty nie tylko lokalnych ekologów, rzezie grindelwaldów – waleni. Tak, rzezi, bo nazwa tych polowań w języku farerskim greindadráp oznacza właśnie rzeź waleni. Gdy zauważone jest ich stado, rybacy wypływając na morze otaczają je i zapędzają na wybrane, piaszczyste plaże fiordów, na których są wszystkie zabijane, ćwiartowane, opisywane i dzielone między uczestników polowania i ich pomocników. Wszystkie te polowania są, od XVI wieku, opisywane szczegółowo. Autor obserwował i filmował jedno z nich, podczas którego, w ciągu 15 minut zabito całe stado, prawie 150 tych morskich ssaków. Ich mięso i tłuszcz stanowi od wieków, bo takie rzezie organizowali już wikingowie, ważne źródło pożywienia mieszkańców. Tłuszcz grindelwaldów można bowiem w lodówkach przechowywać latami, a i mięso również długo: zamrożone, wędzone, suszone. Zwolennicy tych polowań podkreślają, że walenie nie są gatunkiem zagrożonym, a polowania na nie są komercyjne, gdyż mięso i tłuszcz nie są sprzedawane, lecz sprawiedliwie dzielone.

Opis tej rzezi i krwawego morza po niej, to jeden z najciekawszych, chociaż brutalnych fragmentów książki. A późniejsze wywiady autora zarówno z ekspertami – ich zwolennikami, jak i przeciwnikami, zawierają mnóstwo ciekawych faktów. Przytoczę kilka. Rocznie w ten sposób na Wyspach Owczych zabija się po 800-1000 tych ssaków rocznie. Samce ważą średnio po 2,3 tony, samice 1,3 tony. Ich mięso stanowi 20-30% łącznego spożycia na wyspach mięsa, głównie hodowanych tam owiec, rocznie. Rzeź odbywa się, zdaniem zwolenników zabijania, w sposób maksymalnie humanitarny. Ale po wysłuchaniu opinii specjalistów, autor określił się jako jego przeciwnik. To tylko jeden, chociaż bardzo ważny temat poruszony w książce. Innymi są, już wspomniane, tamtejsza przyroda, zwłaszcza 375 gatunków żyjących tam ptaków i siedliska około 280 tys. ich par! A także braku drzew oraz ubożuchnym rolnictwie.

Ciekawe są opisy życia i zwyczajów mieszkańców, losy tamtejszych Polaków, pogoda, zwłaszcza zimą, którą autor tam przeżył, a śniegi potrafią na długo sparaliżować życie. Natomiast huragany i sztormy wiejące nawet do ponad 200 km/h, „wyginają w porywach trójwarstwowe szyby w oknach domów do środka”, a samochody przesuwane są na szosach. Zmienna, niekiedy po kilka razy dziennie, aura też paraliżują ruch, zwłaszcza loty samolotów i helikopterów oraz rejsy promów, czy wychodzenie w morze kutrów rybackich. Są też opisy życia na wyspach podczas pandemii koronawirusa oraz niektórych konfliktów społecznych. W książce tej nie brak również ciekawych historii, historyjek i anegdot. Na pewno warta jest przeczytania. Do wydawcy mam tylko jedną uwagę. Obie strony wewnętrzne składanych okładek są puste. Aż się prosiło, aby, podobnie jak ma to miejsce w innych publikacjach tej oficyny wydawniczej, umieścić na nich mapki Wysp Owczych!

UCIEC Z WYSP OWCZYCH. Autor: Kuba Witek. Wyd. Bezdroża, wyd. I, Helion, Gliwice 2023, str. 232, Cena 49 zł. ISBN 978-83-8322-649-1

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top