Klasztory w chmurach

Jeden z klasztorów. Fot. Marzena Kądziela

Patrząc na ustawione na smukłych skałach klasztory łatwo uwierzyć w legendę, która mówi, że św. Atanazy, założyciel Megalou Meteorou (Wielkiego Meteoru), najstarszego monastyru, wzniósł się na szczyt przy pomocy orła.

Nie znający ani pojazdów, ani wind średniowieczni pustelnicy i mnisi nie mogli chyba docierać tam w inny sposób. Podziw, zdumienie, przerażenie, pokora to tylko niektóre z uczuć, jakie towarzyszyły mi przy zwiedzaniu jednego z najbardziej fascynujących miejsc nie tylko w Grecji, ale i na świecie – klasztorów Meteora. Państwo klasztorne osadzone jest na gigantycznych stromych skałach, które dumnie wznoszą się na północno – zachodnim krańcu równiny tesalijskiej. Od wieków panuje tam niezwykły spokój zakłócany jedynie podmuchami wiatru, śpiewem ptaków i dźwiękiem klasztornych dzwonów. Szare skały wspinają się aż do nieba ze swymi orlimi gniazdami, wielkimi klasztorami i malutkimi kościółkami oraz obecnie już opuszczonymi pustelniami w głębi jaskiń.

Nazwa „meteora” oznacza mniej więcej „skały zawieszone w niebie”. Odkryli je być może mnisi, pustelnicy albo błędni rycerze przed tysiącem lat. Wtedy to miejsce „blisko Stwórcy” zaczęło przyciągać pragnących odosobnienia i obcowania jedynie z Bogiem. Na początku pustelnicy – pierwsi tutejsi mieszkańcy, zajmowali wyżłobione w skałach pieczary. Dopiero potem, po trzech wiekach, zaczęto wznoszenie klasztorów.

Klasztory wydają się z dołu naprawdę zawieszone między niebem a ziemią. Zanim powstały tu drogi i schody (na początku XX wieku), do klasztorów docierano jedynie po drabinach i sznurach. Pierwsi asceci wspinali się na skały przy pomocy rusztowań następujących jedne po drugich, wspartych na belkach, które wciskano w dziury w skałach. Ci, którzy cierpieli na zawrót głowy, wciągani byli na górę za pomocą kołowrotu w sieci. Co przeżywał mnich siedzący w sznurkowym koszyku powoli wjeżdżającym nad przepaścią, łatwo sobie wyobrazić. Podobno linę zmieniano tylko wtedy, gdy się zrywała. Ilu mnichów w ten sposób zakończyło życie, kroniki nie podają. Sieci do dziś służą do wciągania żywności. Czasami też urządza się specjalny pokaz dla turystów ukazujący ten oryginalny sposób transportu.

Monastyry budowano najpierw z desek wciąganych na górę, potem zaś konstrukcje oblepiano sporządzanym na szczycie prymitywnym budulcem. W ten sposób powstały 24 klasztory, każdy na innej skale. Do dziś przetrwało ich jedynie sześć.

Pierwsze wspólnoty religijne pojawiły się tu pod koniec X w., kiedy w jaskiniach zamieszkała grupa pustelników. W 1336 r. dołączył do nich m.in. Atanazy Atonita, któremu polecono założenie klasztoru. Mimo iż ustanowił wyjątkowo surową i ascetyczną regułę, bardzo szybko ściągnęło do niego wielu zakonników, w tym Jan Paleolog – następca serbskiego tronu. Obecność królewskiego potomka przyczyniła się do zakładania kolejnych klasztorów.

Okres największej świetności klasztory przeżywały za panowania osmańskiego sułtana Sulejmana Wspaniałego (1520-1566). Wtedy największe budowle gromadziły ogromne skarby czerpiąc zyski z posiadłości ziemskich podarowanych klasztorom w odległej Wołoszczyźnie i Mołdawii, a także w samej Tesalii. Posiadłości te pozostały w rękach mnichów do XVIII w., kiedy to życie klasztorne zaczęło podupadać.

Do upadku przyczyniły się niewątpliwie kłótnie pomiędzy opatami spierającymi się o władzę, ale także czynniki fizyczne i ekonomiczne. Budynki były zbyt niedbale wykonane, by przetrwać stulecia i stopniowo zamieniały się w ruinę. W XX wieku funkcjonowało już tylko kilka z nich, w których mieszkało kilkunastu mnichów. W ostatnich latach monastery przerzuciły się właściwie wyłącznie na obsługę turystów. Cztery główne są przede wszystkim muzeami. Jedynie klasztory Św. Stefana i Świętej Trójcy są nadal ośrodkami życia monastycznego – mnisi modlą się, kontemplują, czytają, pracują, tworzą żywoty świętych, ale i piękne rękodzieło. Często też z niecodziennej scenerii korzystają filmowcy. To tu nakręcano m.in. jedną z przygód Jamesa Bonda pt.” Tylko dla twoich oczu”.

Wszystkie klasztory są do siebie podobne. Roztacza się z nich wspaniały widok na całą okolicę doskonale pomagający w kontemplacji. W środku można zwiedzać muzea pełne starych habitów, pięknie inkrustowanych krzyży, srebrnych naczyń liturgicznych czy haftowanych złotem makat. Na uwagę zasługują tez przepiękne freski. Najciekawsze z klasztorów to Wielki Meteor i Varlaam.

Najstarszy, Wielki Meteor, zbudowano na najwyższej skale, ponad 600 m n.p.m. Przez lata był najważniejszym ze wszystkich tutejszych monastyrów. Jego katholikon (główna kaplica) jest najwspanialszy w całej Meteorze. Malowidła w przedsionku przedstawiają wstrząsające sceny ćwiartowania, biczowania, przybijania gwoździami i obdzierania żywcem ze skóry świętych męczenników. W muzeum znajdują się interesujące rzeźby, ikony, drewniane krzyże, kadzidła wykonane z muszli itp. Wystrój starej kuchni przypomina nieco scenerię filmu „Imię Róży” – wielkie kotły, ciężki misy i niezgrabne chochle są prawie takie same jak w scenach wymyślonych przez Umberto Eco.

Klasztor św. Varlaama założono na miejscu dawnej pustelni świętego – jednej z najważniejszych postaci w historii Meteory. Dzisiejszy budynek klasztoru, jeden z najpiękniejszych w dolinie, ufundowali na początku XVI w. dwaj bracia z miejscowości Janina. Ściany klasztornego katholikonu są w całości pokryte freskami, których dominującym tematem są pustelnicy – asceci. W jednej z sal można obejrzeć ogromną beczkę, w której przechowywano 12 tys. litrów wody. W klasztorze tym zachowała się też stara wieża wyciągowa ze stromą platformą i wyglądającym niezbyt zachęcająco kołowrotem.

Warto wstąpić do jakby wtopionej w skały małej kaplicy przed klasztorem św. Trójcy – odczuwa się tam rzadko spotykaną w naszym współczesnym świecie aurę mistycyzmu.

Klasztor św. Mikołaja wygląda nieco inaczej niż pozostałe, a to za sprawą kształtu – budynek jest wysoki na kilka pięter, a jego południową ścianę stanowią skały. Do wyboru takiej architektury zmusiła budowniczych niewielka skalna powierzchnia.

Aby dojść do klasztoru św. Stefana, trzeba przeżyć chwilę grozy, którą powoduje przejście przez most zawieszony nad głęboką rozpadliną. Później jednak przepiękne widoki na dolinę rzeki Pinios i łańcuch górski Pindos rekompensują wszystko.

Dla zwiedzających otwarty jest także klasztor Rusanu, który otrzymał nazwę od pierwszego mieszkańca – Rusanosa. Prowadzą do niego drewniane mosty, a skały, na których mieszkają mnisi upodobali sobie skałołazi.

Przy wejściu do wszystkich klasztorów obowiązuje pewna zasada, którą najlepiej znać wcześniej. Otóż panowie muszą być ubrani w długie spodnie, panie zaś w zakrywające kolana spódnice, które można, w razie ich braku w podróży, wypożyczyć przy wejściu.

Warto choć chwilę pospacerować po dwóch niewielkich miasteczkach położonych u stóp Meteory – Kastraki i Kalambaka. Można tam zajrzeć do jednej z pracowni ikon, gdzie za przystępną cenę można nabyć ikony z certyfikatem.

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top