HISZPANIA: SANT MIGUEL

Kilkadziesiąt kilometrów od Barcelony i od wczasowisk na hiszpańskim wybrzeżu Costa Brava znaleźć można niezwykłe miejsce, gdzie ciszę zakłócają jedynie wodospady spadające z gór. Do Sant Miquel del Fai najlepiej dotrzeć własnym czy pożyczonym samochodem, bowiem autobus z Barcelony, czy bliżej położonego Sant Feliu de Codine kursuje tylko w niedzielę. Już sama droga od autostrady Barcelona – Girona, wspinająca się w górę, dostarcza niesamowitych emocji. Widoki, jakie możemy oglądać z serpentyn, wciąż się zmieniają i zapierają dech w piersiach.

 

 

To góry wyglądające jak ociosane przez mistrzów dłuta, zielone doliny i rozrzucone jakby od niechcenia białe miasteczka. Gdy trochę zakręci nam się w głowie, można zatrzymać się tuż za Sant Feliu de Codine w niewielkim parku. Są tam różnego rodzaju zabawki dla dzieci, kilka stołów, przy których można zjeść posiłek, ławeczki, z których roztacza się zielona panorama okolicy.

 

DAR DLA KAWALERA GAMBAU

 

Historia Sant Miquel del Fai, miejsca, które było natchnieniem dla wielu katalońskich pisarzy, sięga daleko, daleko w przeszłość, o czym świadczą ślady, jakie po bytności plemion iberyjskich znaleźli archeolodzy. Prawdopodobnie zbierali się tu mieszkańcy okolicy, by oddawać cześć bóstwom przedchrześcijańskim. Pierwszy zachowany dokument dotyczący tego miejsca, a konkretnie kaplicy świętego Marcina datuje się na 887 rok.

 

Kaplica straciła na znaczeniu po wybudowaniu tu kościoła św. Michała, który powstał prawdopodobnie w X wieku. Kościół ten oraz otaczające go tereny władcy Barcelony podarowali kawalerowi Gombau de Besora, by ten założył w tym mało dostępnym górskim terenie klasztor. Kawaler spełnił żądania książąt poświęcając na zadanie całe swoje życie. Jego celem było to, aby klasztor stał się najważniejszy nie tylko w okolicy, ale w całej Katalonii.

 

ŚLUBY, WYKŁADY, BANKIETY

 

Przy górskim zboczu zbudowano dom dla mnichów, który już nie istnieje. Casa de Priorat (Dom Przeora), który stoi w pobliżu wodospadów, pochodzi z XV wieku. Kiedyś mieszkało tu kilku, najwyżej dziesięciu mnichów, dziś budynek, jako hostel, służy turystom, którzy zatrzymują się tu zazwyczaj na jedną noc. Klasztor po śmierci kawalera Gombau przeszedł we władanie zakonników z Marsylii, potem stał się własnością Katedry z Girony.

 

W 1832 roku przestał istnieć. Ale w wykutym w skale kościele od czasu do czasu odbywają się nabożeństwa, często na życzenie nowożeńców, którzy tu decydują się powiedzieć sobie sakramentalne „tak”. W wykutym w skale pomieszczeniu urządzono też salę wykładową. Katalońska młodzież przyjeżdża tu na lekcje przyrody i geologii, firmy organizują spotkania integracyjne.

 

SPOTKANIE Z KATALOŃSKIM PISARZEM

 

Już kamienny most, który dostrzegamy po wyjściu z auta, budzi respekt. Budowla ma kilkaset lat, a nie widać na niej zniszczeń. Przywołuje wspomnienia filmów, których akcja toczy się w średniowieczu. Potem wchodzimy na teren dawnych klasztornych zabudowań, kupujemy bilet (dorośli 8 euro, dzieci 4 euro, emeryci 6 euro) i jako jedyni turyści mamy cały park dla siebie. Monika i Michał, Polacy mieszkający w Katalonii od kilku lat, radzą, by przyjeżdżać tu w dzień powszedni. ]

 

W soboty i niedziele przybywają tu Katalończycy z całym prowiantem i w miejscach piknikowych, przy dużych rodzinnych stołach biesiadują. W ruch idą grille, w lodówkach chłodzą się napoje, przede wszystkim wino, którego nie pija się chyba tylko do śniadania. Obiad i kolacja bez wina to dla Katalonczyków sprawa prawie nie do wyobrażenia. Dziś jednak oprócz nas nie ma tu nikogo, możemy więc do woli cieszyć się pięknem natury. Naszą samotność przerywa… kamienna figura mężczyzny siedzącego na ławce.

 

To podobizna cenionego katalońskiego pisarza i dziennikarza Josepa Pla uznawanego za jednego z najwybitniejszych współczesnych literatów tworzących w języku katalońskim. Pisarz zmarł 20 lat temu, wciąż jest jednym z najchętniej czytanych pisarzy wywodzących się z tej części Hiszpanii. Przez dziesięciolecia tworzył swoje teksty, w których niezwykle pieczołowicie opisywał wszelkiego rodzaju zwyczaje i tradycje katalońskie, które odróżniały ojczyznę Pla od reszty Hiszpanii.

 

WODNA KOTARA I MALOWNICZE JASKINIE

 

Robimy sobie zdjęcie z literatem i ruszamy dalej, by dotrzeć do wodospadów spadających z szumem z góry. Michał opowiada, że po okresie deszczowym, strugi wody przeobrażają się w naprawdę potężne kaskady, woda przelewa się też ze zbiornika znajdującego się tuż przy dawnym Domu Przeora. Ścieżka doprowadza nas do pieczary, którą od doliny odgradza wodna kurtyna. Można schronić się w kamiennej niszy i na świat patrzeć przez płynącą wodę.

 

W upalny dzień to rzeczywiście znakomite miejsce na chwilowy oddech od gorącego słońca. Dalej przy trasie spacerowej natrafiamy na jaskinię. Gdy do niej wchodzimy, zapalają się delikatne światła ukazując wszelkiego rodzaju stalaktyty i stalagmity, których kształty, w zależności od naszej wyobraźni, przypominają grzyby, drzewa, kwiaty, zwierzęta. Później znajdujemy jeszcze jedną, znacznie mniejsza grotę, do której schodzi się po wyżłobionych w skale stromych stopniach.

 

Trzeba bardzo uważać, bo gwałtowne podniesienie głowy może grozić sporym guzem. Na końcu ścieżki stoi niewielki kościółek z X wieku. Drzwi są otwarte, wchodzimy więc, by w chłodnym wnętrzu odpocząć od słońca. Gdy znajdujemy się znowu na zewnątrz, z podwójną mocą działają na nas widoki, jakie oglądamy z góry. Nie dziwimy się pierwszym budowniczym, którzy właśnie tu wznieśli chrześcijańską kaplicę. Stąd po prostu widać, jak wielki jest Stwórca, który potrafił dokonać tak pięknego dzieła stworzenia.

 

Zdjęcia autorki

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top