CZECHY: PRAGA – TŁUMY TURYSTÓW W SIERPNIOWYM SKWARZE

 

 

Termometry wskazują 36-38º C w cieniu. Na rozżarzonym kamiennym, najsłynniejszym w Europie gotyckim Moście Karola zbliżają się chyba do 50º C. Ale sierpniowy skwar 2015 roku niezbyt przeszkadza turystom. Między figurami świętych po obu stronach mostowych balustrad płynie, w obie strony, potok zwiedzających. Grupy z przemęczonymi przewodnikami wskazującymi idącym z nimi gośćmi różnobarwnymi szmatkami zaczepionymi na podniesionych do góry parasolach gdzie się znajdują i dokąd trzeba za nimi podążać. I tłumy zwiedzających miasto indywidualnie, zatrzymujące się na chwilę, jak pielgrzymki, przy najciekawszych rzeźbach.

 

 

JAK ZROBIĆ PAMIĄTKOWE ZDJĘCIE ?

 

Ci, którzy usiłują sfotografować się na tle Hradu i Małej Strany z zieloną kopułą kościoła św. Mikulaša, czy w drugą stronę z Muzeum Bedrzicha Smetany oraz Teatrem Narodowym w tle, nie mają łatwego życia. Obojętne, czy chcą to zrobić tradycyjnie przy pomocy kogoś, czy też samodzielnie jako modne obecnie „selfi”, aparatem na długiej rączce. Znalezienie, chociażby na chwilę, wolnego miejsca przy balustradzie mostu, wymaga co najmniej paru minut odczekania, aż zwolnią je inni.

 

Zdjęcie na tle którejś z mostowych wież bez tłumu ze wszystkich stron jest praktycznie niemożliwe. Znam Pragę, to jedno z najpiękniejszych miast Europy, nieźle od ponad półwiecza. Byłem w nim już wielokrotnie, dłużej lub krócej, o różnych porach roku. Także w szczytach sezonu letniego. Ale takich tłumów zwiedzających jeszcze tu nie widziałem.

 

Zaś upałów podobnych tegorocznym nad Wełtawą nie pamiętam. Postanowiłem jednak pokazać to miasto i jego zabytki oraz atrakcje wnuczce, już studentce, aby nabrała apetytu na gruntowniejsze poznawanie go w przyszłości. Podobnie jak kilka dekad wcześniej podczas dłuższych tu wakacyjnych pobytów jej ojcu, wówczas jeszcze uczniowi.

 

WOOODY !

 

Mamy już zaprawę w zwiedzaniu podczas upałów. Kilka lat temu podczas objazdu Egiptu dopadł nas w Asuanie 55 stopniowy żar wzmagany przez dosłownie parzący wiatr z Pustyni Zachodniej. I jakoś to przeżyliśmy. Ale tu, w środku Europy, nad Wełtawą, jest obecnie niewiele lżej niż wówczas nad Nilem. Mam podobno organizm wielbłąda. Nawet na pustyniach, a byłem już na kilkunastu, dosyć rzadko piję wodę.

 

Tu, po raz pierwszy w życiu, w trakcie 8-godzinnego spaceru po mieście i jego zabytkach pochłaniamy jej po 4 litry i organizmom ciągle jest za mało. Zabrana ze sobą w 1,5 l butelkach skończyła się szybko. Kupienie kolejnych okazało się problemem. Na głównym praskim szlaku turystycznym, z Hradczan przez Małą Stranę, Most Karola i Stare Miasto oraz plac Staromiejski aż do Bramy Prochowej, trudno znaleźć sklep spożywczy.

 

Wszędzie są tylko piwiarnie, kawiarnie czy restauracje serwujące z płynów głównie piwo, ewentualnie colę lub inne napoje orzeźwiające. Gdy na placu Hradczańskim pojawił się wielki beczkowóz z wodą ekologiczną aby postawić kurtynę wodną łagodzącą skutki upału, tłum siedzących w cieniu na trotuarach turystów – na całym tym szlaku nie ma chyba ani jednej ławki, na której można by w cieniu odpocząć – rzucił się z plastykowymi butelkami, aby uzupełnić zapas wody.

 

ZDZIERUSY

 

My puste zdążyliśmy już, niestety, wyrzucić. Kilkaset metrów dalej po drodze na Małą Stranę natrafiliśmy jednak na sklepik z napojami. Głównie alkoholami, ale również orzeźwiającymi oraz wodą. Tyle, że po absurdalnie zawyżonych cenach. Za 1,5 l butelkę zwykłej stołowej zapłaciliśmy 70 koron (ponad 10 złotych), gdy podobna w supermarkecie kosztuje od 3,90 do 11,20 koron.

 

Zaś za 150 gramową puszeczkę napoju (nie soku!) pomarańczowego prawie dwa razy więcej. Kupcy potrafią tu wykorzystywać sytuację, gdy brak konkurencji. Ale to tylko niemiłe zgrzyty w trakcie zwiedzania. Podobnie jak problemy ze znalezieniem o tej porze roku tańszego noclegu w pobliżu zabytkowych dzielnic czy stacji metra.

 

Reklamy w Internecie kuszą, także po polsku, cenami już od kilkudziesięciu złotych za noc. Gdy jednak otwiera się stronę któregoś z niezliczonych hoteli, hosteli, pensjonatów itp., zawsze przed tą dwucyfrową znajduje się jedynka, dwójka, a nawet piątka. Z przekreśloną wyższą ceną, bo to przecież ma być nadzwyczajna okazja.

 

I ponaglającą do natychmiastowej rezerwacji – i zapłacenia – informacją: został już tylko jeden (lub dwa) pokoje. Gdy próbowaliśmy jednak zamówić miejsca w którymś z tańszych hoteli, zawsze pojawiała się odpowiedź: w tym terminie nie mamy wolnych miejsc.

 

EUROPEJSKIE CENY

 

Na szczęście są jeszcze domy studenckie. O standardzie „wczesnego PRL-u”, położone trochę na uboczu od głównych turystycznych celów przyjazdu, ale czyste i niedrogie. Przenocować w nich można już za mniej niż 40 zł. za dobę. A Praga nie jest przecież miastem tanim. Komunikacja, chociaż sprawna – 3 linie metra, liczne tramwajowe i autobusowe – jest dosyć droga.

 

Przy czym nie ma zniżek dla młodzieży i studentów. Tylko seniorzy po 70-tce, i to z całej Unii Europejskiej, mogą jeździć, podobnie jak w Warszawie, bezpłatnie. Najtańszy bilet, 30 minutowy, ale z możliwością w tym czasie przesiadek, kosztuje 24 korony (około 4 złoteych). 90 minutowy – 36, a dobowy 110 koron. Europejski (zachodni) jest też poziom cen biletów do muzeów, ze zniżkami dla młodzieży do 26 roku życia i seniorów.

 

Z dodatkowymi opłatami, przeważnie 100 koron, tj. około 15 zł, za prawo do fotografowania. Legitymacje prasowe, inaczej niż w większości krajów nie tylko UE, ale w ogóle europejskich, że wspomnę o Turcji i Ukrainie, nie tylko nie upoważniają do bezpłatnego wstępu, ale nawet jakieś zniżki.

 

Jak gdyby gospodarze nie rozumieli, że bezpłatna promocja w zagranicznych mediach jest o wiele cenniejsza, niż wartość biletu. Wyżywienie, jeżeli brać pod uwagę tańsze lokale gastronomiczne oraz zakupy w supermarketach, jest na poziomie tylko nieco wyższym niż w Warszawie.

 

GDZIE BEZPŁATNIE ODPOCZĄĆ ?

 

Problemem podczas upałów dla turystów nisko budżetowych, a tacy chyba dominują, chociaż spotyka się również mnóstwo zamożnych, zwłaszcza rzucających się w oczy z krajów Dalekiego Wschodu oraz muzułmańskich, jest jak już wspomniałem, brak na, lub w pobliżu głównych szlaków turystycznych miejsc, w których można by bezpłatnie odpocząć w cieniu chociażby przez chwilę.

 

Stąd spotykane na każdym kroku grupki, nie tylko młodzieży, siedzące w zacienionych miejscach na chodnikach lub krawężnikach ulic. Są, owszem, parki ze stosunkowo nielicznymi jednak ławkami, zwłaszcza w cieniu. Że wspomnę o Ogrodach Królewskich (Královska Zahrada) i Chotkovych Sadach na Hradczanach czy Valdštejnskej Zahradie na Malej Stranie, ale położone są one jednak trochę na uboczu.

 

Trudno znaleźć też ochłodę i chwilę odpoczynku w kościołach. Do sv. Mikulaša na Malej Stranie obowiązują bilety. Podobnie do Praskiej Lorety. Do katedry św. Vita można wejść bez nich, ale tylko do części bez ławek i dostępu do zabytkowych ołtarzy oraz innych ciekawych miejsc.

 

Alternatywą pozostaje kościół M.B. Zwycięskiej przy ul. Karmelickiej, stojący kilkaset metrów od placu Małostrańskiego.

 

PIESZO, KABRIOTETAMI, DOROŻKAMI, POJAZDAMI ELEKTRYCZNYMI

 

Często zresztą zwiedzany ze względu na piękne wnętrza oraz sławną figurkę Pražskeho Jezulátka – Praskiego Jezuska. Zaś przy placu Staromiejskim husycki kościół też sv. Mikulaša oraz katolicki Marii Panny przed Tynem. Większość turystów zwiedza zabytkowe dzielnice miasta pieszo.

 

Nie brak jednak chętnych do przejażdżek zabytkowymi dorożkami, luksusowymi kabrioletami oraz kolejkami ciągniętymi przez elektryczne lokomotywki. A także – to aktualny hit – elektrycznymi dwukołowcami, których wypożyczalnie – oraz instruktorzy prowadzący grupy – spotykaliśmy w kilku miejscach. My, oczywiście, zwiedzamy pieszo, przez całe dni. Z takim wyliczeniem, aby w czasie jaki mamy tu do dyspozycji zobaczyć to, co w Pradze jest najważniejsze i najcenniejsze.

 

Zaczynając od klasztoru Strahowskiego, bo nocujemy „v kolei” (akademiku) na Strahowie, poprzez Loretę i Hradczany z ich najważniejszymi zabytkami. A następnie raz schodząc Schodami Zamkowymi, innym tradycyjnie ul. Nerudy na Małą Stranę.

 

Później zaś na nadwełtawską Kampę, Most Karola, Stare Miasto z Józefowem – średniowieczną dzielnicą żydowską ze słynnymi synagogami i kirkutem.

 

OLŚNIEWAJĄCY STAN ZABYTKÓW

 

I dalej do Prašnej Brany – gotyckiej Bramy Prochowej. No i oczywiście na Vaclavak – plac Wacława i w jego okolice. Nie pomijając również głównych w tych rejonach miasta, wspomnianych parków i ogrodów, wjazdu kolejką szynową na górę do Ogrodów Petrzyńskich oraz paru innych ważnych miejsc i zabytków w  pobliskich częściach Pragi.

 

Nie byłem w niej już kilka lat, z wielkim zainteresowaniem oglądam więc co się zmieniło. Po spustoszeniach, jakie w dzielnicach nadrzecznych spowodował powodziowy wylew Wełtawy przed kilku laty, nie pozostał już chyba żaden ślad. Zarówno na Hradczanach, jak i w pozostałych zabytkowych częściach czeskiej stolicy zachwyca stan poszczególnych budowli i całych ich zespołów.

 

Wyglądają tak, jak gdyby malarze i specjaliści dokonujących ich rewaloryzacji dopiero zakończyli pracę. Fundusze unijne i tutaj pomagają odnawiać wspaniałe budowle przeszłości.

 

Część ważnych zabytków nadal jest w remoncie. Rusztowaniami i płachtami spowity jest fronton Praskiej Lorety, chociaż jej wnętrza są już w pełni dostępne do zwiedzania. Generalny remont przechodzi zamek – siedziba prezydenta Czech.

 

CHCESZ ZOBACZYĆ – STÓJ W KOLEJKACH !

 

A przynajmniej jego ściany zewnętrzne całkowicie zasłonięte rusztowaniami, ponad którym powiewa jednak prezydencka chorągiew. Posterunki warty honorowej przeniesione zostały na miejsce koło bramy na dziedzińcu wewnętrznym. Cały teren Hradu jest ogólnie dostępny. Natomiast zwiedzanie jego najważniejszych miejsc możliwe tylko na podstawie biletów wstępu obejmujących kilkanaście ponumerowanych obiektów.

 

Kolejki do licznych kas są jednak długie, a do katedry św. Wita jeszcze dłuższe. Bo do niej, jak już wspomniałem, można wejść także bez biletu, chociaż niewiele we wnętrzu zobaczyć. Na odnowioną, słynną Złotą Uliczkę, zrobiono wejście z bramką jak do metra. Na Hradczanach zauważyłem jeszcze kilka zabytków w rusztowaniach, reszta zachwyca wspaniałym stanem. Pewnym zaskoczeniem dla mnie okazał się zabytkowy barokowy kościół przy Uvozie zamieniony na hotel.

 

Wszedłem do środka z restauracją w nawie głównej oraz pokojami na wbudowanych w niej piętrach. Zachowany został jednak wielki kamienny krucyfiks i sakralne rzeźby przy schodach do niego. Niemal wszystkie wolne miejsca na placykach oraz chodnikach głównych szlaków turystycznych wypełniają restauracyjne i kawiarniane ogródki pod markizami bądź parasolami.

 

A MOŻE POLSKIE JADŁO ?

 

Jest ich tak dużo, że nawet w godzinach posiłków czy wieczorem niemal zawsze można znaleźć w nich wolne miejsce. Może zresztą gości trochę zniechęcają ceny, wyższe niż w podobnej klasy placówkach położonych nieco na uboczu. Miejsc i obiektów, które tym razem znowu w Pradze odwiedziłem, było sporo. O niektórych napiszę osobno. Z innych ciekawostek wspomnę o jednej.

 

Plakacie na stacjach metra reklamującym… polskie jadło. Pamiętam niedawne doniesienia naszych mediów o akcji, m.in. czeskiego ministra rolnictwa, mającej zniechęcić rodaków do kupowania naszej żywności. Konkurencyjnej cenowo, więc rzekomo fatalnej jakości.

 

A tu w ruchliwych miejscach widzę w dużym formacie plakat z kawałkiem kiełbasy na widelcu koło ładnych kobiecych ust, poniżej jej pęto w kształcie serca i tekst (w tłumaczeniu):

„Czy wiedzieliście o tym, że polska kielbasa jest rarytasem w Anglii, USA, a nawet w Chinach ?” I poniżej ilustracja innej polskiej żywności: miodu, warzyw i owoców oraz różnorodnych wędlin. Tyle na gorąco z krótkiego, w drodze do Czech zachodnich, pobytu w upalnej, wręcz saharyjskiej Pradze. Mieście, które nawet w tych warunkach jest fascynujące. Zaslugujące ze wszech miar na poznawanie. Na shledanou ! – do ponownego zobaczenia Prago, mam nadzieję, że już wkrótce. 

 

Zdjęcia autora

 

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top