Tam, gdzie mówią jak Chrystus

Kto by pomyślał, że w dalekiej Syrii, w uczepionym skał miasteczku – a raczej osadzie- w której żyje ok.5 tys. ludzi, można natrafić na tajemnicze polonica. A na dodatek, można się tam cofnąć w czasy Chrystusa, bo mieszkańcy Maluli (Maalouli) oraz dwóch sąsiednich wiosek (Jabaadine i Bakha) nadal mówią po aramejsku.

Przy kawie w kawiarence przy niewielkim rynku nabieramy sił przed przejściem wąwozem, od którego miasteczko wzięło nazwę. Po aramejsku Malula znaczy bowiem „przejście”. Młody kelner pokazuje nam książkę do angielskiego. Gdy pokazujemy mu słowa, by powiedział nam je po aramejsku, okazuje się, że tylko mówi w tym języku, nie umie w nim ani pisać, ani czytać. By ogarnąć zabudowę Malulu, trzeba wysoko zadzierać głowę. Mnóstwo domów pnie się bowiem nad sobą, pokrywając zbocze góry, pełnej grot i jaskiń. Zmierzcha się, więc nie ma czasu, by zwiedzić monastyr św. Tekli. Z jego patronką wiążą się miejscowe legendy. Jedna mówi, że wąwóz powstał ,gdy zerwała zaręczyny z poganinem i miała za to spłonąć na stosie, ale deszcze ugasił płomienie. Druga – że prześladowana przez matkę i ścigana przez Rzymian Tekla stanęła przed górą. Zrozpaczona dziewczyna zaczęła się modlić. Modlitwa została wysłucha – Bóg rozdzielił górę, umożliwiając ucieczkę. Za monastyrem wchodzi się w wąwóz. Krętą drogą między skałami wychodzi się na górę. Z niej ma się wspaniały widok na Malulę ! Jeszcze parę dziarskich kroków asfaltem i wychodzi się na Mar Sarkis – kościół i klasztor św. Sergiusza. Na pierwszy rzut oka niczym się nie wyróżnia. Ot, skromna świątynia ! A jak się okazuje, jest to jeden z najstarszych kościołów chrześcijańskich na świecie. Od 1732 r. kościołem (zbudowanym między 313 a 325 r., ale odkryto w nim fragmenty sprzed 2000 lat !) i klasztorem opiekują się salwatorianie (zakon ojców bazylian salwatorian Kościoła Greko-katolickiego powstał w 1682 r. w Libanie). W surowym, kamiennym wnętrzu stoją dwa ołtarze. My rozglądamy się za jednym – ikonami …generała Andersa i tablicą go upamiętniającą. Niestety, tablicę ktoś sobie wyssał z palca. Ale ikony są – na lewo od głównego ołtarza. Przy innych, którymi chlubi się świątynia, wyglądają nieciekawie. – To chyba jakiś żołnierz Andersa je namalował ? – zastanawiamy się. Ale serce rośnie ! W przykościelnym sklepiku rzucam się na wiedzę: foldery, pocztówki. W wydawnictwie po.więconym Maluli i kościołowi św. Sergiusza ojciec Michel Zaaroura pisze o „naszych” ikonach: „Klasztor św. Sergiusza ma ….dwie dość rzadkie ikony (sztuka polska XVII wieku ?). Były one podarowane klasztorowi wyraz wdzięczności generała Andersa, który po uwolnieniu w 1943 r. , spędził nieco czasu ….. klasztoru św. Sergiusza, pod ….ojca Gregoire`a Abisamra”. W folderze na szczęście są reprodukcje ikon , z podpisem „dar gen. Andersa”, bo w kościele nie można fotografować ! Z folderku nic więcej o ikonach dowiedzieć się nie można. Ich śladem poszła Elżbieta Sawicka, która na łamach „Rzeczpospolitej” próbowała rozwikłać, kto je namalował, skąd się wzięły w Maluli, kiedy tam był gen. Władysław Anders ? Niestety, niczego pewnego nie udało się jej ustalić. Syryjska osada nadal skrywa przed nami swe tajemnice.

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top