„Mówi kapitan…” – ilekroć gdziekolwiek lecimy, w pewnym momencie zawsze usłyszymy te słowa – przynajmniej w dwóch językach – dochodzące z kabiny pilotów. I szybko je zapominamy. Niektóre jednak zapadają w pamięć na dłużej. „W Helsinkach wylądujemy 15 minut przed planowanym czasem, jak zwykle”. Gdy po kilku latach ponownie wylądowałem w stolicy Finlandii znów byłem przed czasem. Jak zwykle.
Można odnieść wrażenie, że czas w Finlandii biegnie inaczej niż w innych miejscach. Z jednej strony fantastycznie zachowana architektura pierwszej połowy XX wieku przenosi nas niemal o sto lat wstecz, z drugiej – konkuruje z nią wszechobecny na każdym kroku high-tech. A do tego komunikacja publiczna sprawia wrażenie jakby naginała czasoprzestrzeń będąc wszędzie i zawsze na czas. Lub wręcz przed nim.
Jakby nie patrzeć, poza dotarciem do samego centrum Helsinek z lotniska, nie jest ona szczególnie potrzebna podczas poznawania miasta, a przynajmniej jego głównych części. Jest ono bowiem wyjątkowo kompaktowe, a najbardziej znane miejsca nie są oddalone od siebie więcej niż o pół godziny szybkiego spaceru.
Główną oś Helsinek tworzą dwie ulice – Mannerheimintie oraz Esplanadi. Druga z nich to główny bulwar miasta otoczony licznymi sklepami oraz butikami. To właśnie tu można znaleźć sklepy najbardziej znanych fińskich marek – Marimekko (tkaniny oraz odzież), Artek (meble i design), Aarikka (design) czy Finlayson (wszelkiej maści tekstylia). Jeśli ktoś nie jest zainteresowany kolejnymi sklepami, na końcu Esplanadi znajdzie Kauppatori. Będący jedną z największych atrakcji Helsinek targ przyciąga nie tylko turystów szukających pamiątek, ale także miłośników fińskiej kuchni. Oprócz przygotowywanych na wszelkie sposoby ryb można tu także zjeść kotleta z… renifera. Kilka kroków na południe od Kauppatori wznosi się jedna z najbardziej znanych hal targowych w Helsinkach –Vanha Kauppahalli. Jeśli zasmakowaliśmy w mięsie renifera, będzie to idealne miejsce, by zrobić odpowiednie zapasy przed wyjazdem.
Wracając na Kauppatori koniecznie trzeba wsiąść na jeden z promów odpływających do twierdzy Suomenlinna. Ta położona na kilku wyspach forteca, wpisana na listę UNESCO, to obowiązkowy punkt wizyty w Helsinkach. Wbrew pozorom nie jest ona jedynie potężnym muzeum, ale jedną z dzielnic miasta, zamieszkałą przez ponad 800 osób. Wiele z nich mieszka w wyremontowanych budynkach dawnego garnizonu. Dzięki temu wyspy żyją cały rok. Oprócz wyjątkowego krajobrazu i fortyfikacji, Suomenlinna ma do zaoferowania także szereg ciekawych muzeów, jak chociażby muzeum zabawek. Niestety, większość atrakcji jest czynna tylko w porze letniej.
Po powrocie na stały ląd, za Kauppatori, warto zwrócić uwagę na Sobór Uspieński wznoszący się na niewielkim wzgórzu, kilka kroków od placu. Podobno to największa prawosławna świątynia w Zachodniej Europie. Idąc do niej, na samym skraju Kauppatori miniemy Pałac Prezydencki.
Z Kauppatori kolejne kroki można skierować ku chyba najbardziej znanemu symbolowi Helsinek – śnieżnobiałej luterańskiej katedrze. Potężna, neoklasyczna budowla góruje nad placem Senackim. I choć, jak w większości protestanckich kościołów, wnętrze katedry jest wyjątkowo skromne, przyciąga ona zwiedzających. Podobnie jak sam plac Senacki. Schody prowadzące zeń do katedry są jednym z ulubionych miejsc spotkań mieszkańców Helsinek.
Drugim, najczęstszym miejscem spotkań jest zegar przed domem handlowym Stockmann, u zbiegu głównych ulic handlowych: Aleksanterinkatu i Mannerheimintie. To najbardziej znany w Finlandii dom handlowy. Warto zajrzeć do środka, gdzie na kilku piętrach można znaleźć ciekawe produkty fińskich marek, choć nie cieszących się taką sławą jak Nokia.
Po zapakowaniu pluszowych Muminków, można ruszyć dalej Mannerheimintie w kierunku stadionu olimpijskiego. Już po kilku krokach trzeba będzie podjąć decyzję, gdzie skierować kolejne. Na wprost czeka muzeum sztuki współczesnej Kiasma. Sąsiaduje z nim pomnik Carla Gustafa Mannerheima, jednego z największych fińskich bohaterów i przywódców Finlandii. Zaledwie kilkadziesiąt metrów w drugą stronę znajduje się główny dworzec kolejowy Helsinek będący sam w sobie atrakcją. Zaprojektowany w stylu narodowego romantyzmu budynek otwarto niemal sto lat temu. Od jego frontu uwagę przyciągają cztery kamienne postaci trzymające świecące kule. Od muzeum Kiasma można także przejść na drugą stronę ulicy, by po minięciu Szklanego Pałacu, funkcjonalistycznego budynku z lat 30. XX wieku, dotrzeć na Kamppi. O ile Kamppi stanowi jedną z dzielnic Helsinek, o tyle sama nazwa od paru lat odnosi się do centrum handlowego i komunikacyjnego położonego na jej skraju. Tutaj też znajduje się Kaplica Ciszy zbudowana w ramach programu Światowej Stolicy Designu w 2012 roku.
Z Kamppi sąsiaduje potężny budynek fińskiego parlamentu. Pomimo swoich rozmiarów neoklasyczny budynek nie przytłacza swą wielkością otoczenia. Wyznacza za to początek dzielnicy Töölö położonej po wschodniej części zatoki o tej samej nawie. I nie jest on bynajmniej jedynym miejscem wartym wizyty w tej okolicy. Tuż obok znajduje się bowiem Muzeum Narodowe Finlandii. Już sam budynek muzeum stanowi niespodziankę dla zwiedzających. Wygląda on bowiem jak kościół ze strzelistą wieżą. W środku jednak znalazło się miejsce na szybki kurs historii Finlandii od czasów prehistorycznych aż po współczesność. Nawet przy braku ochoty na zwiedzanie wbrew pozorom całkiem sporego muzeum, warto zajrzeć do środka i przyjrzeć się freskom w głównym holu budynku. Wysoko, pod sufitem można bowiem obejrzeć fascynujące malowidła ilustrujące Kalevalę – fiński epos narodowy.
Już w drodze do muzeum, po drugiej stronie ulicy, dostrzec można Finlandia-talo, jeden z najbardziej znanych budynków autorstwa Alvara Aalto. W głębi Töölö znajduje się kolejny symbol miasta – kamienny kościół Temppeliaukio, nieco dalej „grający” pomnik Jana Sibeliusa…
Helsinki są pełne miejsc, które warto zobaczyć, czasem też posmakować czy posłuchać. Nawet, jeśli podobnie jak samo miasto, są jakby trochę na uboczu. Ale to nie przeszkadza. A zdarza się nawet, że pomaga. W końcu dzięki temu można trafić na kolejną atrakcję, ot chociażby muzeum tramwajów mijane w drodze do pomnika Sibeliusa.
Zdjęcia: Wojciech Zamiar