Wydawnictwo Sorus: pierwszy przewodnik po polsku
Iran – ponad 5-krotnie rozleglejszy od Polski, z niemal dwukrotnie większą liczbą ludności, przebogatą historią od czasów antycznych, fascynującymi zabytkami i krajobrazami, ciekawymi obyczajami, oryginalną, smaczną kuchnią i wieloma innymi atrakcjami interesującymi dla cudzoziemców, ciągle czeka na szersze odkrycie przez turystów polskich. Niesłusznie uważany za niebezpieczny, odwiedzany jest przez liczonych raczej w setkach, a na pewno nie w dziesiątkach tysięcy Polaków rocznie.
Uczestników wycieczek organizowanych przez nieliczne polskie biura podróży mające ten kraj w ofercie, bądź docierających tam indywidualnie. Zwłaszcza dla tych drugich Iran jest krajem trudnym nie tyle ze względu na przepisy i obyczaje wynikające z dosyć ortodoksyjnego islamu, ile barierę językową. Wszelkie informacje bowiem – także rozkłady jazdy pociągów i autobusów, adresy, nazwy itp. pisane są – również cyfry – po persku. A znajomość języków europejskich jest tam niewielka. Tym większe znaczenie ma więc ukazanie się polskiego przewodnika po Iranie.
Chociaż chyba nie takiego, jakiego można było oczekiwać: ułatwiającego nie tylko podróżowanie do i po tym państwie, ale również dowiedzenie się o nim czegoś więcej. O jego przeszłości i współczesności, ludziach, kulturze, zabytkach, ciekawych obiektach i miejscach, obyczajach oraz innych walorach turystycznych. Ważnych także zanim podejmie się decyzję o ewentualnej do niego podroży. Autor, mieszkający w Anglii młody absolwent iranistyki i polonistyki uniwersytetu w Uppsali w Szwecji, zapalony podróżnik, swoje wrażenia i obserwacje oraz bardzo liczne informacje zebrane podczas kilku podróży po Iranie ujął w formę przewodnika. Przeznaczonego, jak napisał we wstępie, zwłaszcza dla turystów o ograniczonych funduszach.
„W księgarniach i bibliotekach – zacytuję autora – znaleźć można sporo publikacji zawierających szczegółowe wiadomości o kulturze, historii, sporcie, geografii czy architekturze Iranu. Kopalnią informacji jest także Internet. Dobrze jest przejrzeć kilka takich publikacji przed wyjazdem do Iranu, nie widziałem natomiast potrzeby zamieszczania w tym przewodniku skróconych wersji zawartych tam informacji. Skupiłem się na podaniu jak najbardziej aktualnych wiadomości praktycznych i wskazówek, które ułatwią podróżowanie i zwiedzanie tego kraju…”. I konsekwentnie trzyma się tej zasady. Czy jednak taki właśnie przewodnik, jako pierwszy po tym kraju w języku polskim, jest naszym turystom najbardziej potrzebny? Mam co do tego duże wątpliwości. Ale ocenią to jego czytelnicy i użytkownicy.
Co więc zawiera „IRAN” Szczepana Lemańczyka ? W I części, obszernej, obejmującej blisko 90 stron, tj. około 40% objętości, zawarte są króciutkie informacje o kraju, wypunktowane na 4 stronach najważniejsze fakty z liczącej ponad 25 wieków jego historii, a także rady: kiedy jechać, co zabrać ze sobą, jakie potrzebne są dokumenty, jak się zachować w rożnych sytuacjach oraz mnóstwo informacji o przepisach celnych, zdrowiu, bezpieczeństwie, trasach i warunkach podróży, miejscowościach na trasach z Polski do Iranu, możliwościach podróży do niego z państw ościennych, transporcie na miejscu, noclegach, kuchni, toaletach itp.
Wiele z tych informacji jest cennych, sprawdzonych osobiście przez autora lub inne osoby, z pomocy których korzystał przy ich zbieraniu oraz – co ważne – aktualnych. Chociaż niekiedy skróconych wręcz do granic kompromitacji nie tylko autora, ale i wydawcy. Jak bowiem można było ( str. 14 ) nawet w najbardziej skrótowej historii kraju napisać: „ Od 2. poł. XIV w. – panowanie słynącego z okrucieństwa Timura, władcy pochodzenia tureckiego, który kontrolował m. in. Armenię, Azerbejdżan, Gruzję, dotarł nawet do Indii” pomijając informację, że Timur – Tamerlan był jednym z największych wodzów w historii i władcą Azji Środkowej z przyległościami, wśród których znalazła się również Persja?
Równocześnie sporo informacji w tej części przewodnika jest, moim zdaniem, zbędnych. Autor proponuje m.in. kilka sposobów dotarcia z Polski do Iranu. Samolotami, kolejami, autobusami. Różnymi trasami, które – w przypadku lądowych, zawsze prowadzą przez Stambuł. Dodam, że każda wymaga na pokonanie drogi z Polski do Iranu co najmniej 5 dni podróży, z niezliczonymi przesiadkami oraz zakupami w różnych ( autor je wymienia ) miejscach, aby wypadło taniej, biletów po drodze. Bez przerw na normalny sen. Podróż taka – lądem via Stambuł, możliwa jest więc tylko dla ludzi bardzo odpornych na zmęczenie i mających dużo wolnego czasu, np. studentów z 3 miesięcznymi wakacjami. Tyle, że miesiące letnie są chyba najgorszym okresem ( na południu kraju upały sięgają 50 – 55 stopni C w cieniu ) na poznawanie Iranu.
A poza wariantem tureckim, pozostałe uwzględnione przez autora trasy: z Armenii, Azerbejdżanu, Turkmenistanu, Indii, Pakistanu, nie mówiąc już o Afganistanie czy Iraku, nie wchodzą przecież – jako lądowe – praktycznie w grę. Zarówno ze względu na rzeczywiste, i to ogromne, zagrożenia dla zdrowia oraz życia podróżnych przynajmniej w trzech z nich, jak i trudności lub wręcz niemożliwość uzyskania do nich wiz. Nie mówiąc już o ich kosztach oraz wysokości innych wydatków na podróż. Ale autor opisuje je, środki transportu, ceny biletów, miejsca przekraczania granic itp. Po co? Przecież jeżeli nawet znajdzie się jeden czy paru desperatów, którzy zdecydują się na podróż lądową z Polski do Iranu przez np. Afganistan, Irak, Pakistan czy Turkmenistan, potrafią sobie sami znaleźć tego rodzaju informacje.
Drugim zbiorem zbędnych i niepotrzebnie zajmujących miejsce informacji są, moim zdaniem, propozycje zwiedzania tego i owego po drodze. W Rumunii – Oradei, Sighişoary, Braszowa i Bukaresztu, na Węgrzech – Budapesztu, a w Turcji – Stambułu. Jak ktoś wybiera się do tak dalekiego i egzotycznego kraju jak Iran, nie będzie przecież po drodze zwiedzał w ciągu paru godzin miast zasługujących na bliższe poznanie w trakcie specjalnych podróży do nich, lub krajów w których są one położone. Na temat których nie brak w Polsce dobrych przewodników. Zaś autor ma, co wykazał, znikomą wiedzę w tym zakresie. Napisał bowiem np. „Stolica rumuńska ma do zaoferowania turystom bardzo mało.” Zapewne nie wie, że Bukareszt nazywany był Paryżem Bałkanów.
I pomimo strat spowodowanych przez trzęsienie ziemi w 1977 roku oraz zburzenie później jednej trzeciej zabytkowego centrum przez Ceausescu pod budowę gigantycznych, socrealistycznych gmaszydeł, ocalało w nim sporo wartościowych zabytków. Że wspomnę cerkwie: Mihai Vodă ( XVI w ), Św. Apostołów ( XVII w ) i wielu innych, monaster Antim z początku XVIII w, prawosławną katedrę p.w. Konstantyna i Eleny oraz inne budowle tego zespołu, jak i stare uliczki na Wzgórzu Patriarchów oraz jego zboczach. Czy kilka zachowanych pięknych pałaców, gmach Ateneum, muzea – zwłaszcza Sztuki z ciekawymi zbiorami malarstwa i rzeźby rumuńskiej oraz europejskiej.
Podobnie o Stambule: „…to niewątpliwie miasto ciekawe i warte, by się w nim zatrzymać na dzień lub dwa…”. Jak się przeczyta coś tak głębokiego intelektualnie, to człowiek zastanawia się, czy warto kontynuować lekturę tego przewodnika. Bo może autor ma równie wiele do powiedzenia na temat Iranu? Zwłaszcza, że wykazuje się niewiedzą nawet w przypadku obiektów klasy zerowej pisząc np., a wydawca mu to puszcza, Aya Sofya ( w języku polskim możliwe są jedynie dwa warianty nazwy tej świątyni – muzeum: Hagia Sophia lub Aja Sofia ) z informacją, że w 1453 roku przekształcona została w meczet. Być może nie dotarła do niego informacja, że od 1935 roku jest muzeum?
Część II, najobszerniejsza – 129 stron: Co warto zwiedzić, poświęcona jest poszczególnym miejscowościom. Poczynając od stołecznego, około 12 milionowego Teheranu. Niestety brak, chociażby najkrótszej historii tego miasta z ponad 8 – wiekową przeszłością. Podobnie jakiejkolwiek propozycji zwiedzania go, chociażby na zasadzie bliskości lokalizacji obiektów. Autor zachwyca się teherańskim bazarem pisząc m.in. że jego powierzchnia „jest wręcz niewyobrażalna”, chociaż nie ujawnia skali swojej wyobraźni. Wymienia ponadto, dosyć chaotycznie, 19 innych obiektów: pałaców, muzeów, mauzoleów i innych budowli, parków itp. podając w krótkich informacjach ich lokalizację, możliwość dojazdu, godziny otwarcia i ceny biletów.
Nie ma wśród nich ani jednego meczetu czy medresy ( autor używa nazwy madrasa ). W całym przewodniku doliczyłem się zresztą zaledwie 12 meczetów i paru medres polecanych do zobaczenia w poszczególnych miejscowościach kraju. Autor zamieszcza natomiast dużo informacji o komunikacji – łącznie z lokalizacją terminali autobusowych i tabelą cen biletów do ponad 30 miast, połączeń kolejowych, hoteli i innych miejsc w których – i za ile – można przenocować, gdzie zjeść, wymienić pieniądze, skorzystać z Internetu, jak zadbać o własne bezpieczeństwo, gdzie rozerwać się – pod tym terminem rozumie kawiarnie i kina z filmami w języku perskim. Zachęca również do zwiedzenia paru miejsc w okolicach stolicy.
W podobny sposób, chociaż niekiedy niezwykle skrótowo, przedstawia inne miasta irańskie i ich okolice: Ahwaz, Bandar-e Abbas, Hamadan, Isfahan, Jazd, Kerman, Kermanszah, Meszhed, Raszt, Sari, Sziraz, Tebriz, Zahedan i Mirdżawe. Z minimalnymi informacjami o tym, co warto w nich zobaczyć, ale z godzinami otwarcia, cenami wstępu, sposobami dojazdu itp. I masą wiadomości praktycznych. Niekiedy z ciekawostkami. Np. że w Qom do niektórych sklepów z bielizną damską nie wolno wchodzić mężczyznom, Czy, że na Riwierze Morza Kaspijskiego Iranki kąpią się w morzu w pełnym ubraniu i czadorach, podobnie w ubraniach część mężczyzn.
Przy niektórych miejscowościach informacje są takie, że rodzą pytanie: to po co je autor wymienia? Np. w 1,3 milionowym mieście Ahwaz autor nie wskazuje ani jednego obiektu wartego zobaczenia. Ale…daje obszerne informacje jak do niego dojechać, poruszać się po mieście, gdzie przenocować, zjeść itp. W przypadku 360 – tysięcznego Bandar-e Abbas nad Zatoką Perską w ogóle odradza zobaczenie go, po czym zamieszcza obszerne informacje jak wyżej. W półmilionowym Hamadanie, jednej z pierwszych antycznych stolic Persji, zachęca do zobaczenia 6 obiektów, w tym grobu słynnego średniowiecznego uczonego Avicenny – Abu Alego ibn Sina. W Kermanie zachwyca się biblioteka – „ Najładniejszą, jaką w życiu widziałem” nie podając kryteriów oceny jej piękna czy wyjątkowości, nie mówiąc już chociażby o paru słowach na temat jej wyglądu z zewnątrz, położenia, wnętrz itp.
Do zobaczenia miasta Sanandadż w okolicach Kermanszahu zachęca stwierdzeniem „…nie jest perłą architektury, choć warto odwiedzić meczet piątkowy oraz stary bazar; ciekawe jest jednak ze względu na mieszkających tam ( i w okolicy ) Kurdów , którzy chodzą w swoich tradycyjnych strojach.” W 2,9 – milionowym Meszhedzie, najświętszym i jednym z najciekawszych miast Iranu, poleca tylko mauzoleum Imama Rezy, bazary ( bynajmniej nie zabytkowe) i muzea, w tym tylko jedno z adresem. Nie wspomina ani słowem o „Karabeli z Meschedu” Ksawerego Pruszyńskiego. Zamieszcza natomiast 3 strony informacji o dojazdach – z cenami biletów, noclegów itp. W tym tak niezbędnych polskim turystom, jak adresy konsulatów… Afganistanu i Turkmenistanu.
W przypadku 550-tysięcznego miasta Raszt autor poleca – zajmuje mu to pół strony – tylko bazar i ratusz podkreślając, że w mieście tym nie ma wyjątkowych atrakcji. Nie przeszkadza mu to jednak na poświęcenie 2 stron na informacje jak do niego dojechać, gdzie przenocować, zjeść itp. W większości miast na informacje o budowlach i obiektach wartych zobaczenia przeznacza po 5-6 wierszy. Jedynie w przypadku największej irańskiej perły, pełnego zabytków 2- milionowego Isfahanu, wymienia jako warte zobaczenia 14 obiektów, informacji o każdym poświęcając od kilku do nawet 20 wierszy tekstu.
Część III przewodnika – najkrótsza, 18 stron, zawiera informacje o porozumiewaniu się z Irańczykami, wymowie języka perskiego, przydatnych w nim zwrotach. Ponadto krótkie rozmówki i ważniejsze słowa. Ze względu na trudny dla Europejczyków alfabet, do wykorzystania chyba tylko przez nielicznych turystów. W przewodniku zamieszczono też kilkadziesiąt zdjęć oraz schematów miast. W przypadku tych pierwszych jest to jedna z najsłabszych jego stron. Są czarno białe, amatorskie, niekiedy źle skadrowane. W sumie więc ten pierwszy polski przewodnik po Iranie daleki jest nie tylko od ideału, ale nawet standardu do którego przyzwyczaili nas inni autorzy i wydawnictwa.
Myląca jest, niestety, informacja zamieszczona przez wydawcę na tylniej stronie okładki: „…to pierwszy na polskim rynku bardzo obszerny przewodnik ( podkreślenie moje ) po tym państwie..”. Następnie, po wymienieniu, co znajduje się w nim, czytamy:” Autor oprowadza nas po najważniejszych zabytkach Iranu i przedstawia warte odwiedzenia miasta oraz regiony…”. Za grubą przesadę uważam określenie tego przewodnika jako bardzo obszerny. Zarówno ze względu na objętość, bo większą mają niektóre prezentujące znacznie mniejsze i uboższe w zabytki kraje, jak zwłaszcza zawartość. Nie jest również prawdą, że „Autor oprowadza nas…”, bo tego nie robi, tylko wzmiankując o obiektach i miejscach wartych, jego zdaniem, zobaczenia.
Wbrew temu co sądzi autor wyrażając to we wstępie, czytelnik – potencjalny turysta chce mieć w przewodniku również podstawowe informacje o kraju, któremu jest on poświęcony, jego dziejach, kulturze, obyczajach itp. A także znacznie więcej niż otrzymał informacji o zabytkach oraz innych miejscach wymienianych jako warte zobaczenia. Co oczywiście nie oznacza „prowadzenia go za rękę” przez kolejne sale muzeów czy pałaców ze zwracaniem uwagi na wszystko, co jest jej warte. Może natomiast zrezygnować z wielu zawartych w „Iranie” informacji praktycznych. Np. dosyć szczegółowych rozkładów jazdy, cen biletów itp., bo zmieniają się one często. Podobnie jak omawianie tras czy miejscowości, którymi nikt rozsądny nie wybierze się drogą lądową do Iranu, lub nie będzie ich zwiedzał po drodze.
Ale, zgodnie ze starym przysłowiem: „na bezrybiu i rak ryba”, to jak nie ma innego przewodnika po tym ciekawym kraju, to lepiej, że jest taki niż żaden. Zwłaszcza, że może on stanowić podstawę do napisania naprawdę dobrego i obszernego. Tyle, że będzie to wymagało jeszcze sporo pracy. Warto ją jednak, moim zdaniem, podjąć przed ewentualnym II wydaniem. Bo prędzej czy później Iran zostanie „odkryty” także przez polskich turystów. A dobry przewodnik po tym kraju może to znacznie przyspieszyć.
IRAN. Przewodnik z serii „Przewodniki Obieżyświata” – Szczepan Lemańczyk. Wydawnictwo Sorus Poznań ( www.sorus.pl ). Wydanie I, 2009, stron 245. Cena 38,60 zł.