Słońce, plaża i wiatr Biały kurort Maroka

Maroko
Maroko. Fot. Andrzej Zarzecki

Maroko obfituje w wiele atrakcji. Na czas ferii zimowych, tęskniący za słońcem i wypoczynkiem nad oceanem, powinni się tam wybrać do pełnego uroku kurortu As-Sawira (po francusku Essaouira). Miasto to niegdyś przyciągało hipisów, dziś zaś tłumy spragnionych plażowania czy też amatorów windsurfingu. Znad Oceanu Atlantyckiego wieją tam bowiem silne wiatry, zaś piaszczysta plaża ma aż 10 kilometrów długości.

Na urlopową nudę narzekać tam nie sposób, bo godzinami można chodzić uliczkami wśród białych domów z niebieskimi drzwiami i okiennicami, podziwiać rękodzieło, przyglądać się pracy rybaków czy też zajadać się ich połowem. Miasto ma ciekawą historię, której ślady zachowały się po dziś. Świadczą choćby o tym zmieniające się jego nazwy. Kilometr na południowy zachód od As-Sawiry leży Ile de Mogador, którą tworzą dwie wyspy i kilka malutkich – słynne Wyspy Purpurowe. Swą nazwę zawdzięczają temu, że z wydzieliny występujących tam mięczaków Rzymianie wyrabiali purpurowy barwnik. Pod koniec XV w. Portugalczycy utworzyli tam swój przyczółek handlowy i wojskowy, który nazwali Mogador. Jednak prawdziwy rozkwit miasta nastąpił w XVIII stuleciu, za czasów sułtana Sidi Mohammeda ben Abdallaha, który postanowił tu zbudować konkurencyjny dla Agadiru port. Kolejnym jego krokiem było stworzenie miasta odpowiadającego wymogom handlu międzynarodowego. Sułtan do tego celu zatrudnił francuskiego architekta Theodore`a Cornuta. To dzięki niemu są tam szerokie bulwary, przecinające się pod kątem prostym oraz liczne cytadele. Wtedy też miasto zyskało nazwę As-Sawira, by na czas protektoratu francuskiego znów zostać przechrzczone na Mogador. Malownicza starówka, łagodny klimat i piękne widoki od lat przyciągały tu artystów. Na wałach As-Sawiry Orson Welles nakręcił początek filmu, Otello”. Dziś w mieście jest ogród noszący imię tego szekspirowskiego bohatera. Z ciekawością pewnie każdy zajrzy do ślicznego, ale i drogiego hotelu ,Riad Al Madina”. Siedząc w patio lub w barze można się poupajać miejscem, w którym niegdyś mieszkał tutejszy pasza, a potem m.in. Jimmy Hendrix, Leonard Cohen, Cat Stevens, Frank Zappa, Paula Abdul, Tennessee Williams czy też The Jefferson Airplane. Z położonego na klifie bastionu Skala de la Ville można podziwiać ocean oraz panoramę mediny (starego miasta), czy też obejrzeć wystawioną tam kolekcję dział z różnych krajów Europy. W Skala du Port rybacy kuszą świeżą rybą i owocami morza. Mało kto się oprze pysznym sardynkom, które można pałaszować w towarzystwie szybujących nad głowami mew. Spacerując po medinie lub mellah (dzielnica żydowska) trudno oderwać oczy od pięknych dywanów, ceramiki (niektórzy sprzedawcy zapewniają lotniczą dostawę do każdego kraju!), wyrobów z mosiądzu. Kuszą inkrustowane wyroby z drewna tui, którymi słyną tutejsi rzemieślnicy, obrazy – np. miniaturki malowane na pumeksie, skórzane lampy. Warsztatów i sklepików tu bez liku, a są jeszcze przecież rozmaite suki (rynki) z ziołami, oferujące np. viagrę Tuaregów (?), choć w Maroku mieszka ich – wbrew turystycznym reklamom – niewielu, oraz z biżuterią. Nie radzimy jedynie gaszenia pragnienia u barwnego niczym papuga nosiwody, bo z higieną mało on ma wspólnego. Czy więcej trzeba, by mile spędzić urlop, gdy u nas szaro i zimno?!

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top