Spędzenie urlopu na Krymie w latach 50-80-tych XX w. nobilitowało polskich turystów. Obok czarnomorskiego wybrzeża Kaukazu, zwłaszcza Gagry i Soczi, a później adriatyckiego Jugosławii, był on o wiele wyżej ceniony niż wyjazdy na plaże Bułgarii czy Rumunii. Inne kierunki były praktycznie niedostępne. Gdy to się zmieniło, coraz szerzej otwierały się możliwości atrakcyjnych i dalekich podróży, Polacy o Krymie praktycznie zapomnieli.
Zwłaszcza, że przemiany jakie na początku lat 90-tych zaszły na Ukrainie oraz skomplikowana sytuacja polityczna, gospodarcza, społeczna i narodowościowa na tym półwyspie i zbliżający się niekiedy do granicy zbrojnego starcia konflikt między Moskwą i Kijowem o Flotę Czarnomorską, spowodowały załamanie tamtejszej turystyki. A brak inwestycji w zaniedbaną bazę, częste braki wody oraz zdzierstwo cenowe w sezonie letnim zniechęcało do podróży i wypoczynku w Taurydzie. Na szczęście od dobrych już paru lat to się zmienia, a Krym staje się u nas popularniejszy, gdyż jest jednym z piękniejszych zakątków Europy.
Na popularyzację tego kierunku wyjazdów wpływ mają również wydawane w Polsce przewodniki. W wydawnictwie Bezdroża ukazały się właśnie równocześnie dwa. Tego samego autora, lecz w dwu różnych seriach wydawniczych. Obszernej, podstawowej dla tej oficyny oraz skróconej, zwanej wakacyjną. Oba oceniam jako dobre, przy czym ten obszerniejszy, wydany w pierwszej z nich, chyba jako najlepszy w języku polskim.
Przynajmniej jeżeli chodzi o informacje historyczno – krajoznawcze, ale także opisy poszczególnych miejsc i propozycji tras zwiedzania. Bardzo cenne, zwłaszcza dla osób decydujących się na indywidualną podróż na Krym, są informacje praktyczne na temat możliwości dojazdu różnymi środkami transportu i ich specyfiki, poruszania się na miejscu, znajdywania noclegów, wyżywienia itp.
100-stronicowy rozdział informacyjny o tematyce historyczno – krajoznawczej, oprócz bardzo dobrze przedstawionej charakterystyki geograficznej i przyrody półwyspu, obszernie omawia jego historię, politykę, gospodarkę, język, religie, a zwłaszcza kulturę i sztukę poszczególnych okresów i plemion oraz narodów mieszkających tam od czasów prehistorycznych po nam współczesne. Zawiera także krótką, ale ciekawą część: Region oczami jego mieszkańców a w niej bajki i legendy, przysłowia, informacje o poezji oraz muzyce krymskiej.
Rozdział podstawowy: Zwiedzanie Krymu prezentuje jego atrakcje turystyczne w podziale na Krym: Stepowy, Rosyjsko – tatarski, Nieznany oraz rejony: Skalnych miast i klasztorów, Czatyrdahu i Demerdży, Wielkiego Kanionu. Za dyskusyjne uważam określenie tak popularnych i odwiedzanych co roku przez setki tysięcy ludzi miejscowości jak Teodozja, Sudak, Koktebel czy Nowy Świat terminem Krym nieznany. Chociaż leżący na uboczu Półwysep Kercz rzeczywiście należy do miejsc mniej znanych.
Każdy z omawianych regionów czy miejscowość przedstawiono dosyć dokładnie, z mapkami, planami, rysunkami oraz wyeksponowaniem tego, co należy tam zobaczyć przede wszystkim. Z informacjami praktycznymi, chociaż dosyć ograniczonymi jeżeli chodzi np. o noclegi czy gastronomię. W tekst włamano liczne informacje monotematyczne w ramkach.
Np. Wioski Potiomkinowskie, Składanie krwawych ofiar ( w kościołach ormiańskich ), Wielcy wojownicy ( tatarscy ), Filmy polskie realizowane na Krymie, Legendy Ajudahu, Legenda o powstaniu Bakczysaraju, Legenda o pięknej Hilei, Legenda o Jaskini Tysiąca Głów itp. Dwie kolorowe, 8-stronicowe barwne wkładki zawierają kilkadziesiąt zdjęć zachęcających do zobaczenia tych miejsc. I to uważam za najważniejsze plusy tego przewodnika.
Ma on jednak również i minusy. Mimo, iż jest to już piąte wydanie, zawiera sporo – wynotowując ważniejsze zapisałem kilka stron – nieścisłości, stwierdzeń dyskusyjnych czy wręcz błędnych. Tak np. autor pisze, że w 1991 roku Krym uzyskał status niezależnej republiki. W rzeczywistości nigdy nie miał statusu samodzielnego podmiotu prawa międzynarodowego, lecz tylko – różnej w poszczególnych okresach, i tak jest nadal – autonomii. Przy czym pominięty został tak ważny fakt, że Obwód Sewastopolski ( a nie tylko samo miasto, co można przeczytać w krótkiej wzmiance w jego opisie ), nie stanowił i nie stanowi części Republiki Krym, lecz bezpośrednio podlega Kijowowi.
Sporo nieścisłości znalazło się w przedstawionej obszernie i ciekawie historii Tatarów krymskich. Np. to, że od 1989 roku zesłańcy stalinowscy i ich potomkowie wywiezieni głównie do Azji Środkowej mogli wracać na Krym. Aż do połowy lato 90-tych było to bowiem nielegalne, a i później mogło odbywać się tylko na własny koszt, bez zagwarantowania repatriantom miejsca do życia i ukraińskiego obywatelstwa. Bo o powrocie do domów, z których zostali wysiedleni w 1944 roku, nie było nawet mowy.
Zajmowali więc samowolnie ziemie, głównie po kołchozowe lub na pustkowiach, często bez wody i z reguły bez żadnej infrastruktury. I budowali tam ziemianki, bieda – domki, a tylko nieliczni zamożniejsi normalne domy. Jako korespondent prasy polskiej w Kijowie w latach 1991–1997 przyjeżdżałem na Krym, rozmawiałem z osadnikami w ich osiedlach i kierownictwem Tatarskiego Medżlisu – jego wieloletnim przewodniczącym Mustafą Cemiloğlu i zastępcą, a zarazem deputowanym do Rady Najwyższej ( parlamentu ) Krymu, Refatem Çubarem.
A równocześnie na ten sam temat z premierem rządu i ministrami. Nieźle poznałem więc krymskie i tatarskie realia. Publikowałem wywiady i pisałem o stalinowskich zsyłkach, trudnych powrotach oraz tragicznym losie rdzennej od wieków ludności półwyspu. Nie mogę również zgodzić się ze stwierdzeniem autora, że Tatarzy krymscy są społecznością niekonfliktową, gdyż widziałem ich marsze na Symferopol i starcia z ludnością rosyjską. Chociaż to, mam nadzieję, należy już do przeszłości, a Tatarzy są sympatyczni i gościnni, zwłaszcza jak się z nimi trochę zbliżyć i rozmawiać po rosyjsku.
Nieścisłości i niejasności dotyczących Tatarów jest w przewodniku więcej. Np. ramka na str. 67 ma tytuł „ Największe skupiska Tatarów krymskich po wysiedleniu 1 stycznia 1949 r.”. Stalinowskie zsyłki rozpoczęły się 18 maja 1944 roku i trwały stosunkowo krótko. Prawdopodobnie więc autorowi chodzi o liczbę Tatarów zesłanych do różnych miejsc b. ZSRR wg. stanu na 1.I.1949. Ale jak ma to zrozumieć czytelnik?
Co najmniej nieporozumieniem jest inne stwierdzenie autora, że…” ludność rosyjska obecna była na tych ziemiach już od X w…”. Taka narodowość wówczas nie istniała. Była ludność ruska, ściślej staroruska – czyli zgodnie z obecną terminologią i historiografią ukraińska pochodząca z Rusi Kijowskiej. A nie z leżących na północ od niej księstw: moskiewskiego, nowogrodzkiego, pskowskiego i innych, z których później powstała Rosja i naród rosyjski.
Trudno zrozumieć, dlaczego rezerwaty przyrody autor nazywa rosyjskimi słowami zapowiednik i zakaznik. Termin „cerkiew” używany jest w Polsce w odniesieniu do świątyń prawosławnych, ale już ormiańskie, gruzińskie czy greckie nazywane są kościołami. Nie ma na Krymie „przykładów sztuki sadowniczo – parkowej”, lecz jest ogrodowo – parkowa, bo sady owocowe, to zupełnie coś innego.
Antoni Czechow nie „odwiedzał” Jałty, lecz mieszkał tam kilka lat, a jego dom od dziesięcioleci jest muzeum. Zaś w nadmorskim parku stoi pomnik tego pisarza i dramaturga, poza kilkoma wymienionymi w tym mieście. Muzeum Ajwazowskiego w Teodozji znajduje się nie „w mieście”, lecz w rozległym domu, który artysta zbudował oraz w nim mieszkał i tworzył. Meczet Dżuma Dżami w Eupatorii zbudował nie Sinani, lecz jeden z największych architektów XVI w. Mimar Sinan, autor kilkuset meczetów, medres, łaźni, mostów itp. rozsianych od Półwyspu Bałkańskiego po Azję Mniejszą.
W Bałakławie była ściśle tajna ( nawet istnienia tego miasteczka – do tego stopnia, że gdy w połowie lat 60-tych jeżdżąc śladami Mickiewicza i Sonetów Kymskich wpisałem ją w planie podróży reporterskiej, to funkcjonariuszka wszechwładnego OWIR-u, wydziału d/s cudzoziemców w Moskwie, który wydawał zgodę na wjazd do każdej, wymienionej w zezwoleniu miejscowości na terenie ZSRR przeczytawszy ją najpierw zbladła, a następnie zapewniała mnie, że… Bałakława nie istnieje i zgody na podróż do niej oczywiście nie otrzymałem ) baza okrętów podwodnych, w tym, co warto dodać, atomowych.
Wśród sławnych ludzi, którzy odwiedzali w przeszłości Krym, zabrakło co najmniej wielkiego śpiewaka Fiodora Szalapina. Wśród polecanych potraw nie znalazłem najpopularniejszej tatarskiej zupy szurpy. Pisząc o winach, wypadało chyba wspomnieć o znakomitych krymskich koniakach, zwłaszcza z Koktebelu. To tylko parę wybranych dowodów na to, że ten bardzo dobry przewodnik może być jeszcze lepszy.
Zawiera on również mini przewodniki po miastach, które warto zwiedzić w drodze na Krym: Lwowie, Kijowie i Odessie. Na króciutki w nich pobyt z wystarczającą ilością informacji. Ale gdy chce się je poznać trochę lepiej, trzeba jednak sięgnąć do innych przewodników. Bo w Kijowie np. autor pominął tej klasy zabytki jak Ławra Pieczerska i drugi ze staroruskich klasztorów – Wydubyćkyj, cerkiew św. Cyryla ( XII w, wewnątrz około 800 m. kw. fresków z epoki ) oraz kilkadziesiąt innych obiektów i miejsc ważniejszych niż wymienione Muzeum Pożarnictwa. Bardzo ograniczone są też informację o Odessie, relatywnie najobszerniejsze o Lwowie, chociaż nie bez błędów. Przecież sławny tamtejszy hotel to George, a nie nazywany przez autora według rosyjskiej ( i ukraińskiej) pisowni „Żorż”.
Drugi przewodnik Bezdroży po Krymie wydany w serii „wakacyjnej” jest dosyć bogato ilustrowanym skrótem poprzedniego. Z jej stałymi działami i rubrykami, m.in. Hity Krymu, Informacje praktyczne, Informacje A – Z, Informacje historyczno – krajoznawcze, Kalendarium historyczne, Najpiękniejsze miejsca, Krym na różne sposoby i W drodze na Krym. A więc w sam raz dla turystów, którym nie są potrzebne zbyt szczegółowe informacje, zwłaszcza historyczne, bądź obszerniejsze opisy ciekawych miejsc.
Chociaż i ten przewodnik też nie jest pozbawiony błędów i nieścisłości. Zwłaszcza w podpisach pod zdjęciami. Foros to nie wyspa, lecz miejscowość ew. również półwysep. Zdjęcie wagonu z tablicą „Lviv – Odesa” podpisano „Pociąg relacji Kijów – Odessa”. Okręt wojenny to dla autora statek. Przedstawiony na zdjęciu pomnik „Zatopionym Okrętom” w Sewastopolu, wzniesiony w 1905 roku dla upamiętnienia okrętów zatopionych podczas wojny krymskiej 1854-1855, podpisano „Pomnik ku pamięci obrońców miasta II wojny światowej”. Nie jest też żadnym „starożytnym” ( chociaż stanowi zabytek ) dzwon w Chersonezie pokazany na innym zdjęciu.
Przeniesiono też trochę błędnych nazw z „dużego” przewodnika. Za dużą przesadę uważam określenie przez autora krymskich wód Morza Czarnego jako „krystalicznie czystych”. Wielokrotnie, i to nie tylko na plażach w pobliżu portów w Jałcie, Sewastopolu, czy Teodozji spotykałem tablice z zakazami kąpieli „ze względów sanitarnych”. Są to jednak drobiazgi łatwe do poprawienia w następnym wydaniu. Bo i ten przewodnik mogę z czystym sumieniem polecić czytelnikom.
KRYM. PÓŁWYSEP ROZMAITOŚCI…ORAZ LWÓW, KIJÓW, ODESSA. Autor: Artur Grossman. Wydawnictwo Bezdroża, wyd. V, Kraków 2009, str. 360.
KRYM, ODESSA, KIJÓW I LWÓW. Plaże. Skalne miasta. Kuchnia orientalna. Autor: Artur Grossman. Wydawnictwo Bezdroża, wyd. I, Kraków 2009, str. 251, cena 24,90 zł.