Persepolis w całej krasie prezentuje się wtedy, gdy wdrapiemy się na wzgórze, w którym wykuto w ścianie grobowce. Wtedy widać, jak ogromny był pałac królewski i jak wielką potęgę stanowili dawni władcy Persji. Kilku członków Stowarzyszenia Dziennikarzy Podróżników „Globtroter” odwiedziło w maju Iran. Mieliśmy okazję zwiedzić między innymi Persepolis. Stajemy przed wielkimi, monumentalnymi schodami, które kiedyś wiodły do pałacowego kompleksu.
Stopnie nie są wysokie, a wspinali się po nich ponoć nie tylko piesi, ale i jeźdźcy konni. Dodatkowo ubrani w długie szaty wchodząc po stopniach sprawiali wrażenie płynących, a nie kroczących schodek po schodku. Strażnicy sprawdzają nasze bilety i patrzą uważnie na kobiety. Obowiązuje nas, podobnie jak w całym Iranie, osłonięcie głowy chustą czy szalem tak, by niewidoczna była szyja i kark. No i nie ma mowy o krótkim rękawie czy szortach. Widoczna może być tylko twarz, którą z własnej woli zakrywamy okularami przeciwsłonecznymi.
Wielkość Persepolis
Docieramy do Bramy Narodów i natychmiast czujemy się maleńcy w porównaniu z wielkością tego, co pozostało po Persepolis. A to tylko ruiny, które osoby pozbawione wyobraźni mogą nieco zawieść. Ten lekki zawód zapewne zniknie, gdy uzmysłowimy sobie, iż miasto zbudowano w 522 roku p.n.e.! Za jego założyciela uważa się Dariusza Wielkiego z królewskiej dynastii Achemenidów.
Persepolis było jedną z trzech królewskich stolic, którą dwór zamieszkiwał jedynie wiosną i jesienią. Jego świetność trwała do momentu, aż puścił je z dymem Aleksander Wielki około roku 330 p.n.e., który spędził w mieście kilka lat, zanim ruszył na dalszy podbój świata. Pożar był, według legendy, odwetem zdobywcy za splądrowanie przez Persów ateńskiego Akropolu.
W Persepolis odbywały się królewskie uroczystości w pięknych apartamentach i salach audiencyjnych. W największej Dariusz Wielki mógł podejmować 10 tysięcy gości jednocześnie. Następca Dariusza, Kserkses, zbudował jeszcze większą salę – kolumnową, zdobiąc ją płytkami ceramicznymi, złotem srebrem, kością słoniową i marmurem.
Kamienne historie
Podziwiamy wspaniale zachowane płaskorzeźby, z których można dowiedzieć się wiele o życiu sprzed dwóch i pół tysiąca lat. Widzimy przybywających do władcy z odległych krajów podróżników przynoszących dary. Są tu między innymi Baktrowie prowadzący dwugarbnego wielbłąda, Hindusi dźwigający obosieczne topory. Oglądamy służących przy królewskiej kąpieli trzymających ręczniki, perfumy i packę na muchy. W innym miejscu widoczne są sceny walki lwów (symbol dobra) z bykami (ucieleśnieniem zła).
Bardzo kosztowne przyjęcie
Wędrujemy w upale pomiędzy kolumnami, bramami, fragmentami komnat, po czym wspinamy się na wzgórze z grobowcami, skąd najlepiej widać całe Persepolis. Ostatni szach Iranu Mohammad Reza Pahlawi w pobliżu ruin wydał w 1971 roku ogromne i niezwykle kosztowne przyjęcie. Ten rok przyjął jako jubileusz 2500–lecia Imperium Perskiego.
Królów, prezydentów i innych wysoko postawionych gości z całego świata podejmował wraz z trzecią żoną Farah. Były tu klimatyzowane namioty, hektolitry różowego szampana Dom Perignon z 1959 roku, tysiące jaj przepiórczych faszerowanych złotym kawiorem kaspijskim. Wykwintne dania sprowadzano samolotami z najlepszych restauracji w Paryżu.
Koszty przyjęcia oceniane na około 100 mln dolarów. Dla szacha, którego po ośmiu latach obalono podczas rewolucji, nie odgrywały większej roli. Około 10 kilometrów od dawnej stolicy trafiamy do Nagsz-e Rustam, doliny w górach Zagros. W ścianach skalnych na sporej wysokości wykuto komory grobowe.
Podobno pochowano w nich czterech perskich królów z dynastii Achmenidów, jednak po tym nie ma żadnego śladu. Skały ozdobione są reliefami. Palące słońce nie pozwala na zbyt długie podziwianie dzieła sprzed wieków. Chronimy się w klimatyzowanym autobusie i ruszamy na dalszy podbój Iranu.
Zdjęcia autorki