IRAN – ISFAHAN. PLAC IMAMA – CENTRUM „POŁOWY ŚWIATA”

 

 

Rano sprzedawcy leniwie otwierają swoje sklepiki. Wczesnym popołudniem zamykają je, by udać się na drzemkę. Bazar i cały plac Imama Chomeiniego w Isfahanie zaczyna tętnić życiem wieczorem, gdy na zakupy i spacery wylegają tłumy. Jeśli mielibyśmy odwiedzić tylko jedno miejsce w Iranie, powinien to być Isfahan. Tak przekonują przewodniki turystyczne. Po mojej podróży przyznaję im rację. Miasto zwane „połową świata” ma cudowne ogrody, meczety, bajkowe mosty, bazar i plac – podobno drugi pod względem wielkości na świecie.

 

 

DWA RAZY WIĘKSZY OD KRAKOWSKIEGO RYNKU

 

Plac Imama Chomeiniego ustępuje podobno tylko pekińskiemu Tiananmen. Jest dwa razy większy od Rynku w Krakowie. Tyle wiedziałam wyruszając z hotelu na podbój centralnego miejsca w Isfahanie. Wędrujemy czystymi ulicami pełnymi zieleni do pierwszej z bram strzeżonej przez młodego żołnierza z karabinem.

 

Wchodzimy na ogromny skwer i natychmiast zapominamy o gwarze ulic, klaksonach samochodów i niewielkich motocykli. Tu jedynymi pojazdami są dorożki, które o poranku sennie oczekują na klientów. Wolne przestrzenie zajmują zielone, elegancko przystrzyżone drzewa i krzewy, a całość otaczają jednopiętrowe budynki podobne do krakowskich Sukiennic.

 

WIDOK Z PAŁACOWEGO TARASU

 

Budowa placu to zasługa szacha Abbasa, który na przełomie wieków XVI i XVII zaplanował to dzieło. Cała wewnętrzna jego część poświęcona była grze w polo, którą szach oglądał z tarasu swego pałacu, za którym znajdowały się dające cień ogrody. Obecnie Pałac Ali Qapu przechodzi renowację i nie wszystkie wnętrza są dostępne dla zwiedzających.

 

Schody z wysokimi stopniami zawiodą nas do kilku sal ozdobionych malowidłami i do najciekawszej, w której szach podobno najbardziej lubił odpoczywać – sali koncertowej ze świetną akustyką. Na samej górze znajduje się taras, obecnie niemal cały w rusztowaniach. Na szczęście zostawiono trochę miejsca, by turyści mogli bez przeszkód spojrzeć na plac z góry i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia.

 

OSZAŁAMIAJĄCE MECZETY

 

Naprzeciwko pałacu mieni się w słońcu niezwykłymi kolorami wejście do meczetu Lotf Allaha. Kiedyś prowadził do niego z pałacu tunel, którymi udawały się na modły żony i kochanki władcy niewidoczne dla ogółu. Wnętrza meczetu oczarowują mozaikami i grą świateł, dzięki którym na kopule głównej sali ukazuje się wielki ogon królewskiego ptaka – pawia. Jeszcze bardziej oszałamia dużo większy meczet Królewski, budowany przez 18 lat.

 

Budowla uznawana jest za jedną z najpiękniejszych w Iranie. Mnóstwo tu kolumn, łuków, kopuł i bajecznych mozaik. Wędrujemy po wewnętrznym dziedzińcu, na którym zaczepiają nas piękne młode Iranki prosząc… o zrobienie sobie z nimi zdjęcia. Podobne historie zdarzają nam się podczas irańskiej podróży wielokrotnie.

 

POSZUKUWANIA MAŁEJ CZARNEJ

 

Wejście na bazar w godzinach południowych nie ma sensu, gdyż sprzedawcy w większości zamykają swe stragany, by udać się na drzemkę. Powracamy więc na plac po godzinie 16. i obserwujemy, jak ziewający kupcy pomału odsłaniają żaluzje, otwierają drzwi, wystawiają przed nie towar. I my czujemy się nieco śpiący, dlatego rozpoczynamy poszukiwanie lokalu z kawą. A to, jak się okazuje, wcale nie jest w Iranie łatwe.

 

Mieszkańcy dawnej Persji nie mają zwyczaju picia kawy. Ich sztandarowym napojem jest herbata i rozwodniony nieco jogurt z dodatkiem mięty – doogh. Schłodzony jest naprawdę pyszny. My jednak marzymy o kawie, którą nie bez trudu znajdujemy w maleńkim pomieszczeniu stworzonym specjalnie dla turystów. Pokrzepieni czarnym napojem ruszamy na podbój bazarowych straganów.

 

KOLOROWY I PACHNĄCY BAZAR

 

Zapachy i kolory przypraw, warzyw, owoców przyprawiają o zawrót głowy. Błękitna ceramika nawiązująca do koloru kafli w meczetach i pałacach oszałamia. Obrazy, dywany, biżuteria, haftowane bambosze, mosiężne naczynia, chusty, szale, suknie, obrusy przykuwają uwagę. Jest podobnie jak na bazarach w innych krajach muzułmańskich z tą jednak różnicą, że irańscy sprzedawcy nie są nachalni, nie wciągają podstępem do sklepików, nie podstawiają pod nos towarów. Dlatego spacer po isfahańskim bazarze to prawdziwa przyjemność.

 

BIESIADA NA TRAWIE

 

Na plac Imama przybywa coraz więcej mieszkańców miasta. Pomiędzy żywopłotami rozkładają koce i dywany, a na nich termosy z herbatą, półmiski z ryżem i kebabami, talerze z ziarnami dyni, słonecznika, orzeszkami. To ich rozrywka. W Iranie nie ma dyskotek, czy klubów. Co chwilę jesteśmy zapraszani do wspólnego biesiadowania i fotografowania. Kolejny przykład na niezwykłą życzliwość i gościnność Irańczyków.

 

Spotykamy młodzież, która, tak sądzimy, śpiewa akompaniując sobie na gitarze, piosenki nie tylko o miłości, ale i o wolności. Słońce zachodzi, isfahański plac zmienia kolory, podobnie jak podświetlane fontanny. Dorożki wożą roześmiane kobiety i dzieci, kupcy zachwalają swe towary. Młode pary dyskretnie przytulają się osłonięte roślinnością. Opuszczamy plac Imama Chomeiniego obładowani pamiątkami, słodyczami, owocami i wspomnieniami serdecznych irańskich kobiet i mężczyzn.

 

Zdjęcia autorki

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top