KAMBODŻA: ANGKOR THOM – WIELKIE MIASTO KHMERÓW

Już drogi prowadzące do bram Angkor Thom – Wielkiego Miasta Khmerów dają przedsmak tego, co wędrowców czeka za nimi. U schyłku średniowiecza było to bowiem najludniejsze miasto świata.

 

Uczeni oszacowali, że w okresie szczytu potęgi Królestwa Khmerów w ich stolicy mieszkało około miliona ludzi. W tym czasie w największych stolicach europejskich – Londynie i Paryżu, zaledwie po kilkadziesiąt tysięcy. Wchodzę przez bramę południową.

ALEJA GIGANTÓW

Prowadząca do niej, podobnie zresztą jak i do pozostałych pięciu bram tego miasta Aleja Gigantów, zbudowana została na grobli przez stumetrowej szerokości fosę. Oddzielają ją od niej kamienne balustrady dwu szeregów 108 wykutych w kamieniu postaci o wielkich głowach – stąd ich nazwa. Zachodnią tworzy 54 bogów – dewas, wschodnią również 54 demonów – asuras.

Trzymają oni kamienne węże Naga. Większość tych posągów, mimo upływu setek lat od chwili gdy powstały, jest w niezłym stanie. Część, zwłaszcza głów, jest uszkodzona, kilkanaście niedawno wymieniono na nowe, także z piaskowca. Za parę lat w tym klimacie ściemnieją, pokryją się, jak pozostałe, patyną.

Na końcu alei jest monumentalna, wysoka na 23 metry brama w 8-metrowej wysokości, grubych murach. Na jej szczycie przypominającym niewielkie piramidy wykute są ogromne, patrzące na cztery strony świata, tajemnicze twarze. To wizerunki najsłynniejszego hinduistycznego bodhisattwy, Awialokiteśwary.

Istoty doskonałej, która ma stać się buddą – Oświeconym, ale zatrzymała w tym stadium doskonalenia się aby zbawić ludzi. Z nim identyfikował się król. Poczerniałej ze starości, pokrytej mchami, a w niektórych miejscach roślinnością bramy strzegą po obu jej stronach trójgłowe Słonie Airawata. Na pierwszym z nich siedzi hinduistyczny bóg wojny Indra.

Przekraczam ją, wchodzę między kilkudziesięciometrowej wysokości drzewa oraz krzewy trochę przetrzebionej dżungli. Prowadzi przez nią szeroka droga do zabytków i ich ruin dawnej królewskiej stolicy Khmerów.

Nową, i jak miało okazać się, ostatnią stolicę tego potężnego wówczas królestwa, zbudował 3 km na północ od Angkor Wat jeden z jego największych władców, Jayavarman (Dżajawarman) VII w latach 1181 – 1220. Wielkie Miasto – Angkor Thom zaplanowano z rozmachem, o kształcie prostokąta 3 x 4 kilometry.

Z potężnymi, 8-metrowej wysokości i kilkumetrowej szerokości murami, z 15 metrowej grubości bastionami i 54 wieżami strażniczymi, otoczonymi 100 metrową, głęboką na 6 metrów fosą. I wspomnianymi już pięcioma wspaniałymi bramami, z których dwie są od wschodu, pozostałe po jednej z każdego kierunku. W narożnikach murów stanęły małe świątynie – Prasaty Chrung.

Znajdują się w nich stelle z informacjami o budowie miasta. W momencie wznoszenia Angkor Thom, w obrębie nowej stolicy, do której król z dworem przeniósł się po splądrowaniu w 1177 roku Angkor Wat przez Czamów, stały już starsze świątynie i budowle z czasów króla Udayadityawarmana II.

Od każdej z bram w murach zbudowanych z laterytu do centrum miasta prowadziła aleja o szerokości od 30 do 40 metrów. Wewnątrz stał pałac królewski i sąsiadujące z nim tarasy, świątynie oraz dzielnice mieszkalne zbudowane według hinduskiej tradycji, przy ulicach przecinających się pod katem prostym. Każda dzielnica, budowla i dom spełniały określone funkcje. Większość budynków było drewnianych. W mieście, poza królem i jego dworem, mieszkali kapłani oraz wyżsi urzędnicy.

Zwykli ludzie żyli poza obrębem murów. Po upadku królestwa porosła je dżungla, nie pozostały więc po nich praktycznie żadne ślady. Zachowały się tylko, w większości w ruinie, budowle kamienne. Przede wszystkim centralnej, wielkiej świątyni Bayon, pałacu królewskiego i tarasów: Słoni i Króla Trędowatego, sanktuarium Baphuon, Pałacu Bogów oraz wież na obrzeżach dawnego placu defilad i uroczystości.

BAYON – 216 TWARZY AWIALOKITEŚWARY

W centrum Angkor Thom stoi, nie jak można by oczekiwać, pałac królewski, lecz Bayon, oficjalna świątynia państwa. Sanktuarium buddyzmu mahajana, drugi pod względem znaczenia i piękna zachowany obiekt Doliny Angkor. Zbudowana została na przełomie XII i XIII w przez króla Jayavarmana VII.

To podobno jego lodowate oblicze było wzorem dla tutejszych, 216 zachowanych gigantycznych wizerunków bodhisattwy Awialokiteśwary wykutych na szczytach wież. Na tablicy informacyjnej czytam, że prowadzone tu pod auspicjami UNESCO prace restauracyjne finansował w latach 2005 – 2010 rząd japoński.

Świątynię tę wzniesiono na sztucznym wzgórzu symbolizującym świętą górę Meru w Indiach. Przy jej budowie ogromną rolę odegrała buddyjska kosmologia. Np. mury obronne i otaczająca je fosa symbolizują wielki Praocean. Węże Naga o 7 głowach gotowe do splunięcia trucizną – deszcz oraz pomost między niebem i ziemią oraz pakt z dobrymi siłami.

Wielki tutejszy skarb stanowią ciągnące się na długości 1200 m i wysokości do 4,5 m płaskorzeźby, przez niektórych znawców oceniane wyżej, niż te sławne z Angkor Wat. W sumie doliczono się na nich ponad 11 tys. postaci. Część z nich jest fantastycznie zachowana. Najwspanialsze znajdują się na zewnętrznym murze dolnego tarasu.

Przedstawiają sceny z życia i dokonań króla, toczonych przez niego wojen, dworu, z mitologii hinduskiej – m.in. „Ubijanie morza mleka” podobne jak w Angkor Wat, itp. Wśród maszerujących żołnierz są m.in. Chińczycy. W południowej galerii zachodniego skrzydła uwagę przyciąga zwłaszcza zwycięstwo Jayawarmana VII nad Champą w bitwie morskiej pod Tonle’ Sap.

Żołnierze noszą hełmy o kształcie kwiatowych kielichów. Bogate jest tło tej płaskorzeźby, m.in. ze zwierzętami morskimi. Ogromną wartość poznawczą mają sceny z życia i dnia codziennego w tamtych czasach. Np. gotowanie świń w wielkich kotłach bądź pieczenie ich na ogniu. Ludzi pijących alkohol oraz obserwujących walki kogutów i dzików. Sceny z budowy świątyni, walk bokserskich, wyczynów akrobatów.

Obejrzeć można też ówczesne narzędzia i utensylia z różnych regionów kraju, z których część używana jest nadal. Świątynia stoi na platformie blokowanej przez dwa stawy. Strzegą jej kamienne węże Naga i lwy. Otacza zaś 3-ci pas murów na planie prostokąta o bokach 156 x 141 m.

Są w nim cztery gopuramy – wejścia z każdej strony świata z galeriami, które zdobią płaskorzeźby pełnych gracji boskich tancerek – apsar tańcząceych na kwiatach lotosu. W narożnikach stoją wieże o szczytach podobnych do piramid. Jak w wielu innych świątyniach Angkoru, są tu też budynki nieznanego przeznaczenia nazywane bibliotekami, tarasy, pawilony, wieże – prasaty, a także 16 małych dziedzińców na które prowadzą drzwi z rzeźbionymi w kamieniu framugami.

W drugiej galerii nad scenami buddyjskimi dominują motywy hinduistyczne. Badacze sądzą, że powstały one w okresie powrotu w królestwie do hinduizmu po śmierci Jayawarmana VII. Na najwyższym tarasie świątyni stoją liczne wieże – prasaty o wysokości do 25 m. Dominuje nad nimi centralna wznosząca się do 43 m. wysokości.

Wejście do niej prowadzi przez cztery pomieszczenia, portyki, sale kolumnową i westybul między dwiema bibliotekami. Archeolodzy znaleźli ślady stojących na tym tarasie w przeszłości łącznie 54 prasatów z ponad 200 twarzami bogów skierowanych na wszystkie strony świata, strzegących królestwa Khmerów. Centralny prasat zbudowano na planie krzyża, ale jego główną, najwyższą część z wieżą – koła.

Po jej bokach znajdują się kaplice oraz 8 świętych wież z portykami. Wykute na ich ścianach wizerunki przedstawiają, jak przypuszczają uczeni, członków rodziny królewskiej. Pośrodku mieści się ciemna cela przypominająca jaskinię o średnicy 5 metrów, z wejściami od wschodu i zachodu. W niej zaś 3,6 – metrowej wysokości posąg Buddy siedzącego na wężu Mucilinda o 7 łbach, które trzyma jak baldachim nad Oświeconym.

Jest to, także współcześnie, miejsce kultu. Podczas wspomnianej restauracji hinduizmu po śmierci Jayawarmana VII statuę tę usunięto. Przywrócono ją na dawne miejsce dopiero w 1933 roku. Ponownie buddyjską świątynia ta stała się bowiem dopiero w roku 1925. A więc wiele lat po odkryciu w dżungli świątyń Angkor.

Bayon jest rzeczywiście wspaniałą budowlą sakralną konkurującą pod względem piękna z o wiele większą od niej Angkor Wat. Warto ją oglądać co najmniej dwukrotnie, tak zresztą postąpiłem. Rano, gdy wspaniale oświetlona jest od wschodu oraz popołudniu, gdy odbija się w powierzchni wody otaczającego ją stawu.

TAJEMNICE KHMERSKICH KRÓLÓW

Z dawnego pałacu królewskiego w Wielkim Mieście – Angkor Thom zachowały się tylko budowle kamienne i to daleko nie wszystkie. Stoi on w północno zachodniej części ostatniej stolicy Królestwa Khmerów i chociaż jego wznoszenie zakończył na początku XIII w król Jayawarman VII, to budowę zapoczątkowali jego poprzednicy.

I to dosyć odlegli, bo już w X wieku – Rajedrawarman, a później Suryawarman I. Budowla 5 – metrowej wysokości nie licząc wież, zbudowana została z laterytu na powierzchni, wraz z najbliższym otoczeniem, 14 hektarów. Zajmowała prostokąt o długości 585 m na osi wschód – zachód i szerokości 246 z północy na południe. Pałac otoczono później murem i fosą wypełnioną wodą.

W jego zespole o harmonijnych promocjach były również wieże – gopuramy, z których zachowało się pięć. Większość budowli pałacowych była z drewna, nie pozostały więc po nich ślady. Natomiast w kamiennej części uwagę przyciągają dekoracje kwiatowe oraz inne zdobienia odrzwi i ram okiennych.

Wewnątrz linii dawnych, otaczających ten pałac murów i fosy, poza wspomnianymi budynkami kamiennymi oglądać dziś można także ślady stawu, męskiej łaźni i taras z figurami kamiennych lwów. Zarówno zabytkowymi, jak i jedną ich repliką, która chyba niedawno wyszła spod dłuta kamieniarza. Od wschodu z pałacem sąsiaduje słynny Taras Słoni, uważany za coś w rodzaju rozległego balkonu pałacu.

Było to miejsce królewskich audiencji, ale przede wszystkim przyjmowania defilad wojsk oraz obserwowania uroczystości. Poniżej tego tarasu rozciągają się bowiem rozległe błonia otoczone ceglanymi wieżami stojącymi w dosyć równych odstępach. Był to niegdyś centralny plac miasta. Blisko 350 metrowej długości i niemal 4 metrowej wysokości ściany tego tarasu pokryte są płaskorzeźbami.

Ze wspomnianych błoni prowadzą nań schody na obu końcach oraz trzy po środku. Te centralne strzeżone są po bokach przez trzygłowe słonie i siedzące kamienne lwy. Na kamiennych ścianach tarasu wykuto niezwykle realistycznie pochody słoni i poszczególne egzemplarze tych zwierząt. Zaś pobliżu jego centrum także głowy lwów i wizerunki świętego ptaka Garudy z ludzka twarzą, mitycznego wierzchowca boga Wisznu.

W innym zaś miejscu kinnary – postacie kobiece siedzące na kwiatach lotosu oraz święte gęsi i rycerzy Brahmy. Z badań archeologicznych wynika, że na tarasie tym stał w przeszłości drewniany pawilon pokryty dachem z barwnych cegieł. Od północy z Tarasem Słoni sąsiaduje niewielki, zaledwie 25 metrowej długości, Taras Króla Trędowatego.

Zbudowany on został w czasach Jayawarmana VII, a jego nazwa pochodzi od umieszczonego na nim kamiennego posągu Jamy, hinduskiego boga śmierci. Jego oryginał znajduje się obecnie w Muzeum Narodowym w stolicy kraju – Phnom Penh, a oglądany tu przez turystów stanowi jego replikę. Według przekazów ludowych jest to jednak posąg samego króla, który podobno zmarł na trąd.

I nie był jedynym z khmerskich władców dotkniętych tą straszną, nieuleczalną wówczas chorobą. Również 6 metrowej wysokości mury tego tarasu pokryte są płaskorzeźbami z postaciami bogów, 5,7 i 9-ciogłowych węży Naga i zwierząt morskich. Podczas wykopalisk naukowcy francuscy odkryli za pierwszym murem drugi, także z piaskowca. Uznali, że nowy zbudowano, gdy stary zaczął się rozsypywać.

Taki pogląd potwierdza fakt, że w nowym murze znajdują się też kamienne bloki ze starego. Teorii na temat przeznaczenia tego miejsca jest kilka. Jedna z nich, bardzo prawdopodobna, głosi, że taras ten był miejscem kremacji zwłok królów i członków ich rodzin. Ruiny królewskiego pałacu, a zwłaszcza tarasów: Słoni i Króla Trędowatego należą do najliczniej odwiedzanych obiektów nie tylko na terenie Angkor Thon, ale całego Angkoru.

BAPHUON – SANKTUARIUM ZŁOŻONE NA NOWO

Około 200 metrów na północny zachód od świątyni Bayon, głównej w dawnej stolicy Królestwa Khmerów Angkor Thom, stoi otoczone przez dżunglę sanktuarium Baphuon. Jedna z najstarszych zachowanych budowli Wielkiego Miasta i starsza od niego. Ukończono ją i konsekrowano już w roku 1060. Wzniesione na wzgórzu świątynnym stanowiło ono centrum stolicy króla Udayaditywarmana II (1050-1066).

Według opinii znawców świątynia ta zbudowana została niezbyt udanie. Okazała się za duża i za ciężka. Jej budowniczowie musieli w związku z tym poszczególne bloki kamienne oraz elementy świątyni: galerie, gopuramy, wieże narożne i tarasy łączyć klamrami. Zbudowana na planie prostokąta o bokach 425 x 1125 m i otoczona murami Baphuon ma, jak niemal wszystkie świątynie Angkoru główne wejście od wschodu.

Przez podłużny gopuram z trzema wieżami, po przejściu którego znalazłem się w pełnym zieleni ogrodzie, na długiej betonowej drodze prowadzącej do świątynnego wzgórza. Przeszedłem przez częściowo przykryty stropem pawilon zbudowany na planie krzyża greckiego, minąłem z lewej strony prostokątny staw o kamiennych brzegach i stanąłem przed kolejną bramą – gopuramem prowadzącą do właściwej świątyni.

Po drodze zauważyłem jeszcze dwie budowle stojące po obu stronach drogi, zwane bibliotekami. Dwie inne, nieco mniejsze, znajdują się również po zachodniej stronie świątynnego wzgórza. Zaś wejściowe gopuramy ze wszystkich stron świata. Dalsza droga okazała się podobna do tych, które znałem już z innych świątyń Angkoru.

Wejścia po kamiennych schodach na kolejne z 5 poziomów, galerie, wreszcie centralny prasat na platformie 42 x 36 m. Wierzchołek wieży, obecnie 24 metrowej, nie zachował się. W przeszłości musiała ona mieć co najmniej 50 m wysokości. W zachodniej części tej świątyni znajdują się m.in. resztki wielkiego, 40 – metrowego posągu leżącego Buddy, który w XVI wieku posłużył mnichom jako… materiał budowlany.

W kamiennych murach sanktuarium wykuto liczne płaskorzeźby boskich tancerek, a także roślinne ornamenty futryn drzwi i okien. Ma ono ciekawą historię współczesną. Francuscy archeolodzy postanowili rozebrać je, zbadać i oczyścić każdy kamień, a następnie złożyć ją powrotem. Z rozebraniem i opisaniem nie było problemu.

Ale w 1975 roku musieli wyjechać. A cała dokumentacja przepadła w czasach rządów Czerwonych Khmerów. Po ich upadku rekonstrukcja zabytku stała się nie lada łamigłówką. Zadanie, mimo iż jego realizacja trwała kilka lat, zostało wykonane. Odtworzoną świątynię udostępniono zwiedzającym w 2011 roku.

Gdy patrzy się na ten duży obiekt trudno wręcz uwierzyć, że jeszcze niedawno była ona tylko kupą setek tysięcy kamiennych i ceglanych elementów, które jednak udało się z powodzeniem złożyć powrotem. Dziś stanowi on dużą atrakcję, a z jego góry roztaczają się piękne widoki na całe sanktuarium o raz otaczającą je zieleń.

PAŁAC BOGA, CZYLI NIEBO

Na terenie Wielkiego Miasta – Angkor Thom jest jeszcze jedna, niezwykle interesująca świątynia. Podobnie jak sanktuarium Baphuon starsza od większości budowli ostatniej stolicy Królestwa Khmerów. Stoi ona między tym sanktuarium oraz ruinami pałacu królewskiego i nosi niezwykła nazwę: Phimeanakas.

Pochodzącą od dwu słów w sanskrycie: Vimana i Akasha, co znaczy zarówno Pałac Boga jak i Niebo. Nie wiadomo, czy wzniesiono ją w czasach króla Rajendrawarmana II czy Suryawarmana I. Niedawno, w latach 2007 2010 – czytam na tablicy informacyjnej – była konserwowana we współpracy z UNESCO przez Czechów, za środki Republiki Czeskiej.

Jest to trzypoziomowa świątynia o kształcie piramidy, zbudowana na planie prostokąta 36 x 28 m. Wyższy poziom jest mniejszy, ma 30 x 23 m, a całość 12 metrów wysokości. „Ukoronowana” była wieżą – prasatem z kopuła pokrytą złotem i takąż iglicą na szczycie. W przeciwległych narożnikach pierwszego tarasu stoją kamienne lwy.

„Pilnują” one również dosyć stromych i w nienajlepszym stanie schodów prowadzących na górę. Ludzie z lękiem wysokości lub przestrzeni nie powinni po nich wchodzić, gdyż zwłaszcza zejście może okazać się dla nich bardzo trudne. Na górze znajduje się kamienna galeria z piaskowca, a ściślej jej ruiny z otworami okien i drzwi. Otaczała ona w przeszłości wspomnianą wieżę – prasat.

Jej fundament znajduje się także na tym, trzecim tarasie. Ze świątynią tą związana jest stara hinduska legenda adaptowana w Królestwie Khmerów. Opowiada ona o związku króla z dziewczyną o korpusie węża Naga. Każdej nocy, gdy władca udawał się do swojej żony lub konkubin, musiał szukać Nagini. O ile jej nie mógł znaleźć, była to zapowiedź nieszczęść dla kraju.

Rzeczywiście potężne państwo zajmujące ogromny obszar południowo – wschodniej Azji, przetrwało tylko niewiele ponad pięć wieków. Wielkość Angkoru zapoczątkował Jaywarman II (802-850) ogłaszając się królem-bogiem. Uważał się, podobnie jak i jego następcy, za ziemską inkarnację boga Wisznu. Okresami świetności Królestwa Khmerów były rządy od Yaśowarmana (przełom IX i X w) do Suryawarmana II (1113-1150).

Po jego śmierci Czamowie splądrowali w 1177 r. Angkor Wat. Potęgę kraju zdołał jeszcze przywrócić Jayawarman VII (1281-1219). To za jego panowania królestwo obejmowało także ziemie obecnej Birmy, Laosu, Malezji i Wietnamu. W końcu XIII w. rozpoczął się powolny upadek tego imperium. Jedną z istotnych przyczyn był upadek wierzeń hinduistycznych i rozszerzanie się buddyzmu.

W połowie XIV syjamskie królestwo Ajutthai kilkakrotnie splądrowało Angkor, grabiło regalia i uprowadzało wielu jeńców. A później, ujmując dzieje w uproszczeniu, było już tylko gorzej. Podział państwa i jego schyłek od połowy XV w. Przyjęcie w 1863 roku protektoratu Francji, lata II wojny światowej z najazdem Syjamu, walka o niepodległość zakończona w 1953 roku uzyskaniem niepodległości.

Bardzo trudnej, gdyż wkrótce nadeszły lata wojny amerykańsko – wietnamskiej z nalotami bombowców B-52 na wietnamskie obozy w Kambodży. Po nich krwawe lata rządów (1975-1998) Czerwonych Khmerów. Wreszcie, praktycznie dopiero od progu XXI wieku, stopniowe odradzanie się oraz odbudowa kraju.

Dolina Angkoru oraz zachowane w niej zabytki z okresu świetności Królestwa Khmerów stały się jednym z najcenniejszych i najciekawszych regionów turystycznych nie tylko tego regionu Azji. Przyciągają chętnych ich zobaczenia z całego świata. Są bowiem rzeczywiście warte bliższego poznania.

Zdjęcia autora.

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top