Litwa zaczyna się w Druskiennikach

Litwa zaczyna się w Druskiennikach

Dawno temu jeden z książąt litewskich urządził wielkie polowanie. W nieprzebytych borach i lasach zwierzyny było mnóstwo, więc wyprawa zakończyła się sukcesem.

Zwyczaj nakazywał, aby na koniec udanych łowów zabić sokoła. Książę i jego drużyna długo szukali ptaka, aż w końcu spostrzegli szybującego sokoła nad wodami Niemna. Strzała z książęcego łuku trafiła w ptaka, który spadł do wody. Książe rzucił się w nurt rzeki, aby go wyłowić i… zniknął w wodach Niemna.

 

Giermkowie ruszyli mu na ratunek, ale nie znaleźli swojego pana. Księżna zaczęła szlochać. Płakała bardzo długo, a jej słone łzy wsiąkały w ziemię. Na szczęście książę był dzielnym rycerzem i udało mu się wydostać z rzeki. Radości nie było końca. W miejscu, w którym łzy księżnej wsiąkały w ziemię, zaczęły bić źródła wspaniałej wody mineralnej, oczyszczającej i pielęgnującej organizm, zmniejszającej napięcie emocjonalne, a nawet polepszającej potencję! To tylko jedna z legend o powstaniu Druskiennik – największego i najbardziej znanego uzdrowiska Litwy. Uchodzi ono za jedno z najlepszych klimatycznych i balneologicznych w Europie ( w rankingu „Newsweeka”w 2003 r. znalazło się na pierwszym miejscu). Źródła historyczne (pierwsze z 1636 r.) początki Druskiennik pokazują mniej dramatycznie. Nazwa niejscowości pochodzi z litewskiego słowa druska, czyli sól, bądź od warzelników soli. Tamtejsi mieszkańcy od wieków czerpali bowiem na własne potrzeby solanki tryskające nad brzegiem Niemna, gdy odkryli, że chore krowy chętnie piją słoną wodę. Rozsławił ją w XVIII w. miejscowy uzdrowiciel Pranas Surutis, który kąpał chorych w beczkach z wodą mineralną. Potem kuracjusze przyjeżdżali do Druskiennik z własnymi wannami, a bogatsi zabierali ze sobą zapas zdrowotnej wody. O jej walorach dowiedział się i król Stanisław August Poniatowski, który po zaznajomieniu się z raportem lekarskim wydał w 1794 r. dekret ustanawiający uzdrowisko. Tak się zaczęła historia kurortu, w którym do dziś leczą wodą mineralną. Otoczone puszczami uzdrowisko o czystym powietrzu i specyficznym mikroklimacie cieszyło się u Polaków popularnością. Bywał w nim Moniuszko, Kraszewski, Tyszkiewiczowie, Ordonka. Źle je wspomina Eliza Orzeszkowa, bo podczas jej trzydniowego pobytu ciągle lał deszcz. Chętnie za to gościł w Druskiennikach marszałek Józef Piłsudski. W miejscu, gdzie stał dom, w którym się zatrzymywał, pozostał tylko dąb. Budynek rozebrano bowiem w latach 60. minionego wieku, a odzyskany budulec wykorzystano to postawienia czegoś innego. Marszałek Piłsudski uchodzi za tego, który wskrzesił Druskienniki. Kiedy prywatne uzdrowisko splajtowało i wystawiono je na licytację, znacjonalizował je. Przejął je Bank Gospodarstwa Krajowego i Departament Zdrowia. Do upaństwowionych łazienek zaczęli przyjeżdżać wosjkowi i urzędnicy. Józef Piłsudski ponoć spędził w Druskiennikach swoje pierwsze w niepodległej Polsce wakacje. Ten honorowy obywatel miasta chętnie tu przyjeżdżał na kuracje, podczas których towarzystwa dotrzymywała mu Eugenia Lewicka. Uchodzi ona za propagatorkę kąpieli słonecznych na Rotniczanką i prekursorkę gimnastyki rehabilitacyjnej dla chorych dzieci. Za czasów ZSRR zaczęto wznosić w Druskiennikach sanatoria molochy. Wykonywano w nich 6 tys. zabiegów dziennie. Przyjeżdżało tu pół miliona kuracjuszy rocznie ! Litewskie uzdrowisko otrząsa się szybko z kryzysu, który je dotknął w 2000 r. Lecznica Ministerstwa Zdrowia wtedy zbankrutowała. Bezrobocie sięgnęło 33 proc. Upadłe mienie udało się jdnak skomunalizować. – W minionym roku kuracjuszy było już 90 tysięcy, a noclegów – bez kwater prywatnych – 618 tysięcy – mówi mer Druskiennik, Ricardas Malinauskas. Polscy kuracjusze lubią przyjeżdżać do oddalonych o niespełna 50 km od granicy Druskiennik ze względu na ceny niższe niż w kraju, a także dlatego, że mogą tu leczyć rozliczne schorzenia (poza tarczycą, gruźlicą i ostrym zapaleniem nerek). – Mamy klientów, którzy ciągle tu jeżdżą – mówi Piotr Kowalski z warszawskiego biura Ultra Maria, które specjalizuje się w lecznictwie sanatoryjnym. – Trudno ich namówić na wyjazd gdzie indziej. Na sylwestra bawiły się już trzy pokolenia polskich gości – od 15. do 70 roku życia. Druskiennickie sanatoria od kilku lat są gruntownie modernizowane. Kuracjusze mają do wyboru stylowe przedwojenne wille, komunistyczne molochy – na szczęście przerabiane w nowoczesne obiekty, prywatne pensjonaty, dobrej klasy hotele o przystępnych cenach, a nawet SPA „Vilnius”. Sanatoria są coraz lepiej wyposażone, a każde ma do zaoferowania jakiś wyjątkowy zabieg. W Centrum Odnowy Bilogicznej „Afrodyta”, które działa od niedawna w sanatorium „Draugyste”, godny polecenia jest np. miodowy peeling ciała oraz basen z prądami do masażu podwodnego, saunami, kaskadą -oczywiście z wody mineralnej. Sprywatyzowane w 2003 r. sanatorium „Egle” poleca borowiny, pijalnię wód. Niebawem ma być zmodernizowane do końca za pieniądze Unii Europejskiej. Fitnessem z siłownią, którego zazdrości mu cała Pribałtyka, chwali się SPA- „Vilnius”. Hotel „Violeta” oprócz dobrej kuchni nęci gości masażem na 4 ręce. W niedawno wybudowanym w centrum miasta hotelu „Druskininkai” podziw budzi łazienka apartamentu. Nowym blaskiem błyszczy Lecznica Druskiennicka, którą miasto zerkonstruowało kosztem 8 milionów litów. – Wykorzystując nasze wyśminite solanki, stworzyliśmy tu centrum balneologiczne – mówi Virgaudas Taletavicius, dyrektor Lecznicy Druskiennickiej. – Mamy tu 23 wanny, w których goście mogą korzystać z borowiny i kąpieli w wodach mineralnych. Po sąsiedzku powstanie za dwa lata aquapark z 20 rodzajami saun i łaźni, z hotelem w stylu retro i centrum rozrywki z kasynem. W planach jest wskrzeszenie istniejącej tu niegdyś krągielni. – Chcemy,by Druskienniki stały się nowoczesnym uzdrowiskiem międzynarodowym – zapewnia mer. – Takim, w którym można korzystać z aktywnej rekreacji i tradycyjnego lecznictwa uzdrowiskowego i gdzie goście mieliby duży wybór rozrywek oraz miejsc wypoczynku. Mer Druskiennik o inwetycjach może mówić długo. Przed pełnieniem samorządowej funkcji był biznesmenen, a jego rodzina stworzyła i prowadzi słynny Grutas Park – plenerową ekspozycję pomników komunizmu. I kurort, i tę interesującą wystawę warto zobaczyć. Nieustannie coś tam się przecież zmienia. 

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top