EGIPT: W OJCZYŹNIE HIEROGLIFÓW

Do Egiptu jeździmy dla słońca, afrykańskiej egzotyki i wspaniałych zabytków Gdy szukasz miejsca, gdzie można odpocząć w spokoju, popływać wśród kolorowych ławic ryb, zasmakować egzotyki i co nieco zwiedzić – jedź do Egiptu. Tylko tu zabytki rzymskie i greckie mieszają się z arabskimi, staroegipskimi i chrześcijańskimi, a wszystko skąpane jest w gorącym, afrykańskim słońcu. Boisz się terroryzmu? Niepotrzebnie. O Egipcie śmiało można powiedzieć, że jest krajem pod ścisłą kontrolą policyjną. Liczne posterunki i bramki kontrolne rozstawiono szczególnie tam, gdzie bywa wielu turystów. Bo oni dla władz są najważniejsi.

 

Jest tak spokojnie, że już nawet z Kairu do Luksoru i Aleksandrii, jak przed laty, nie jeździ się w konwojach. Nikt na miejscu nie ostrzega także przed ruszaniem się z hotelu. Daję wam słowo, że przez cały tydzień pobytu, szwendania się po uliczkach Kairu, Aleksandrii, Luksoru i Hurgady ani razu nie poczułam niepokoju.

 

WYGODNY WYPOCZYNEK

 

Zacznijmy od lenistwa – nadmorskie kurorty nad Morzem Czarnym – wśród których najpopularniejsza jest Hurghada lub nieco droższy Sharm el-Sheikh są do tego stworzone. Są tu wspaniałe warunki do wypoczynku W Hurgadzie morze łączy się z pustynią, na której wzdłuż brzegu wybudowano ciąg hotelowych kombinatów. Te ostatnie oddalone są od miasteczka o dobre 20 km.

Nie ma w nim zabytków, ale turystów wabi spory bazar – z dojazdem nie ma problemu – w obie strony, na okrągło, kursują busiki – opłata zależy od długości trasy i umiejętności targowania się. Gdy znudzi ci się wylegiwanie nad hotelowym basenem (a zazwyczaj jest ich kilka) możesz przenieść się na którąś z pięknych i zadbanych plaż. Chcesz poznać podwodny świat Morza Czerwonego?

Nic trudnego! Po prostu wejdź do wody. Wystarczy zanurzyć się po kolana, by koło nóg zaczęły pływać małe, kolorowe rybki. Jeżeli posuniesz się dalej i założysz fajkę z maską – leżąc spokojnie na powierzchni wody zobaczysz ich już całe ławice. Ale dopiero przed amatorami prawdziwego nurkowania, takiego z butlą tlenową, rafa koralowa otwiera wszystkie swoje tajemnice.

Te o najbardziej wymyślnych kształtach i kolorach. Ale do Egiptu warto przyjechać nie tylko na wypoczynek. To właśnie w tym kraju można podziwiać obok siebie zabytki aż pięciu cywilizacji rzymskiej, greckiej, arabskiej, islamskiej, staroegipskiej i chrześcijańskiej.

 

KAIR, CZYLI AL KAHIRA

 

Kair jest nie tylko stolicą Egiptu, ale także największą metropolią Afryki. Gdy już zaliczymy obowiązkowe punkty programu czyli Muzeum Starożytności, warto pojeździć po mieście. Serdecznie odradzam wynajmowanie samochodu. Samodzielne poruszanie się po Kairze grozi śmiercią lub kalectwem.

Od rana do rana miasto zapchane jest samochodami, nikt tu nie przestrzega przepisów, a za jedynego organizatora ruchu na drodze uznawany jest… klakson. Koniecznie odwiedź dzielnicę koptyjską z jedynym na świecie kościołem św. Jerzego zawieszonym w powietrzu, sławnym także z pięknych inkrustacji z masy perłowej.

Nie radzę natomiast zapuszczać się do tzw. Miasta Umarłych, gdzie nędzarze, przyjeżdżający do stolicy w poszukiwaniu pracy, żyją w starych grobowcach. Co prawda jest tam nawet kino i Mc Domalds – ale turyści nie są tam mile widziani, a i są rzeczy ciekawsze do zwiedzania.

 

SFINKS BEZ NOSA I BRODY

 

Giza to przedmieścia Kairu. To miejsce po zachodniej stronie Nilu zarezerwowane było dla umarłych (żywi mieszkali wyłącznie po wschodniej stronie rzeki) i tu znajdują się trzy największe piramidy w Egipcie – Cheopsa, Chefrena i Mykerynosa. Największą piramidę, Cheopsa, zbudowano z 2 mln 300 tys. bloków skalnych, każdy o wadze 2-3 ton. Budowa trwała 20 lat, ale tylko przez 3 miesiące w roku (w czasie wylewów Nilu).

Do komnaty z sarkofagiem Cheopsa, znajdującej się 30 m pod ziemią, prowadzi 120-metrowy korytarz. Nad nią znajduje się 6 sal, które pełnią rolę poduszek powietrznych – jest to chyba pierwsza „klimatyzacja” na świecie. Nawet gdy z nieba leje się żar, nie można pominąć Sfinksa – posągu lwa z twarzą faraona Chefrena, który strzeże usytuowanej po wschodniej stronie piramidy świątyni słońca.

Rzeźba ma 48,5 m długości i 20 m wysokości – i choć brakuje jej nosa (zniszczony w XVI w.) i brody (jest w British Muzeum w Londynie) wygląda imponująco. Ale uwaga, podobno, według starego arabskiego przesądu, sfotografowanie się na jego tle ściąga na człowieka nieszczęście. Ale u mnie, odpukać, wszystko jest jak na razie w porządku.

 

KOLONIALNE KLIMATY

 

Gdy do Luksoru trafimy po pobycie w Kairze – będzie się nam wydawało, że miasto jest oazą ciszy i spokoju. W jego kolonialnym klimacie zakochała się Agatha Christie, osadzając tu akcję kryminału „Śmierć na Nilu”. Przy szerokim bulwarze nad brzegiem Nilu, przy którym na turystów czekają fantazyjnie przystrojone dorożki, jedne przy drugich cumują statki (czasem trzeba przejść przez sześć pokładów, by dotrzeć do swojego parowca).

Rzeka dzieli – brzeg po stronie wschodniej należy do żywych, a tam, gdzie słońce zachodzi – do umarłych. Między brzegami kręcą się feluki – niewielkie łódki z ukośnie ściętym żaglem. W środku miasta wyrasta monumentalna świątynia – ze 130 40-metrowymi kolumnami w kształcie otwartych i zamkniętych papirusów. Bogowi Ra (zwanemu także Ram Sex z powodu 5 żon i 130 dzieci) poświęcono obeliski (igły), na szczycie których zamontowano złote piramidy.

Odbijające się w nich światło „świadczyło o mocy” władcy. Nic dziwnego, że pomysł ten wykorzystali budowniczowie kościołów. Obeliski były cztery, ale jeden ukradł Napoleon (stoi na pl. Concorde w Paryżu). Podobno w zamian przywiózł do Luksoru złoty zegar, który nigdy nie chodził. Po sąsiedzku, w Karnaku, w świątyni Amona Re jest największa Sala Kolumnowa świata (budowano ją 100 lat).

Ma 144 kolumny o wysokości 17 i 23 metrów, z doskonale zachowanymi reliefami, przedstawiającymi sceny poświęcone bogom, wojnom i życiu codziennemu.. Nie brakuje tam polskiego graffiti – na jednej z kolumn wyryto napis, teraz znajdujący się jakieś 3-4 m nad ziemią, który brzmi „K. Wróblewski 1850”. Niezapomnianym przeżyciem jest udział w nocnym widowisku typu „światło i dźwięk” – gdy duchy faraonów ożywają, czuje się ich wielkość.

 

DOLINA KRÓLÓW

 

Po drugiej (zachodniej) stronie Nilu, naprzeciwko luksorskich świątyń, znajdują się groby władców Egiptu. Grobowce zaczynano budować z chwilą powołania faraona „na urząd”. Gdy umierał, budowniczowie mieli 70 dni na wykończenie grobu – tyle trwał proces mumufikacji. Najokazalszy jest grobowiec Ramzesa II. Z kolei zaskakują niewielkie rozmiary grobowca Tutanchamona – rządził tylko niespełna 10 lat i po prostu nie zdążono wznieść niczego bardziej godnego władcy.

Jego grobowiec był pełny – wydobyte z niego złote skarby możemy podziwiać w Kairze, w muzeum Starożytności. Prócz najcenniejszej maski grobowej, wykonanej z czystego złota, ozdobionej kamieniami szlachetnymi, jest tam wiele przepięknej biżuterii, przedmiotów użytkowych np. złotych tronów (kilka składanych, by w grobowcu zajmowały mniej miejsca).

W Dolinie Królów chowano tylko mężczyzn, dlatego królowa Hatszepsut, córka Amona Re, musiała zadowolić się przedpolem, gdzie wzniesiono dla niej monumentalną, trzypiętrową świątynię. Była kontrowersyjną władczynią XVIII dynastii – przez 40 lat rządziła za syna. – prace konserwatorskie prowadzili Polacy.

 

ALEKSANDRIA

 

Swego czasu była najważniejszym portem. Żeglarzy ostrzegała latarnia Posejdona w Faros. W 1478 r. na jej miejscu zbudowano fort Kait Beja. Duże wrażenie robi też wizyta w katakumbach Kom asz-Szukafa, gdzie można obejrzeć m.in. malunki na mumiach, przedstawiające życie i charakter zmarłego.

Aleksandria, tak jak przed wiekami, słynie z biblioteki. Ta dzisiejsza jest supernowoczesna i ma być symboleam egipskiej cywilizacji.

W elewację wtopiono 4 tys. kamieni z alfabetami z różnych stron świata. Zebrano tu książki otrzymane w prezencie ze wszystkich krajów świata, także z Polski.

 

Zdjęcia autorki

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top