Antyk, średniowiecze i współczesność sąsiadują tu ze sobą w kilku miejscach. Przede wszystkim w pobliżu brzegu Adriatyku. Bo Durrës, drugie pod względem wielkości – liczy już ponad 150 tys. mieszkańców – miasto Albanii, jest ważnym ośrodkiem gospodarczym i centrum kultury, ale przede wszystkim portem.
I to od zarania istnienia. Założyli je w roku 627 p.n.e. greccy koloniści i nazwali Epidamnos na cześć ich przywódcy. Później w czasach rzymskich, w I – III wieku n.e., zmieniono ją na Dyrrachium.
Było ośrodkiem prowincjonalnym, ale ważnym portem i centrum handlowym na Via Egnatia – głównym rzymskim szlaku łączącym stolicę Imperium Romanum przez Bałkany i wybrzeże adriatyckie z Salonikami, Bizancjum oraz portami czarnomorskimi.
Średniowiecze zapisało się w jego dziejach jako okres bardzo burzliwy. Miasto było ważnym portem Bizancjum, w wiekach XI-XII próbowali je zdobyć i uczynić swoim przyczółkiem na Bałkanach, z krótkotrwałym sukcesem, sycylijscy Normanowie. Przez ponad wiek, w latach 1392 – 1501 stanowiło posiadłość Republiki Weneckiej.
A po upadku Bizancjum stało się częścią Imperium Otomańskiego aż do uzyskania przez Albanię niepodległości w 1913 roku. I stolicą oraz najważniejszym miastem Królestwa Albanii ( okupowanego w latach I wojny światowej przez wojska… 6 krajów ) do przeniesienia jej w 1920 roku, początkowo jako tymczasowej, do Tirany.
Dzięki zagranicznym inwestycjom, głównie włoskim, gdyż Włochy interesowały się tym krajem znacznie wcześniej niż faszystowski dyktator Benito Mussolini podjął decyzję o okupowaniu Albanii w latach 1939 – 1944, Durrës zaczynało rozkwitać gospodarczo. Ciężki cios zadało jednak miastu i portowi trzęsienie ziemi w roku 1926.
Odbudowa i rozbudowa, zwłaszcza w czasach komunistycznych, w znacznym stopniu zmieniły jego oblicze. Wpłynęły na to również odkryte i odsłonięte w centrum ruiny antycznych zabytków. W 1962 roku rzymskiej łaźni, zaś w 1983 roku amfiteatru. A także kolejne silne trzęsienie ziemi w roku 1979.
Dziś miasto stanowi mieszaninę, znajdujących się w marnym stanie, resztek tych antycznych budowli, z których rzymski amfiteatr z II w n.e. uważany jest za największy na Bałkanach, mógł bowiem pomieścić do 15 tys. osób. Niezbyt odległych od niego resztek średniowiecznych murów obronnych z bastionami oraz weneckiej wieży w porcie.
Zabudowy z przełomu XIX i XX wieku oraz budownictwa okresu komunistycznego z ówczesnymi, dalekimi od piękna, wysokimi domami i współczesnej nam architektury centrów biznesowych. W tym położonym na niewielkim półwyspie mieście, z przylegającym do niego portem łączącym Albanię m.in. liniami promowymi z portami włoskimi, warto zobaczyć, a nawet pochodzić po nim, jego widowni i korytarzach, którymi gladiatorzy wchodzili na arenę, „wciśnięty” między współczesną architekturę, amfiteatr.
Położony jest on na zboczu wzgórza opadającego ku wczesnośredniowiecznym, z przełomu V i VI w. , murom miejskim i morzu. Oczywiście i same mury oraz bastiony, których nie sposób przeoczyć. Ponadto wspomnianą już wenecką wieżę oraz niewielkie, ale dosyć ciekawe – oprócz wykopalisk oraz przedmiotów związanych z przeszłością miasta i jego okolic eksponowana jest w nim starożytna mozaika nazywana „Pięknością z Durrës” odkopana między budynkami i przeniesiona – miejskie Muzeum Historyczne.
No i koniecznie przejść się ulicami z przedwojenną jeszcze zabudową. Wśród, a ściślej przed którą, można natrafić na antyczne kolumny. Popatrzeć też na miasto z nadbrzeżnego deptaku i parku z ogromną rzeźbą – socrealistycznym pomnikiem na tle budynków w takim samym stylu. A także zobaczyć stary, z 1501 roku, ale odbudowany i odrestaurowany po trzęsieniu ziemi w 1979 r. meczet oraz nową, dużą ortodoksyjną katedrę.
Durrës jest również dogodnym punktem wypadowym do innych miast. Stołeczna Tirana oddalona jest zaledwie o około 50 km i to jedyną w kraju drogą szybkiego ruchu. Oba miasta mają zresztą także połączenie kolejowe. W pobliżu miasta są piaszczyste adriatyckie plaże, a kilkanaście kilometrów na południe od niego jest nadmorski kurort Plazha.
Dynamicznie rozbudowujący się z myślą aby stać się konkurencją dla tradycyjnej Albańskiej Riwiery w pobliżu granicy z Grecją. Plaże są w nim piaszczyste i szerokie, hotele i pensjonaty wyrastają jak grzyby po deszczu. Gdyby jeszcze można było porozumieć się z ich personelem w jakimkolwiek języku poza albańskim, a pojęcie czystość, zwłaszcza plaż, nie mówiąc już o ekologii, nie były tam równie obce…
Zdjęcia autora.