WYDAWNICTWO BOSZ: KIERUNEK POLSKA

Okazale prezentuje się najnowszy przewodnik po Polsce podkarpackiego wydawnictwa BOSZ.

 

Duży format, usztywnione lakierowane okładki, starannie wydany, ponad 740 stron objętości, mapy, plany, z górą 850 kolorowych, przeważnie bardzo dobrych i co bardzo ważne, opisanych zdjęć.

 

Tylko waga: ponad 1,2 kg raczej wyklucza zabieranie go ze sobą w podróż do plecaka czy podręcznego bagażu. Dodam od razu, że napisany został przez trójkę autorów generalnie dobrze pod względem merytorycznym i  ładnym językiem.

 

Oprócz tekstów podstawowych zawiera też sporo włamanych w nie interesujących, i co istotne czytelnym drukiem, informacji monotematycznych w ramkach na kolorowym tle.

 

Jego wydawca zaproponował formułę układu treści, nieco odmienną od stosowanych w większości przewodników nie tylko polskich.

 

 

To co autorzy mieli do przekazania czytelnikom, zawarte zostało w 16 rozdziałach. Pierwszy prezentuje, bardzo ciekawie, Polskę jako kraj położony w środku Europy. W miejscu, w którym na początku ery paleozoicznej „ryby wyszły na ląd”. Uformowany przez „wielkich rzeźbiarzy” – naturę oraz żywioły, o „ruchomych granicach” na rzekach zmieniających koryta oraz interesujących regionach.

 

Następny rozdział, ponad 60 – stronicowy „Kronika Polski, czyli spacerkiem przez wieki”. Nie w postaci jednolitej narracji, ale szeregu tematów przedstawiających, z bogatą dokumentacją fotograficzną, prehistoryczne dzieje naszych obecnych ziem od 3000 r. p.n.e. gdy – przed przybyciem na nie w VI w n.e. Słowian – mieszkały na niej inne ludy. Które wydobywały m.in. bursztyn, krzemień pasiasty, kopały rudę i wytapiały z niej żelazo, pozostawiły kamienne kręgi i cmentarzyska.

 

Czasy historyczne, to oczywiście przekształcanie się słowiańskich plemion w związki państwowe. „Zaślubiny z Europą” na przełomie I i II tysiąclecia n.e. „Potęga Kościoła”. „Krzyżowcy i Krzyżacy”. „Rzeczpospolita szlachecka” z ilustrującą ją dużą reprodukcją „Unii Lubelskiej” Jana Matejki. „Złoty wiek” w czasach Jagiellonów. Jan III Sobieski i Wiktoria Wiedeńska w obronie wiary. „Polska anarchia” i „Spóźnione Oświecenie”.

 

Później okresy tragiczne, ale i pełne nadziei. „Wymazanie Rzeczypospolitej z mapy Europy”. Nadzieje napoleońskie, zrywy powstańcze i emigracja. Rozwój przemysłu w XIX w. „Powtórne narodziny” w 1918 roku. „Sowiecko – hitlerowski rozbiór Polski”. „Wyzwolenie bez wolności” ( 1945 – 1989 ) i czasy już nam najbliższe: „Od okrągłego stołu do Unii Europejskiej”. Każdy z tych okresów opisany klarownie, z przykładami i ciekawostkami.

 

Chociaż w przypadku lat po II wojnie światowej w sposób zbyt uproszczony, czarno – biały i przesadny. Każdy, kto jak ja, żył w tamtych czasach, nie zgodzi się chyba ze stwierdzeniem, że: ”…w sklepach brakowało wszystkiego, co by się nadawało do noszenia”, bo to po prostu nieprawda. Czy z pominięciem faktów tak przecież istotnych, jak odbudowa Warszawy i kraju po ogromnych zniszczeniach wojennych. Zagospodarowanie Ziem Zachodnich, na które zostaliśmy przesunięci decyzją Stalina i jego oraz naszych wojennych sojuszników.

 

Rozbudowa przemysłu i gospodarki – prawda, nie tak efektywnych, jak mogłyby być w innych warunkach politycznych. Likwidacja przeludnienia i skrajnej nędzy wsi. Awans społeczny milionów ludzi oraz nie tylko likwidacja ogromnego przecież analfabetyzmu, ale i niebywały rozwój oświaty, nauki i kultury. W tym przypadku autorom oraz wydawcy zabrakło rzetelności i obiektywizmu. Trudno to wytłumaczyć skrótowością informacji i ograniczonym na nią miejscem. Bo można było, moim zdaniem, wykorzystać je lepiej, nie rezygnując z historycznej prawdy.

 

W przyjętej formule prezentacji Polski nie mogło, oczywiście, zabraknąć „Sławnych Polaków”. Przewodnik przedstawia więc ich, poświęcając każdemu lub każdej od 3 do 6 bogato ilustrowanych stron, z informacjami także o miejscach w których działali. Nasi Najwięksi, to w przewodniku: Mikołaj Kopernik, „Lew Lechistanu” – Jan III Sobieski, Fryderyk Chopin, Henryk Sienkiewicz, Władysław Reymont, Maria Skłodowska – Curie, Marszałek Józef Piłsudski, Stanisław Ignacy Witkiewicz – „Witkacy”, Czesław Miłosz, Jan Paweł II, Wisława Szymborska i Gdańscy przywódcy „Solidarności”.

 

Ich wybór nie dla wszystkich chyba będzie aż tak oczywisty. Moim zdaniem, jeżeli w tym gronie musiał być tylko jeden król ( a właściwie dlaczego, skoro poetów i pisarzy jest więcej ? ), to powinien to być Jagiełło. Bo zwycięstwo grunwaldzkie, nawet nie do końca wykorzystane, miało dla losów kraju na długo znaczenie przełomowe. A szarża husarska ze wzgórza Kahlenberg uratowała co prawdę kawał Europy przed islamem, ale gdyby jej dzieje w tym momencie ułożyły się inaczej, to i losy Polski w końcu XVIII w. byłyby zapewne zupełnie inne.

 

Nie bardzo też rozumiem jak do grona Największych trafił Witkacy, skoro zabrakło wśród nich miejsca chociażby dla Juliusza Słowackiego czy Stanisława Wyspiańskiego – których zasługi dla kultury polskiej były przecież, chyba nie tylko moim zdaniem, wielokrotnie większe. Czy Jana Matejki. Bo niezależnie od tego, jak dzisiaj ocenia się to, co namalował, rola jego obrazów historycznych w dziejach kraju i narodu była nie do przecenienia.

 

Podobnie jak, przy całej złożoności jego postaci i losów oraz krytycznej ocenie prezydentury, Lecha Wałęsy – „wizytówki Polski” od trzech już dziesięcioleci. Zastąpionego przez „portret zbiorowy” gdańskich ( jeżeli już, to dlaczego tylko ich, a nie również szczecińskich – rola wśród nich Mariana Jurczyka była nieporównywalna z lidera strajku w Stoczni im. Lenina – i jastrzębskich? ) przywódców „Solidarności”. Z szacunkiem chyląc głowę przed poezją uwzględnionych na tej liście naszych noblistów, też nie odważyłbym się postawić ich na tym samym piedestale co Kopernika, Sobieskiego, Skłodowskiej – Curie czy Piłsudskiego.

 

Już z tytułu tego przewodnika oraz dotychczas przedstawionej jego treści wynika, że pisany on był przede wszystkim na potrzeby zagranicznych czytelników i turystów. Ukazał się on rzeczywiście również w wersji angielskiej. Bo przecież Polakom nie trzeba przypominać w przewodniku turystycznym miejsca ich kraju w Europie, głównych etapów historii czy nazwisk wielkich rodaków.

 

Przekonanie, że to z myślą o cudzoziemcach powstawała ta książka potwierdza kolejny rozdział: „Bramy do Polski”. Poświęcony portom lotniczym i morskim oraz lądowym przejściom granicznym. Z opisem ich otoczenia w promieniu nawet do stu kilkudziesięciu kilometrów. W przypadku warszawskiego Okęcia jest to Kordegarda, szlak „ławeczek Chopina”, kościół św. Krzyża, Zamek Królewski, Wilanów, pałac Ostrogskich. Ale także Książęce Mazowsze z paroma słowami o Płocku, Czersku oraz zamkach w Ciechanowie i Liwie. Ponadto „Ekologiczne Podlasie”.

 

Przy okazji krakowskich Balic natomiast „Magia Krakowa”, „Papieskie ścieżki” w tym mieście i Wadowice. Podobnie w Gdańsku i Gdyni, podszczecińskim Goleniowie, Poznaniu, Katowicach i Rzeszowie. Prezentacja tych „Bram” jest jednak niekonsekwentna, gdyż zabrakło w niej m.in. Łodzi i Bydgoszczy, też przecież z międzynarodowymi portami lotniczymi.

 

Jeszcze ostrzej ujawniła się ta niekonsekwencja w przypadku lądowych przejść granicznych. Na południu uwzględniono Cieszyn z otaczającym go Śląskiem Cieszyńskim i Beskidem Śląskim. Ale już nie główną trasę na Pragę przez Kudowę. Nie mówiąc już o całkowitym pominięciu granicy ze Słowacją, a na północy także z Litwą i Federacją Rosyjską – Obwodem Kaliningradzkim, tak jak gdyby ich w ogóle nie było.

 

Na zachodzie za „Bramę” uznano tylko Słubice, chociaż w południowej części tej granicy jest także bardzo ważne przejście Zgorzelec – Görlitz. Na wschodzie przedstawiono przejście graniczne z Białorusią w Kuźnicy Białostockiej. Chyba tylko dlatego, że była to okazja do wspomnienia o Białymstoku i Podlaskim Oriencie. Bo przecież główna „brama” do tego sąsiada, to Terespol – Brześć.

 

Podobnie w przypadku Ukrainy uwzględniono tylko Hrebenne – Rawa Ruska. Bo „pasowało” aby w tym miejscu napisać o Krwawym Pograniczu ( Linia Mołotowa, Bełżec i tamtejszy obóz zagłady itd. ) oraz Ordynacji Zamojskich: o Tomaszowie Lubelskim, Zamościu, Roztoczu. W tym rozdziale już wyraźniej widać, jak przyjęta koncepcja układu przewodnika zaczyna się rwać.

 

Jeszcze ostrzej ujawnia się to w następnych rozdziałach. Prezentację zabytków i innych walorów turystycznych Polski podzielono wg wielkości miast. „Duże” – powyżej 200 tys. mieszkańców ( z paroma wyjątkami, ale po szczegóły odsyłam do tego przewodnika ), „Średnie” – bez określenia ich dolnej granicy oraz „Małe i najmniejsze”, z dodatkiem „które mają w sobie coś”.

 

Bardzo to subiektywny wybór, skoro w ogóle pominięto m.in. Biecz, Chęciny, Frydman, Iłżę, Inowrocław, Jarosław, Kozłówkę, Leszno, Nałęczów, Niedzicę i Nidzicę, Opatów, Sieradz, Strzelno, Supraśl, Szczebrzeszyn, Wiślicę czy Włocławek. A listę tę można ciągnąć długo. Prezentacja poszczególnych miast jest przeważnie dobra, chociaż miejscami bardzo skrótowa i wybiórcza.

 

W przypadku Warszawy zajmuje ona 12 stron plus plan centrum miasta. Trochę historii, głównie współczesnej. Najważniejsze place i ulice ze stojącymi w pobliży zabytkami i ważnymi obiektami z minimalnymi ich opisami. A także ciekawostkami np. o Fabryce Trzciny. Trochę rozczarowany tak skąpą dawką informacji o stolicy czytelnik nie wie, bo nie pomyślano o odsyłaczach na inne strony, co uważam za jedną z głównych wad tego przewodnika, że dalsze znajdzie na 5 stronach jako „Historyczne centrum Warszawy” w rozdziale „Polska na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO”.

 

Podobnie o Krakowie, Toruniu czy Zamościu oraz, oczywiście, o innych miastach z tej listy. Informacje o walorach turystycznych niektórych miast czasami niemile zaskakują. Np. Łodzi poświęcono 6 stron, z których jedną zajmuje plan centrum. Ale nie ma na nich ani słowa o którejkolwiek z tamtejszych świątyń czy Starym Cmentarzu. O Manufakturze jest natomiast chyba więcej, niż o wszystkich łódzkich muzeach razem wziętych.

 

W tym Muzeum Sztuki posiadającym największe w Polsce i sławne w świecie zbiory sztuki awangardowej XX wieku, a skwitowano to… 4 wierszami tekstu. Równocześnie Muzeum Kinematografii poświęcono tyle samo miejsca, ile pozostałym łódzkim muzeom razem wziętym. W co najmniej paru przypadkach zaskakują różnice w ilości miejsca przeznaczonego na przedstawienie 24 miast średniej wielkości.

 

Przeważnie są to 2 strony, oczywiście łącznie z ilustracjami. Ale np. Legnicy, Nysie czy Słupskowi po 3 strony, ( czyżby ukłon w kierunku turystów niemieckich ? ) chociaż w każdym z nich, moim zdaniem, jest mniej zabytków i ciekawych obiektów oraz miejsc niż np. w Kaliszu czy Piotrkowie Trybunalskim – a to tylko przykłady – na które znalazły się tylko po 2 strony.

 

Wspomniane już powtarzanie, a przynajmniej dzielenie informacji o poszczególnych miastach, dotyczy nie tylko tych rozdziałów i Listy UNESCO, ale również innych. Poza Warszawą i Krakowem opisywanych w paru różnych miejscach bez informacji o tym i odsyłaczy, czy Zamościem, powtarza się to również w przypadku miast granicznych czy z pogranicza.

 

Pozostałe rozdziały, ciekawie pomyślane, poświęcono żywemu folklorowi wsi polskiej, dosyć obszernie informując o Bukowinie Tatrzańskiej, Kolbuszowej, Koniakowie, Łowiczu i okolicach, Łysem, Podlaskim Szlaku Rękodzieła Ludowego itp. Podobnie przyrodzie i wszystkim parkom narodowym. Chociaż w przypadku Białowieskiego – to kolejna  niekonsekwencja – zapomniano chociażby wspomnieć o nim w rozdziale o polskich obiektach na Liście UNESCO.

 

Trzecim z tych tematów są „Sanktuaria, misteria, pielgrzymki, czyli tradycyjne życie religijne”. Dodam, że wszystkich religii. Chociaż w przypadku Gniezna i relikwii św. Wojciecha, jest to znowu kolejne o nich wspominanie. Podobnie jak o Leżajsku, czy kolejnym „kawałku” warszawskim – kościele św. Stanisława Kostki na Żoliborzu, z grobem ks. Jerzego Popiełuszki.

 

Charakter czysto informacyjny mają ostatnie rozdziały. „Polska aktywna” przedstawia różne atrakcje poszczególnych regionów: trasy rowerowe, nurkowanie, polowania, jazdę konną, windsurfing i narty wodne, sporty zimowe, szlaki kajakowe, paralotniarstwo, wspinaczki skałkowe, golf itp. „Będzie się działo” – ciekawe imprezy stałe, jak biegi, festiwale muzyczne i kulturalne, rekonstrukcje bitew ( Grunwald, oblężenie Malborka ) itp.

 

Natomiast „Turystyka hobbystyczna” nie bardzo wiadomo dlaczego rozumie pod tym pojęciem „Europejski szlak cystersów” i „Atrakcje dla dzieci i młodzieży”. A także „Magię zabytków techniki” ( wśród wymienionych zabytków Zagłebia Staropolskiego pominięty został jednak Maleniec w pow. koneckim, do połowy XIX wieku najnowocześniejszy prywatny zakład metalowy w Królestwie Polskim, łopatami z którego odbudowywano po II wojnie światowej Warszawę, a obecnie muzeum z czynnymi urządzeniami ) i „Tropem duchów i legend” oraz „Najpiękniejsze polskie twierdze”.

 

Z trochę mylącym tytułem tego podrozdziału, bo chodzi o twierdze w Polsce, m.in. pruską Boyen w Giżycku, MRU – niemiecką Linie Maginota czy Wilczy Szaniec Hitlera w Gierłoży. Dla mnie turystyka hobbystyczna, to informacje o – i adresy oraz terminy – giełdach staroci, spotkaniach kolekcjonerkich: filatelistycznych, numizmatycznych, zbieraczy militariów itp. A także imprezy szczególnego rodzaju, jak np. mistrzostwa wędkarskie, w wypłukiwaniu złota itp. Ale takich informacji, poza ostatnim przykladem, brak. 

 

Jak już wspomniałem, jednym z plusów tego przewodnika są włamane w tekst wstawki informacyjne w ramkach. M.in. :”Polska w liczbach”; ”Wędrujące relikwie” ( głowa św. Wojciecha ); „Ołtarz ojczyzny” ( Katedra na Wawelu ); „Uczta u Wierzynka”; „Te Deum ostatniego Jagiellona”, „Wielcy Złotego Wieku”, „Zamość – Miasto idealne”; „Konkurent Sasów” ( Stanisław Leszczyński ); „Król Staś za życia i po śmierci”; „Józef Bem vel Murad Pasza”; „Warszawa Chopina”; „Twierdza Osowiec”; „Warszawa autora Chłopów”; „W Krakowie narodziły się Legiony”; „Panowie na Białej” ( Radziwiłłowie ); „Ścięty książę” ( Mikołaj II ks. Opolski ), „Dobry wojak Szwejk”; „Opactwo w Koprzywnicy”.

 

21 stronicowy Informator zawierający spis miast w porządku alfabetycznym ich nazw oraz ważnych w nim instytucji, miejsc i obiektów, jest, przykro to stwierdzić, najbardziej niechlujnie sporządzonym indeksem tego rodzaju, jaki czytałem w ostatnich latach w przewodnikach turystycznych. Zupełnie bez ładu i składu. Ani w układzie tematycznym, np.: muzea, świątynie, teatry, festiwale, hotele, restauracje, ani alfabetycznym lub jakimkolwiek innym, byle logicznym.

 

Tylko „jak leci”, a raczej jak wpadło do komputera. Przy czym bez jakiegoś sensownego wyboru. W Krakowie uwzględniono np. Galerię Sztuki Raven, ale pominięto m.in. Muzeum Czartoryskich z jego najsłynniejszym eksponatem: „Damą z gronostajem” Leonarda da Vinci. Wymieniono kilka hoteli, ale nie ma wśród nich „Pod Różą”, w którym zatrzymywał się Balzak.

 

W Łodzi wymieniono w tym Informatorze m.in. tylko jedno muzeum – Kinematografii i tylko jeden hotel, bynajmniej nie najlepszy. W Warszawie, też bez żadnego porządku, m.in. 2 restauracje i 7 hoteli, wybranych nie wiadomo na podstawie jakiego klucza itd. Przykłady z innych miast można mnożyć. Przewodnik zamyka 2 stronicowy, tym razem alfabetyczny, z numerami stron na których są o nich wzmianki, Indeks miejscowości.

 

Jest to więc, w mojej ocenie, przewodnik bardzo nierówny. Podkreślę jeszcze raz, że został on ładnie wydany i ciekawie oraz w większości – na niektóre mankamenty zwróciłem uwagę – kompetentnie i rzeczowo napisany oraz zilustrowany. Nie do końca natomiast sprawdził się przyjęty w nim układ treści. Uważam, że dla polskiego czytelnika w ogóle zbędne są rozdziały: „Sławni Polacy”, „Bramy do Polski” oraz „Polska na Liście UNESCO”, a chyba również „Sanktuaria, misteria…”.

 

Oczywiście niektóre informacje z dwu pierwszych powinny znaleźć się przy opisie konkretnych zabytków, co i tak przeważnie ma miejsce, np. gdy omawiany jest Pałac Wilanowski – o związkach z nim Jana III Sobieskiego. Potrzebny jest oczywiście krótki wykaz polskich atrakcji znajdujących się na Liście UNESCO, a może i sanktuariów jako celów pielgrzymek. Natomiast pozostała treść tych dwu kolejnych rozdziałów byłaby znacznie bardziej czytelna, przejrzysta i zrozumiała, gdyby znalazła się w jednym miejscu, przy prezentacji konkretnego miasta lub zabytku.

 

Można, rzecz jasna, mieć na ten temat inne zdanie. Uważam jednak, że czytelnik, zwłaszcza turysta zagraniczny, powinien otrzymać coś bliższego przewodnikom do których jest przyzwyczajony. Bo gdy tego nie otrzyma sięgnie po inne źródło wiedzy o Polsce i jej walorach turystycznych. A nie musi ich specjalnie szukać, że wspomnę chociażby o dobrym, bardzo przejrzystym, a trzykrotnie cieńszym i lżejszym, dostępnym w kilku językach przewodniku „Polska” z „Zielonej Serii” Michelina.

 

KIERUNEK POLSKA. PRZEWODNIK. Autorzy: Tomasz Ławecki, Kazimierz Kunicki, Liliana Olchowik – Adamowska. Wydawnictwo BOSZ, wyd. I, Olszanica 2011, str. 743, cena 69,90 zł. 

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top