Stworzenie infrastruktury i budowa sieci transportowej w Islandii to nie lada wyzwanie. Wyspa jest wprawdzie niezbyt duża, ale górzysta, wulkaniczna, z licznymi lodowcami, rzekami, wodospadami i niezwykle rozwiniętą linią brzegową (fiordy na wschodzie, zachodzie i północy). Do tego dochodzi niesprzyjający człowiekowi klimat (zimno, wiatr, opady; długa zima, krótkie lato) i mała gęstość zaludnienia. Wystarczy powiedzieć, że z 330 tys. ludności, zamieszkującej wyspę, aż 2/3 skupia się w Reykjaviku i regionie stołecznym. Kiedy to wszystko weźmiemy pod uwagę, mniej już może dziwić fakt, że do końca XIX w. głównym środkiem transportu na wyspie były islandzkie konie – niższe i mocniej zbudowane od znanych nam „na kontynencie”.
Ale co tu się dziwić, skoro np. większość Japończyków do II połowy XIX w. podróżowała… pieszo. Głównym środkiem transportu w Islandii są samochody. Spory ruch panuje w płd.-zach. części kraju, tj. tam, gdzie leżą Keflavik i Reykjavik. Bardzo rzadko napotkać można samochody na wschodzie czy północy, a nawet we Fiordach Zachodnich.
Podróżując po Islandii samochodem sporadycznie napotykałem na samochody ciężarowe i dostawcze, a przecież czymś te towary jednak są dostarczane. Długość dróg wynosi na wyspie ok. 13 tys. km. Najważniejszą jest A1, okalająca wyspę i biegnąca najczęściej blisko wybrzeża. Nie jest to ani autostrada, ani nawet „ekspresówka”.
Wszystkie drogi górskie w wewnętrznej, niemal niezamieszkałej, części wyspy oraz dużo dróg krajowych i większość lokalnych ma nawierzchnię szutrową. Wiele, szczególnie górskich, jest dostępnych wyłącznie dla pojazdów z napędem na cztery koła, a liczne są nieprzejezdne poza sezonem letnim (lipiec-sierpień).
Otwarcie drogi jest uzależnione od warunków pogodowych – z taką sytuacją spotkałem się np. jadąc do pięknego wodospadu Dettifoss na północy (największy przepływ wód w Europie). Autobusy i kierowcy. Dozwolona prędkość na A1 to 90 km/godz. (na drogach gruntowych są ograniczenia prędkości do 80 km/godz.), w miejscach zabudowanych – do 50 km/godz.
Obowiązuje ruch prawostronny. Islandczycy nie są mistrzami kierownicy, a dodatkowo zdarza im się – i tu jest pewne podobieństwo do Polaków – jechać na podwójnym gazie. Jeśli chodzi o komunikację międzymiastową to, wbrew niektórym opiniom w Internecie, nie jest tak źle. Opiera się ona głównie na autobusach.
Sytuacja poprawia się zresztą z każdym rokiem, także ze względu na gwałtownie rosnącą liczbę turystów. Ponadto z międzynarodowego lotniska w Keflaviku jeżdżą do Reykiaviku (bez zatrzymywania się) autobusy dwu firm. Dojeżdżają do głównego dworca autobusowego niemal w samym sercu stolicy – BSI.
Ach, te tunele.
Islandczycy bardzo lubią się chwalić swoimi osiągnięciami, nierzadko jest to w pełni uzasadnione. Ale nie zawsze. Na pewno nie można tego powiedzieć o drogach. Wątpliwe też czy o tunelach. Nie jest ich wiele, niektóre są rzeczywiście imponujące, bo wykute w skałach. Ale po tym, co widziałem w Japonii (w Alpach Japońskich kilka tuneli potrafi następować jeden po drugim na krótkim odcinku) czy Szwajcarii (np. Gothard!) – trudno mi się zachwycać.
Tym bardziej, że przed wjazdami do islandzkich tuneli na ogół nie działa sygnalizacja świetlna i nigdy nie wiadomo, czy w środku góry nie napotka się kogoś jadącego z naprzeciwka. Jeśli tunel jest długi i w miarę szeroki, to są mijanki, ale jeśli krótki, to pojawia się kłopot…
Tylko samolotem.
Islandia posiada rozbudowaną sieć lotniczych połączeń krajowych – z Reykjaviku i Akureyri do większości miast wyspy. Zimą droga powietrzna jest praktycznie jedyną pozwalającą poruszać się po kraju. Kiedy jeździ się po wyspie i widzi lotniska w miejscowościach liczących np. 1000 mieszkańców (nigdy nie widziałem na nich samolotu), mimo woli pojawia się uśmiech na twarzy (przypomina się też walka o uruchomienie w Polsce lotnisk w wielokrotnie liczebniejszych miastach – np. w Radomiu, Kielcach czy Białymstoku).
Transport ten odgrywa coraz większą rolę. Lotniska, których w sumie jest 24 (z certyfikatem ICAO/IATA) obsługują 4-5 mln pasażerów rocznie. Największym jest międzynarodowy port lotniczy Keflavík (pozostałość po amerykańskiej bazie wojskowej) położony na półwyspie Reykjanes, 50 km na zachód od stolicy.
To także port macierzysty dla linii Icelandair oraz WOW air. W tym roku liczba pasażerów, którzy przewinęli się przez to lotnisko, bije wszelkie rekordy – w I półroczu było to 2,7 mln, co oznacza wzrost (r/r) o 34,3%. Do Islandii przyjeżdża rocznie, korzystając z transportu lotniczego, kilka milionów cudzoziemców.
Przeważają obywatele państw skandynawskich, Amerykanie i Niemcy. Coraz więcej lata też Polaków, będących na wyspie zdecydowanie największą mniejszością narodową (13 tys.). Rośnie też liczba połączeń – do/z Warszawy (leci się niespełna 4 godziny), Gdańska i Krakowa.
Promy.
Osobną rolę spełnia żegluga (w tym połączenia promowe) oraz narodowe „zajęcie” Islandczyków czyli rybołówstwo. Największym portem morskim jest Reykjavík. Wokół wybrzeży rozciąga się olbrzymi pas wód terytorialnych – 200 mil morskich. Flota rybacka liczy ok. 800 jednostek, które łowią ok. 1 mln ton ryb rocznie.
To jedno z największych bogactw tego kraju. Na statystycznego mieszkańca przypada rocznie ok. 3000 kg ryb. Na wyspę można przylecieć samolotem lub przypłynąć promem z Danii lub Norwegii. To jednak trwa, no, chyba, że ktoś chce zahaczyć „po drodze” o piękne, acz trudno dostępne, Wyspy Owcze.
Kraj bez kolei.
Islandia nie posiada publicznego systemu transportu kolejowego i jest pod tym względem ewenementem w Europie */ Kiedyś jednak na wyspie istniały trzy odrębne systemy kolei przemysłowych, głównie w portach. Obecnie próbuje się powrócić do starych planów, a zwłaszcza wybudowania kolei łączącej stolicę z międzynarodowym portem lotniczym w Keflaviku (i trzecim co do wielkości miastem w kraju).
Gdyby to się powiodło (z pewnością nieprędko), to może „odgrzano by” też stary pomysł budowy linii kolejowej do Selfoss, na wschód od stolicy. Z czasem dało by się ją wydłużyć do dalszych miasteczek na południu kraju – z korzyścią dla mieszkańców i turystów. Tylko czy spodobałoby się to elfom i trollom, w które wierzy tak wielu Islandczyków?
*/ Kolei nie ma obecnie również, chociaż niegdyś były, na Cyprze i Malcie – uwaga redaktora.
Zdjęcia: autor i Ewa Koprowska