Zaproszenie było dosyć nieoczekiwane, ale bardzo miłe. Jedziecie na study tour na Pomorze Środkowe nad Bałtyk – usłyszał od właściciela pałacu w Grąbkowie Kazimierza Stępniaka nasz prezes, Sławek Bawarski – to wpadnijcie na obiad i obejrzenie naszego domu. Trudno było nie skorzystać, zwłaszcza, że było nam niemal po drodze.
Grąbkowo leży bowiem po południowej stronie krajowej drogi Nr 6 (E 28) w pobliżu Potęgowa i Darżyna. Co prawda wertując przewodniki tylko w jednym, który miałem pod ręką, „Polska Niezwykła” w tomie „Województwo Pomorskie” wyd. Demart, znalazłem na temat tego pałacu króciutką wzmiankę: „Neoklasycystyczny pałac Puttkamerów z elementami neorenesansu ( k. XIX w. ), park otoczony neogotyckim murem z narożną basztą”. Ale przecież podróże kształcą i to niekiedy w sposób zaskakujący.
Tak było i tym razem. Pałac okazał się ładną, sporą budowlą – głównym obiektem starego założenia parkowo – pałacowego, któremu aktualni, przesympatyczni właściciele przywracają dawną świetność. Pałac jest już zrewaloryzowany, w parku pozostało jeszcze sporo do zrobienia. Ale na tym nie kończą się zamierzenia.
Rewitalizacja – usłyszeliśmy od jego współwłaścicielki, p. Karoliny Marii Gołębiowskiej – jest kompleksowym działaniem, które ożywi moce produkcyjne całego gospodarstwa i folwarku. Właściciele zamierzają uczynić z niego atrakcję turystyczną. Ekologiczne gospodarstwo, a zarazem ofertę wypoczynkową dla gości pragnących odwiedzić to niezwykłe miejsce o bogatej historii.
Gospodyni – architekt, zbiera wszelkie dostępne informacje i materiały na temat przeszłości tego pałacu. Pokazała nam album ze starymi zdjęciami, udostępniła również własne, krótkie opracowanie dziejów nie tylko tego majątku, ale również najbliższej okolicy. Na nim opieram to, co niżej napiszę o przeszłości Grąbkowa, które do 1945 roku nazywało się Grumbkow.
Nazwę tę językoznawcy wywodzą od rosnących tu grabów. Według ustaleń p. Karoliny, region ten – pola i torfowiska dorzecza rzeki Łupawy zasiedlony został już 5 tysięcy lat temu. Było to największe na Pomorzu osadnictwo pasterzy którzy stali się pra-rolnikami, określane mianem Kultury Pucharów Lejkowatych.
Pozostałością tamtych czasów jest zachowany kompleks cmentarzysk megalitycznych, zaś centrum prehistorycznej osady znajdowało się w miejscu później zbudowanej owczarni. Megality – kamienne budowle w formie wydłużonych trapezów znane, dodam, także w innych regionach Europy, m.in. w Wielkiej Brytanii i Irlandii oraz na Malcie, integrowały ówczesną społeczność wokół kultu przodków, tradycji i ciągłości.
Największe z zachowanych w Grąbkowie mają po 50 m. długości. Były to miejsca kultu w których składano m.in. tzw. ofiary wodne. W następnych wiekach stały się one łatwo dostępnym budulcem z którego powstawały okoliczne trakty oraz budowle.
Z tego właśnie materiału zbudowano m.in. pierwotne piwnice pałacowe, kamienne przyziemia budynków gospodarczych oraz czworaków dla pracowników folwarcznych. Do dziś przetrwał otaczający park mur cyklopowy z głazów o potężnych rozmiarach. Zaś dzieje tego pałacu są o wiele starsze, niż można by sądzić na podstawie zacytowanej przeze mnie notatki z przewodnika.
W średniowieczu istniał w tym miejscu duży majątek rycerski, później szlachecki rodu von Grumbkow. Jednego z bardziej znaczących na Pomorzu, posiadającego rozległe włości w powiecie słupskim oraz w głębi Kaszub. Już w roku 1277 wymienieni byli bracia: Bisbraunus, Tezlaus i Gneomarus de Grumbkow.
Grąbkowo było główną siedzibą tego rodu do końca XVI wieku, a własnością, z przerwami, do 1782 r. Po nich majątek znajdował się w posiadaniu innych znanych rodów pomorskich: von Boen, von Zitzewitz, von Massow. W 1797 r. posiadłość nabył Gebhard Leberecht von Blücher, późniejszy bohater narodowy Niemiec, pogromca Napoleona pod Lipskiem i Waterloo.
Na krótko jednak, gdyż w 1804 r. majątek ten kupił Jerzy Ludwik Fabian von Puttkammer pochodzący z linii wolińsko – nożyńskiej tego rodu. I to on oraz jego następcy rozbudowywali i modernizowali majątek, stare szachulcowe konstrukcje zastępowali nowymi, murowanymi, wznosili nowe obiekty folwarczne.
To w ich czasach granice posiadłości obsadzono szpalerami lipowymi, które przetrwały do dziś. Pod koniec XIX w. Grąbkowo przeszło w posiadanie, skoligaconej z Puttkammerami, rodziny von Livonius. Artur von Livonius przekazał tę posiadłość swojemu synowi, też Arturowi, który miał stać się ostatnim niemieckim właścicielem pałacu i folwarku. Był on świeżo po ślubie z młodziutką Luise Schillbach.
To właśnie von Livoniusowie stworzyli kształt założenia, które przetrwało do naszych czasów. Pałac rozbudowano zgodnie z rozmachem godnym późnobarokowych rezydencji typu „entre cour et jarden”. Osiowość i symetryczność założenia podkreślano fontannami, basenami oraz ogrodem francuskim z nasadzeniami m.in. dębów błotnych, cisów, żywotnikowców oraz grabów.
Rozbudowano skrzydło południowe w którym powstały pomieszczenia gościnne. Wieżę widokową zwieńczono masztem, na którym w święta państwowe powiewała złoto–błękitna flaga rodu. Jego herb wyeksponowano na elewacji pałacu oraz na potężnym kominku w Sali Herbowej.
Równocześnie prowadzono wzorowe plantacje warzywne i owocowe, sadzono morwy i ich liśćmi karmiono gąsienice jedwabnika, kokony odsyłając do przędzalni. W dużej cieplarni na tyłach parku hodowano najlepsze gatunki róż, chryzantemy i fiołki alpejskie. W piwnicach znajdowała się duża winiarnia oraz pomieszczenia na zapasy, przetwory owocowe itp.
Pod koniec II Wojny Światowej von Livoniusowie nie zgodzili się na opuszczenie ukochanego pałacu. Artur, wówczas już po 70-tce, przypłacił to życiem wkrótce po wkroczeniu Armii Czerwonej. Luiza przeżyła go o kilka lat, pochowana została na starym nieczynnym już tutejszym cmentarzu. W ten sposób historia niemieckich właścicieli dobiegła końca.
Zaś pałac i majątek podzielił los wielu podobnych przejętych przez państwo. W 1955 r. utworzono samodzielny PGR Grąbkowo. W reprezentacyjnych pomieszczeniach pałacu umieszczono biura i przedszkole. Dawny Salonik Damski stał się wiejskim sklepikiem. Zamurowano przeszklenia w oranżerii wyłożonej rafą koralową, na szczęście oszczędzając ją.
W dawnych salach balowych organizowano okolicznościowe przyjęcia i imprezy dla pracowników. Ściany i kominki ozdobiono „słusznymi” dekoracjami i sloganami. „Remonty” ograniczały się do rozbierania niektórych budynków – m.in. prawie całego prawego skrzydła południowego. Zabytkowe sztukaterie pokrywano farbami olejnymi itp.
Na szczęście zasadnicza bryła pałacu nie uległa istotnym zmianom. Chociaż po upadku PGR-u, w ciągu pięciu lat przed kupnem pałacu przez nowych właścicieli został on doprowadzony niemal do ruiny.
– „Odchudzono go – wspomina p. Karolina – o większość oryginalnych parkietów i niektóre, łatwiejsze do wyniesienia detale wystroju. Większość reprezentacyjnych pomieszczeń pokryły zacieki z nieszczelnych dachów i instalacji sanitarnych. Stan oryginalnej więźby i pokrycia był tak zły, że np. w Sali Kominkowej siedząc przy starym kominku można było nocą oglądać gwiazdy przez prześwity w dachu”.
Nowi właściciele podjęli jednak, z powodzeniem – co każdy może obecnie zobaczyć, prace renowacyjne. Stopniowo wypełniając pałac klimatem ciepła i domowej atmosfery. Jest to ładny obiekt. Z podjazdem z jednej oraz parkiem z drugiej strony. Salami reprezentacyjnymi i pomieszczeniami kameralnymi.
Moja uwagę zwróciła zwłaszcza Sala Herbowa z dużym kominkiem oraz stylowymi, drewnianymi schodami prowadzącymi na piętro, Sala Rococo – obecnie restauracyjna i kilka innych. W saloniku z japońskimi meblami zaś pięknie rzeźbiona w drewnie, inkrustowana i malowana w kwiaty szafa – sekretarzyk.
W innej sali – wysoki aż do sufitu piec kaflowy zakończony, podtrzymywanymi przez amorki orłem Prus i przez stylizowanych na antycznych młodzieńców orłem Rzeszy ( weimarskiej ). Pod ścianami zauważyłem, jeszcze nie powieszone, trofea myśliwskie gospodarza – całą serię poroży.
Dotychczas pałac wykorzystywany był na organizowanie konferencji oraz różnego rodzaju imprez okolicznościowych jak wesela, chrzciny itp. Obecnie gospodarze zamierzają przekształcić go nie tylko w hotel dla uczestników tych imprez, ale także miejsce wypoczynku w warunkach ekologicznych. Dysponuje on m.in. niewielką własną restauracją.
Obsługą gastronomiczną większych imprez, tak jak dotychczas, zajmować się będzie słupska restauracja i kawiarnia „Atmosphère” słynąca ze znakomitej, podobno najlepszej w tym mieście kuchni. O czym mogliśmy przekonać się w trakcie zaserwowanego nam w pałacu wyjątkowo smacznego obiadu. Część zamierzeń obecnych właścicieli dotyczących ożywienie mocy produkcyjnych całego gospodarstwa i folwarku wymaga jeszcze sporo wysiłku, czasu i nakładów.
Ale na podstawie tego, co już zdołano zrobić można sądzić, że zostanie to zrealizowane z powodzeniem. A pałac i cały folwark w Grąbkowie stanie się nie tylko obiektem organizującym udane imprezy, ale również atrakcyjnym i miłym, kameralnym miejscem ekologicznego wypoczynku. Dwie małe coreczki gospodarzy czują się w nim znakomicie.
Czego wypada życzyć zarówno gospodarzom jak i przyszłym gościom. Więcej na temat pałacu i jego oferty znaleźć można na www.palacgrabkowo.pl.
Zdjęcia autora.