
Nocleg w niej nie wchodzi w grę. Wymaga bowiem uzyskania zgody naddniestrzańskiej milicji, bez której hotel nie ma prawa zameldować obcych. Pod pojęciem tym rozumie się także obywateli Mołdawii. Nie mamy zresztą zbyt wiele czasu, a ponadto zarówno w Benderach jak i w Tyraspolu niewiele jest ciekawego do zobaczenia. W innych miejscowościach Naddniestrza podobnie.

„Aparaty fotograficzne i filmowe podczas odprawy granicznej nie powinny być na wierzchu. Fotografowanie czy filmowanie obiektów granicznych i jej funkcjonariuszy, a także w całym Naddniestrzu żołnierzy i milicjantów bez ich wyraźnie wyrażonej zgody, jest zabronione. Podobnie sprzętu wojskowego. Nie przyznawać się, że ktoś jest dziennikarzem, bo nie są oni tu mile widziani. Przewozić wolno tylko do litra alkoholu oraz „europejskie” normy papierosów”.

Podjeżdżamy po jakieś budy stojące koło szlabanów i zapór przy drodze przed niespełna 100 – tysięcznymi, przemysłowymi Benderami. Przewodniczka wyjmuje listę pasażerów. Celnicy oglądają puste bagażniki. Straż graniczna zbiera nasze paszporty. Żadne wizy ani przepustki nie są potrzebne, a pogranicznicy nie mają prawa stemplować paszportów.
Ale chyba ręcznie coś z nich spisują, bo trwa to niemal godzinę. Nareszcie otrzymujemy je z powrotem, możemy jechać. Podczas poprzednich pobytów w Benderach w wolnej chwili zachodziłem na główny plac miasta. Oglądając po jednej jego stronie teatr, po drugiej budynek administracji i jeszcze jakieś mało ciekawe gmachy.

Przed kolumnadą na masywnym marmurowym postumencie wznosi się duży, odlany w brązie, pomnik stojącego „Feldmarszałka, Najjaśniejszego Księcia Grigorija Aleksandrowicza Potiomkina – Taurydzkiego” z tablicą informacyjną w przedrewolucyjnej pisowni rosyjskiej. Niemal pośrodku tego memoriał stoi smukła, ładna kaplica prawosławna.

W innych miejscach tego materiału znajdują się szczątki przeniesionych tu wojskowych ofiar wojen w XIX w. W tym także związanych z Polską, o czym informują napisy na granitowych tablicach. M.in. „Podolski pułk piechoty. Wojna Rosyjsko – Polska 1831 ( tak nazwano nasze Powstanie Listopadowe ). Straty pułku: 30 oficerów, 1134 niższych szarż”; „Podolski pułk jegrów. Wojna Rosyjsko – Turecka i Obrona Sewastopola 1855. Straty pułku: 16 oficerów, 2878 niższych szarż”.

„Gen. ltn. Olszewski Marcelli Matwijewicz, Komendant Twierdzy Bendery. Ur. 26.4.1796 r., ze szlachty guberni kamieniecko – podolskiej, zm. 4.12.1866” oraz z kilkoma datami z życiorysu. I jeszcze jeden: „gen. mjr Sojecki Bonawentur Stanisławowicz. Presez Benderskiej Komisji Wojskowo – Sądowej. Ur. 25.7.1796 r. ze szlachty guberni warszawskiej, zm. 1862 r.”.

Ten supermarket, bo oczywiście trudno było nie zajrzeć do niego, jest dobrze zaopatrzony zarówno w artykuły spożywcze jak i przemysłowe. Nie było zbyt wiele czasu na oglądanie, ale ceny wydały mi się dosyć wysokie nie tylko biorąc pod uwagę tutejsze zarobki. Zwłaszcza artykułów z importu i to mimo zawyżonego kursu naddniestrzańskiego rubla.

Jedynym, jeżeli pominąć niezbyt ciekawy Sobór Preobrażeński z 1834 r., zabytkiem Bender jest turecka twierdza zbudowana na prawym brzegu Dniestru według planów architekta Sinana ibn Abdula Minana i przebudowana oraz umocniona na przełomie XVII i XVIII w. Na lewym brzegu rzeki było już bowiem Imperium Rosyjskie.
Niestety twierdza ta, trochę zaniedbana, nadal jest obiektem wojskowym niedostępnym dla turystów. Oglądać ją można tylko z zewnątrz, najlepiej widoczna jest z mostu. Sfotografowanie jej nie jest jednak proste. Most, a właściwie dwa stojące obok siebie: drogowy i kolejowy, strzeżone są przez posterunki, transportery opancerzone i bunkry z karabinami maszynowymi, których fotografować nie wolno.

W 1538 roku zostało ono zdobyte przez Turków, którzy zmienili nazwę miasta na współczesną – Bendery, co oznaczało port. Wybudowali też na brzegu Dniestru wspomnianą już potężną twierdzę. Rozłożona obok niej prowincjonalna mieścina była niszczona podczas wojen rosyjsko – tureckich w końcu XVIII w, a także na początku XIX w oraz w latach II wojny światowej.

Z niewiele ponad 4–milionowej Mołdawii około miliona ludzi z braku pracy na miejscu wyjechało „na saksy”. Dodam jeszcze, że po odzyskaniu przez kraj niepodległości, przywrócono miastu starą nazwę Tighina, ale w praktyce nadal używana jest Bendery. Kilka kilometrów od mostów na Dniestrze znajdują się już przedmieścia 160-tysięcznego Tyraspola.

A przed nim wysoki, wykuty w czerwonym marmurze, pomnik Lenia. Vis a vis niego, po drugiej stronie ulicy znajduje się tutejszy Memoriał upamiętniający ofiary starć zbrojnych w 1992 roku, a także – osobno – wojny sowiecko – afgańskiej. Podobnie jak w Benderach z prawosławną, strzelistą kaplicą i dodatkowo kilkoma rzeźbami.

Dla nas zbrodniarza wojennego, odpowiedzianego za Rzeź ( warszawskiej ) Pragi w 1794 r. Nazwa miasta pochodzi od starej greckiej Dniestru – Tiras i oznacza w tym języku Miasto nad Dniestrem. Wcześniej w miejscu tym była mołdawska wioska Sucleia spalona w latach 80-tych XVIII w. przez Turków.

Od 1929 do 140 r. było stolicą niewielkiej, autonomicznej Mołdawskiej SRR. Znacznie zniszczone zostało w latach II wojny światowej, stąd większość gmachów zbudowano w stylu socrealizmu i to w dosyć topornym, prowincjonalnym wariancie. Kolejno można wymieniać stojące przy tej głównej ulicy: Miejski Pałac Kultury, Dom Sowietów – gmach „parlamentu” z ustawionym przed nim wielkim popiersiem Lenina, zbudowany na tyłach innych budynków nowy Pałac Republiki.

Moją uwagę zwróciły natomiast konsulaty wyrwanych z Gruzji przez Rosję i uznawanych poza nią tylko przez kilka krajów „samodzielnych republik” Abchazji i Południowej Osetii. Z powiewającymi nad bramą jednopiętrowego budyneczku ich flagami.

To fakt, mimo iż kojarzy się raczej z „równoprawną współpracą” słonia z pchłą, o niebagatelnym znaczeniu. Bo przecież Naddniestrze, nie uznawane formalnie przez Federację Rosyjską za odrębne państwo, stanowi część Republiki Mołdowa. Należącej do Wspólnoty Niepodległych Państw…

Pozostała droga powrotna za Dniestr, z kolejnym ponad półgodzinnym trzymaniem naszych paszportów, ale tylko raczej formalną graniczno – celną kontrolą autokaru. Zaglądający do jego wnętrza funkcjonariusze tylko sprawdzili, czy zgadza się liczba pasażerów oraz ich twarze z fotografiami w paszportach. Problem separatyzmu naddniestrzańskiego nadal czeka na rozwiązanie.
Siłowe nie wchodzi w grę, o czym wiedzą obie strony konfliktu. Podobno nowi, niedawno wybrani prezydenci: Mołdawii i Naddniestrza, próbują zacząć rozwiązywać go metodą małych kroków, zaczynając od kwestii transportu i tranzytu na lewym brzegu rzeki. Oby udało się im załatwić jak najwięcej.
Nie trzeba jednak być politykiem aby zdawać sobie sprawę, że dopóki Rosja będzie mieć tak wiele do powiedzenia w tym regionie Europy, to od niej uzależnione są poważniejsze zmiany status quo. Bo na całkowity powrót do stanu status quo ante – sprzed secesji, na zasadzie przywrócenia Naddniestrza jako jednego z mołdawskich regionów o jednakowych prawach z innymi, chyba nie ma szybko szansy.
Zdjęcia autora