PAMIĄTKI Z PODRÓŻY (2) – CO, GDZIE I JAK NABYWAĆ?

Pamiątki z podróży można, jak już wspomniałem, znaleźć, otrzymać, ale przede wszystkim trzeba kupić. Co, gdzie i jak, aby nie „wzbogacić się” o jakiś koszmarek lub tandetę, a także nie przepłacić? O tym będzie za chwilę. Ale na początek trochę osobistych doświadczeń, wspomnień i ciekawostek.

 

 

JAK ZAMIENIŁEM ZEGAREK „POBIEDA” NA POSĄŻKI HINDUSKICH BÓSTW

 

    W jednym ze sklepów z pamiątkami w Kadżuraho w Indiach, mieście słynnym ze świątyń z kamiennymi wieżami pokrytymi scenami erotycznymi z Kamasutry, kupiec namówił mnie, abym zamiast zapłacić za wybrane, odlane w brązie figurki hinduistycznych bóstw, które wycenił na kilkadziesiąt dolarów, dał mu mój stary, mechaniczny, ale sprawny radziecki zegarek naręczny marki „Pobieda”.

    Ponieważ miałem na wszelki wypadek jeszcze inny, uznałem transakcję za korzystną i dla mnie. To był jednak jeden z wyjątków, gdyż pamiątki i upominki przede wszystkim kupuje się. Możliwości są niezliczone, wspomnę o paru. W Europie oferują je głównie sklepy z pamiątkami.

    Wybór jest przeważnie ogromny, zarówno w popularnych miejscach i ciągach handlowych, jak i na bazarach. W okresach świąteczno – noworocznych świetnymi, zwłaszcza dla mniej wymagających turystów, nie mówiąc już o kolekcjonerach, są jarmarki adwentowe.

    Od 2020 roku, w związku z pandemia koronawirusa, niestety albo nieczynne, albo bardzo ograniczone pod względem wielkości i oferty. Ale przecież wrócą. Osobiście bardzo lubię, szczególnie jak mam więcej czasu, jarmarki staroci, pchle targi i podobne miejsca.

 

SUPER OKAZJE

 

    Super okazje należą na nich już jednak chyba do przeszłości. O niektórych krążyły legendy, podobnie jak o „skarbach”, które trafiały się, zwłaszcza ich personelowi, w sklepach komisowych lub handlarzom, w latach PRL, pod sklepami „Desy”.

    Wspomnę o jednej z najsłynniejszych, chociaż nie byłem jej świadkiem, słyszałem jednak od osoby, która obserwowała tę transakcję. Było to dawno temu, bazar staroci w Warszawie odbywał się jeszcze na Rynku Mariensztackim. Można tam było kupować m.in. monety i inne numizmaty, a także wyroby ze srebra i mnóstwo innych starych przedmiotów.

    Ale obowiązywała, twardo przestrzegana zasada, że jak sprzedawca i potencjalny nabywca rozpoczęli targi, to nie wolno wtrącać się. Trzeba było czekać jak się nie dogadają i dopiero wówczas samemu próbować pertraktacji. Pewnego razu ktoś przyniósł na sprzedaż niewielkie srebrne, ale precyzyjnej roboty, solniczkę i pieprzniczkę.

    Pierwszy potencjalny nabywca targował się nie tyle o cenę, ile o stosowany wówczas w podobnych transakcjach przelicznik. Czyli ilokrotność ceny srebrnego złomu, w zależności od jego wagi i próby. W tamtym przypadku trzy, czy czterokrotność.

 

LEGENDARNA TRANSAKCJA I SCENKI Z NAD NEWY

 

    Obserwujący transakcję, zwłaszcza ci, którzy zorientowali się, że są to przedmioty wyjątkowo piękne i chyba cenne, tylko przebierali nogami, aby móc włączyć się do targowania. Ale pierwszy nabywca zapłacił w końcu tyle, ile chciał sprzedający. Podobno po chwili odsprzedał nabyte przedmioty komuś za podwójną cenę.

    Później okazało się, że są to wyroby renesansowe z pracowni samego Benvenuto Celliniego (1500 – 1571)… Prawda to, czy legenda, tego nie wiem. Ale mnie np. wielokrotnie oferowano w latach 50-60 ub. wieku w niedziele w Parku Gorkiego w Moskwie srebrne ruble carskie, od Piotra I, II i III oraz innych władców, w przepięknym stanie zachowania. Za równowartość… butelki wódki.

    Przy czym nie przez pijaczków, taki był w tamtych czasach przelicznik. Ale wówczas nie interesowała mnie numizmatyka…

     

 W latach 70-tych, gdy przez kilka lat jeździłem do przyjaciół w ówczesnym Leningradzie na miesięczne pobyty urlopowo – poznawcze, wielokrotnie widziałem jak przed 2-3 najpopularniejszymi w tym mieście komisami, także ze starociami, na długo przed godziną ich otwarcia zbierała się grupka klientów o „kaukaskim” wyglądzie,

    Głównie Gruzinów i Ormian dysponujących większą „wolną gotówką”. Ci, którzy pierwsi zdołali wedrzeć się do środka, tylko palcem pokazywali na którąś z półek mówiąc, nie oglądając i nie pytając o ceny: to wszystko dla mnie.

 

GDZIE SZUKAĆ I CO KUPOWAĆ?

 

    Po godzinie – dwu takich „zakupów” można było oglądać już tylko barachło, którego nikt nie chciał nawet zabrać… A ile cennych przedmiotów trafiało do nabywców potrafiących „posmarować” personel komisów, z pomięciem ekspozycji na ich półkach, krążyły legendy.

    Możliwości kupowania pamiątek i upominków z podróży krajowych czy zagranicznych, jest oczywiście wiele, a ich wybór zależy od osobistych zainteresowań, zasobności portfeli lub kont, a także oferty. Odpowiedzi na postawione już wyżej pytania: co, gdzie i jak kupować? może być sporo.

    Niektóre kraje, miasta i miejsca mają zresztą w tej dziedzinie swoje „hity”. O wielu można przeczytać w przewodnikach turystycznych, co ułatwia wybranie czegoś oryginalnego, niebanalnego, a zarazem w cenie, którą można zaakceptować. W PRL-u popularne były sklepy „Cepelii”. Generalnie pamiątki i upominki przywożone z podróży można podzielić na dwie grupy: konsumpcyjne i trwałe.

    Te pierwsze, to oczywiście coś do zjedzenia lub wypicia, a zarazem nadającego się do transportu, w zależności od czasu jego trwania i środka. Przede wszystkim w odpowiednich opakowaniach. Trudno np. wyobrazić sobie przywożenie, aby zaskoczyć kogoś w rodzinie czy wśród przyjaciół, niecodziennych przekąsek serwowanych na bazarach.

 

SKORPIONY Z GRILLA I SZARAŃCZA ALA CHIPSY

 

    Przykładowo: grillowanych na miejscu, w Chinach czy Tajlandii, skorpionów lub podawanych „w Państwie Środka” jako zakąski do lokalnych wódek kawałków żmij i węży, na których zrobiono nalewkę. Czy steków z krokodyli, specjalność niektórych restauracji w RPA.

    Ale już wysmażoną w oleju szarańczę, przypominającą w smaku chipsy, którą jadłem w Meksyku, podobnie jak wymienione wyżej i mnóstwo innych niecodziennych potraw i przekąsek w innych krajach, można zabrać do plastikowego pojemnika. Nie nadają się natomiast do przywożenia niezwykłe owoce z krajów egzotycznych.

         Warto też pamiętać, że wwóz żywności, a przynajmniej niektórych jej rodzajów, zwłaszcza świeżych owoców i warzyw, czy mięsa i wyrobów z niego, do wielu krajów jest zabroniony ze względów sanitarno – epidemiologicznych. Rzadziej takie zakazy dotyczą artykułów spożywczych w trwałych opakowaniach.

    Np. serów, z których słynie sporo krajów. Ograniczenia ilościowe, w ramach Unii Europejskiej limity są jednak duże, dotyczą zwłaszcza alkoholi. Jednego z bardzo często przywożonych artykułów spożywczych. Ich wybór na świecie jest ogromny.

 

GDZIE I JAKIE KUPOWAĆ WINA?

 

    Decydując się jednak na kupno i przywóz wina, piwa czy mocniejszych alkoholi, zarówno dla siebie, jak i na prezenty, warto wybierać takie, które niedostępne są w Polsce. Kupować je zaś albo u producentów, np. po degustacjach w browarach, wytwórniach win, koniaków – brandy, ginu, tequili, rumu itp. w ich stoiskach lub sklepikach.

       Ewentualnie w wyspecjalizowanych sklepach. Chociaż na użytek własny można je także kupować po prostu do kanistrów czy plastikowych butelek w piwniczkach winnych, na winobraniach, czy nawet u ich wytwórców sprzedających je przy drogach koło domów, co popularne jest w wielu krajach, chociażby bałkańskich czy kaukaskich.

    Oczywiście są regiony, państwa czy miejscowości, w których zakupy alkoholi mają szczególny sens, bo słyną one z ich jakości. Dobre wina w niezliczonych miejscach, ostatnio nawet z ich krajowej produkcji w Polsce. Chociaż nie należę do amatorów, nie mówiąc o znawcach wina, to uczestniczyłem już w grubych dziesiątkach jego degustacji na kilku kontynentach.

    I mogę zasugerować, głównie na podstawie opinii innych, mnóstwo gatunków z wielu miejsc. Od RPA na południu Afryki, poprzez kraje śródziemnomorskie, po Niemcy, Czechy, Słowację i Polskę. Oraz od Ameryki Południowej po Kaukaz, czy Azję Środkową.

 

WHISKY I KONIAKI

 

    Jeżeli chodzi o mocniejsze alkohole, to wiadomo: whisky – przede wszystkim Szkocja, Irlandia, a ostatnio także Japonia. Oczywiście warto kupować gatunki, których nie ma w polskich sklepach, nie mówiąc już o dyskontach. Koniaki i brandy, poza najpopularniejszym ich regionem Francji, produkowane są, także znakomite, w innych krajach.

    Ormianie zresztą twierdzą, że to od nich Francuzi nauczyli się robić ten trunek. A potwierdza to smak wyrabianych w wytworni „Ararat” w stołecznym Erewaniu. W którym będąc, warto ją zwiedzić, uczestniczyć w degustacji i coś kupić w sklepie fabrycznym. A przecież to tylko jedna z ormiańskich wytworni koniaków. Smakują mi również koniaki gruzińskie.

    W obu tych krajach można je także kupować nalewane z beczek: w halach targowych czy sklepach z alkoholem. Na znakomite koniaki – używam tej nazwy, podobnie jak często miejscowi, chociaż zastrzeżona jest tylko dla francuskiego regionu Cognac – trafiłem m.in. w Bucharze w Uzbekistanie, z wytworni w Samarkandzie. Podobnie jak w mołdawskim Naddniestrzu.

    Świetne produkowane są na Krymie (w Koktebelu), ale zupełnie niezłe także na ukraińskim Przykarpaciu ( jako „Prikarpatśkyj”), czy w wytwórni „Szabo” (polecam od 5* gwiazdek wzwyż) we wsi o tej samej nazwie koło Białogrodu Dniestrzańskiego, niedaleko Odessy.

 

RUMY, TEQUILA, ŚLIWOWICA I MIODY LITEWSKIE

 

    To tylko przykłady, można do nich dodać jeszcze napoje tego samego gatunku z Azerbejdżanu, Rumunii, czy nowsze, już sprzedawane jako brandy, które piłem ostatnio w Bułgarii. Rumy, to oczywiście Jamajka, Kuba i inne kraje latynoskie. Tequila i mezquila pędzone z liści agawy, to specjalność przede wszystkim Meksyku.

    Warto ich spróbować i ew. kupić coś na pamiątkę lub upominek, po obejrzeniu w niewielkiej wytworni ich procesu produkcyjnego, niezmiennego chyba od średniowiecza. Nazwy mocnych trunków godnych stania się prezentem, można by wymieniać długo.

    Wspomnę jeszcze o śliwowicach, z których słynie nie tylko nasz Łąck, ale w mojej ocenie „przebija” je śliwowica monastyrska wyrabiana w Serbii,.

    A także w czeskiej fabryce Jelinka. Zwłaszcza „złota” i „srebrna”. Prawdziwe miody, nie tylko nasze pitne, mające też amatorów, słodkie: trójniaki, dwójniaki i półtoraki.

    Ale destylaty miodowe, od mocy od 30 do 75º (słynny „Midaus balzamas Žalgiris” („Grunwald”), zwłaszcza z wytwórni w Stakliszkach, to specjalność litewska. Podobnie jak „Trejos devineiros” (Trojanka litewska), nalewka na około 30 rodzajach ziół. Litwa wyrabia zresztą także sporo innych, świetnych mocnych trunków.

 

KONKURENTKI DLA „CZYSTEJ OJCZYSTEJ”

 

    I warto je, chociaż przy obecnym kursie złotego są dosyć drogie, stamtąd przywozić w niewielkich ilościach dla spróbowania. Podobnie jak „balsamy” ziołowe z Łotwy, czy Białorusi. Jeżeli chodzi o wódki „czyste”, jak my mówimy i „białe” jak nazywają je Słowianie wschodni, to pod względem ich jakości Słowiańszczyzna, plus Finlandia i kraje nadbałtyckie, są „nie do przebicia”.

    Z nakomite, o ile pić je mniej niż umiarkowanie, do dobrego jedzenia, są z co najmniej kilku zakładów polskich, ale także np. ukraińskich, czy białoruskich, np. mińskiego „Kristała”. Rosyjskich, od czasu jak przed kilku laty obejrzałem na kanale „Rossija” reportaż z informacją, że co najmniej 30% alkoholi sprzedawanych tam nawet w drogich sklepach, to podróbki, do ust nie biorę.

      Rozpisałem się o alkoholach jak stary pijak, chociaż korzystam z nich raczej rzadko i zawsze w niewielkich ilościach. Ale to najłatwiejszy do przywiezienia „artykuł spożywczy”. O wiele większy wybór upominków i pamiątek z podróży jest w przypadku przedmiotów trwałych.

    Najpopularniejsze przywożone z zagranicy, to ceramika, wyroby z drewna, tkanin, metali i skóry. Można je kupować w sklepach z pamiątkami. W niektórych krajach, np. w Chinach, niekiedy ogromnych wyspecjalizowanych domach towarowych. Ze stałymi cenami, nie podlegającymi targowaniu się.

 

CERAMIKA ZAWSZE AKTUALNA

 

    Ale także w małych sklepikach, czy straganach na bazarach lub ulicach. Piękną i niedrogą ceramikę, zwłaszcza talerze i naczynia, warto przywozić z Tunezji czy Maroka. Z dalszych stron np. z Meksyku, Peru czy Boliwii, o wzorach czerpanych ze starej indiańskiej.

    Mnóstwo ładnych i niedrogich wyrobów ceramicznych znaleźć można w Armenii i Gruzji, czy krajach Azji Środkowej. W Europie zaś niemal wszędzie, chociaż polecałbym przede wszystkim z krajów nadbałtyckich i bałkańskich, a także Ukrainy.

    Meksyk specjalizuje się także w wyrobie pamiątek z obsydianu, niezwykle twardej lawy wulkanicznej. Z której Aztecy, Majowie i inni mieszkańcy okresy prekolumbijskiego wyrabiali m.in. słynne noże, którymi wycinali serca ludziom – ofiarom przeznaczonym „dla bogów”.

     Obecnie miejscowi artyści wykonują z obsydianu repliki masek grobowych, bogato inkrustując je kawałkami jadeitu, malachitu i masy perłowej oraz wstawiając oczy z onyksu. A także różnorodne, niesłychanie barwne, figurki, czy głowy Indian w kamiennych pióropuszach. W Chinach drogim, ale ulubionym tworzywem jest jadeit, a także inne kamienie. Amatorów mają również pamiątki i upominki ze skóry.

 

UWAGA NA WYROBY ZE SKÓRY

 

    Trzeba tylko bardzo uważać, aby nie były wykonane ze skóry zwierząt chronionych: krokodyli, nosorożców, hipopotamów itp. Bo ich wwóz do większości państw jest nie tylko zabroniony, konfiskowany, ale podlega surowym karom finansowym.

    Podobnie kupując, zwłaszcza w krajach azjatyckich, skórzane torebki damskie, paski itp. zwracać uwagę, czy nie są to podróbki znanych zachodnich firm z ich oznaczeniami. Bo również ich przywóz podlega konfiskacie i karom. Powszechnym surowcem do wyrobu pamiątek, ale także artykułów codziennego użytku, są włókna i tkaniny.

    Różnorodne dywany, kilimy, makatki, obrusy i serwetki, czy poszewki na poduszki. Tkane, haftowane, barwione, szyte itp. Przepiękne i dosyć tanie widziałem oraz kupowałem zarówno w krajach latynoskich, m.in. w Boliwii, Meksyku i Peru, jak i w Azji oraz Afryce.

    Słynne warsztaty oraz sklepy z dywanami i kilimami, nie mówiąc już o bazarach, są w Tunezji, Maroku, Algierii, Libii, Egipcie czy Syrii. Podobnie na Kaukazie i w Azji Środkowej, szczególnie w uzbeckiej Bucharze. Chociaż nie wszyscy wiedzą, że np. słynne bucharskie dywany i kilimy przeważnie nie były i nie są produkowane w tym mieście.

 

DYWANY, BATIKI, THANKI… I ZŁOTO

 

       

     W przeszłości zwozili je do niej kupcy z odległych stron, wędrujący na wielbłądach Wielkim Jedwabnym Szlakiem. I dopiero stamtąd, stąd ich nazwa, trafiały do Europy cz na Bliski Wschód. Zwiewne malowane, częściej barwione – z możliwością obejrzenia procesu ich produkcji, tkaniny i wyroby z batiku: chusty, szale, stroje, kupować można zwłaszcza w Indiach i na Sri Lance, chociaż także w innych krajach regionu.

    Malowane na tkaninach thanki w Tybecie i Nepalu. Metale od wieków były surowcem do wyrobu ozdób oraz pięknych przedmiotów użytkowych. Jak wspaniałe wyrabiano ze złota, można przekonać się oglądając skarby inkaskie w muzeach np. Bogoty lub Limy.

        Czy wykopaliska z antycznych kurhanów trackich i scytyjskich w muzeach w Bułgarii oraz w Kijowie. A późniejsze, szczgólnie renesansowe, w muzeach i zbiorach we Włoszech i innych krajach.

    Współcześnie zaś w sklepach jubilerskich i całych ich ciągach. M.in. w Stambule, Dubaju, Szardży i innych emiratach arabskich, czy w Indiach, ale również w miastach europejskich, do obejrzenia oraz kupienia są całe tony współczesnej biżuterii i ozdób z tego kruszcu. Podobnie ze srebra. Od filigranów, bransoletek i pierścionków, poprzez naczynia i zastawy stołowe, po sporej wielkości i wagi posążki oraz rzeźby.

 

W KRÓLESTWACH SREBRA

 

    Ogromny ich wybór widziałem np. w dawnej meksykańskiej „stolicy srebra” – mieście Taxco, ale również w sklepach jubilerskich w miastach peruwiańskich, m.in. stolicy Inków – Cusco. Łączone z naturalnymi koralami, lub kamieniami półszlachetnymi.

    Z pamiątek srebrnych słynie też Polska. A naszą, chociaż również litewską specjalnością,, są pamiątki se srebra, chętnie łączonego z bursztynem, chociaż i samego bursztynu.

    Tańsze i także popularne w wyrobach metale, to przede wszystkim brąz i cyna. Oglądając zabytki, od III czy IV w. p.n.e., z brązu w muzeach chińskich, zwłaszcza w Szanghaju, Pekinie, Kantonie i Tajpei na Tajwanie, dostawałem zawrotów głowy od zachwytów nad ich pięknem i jakością wykonania.

    Świetną pamiątką mogą być wierne repliki niektórych statuetek czy przedmiotów z brązu sprzed wieków, niemal nie do odróżnienia od oryginałów, ale oznaczanych jako kopie, sprzedawane z atestami. Niestety dosyć drogo, w tamtejszych muzealnych sklepach. Podobnie warte uwagi są z mosiądzu, przeważnie patynowanego.

    Wiele naprawdę wartych nabycia przedmiotów z niego widziałem w Indiach i Tajlandii. Udanym, pięknym upominkiem, mogą być też wyroby ze stali i żelaza. Różne kute kraty, ornamenty, o sztyletach, kindżałach, nożach bojowych itp. nie wspominając. Te ostatnie polecam zwłaszcza podczas zakupów w Nepalu i krajach arabskich.

 

DREWNO I SZKŁO NIE JEDNO MAJĄ IMIĘ

 

       Chyba równie popularnym tworzywem, z którego wykonuje się pamiątkowe przedmioty użytkowe i artystyczne, jest drewno. Od jego szlachetnych gatunków, jak heban, mahoń, cedr, drewno sandałowe – po pospolitsze: orzechowe, gatunków egzotycznych, dębowe itp. Maski, naczynia, rzeźby i płaskorzeźby, figurki itp, są do nabycia w wielu krajach.

    Osobiście wysoko cenię i zachęcam do nabywania, te z Indii i Sri Lanki, państw arabskich, afrykańskich oraz Indonezji, zwłaszcza z wyspy Bali. Niestety, ta ostatnia jest tak popularna, m.in. wśród zamożnych Australijczyków, że tam ceny pięknych rzeźb w drewnie po prostu powalają. Pięknymi pamiątkami z podróży i upominkami są też wyroby ze szkła i kryształu.

    Słynie z nich wiele krajów, także Polska. Przecież szkło artystyczne, czy nawet ozdobne użytkowe, chociażby z Krosna, ale i wielu innych naszych miast, naprawdę warte są kupowania.

     Podobnie w innych krajach. W Czechach np. w Karlowych Warach, w Jabłońcu nad Nysą itp. „Klasą samą w sobie” są słynne szkła z włoskiego Murano, wyrabiane od stuleci na tej wyspie koło Wenecji, czy na Malcie.

    Warto o tym pamiętać zastanawiając się, co kupić na pamiątkę z podróży. O tym, gdzie jeszcze można i warto je nabywać oraz jak się targować, a także o fotografowaniu i filmowaniu, z przykładami z własnego doświadczenia, napiszę wkrótce w trzecim i ostatnim odcinku w tym cyklu.

 

 

 

 

 

Tekst i zdjęcia © Cezary Rudziński

Zdjęcia autora i z jego archiwum. 

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top