
Była siedziba kasztelanii, województwa, carskiej guberni, jednego z 5 dystryktów okupacyjnego GG, później powiatu, ponownie województwa i znowu powiatu. Ze sporą liczbą ciekawych, nawet bardzo, zabytków i wartych poznania obiektów oraz miejsc, ale jakoś niezbyt dostrzeganych na turystycznej mapie kraju.

Której wyroby spotykałem na każdym kroku nawet w urzędach i hotelach dalekiej Azji Środkowej i Zakaukazia. Bardzo silnym skojarzeniem jest także Radomski Czerwiec 1976 roku – wybuch robotniczego gniewu, gdy władze podniosły o parę groszy cenę cukru, a później „warchołów” przepuszczały przez milicyjne „ścieżki zdrowia”.
DZIEŁO ANTONIA CORAZZIEGO

Później był on siedzibą m.in. carskiego gubernatora, Muzeum PTTK, okupacyjnych władz austriackich w latach I wojny światowej, polskiego starostwa, a rozbudowany także hitlerowskich Distriktu Radom, po II wojnie zaś polskich władz i instytucji. Gmach ten zbudowano na skraju ówczesnego miasta, aby wymusić jego rozwój w tym kierunku.

Ale w miejscu, w którym znajduje się on obecnie, nad rzeczką Mleczną wpadającą do Radomki, już na przełomie VIII i IX w. istniały pierwsze osady wiejskie. Nazwa miasta wywodzi się prawdopodobnie od imienia Radomir, zdrobniale Radom. W XII w. stał tu drewniany gród kasztelanii radomskiej z pierwszym, także drewnianym kościołem św. Piotra.

OD OSADY DO MIASTA PRZEMYSŁOWEGO

Zacytuję jednak, za bezpłatną „Gazetą Radomską” z 17 czerwca br., opisujący je fragment książki hr. Stanisława Broel – Platera z 1825 roku o bardzo długim tytule, który pomijam. „Radom, miasto wojewódzkie nad rzeką Mleczną niegdyś błotniste dziś wybrukowane i coraz bardziej się podnoszące: ma piękny plac na którym musztry wojskowe się odbywają, wiele nowo wystawionych pięknych kamienic, kolegium Pijarów przy którym szkoła wojewódzka: koszary dla jazdy, mieszkańców 3000.”

Co prawda po uważniej lekturze okazało się, że chyba kto inny pisał kolejne strony tego programu, bo 10 tych samych znalazło się pod dwoma, różnymi numerami. Ale i tak było tego za dużo do zwiedzania, jak na parę godzin, które mieliśmy w Radomiu.

Zaczęliśmy od wizyty w najsłynniejszym od 90 lat radomskim zakładzie – Fabryce Broni „Łucznik”. Wizyty, bo jednak zwiedzaniem, tak jak określono to w programie, nie nazwałbym naszego w niej pobytu. Powstał on w 1922 roku jako Państwowa Wytwórnia Broni.
Do II wojny światowej wyprodukowano w nim łącznie 466.900 szt. karabinów systemu Mauser różnych typów, około 49.000 słynnych pistoletów VIS wz. 35, około 90.000 rowerów „Łucznik” – w tym 1.500 szt. na potrzeby wojska. Ponadto broń myśliwską, obrabiarki, sprzęt motoryzacyjny.
W RADOMSKIEJ FABRYCE BRONI

Zakłady są obecnie stare, w niektórych miejscach z sypiącymi się budynkami oraz drogami wewnętrznymi w stanie chyba jeszcze gorszym, niż nasze drogi w ogóle. Wkrótce – nasz zakładowy przewodnik nadal przebąkiwał o roku 2014 chociaż budowa jeszcze nie rozpoczęła się – fabryka ma przenieść się na nowe miejsce.

W FB „Łucznik” ciekawa okazała się Sala Pamięci w której wystawione są egzemplarze produkowanej tu broni poczynając od pistoletów VIS po najnowszą ofertę, której fotografie i angielskie opisy znaleźliśmy również w ładnie wydanym katalogu. Spacer przez niektóre hale produkcyjne, z możliwością fotografowania tylko niektórych miejsc i obiektów, do atrakcyjnych, przynajmniej dla mnie, nie należał.
Ot, zwykła fabryka metalowa, z detalami do obróbki przywożonymi na wózkach, pracującymi w procesie zamkniętym maszynami – w tym bardzo nowoczesnymi ciągami wyraźnie nie pasującymi do tych murów itp. Nie bardzo wiadomo dlaczego – widocznie gospodarze miasta uważają to za szczególne osiągnięcie, a pierwsza impreza ma się tu odbyć już na początku września br., w programie poznawania miasta znalazła się także wizyta na stadionie Broni Radom.

GOTYCKI SKARB
Moglibyśmy zamiast tego zobaczyć coś jeszcze bardziej wartego w mieście uwagi. A, jak już wspomniałem, jest tego sporo. Przede wszystkim najcenniejszy zabytek – gotycki kościół i klasztor bernardynów pięknie zrewaloryzowany w ostatnich trzech latach ub. wieku. Bernardynów sprowadził do Radomia w 1453 r. Kazimierz Jagiellończyk.

W zależności od potrzeb pełnił on funkcje również olejarni, piekarni, topialni wosku i… browaru. Jest to najprawdopodobniej unikat w Polsce i jedna z nielicznych tego typu budowli w Europie. W końcu XVI w od strony północnej do kościoła dobudowano kaplicę św. Anny. Klasztor ten zapisał się pięknie w naszych dziejach, zwłaszcza w latach rozbiorowych.

OŁTARZE I EPITAFIA
Cenne jest wyposażenie tej świątyni. Zwłaszcza ołtarz główny z gotycką pasją: Jesusa ukrzyżowanego, Marii i św. Jana Ewangelisty. Pochodzi ona być może z warsztatu Wita Stwosza, a na pewno z jego kręgu. Bardzo wartościowe są także rokokowe ołtarze ukośnie ustawione w nawie.

Zwłaszcza Wszebora Tymińskiego zmarłego w 1617 roku, Ewy z Trojanowskich Krasińskiej zmarłej w 1760 r. i klasycystyczne Antoniego Mikułowskiego zmarłego w 1794 r. Natomiast w kaplicy Matki Bożej – uprzednio zakrystii – polichromia przedstawiająca wizerunki Maryi z różnych sanktuariów Polski. W ołtarzu zaś kopia obrazu Bartolomea Murilla „niepokalane Poczęcie MB.
W kaplicy tej najcenniejsze są jednak późnogotyckie drewniane stalle z około 1500 roku wykonane dla zakonnego chóru. Jest to, jak wyczytałem we wspomnianym już Informatorze Turystycznym, za którym przytaczam również niektóre inne fakty, najstarszy zabytek meblarstwa w mieście. Na terenie przyklasztornego cmentarza jest również Droga Krzyżowa z terakotowymi stacjami z 1899 r.

Tylko nielicznym, doganiając później grupę, udało się zobaczyć przez chwile jej wnętrze. Ciekawe, mimo iż z pierwotnego XIV w. wyposażenia nie zachowało się nic. Ale warta uwagi była gotycka chrzcielnica – to prawdopodobnie w niej ochrzczono artystę malarza Jacka Malczewskiego, stare żelazne drzwi, a także portal z piaskowca. I stojącą przed świątynią barokową rzeźbę z 1752 r. św. Jana Nepomuka (Nepomucena).
NIESTETY, ZABRAKŁO CZASU
Tylko z zewnątrz, i to z oddali, obejrzeliśmy kościół św. Trójcy z XVII w. przebudowany po zniszczeniach w latach Potopu przez Tylmana z Gameren, który w przeszłości był także szpitalem wojskowym (1809 r.), więzieniem (1819-1837), cerkwią św. Mikołaja ( 1837-1887) i austriackim magazynem (I wojna światowa).

Interesujące okazało się przejście starymi ulicami i ich zabudową. Chociaż porównywanie we wspomnianym Informatorze reprezentacyjnej ulicy J. Piłsudskiego „…z monumentalną architekturą przypominającą arterie Krakowa, Wilna czy Lwowa”, trąci prowincjonalną megalomanią.

Z zainteresowaniem obejrzałem również Rynek z dawnym starym ratuszem, historycznym kolegium pijarów – obecnie Muzeum im. Jacka Malczewskiego i Pomnik Czynu Legionów.
Na ścianach Muzeum znajduje się sporo tablic upamiętniających sławnych ludzi urodzonych, lub związanych z Radomiem. Wewnątrz zaś galeria sztuki, w której starczyło nam czasu na obejrzenie z przewodniczką dwu sal poświęconych twórczości patrona Muzeum. Szczyci się ono posiadaniem 38 obrazów i 41 rysunków Mistrza, jego wielkim archiwum rodzinnym oraz innymi pamiątkami.

Jest też restauracja, w której degustowaliśmy do piwa zimne i gorące przekąski. I to już w Radomiu było wszystko. W programie był bowiem również wypad do odległych o kilkadziesiąt kilometrów Chlewisk koło Szydłowca. Ale o tym już w następnej relacji.
Zdjęcia autora