SKARBY SIEDMIOGRODU: BRASZÓW

Nie ma tu Wawelu, ani innego zamku. Potężny gotycki Czarny Kościół może jednak z powodzeniem konkurować, chociaż nie wnętrzem, z krakowską katedrą.

 

Bo 320-tysięczny Braszów, trzecie pod względem wielkości i liczby mieszkańców miasto Rumunii, porównywany jest, podobnie jak również siedmiogrodzki Sybin, właśnie z Krakowem.

 

Nie tyle może ze względu na zabytkowe mury, baszty, świątynie i inne liczne budowle czy rozległy Piaţa Sfatului – Rynek, bo pod tym względem więcej podobieństw widzę jednak w Sybinie, ile atmosferą, tradycjami miasta rzemieślniczo – kupieckiego oraz kulturą.

 

 

Położony w Siedmiogrodzie, w środkowej Rumunii, ale niemal na styku z dwiema jej pozostałymi historycznymi krainami: Mołdawią i Wołoszczyzną, jest współcześnie ważnym ośrodkiem gospodarczym. Nie gospodarka jednak, lecz wspaniale zachowana Starówka, ślady przeszłości oraz współczesna atmosfera, przyciągają tu tłumy turystów z całego świata.

 

Początki historii Braszowa ciągle budzą spory. Chociaż żaden fakt zapisany w źródłach nie wyklucza innych. Bo w jednych już w 1271 r. pojawia się osada o nazwie Brasu. A w innych, pod datą 1288 r. Brassó, zaś 1294 r. jak najbardziej współczesna Braşov. Równocześnie dokumenty z 1336 r. wymieniają miejscowość o łacińskiej nazwie Corona, od której wywodzona jest późniejsza niemiecka: Kronstadt.

 

Bo podobnie jak w innych historycznych miastach Siedmiogrodu, to zapraszani do niego przez królów węgierskich osadnicy z różnych części ziem niemieckich, już od XII – początku XIII w. odgrywali dominującą rolę w budowie, rozbudowie, tworzeniu potęgi gospodarczej oraz obronie Braszowa. Najprawdopodobniej więc miasto powstało z połączenia kilku osiedli, z których część przez kilka wieków pełniła rolę podgrodzia, a później przedmieść.

 

Faktem jest bowiem, że podobnie jak w innych siedmiogrodzkich miastach warownych budowanych przez Sasów, jak nazywano i nazywa się nadal niemieckich osadników niezależnie od tego, z którego regionu nad Renem, Łabą czy Dunajem przybywali, wewnątrz murów obronnych Braszowa mogli mieszkać tylko oni. Zaś pozostała miejscowa ludność, współcześnie określana jako rumuńska, tylko poza murami.

 

Głównie w przylegającej do nich osadzie Schei. Dziś również zabytkowej części miasta. Które, oczywiście, budowane było i otaczane murami przez lat kilkaset. Pierwsze obwarowania zaczęto bowiem wznosić wokół niego dopiero w ostatnich latach XIV wieku. Ale już w dwa wieki później Braszów był najsilniej ufortyfikowanym miastem Siedmiogrodu.

 

Z potężnymi murami i wieżami, 32 bastionami oraz bramami, z których część przetrwała do naszych czasów. Dodam, że nad miastem wznosi się 955 – metrowej wysokości góra Tampa, na szczycie której był niegdyś zamek zniszczony w 1455 roku, a współcześnie można wjechać kolejką linową. Na jego zboczu, na tle lasu, bije w oczy, widoczna z wielu punktów miasta, jego nazwa BRASOV wykonana z wielkich białych liter.

 

Tak jak w Hollywood, czy na wzgórzu poniżej murów obronnych chłopskiego zamku RÂŞNOV w innym miejscu Siedmiogrodu. A z Tampy roztacza się piękny widok na miasto i okolice. Nie zamierzam, oczywiście, szerzej pisać o jego historii. Wypada jednak wspomnieć, że w 1688 r. braszowianie – Siedmiogród był wówczas księstwem węgierskim, walczyli bez powodzenia z austriackim panowaniem.

 

Braszów odegrał również ważną rolę podczas Wiosny Ludów 1848 – 1849 roku. Spotykali się w nim m.in. działacze rewolucyjni z Mołdawii i Mutenii – części Wołoszczyzny. Zaś podczas krwawej rewolucji 1989 roku miasto było jednym z głównych ośrodków oporu przeciwko komunistycznej satrapii Nicolae Ceausescu. Centralnym punktem miasta jest, jak już wspomniałem, Rynek.

 

Ale zwiedzanie go rozpoczęliśmy – grupa polskich dziennikarzy zaproszonych na podróż studyjną po Rumunii – nietypowo. Od dawnej osady, później przedmieścia Schei. Przy jej głównym placu – Unirii znajduje się bowiem najstarsza w Braszowie cerkiew św. Mikołaja – Biserica Sfânta Nicolae, religii dominującej w Rumunii.

 

Nie o nią zresztą w tym przypadku chodziło, lecz o znajdujące się w jej kompleksie Muzeum Pierwszej Rumuńskiej Szkoły z 1495 roku, początkowo przycerkiewnej, przebudowanym później w stylu baroku. Przy szkole tej działała drukarnia, a z narzeczy: wołoskiego i południowo-siedmiogrodzkiego powstawał od XVI w. jednolity literacki język rumuński.

 

W muzeum tym znajduje się wiele cennych starych ksiąg, zabytkowa maszyna drukarska i liczne eksponaty z zakresu szkolnictwa, literatury oraz kultury. Sąsiadująca z nim cerkiew, zbudowana w 1521 roku w stylu bizantyjskim, przebudowana i rozbudowana została w XVIII w do tego stopnia, że oglądając ją z zewnątrz trudno uwierzyć, iż jest to świątynia prawosławna.

 

Pod tym względem, jest to najbardziej niezwykła cerkiew jaką kiedykolwiek widziałem między Francją, Włochami, Skandynawią oraz Bliskim i Dalekim Wschodem, o krajach prawosławnych nie wspominając. Jej dwie wysmukłe wieże oraz cała świątynia są w stylu siedmiogrodzkich kościołów chrześcijaństwa zachodniego. Dopiero ikona – fresk z wizerunkiem patrona nad wejściem oraz inne freski po bokach wież uzmysłowiają wchodzącym, że jest to jednak świątynia prawosławna.

 

A kapiący od złota ikonostas i inne elementy wyposażenia wnętrza nie pozostawiają już co do tego wątpliwości. Zarówno cerkiew i muzeum, jak i cała Scheia, znajdują się poza zachowanymi murami obronnymi Starego Miasta. Prowadzi do niego Brama Schei, a nieco dalej na północ od niej Brama Katarzyny. Obok wznosi się Bastion Kowali, jeden z kilku, obok Powroźników, Sukienników, Garbarzy, Tkaczy, Graft oraz baszt – z najsłynniejszymi Białą i Czarną, zachowanymi reliktami średniowiecznych umocnień.

 

Warto je obejrzeć, tak jak my, i z zewnątrz, zwłaszcza od strony podnóża Tampy, jak i od wewnątrz. W obrębie murów jest kilkadziesiąt ulic, uliczek i zaułków o dosyć przejrzystym układzie. Wśród nich niezwykła Strada Sforii – ulica Sznurowa. Podobno najwęższa w Europie. Ma długość 83 m i szerokość, w zależności od miejsca, nawet tylko 1,32 m. A wchodzi się na nią z ul. Schei w pobliżu synagogi jak do bramy, aby wyjść na ul. Cerbului.

 

Przy staromiejskich ulicach i uliczkach zobaczyć można zarówno domki typu przedmiejskiego, jak w piękne kamienice gotyckie, renesansowe i barokowe. Ale przeważnie zawsze głównym celem spaceru jest albo Rynek, albo położony w jego pobliżu Czarny Kościół. Centralnym punktem Rynku jest dawny Ratusz, obecnie Muzeum Historyczne.

 

Gmach o długiej i skomplikowanej historii. Najpierw, w XIV wieku zbudowano wieżę obserwacyjną, z której ostrzegano przed nadciągającymi wrogami i alarmowano, gdy gdzieś wybuchł pożar. Nazywano ją więc Wieżą Trąb, lub Trębaczy. Wokół niej powstał budynek cechu kuśnierzy. A zarazem ratusz, chociaż pomieszczenia dzielił on z cechem aż do 1872 r. – likwidacji organizacji cechowych.

 

Na początku XVI w. dobudowano do gmachu pomieszczenia handlowe, podwyższono wieżę do wysokości 52 r. oraz zainstalowano na niej zegar. Po pożarze miasta i ratusza w 1689 roku wieżę odbudowano dopiero w końcu XVIII w. nadając jej obecny wygląd. Współcześnie na rynku jest również fontanna, przez którą ładnie wygląda ratusz. Są też ławeczki i miejsca do wypoczynku.

 

A dookoła tego rozległego placu – zabytkowe kamieniczki. Jak również trochę niezwykła cerkiew prawosławna Sfânta Adormire a Maicii Domnului zbudowana według wzorów bizantyjskich w końcu XIX wieku. Przy czym w sposób trochę zaskakujący. W północno – wschodnią pierzeję rynku, między kamienice i sklepy, wciśnięto bowiem portal z wieżyczką na szczycie.

 

Dopiero po przejściu go i minięciu wąskiego podwórka z freskiem o tematyce biblijnej na prawej ścianie, otwiera się widok na fronton cerkwi. Trzeba jednak wysoko zadrzeć głowę, bo nie ma miejsca na perspektywę, aby zobaczyć również cerkiewną wieżę. Wewnątrz jest tak jak w innych świątyniach tego wyznania. Ikonostas, obrazy świętych, freski.

 

Oprócz tej, są jeszcze w Braszowie dwie inne cerkwie prawosławne. Ponadto przy odchodzącej z rynku na północ ul. Mureşenilor, nie wyróżniająca się niczym szczególnym od frontonu również wciśniętego między kamienice, ale dosyć rozległa, chociaż mroczna wewnątrz, katedra katolicka św. św. Piotra i Pawła. A niedaleko od niej, przy ul. Sf. Ioan – św. Jana – klasztor franciszkanów. W Schei natomiast kościół kalwiński.

 

Najważniejszą i najcenniejszą świątynią miasta jest wspomniany już późnogotycki, trzynawowy Czarny Kościół – Biserica Neagra. Największa świątynia gotycka w tym regionie Europy i najdalej wysunięta w niej na Wschód. Z metryką od 1385 roku, ale w obecnej postaci z końca XV w. Nazwę zawdzięcza osmaleniu jego ścian przez pożar. I pomimo usunięciu później jego śladów, zachowujący ją nadal.

 

Posiada 65 metrowej wysokości wieżę, 6 portali w różnych stylach architektonicznych od gotyku po renesans. A kamienne przypory zdobią rzeźbione posągi świętych. Wewnątrz zachowała się, pomimo przekształcenia podczas Reformacji świątyni z katolickiej na protestancką, m.in. część fresków późnogotyckich, z widocznymi wpływami Renesansu.

 

Ponadto neogotycki ołtarz z trzema oryginalnymi tablicami ze skrzydeł XV-wiecznego, przepięknego gotyckiego Ołtarza Marienburskiego oraz brązowa chrzcielnica z 1472 roku. Chlubą katedry jest kolekcja blisko 120 orientalnych, głównie XVII – wiecznych anatolijskich kobierców. To wota – dary dziękczynne ówczesnych kupców w podziękowaniu za szczęśliwy powrót z wypraw na Wschód.

 

Tego rodzaju wota widziałem w wielu starych siedmiogrodzkich świątyniach. Znawcy bardzo wysoko oceniają również katedralne organy z 1839 roku o 4 tys. piszczałek, na których grane są co tydzień koncerty. Braszów to oczywiście nie tylko zabytki czy pełne uroku miejsca i zaułki Starówki. Jest to tętniące życiem miasto, z bogatą ofertą kulturalną oraz innymi atrakcjami turystycznymi. Z niezliczonymi dobrymi restauracjami, barami, kawiarniami, pubami, klubami itp. o sympatycznej atmosferze.

 

Wiele z nich znajduje się w rynku, lub przy wychodzących z niego ulicach. Przy czym jest to miasto dosyć rozległe – do znajdującego się na jego krańcach luksusowego hotelu jechaliśmy z centrum ponad kwadrans – oraz nowoczesne. Nic dziwnego, że przyjeżdżają do niego chętnie cudzoziemcy. Wśród nich coraz liczniej Polacy, którzy po latach przerwy zaczynają – słusznie ! – ponownie odkrywać piękno i uroki Rumunii.

 

Zdjęcia autora.

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top