Nie wyobrażam sobie, by mojito (czyt. mochito) mogło gdzieś smakować tak wybornie jak w ulubionym barze Ernesta Hemingwaya „La Bodeguita del Medio” w Hawanie. W małych pomieszczeniach unosi się siwy dymek z cygar, pomiędzy którym oczyma wyobraźni można zobaczyć samego wielkiego pisarza, który każdy dzień rozpoczynał od kawy, drinka i gazety siedząc przy jednym ze stolików. Zanim zasiądziemy jak on, pospacerujmy po starej Hawanie.
La Bodequita
Hawana musiała być kiedyś najpiękniejszym miastem obu Ameryk. Świadczą o tym budowle, położenie miasta i układ uliczek. Niestety, nieubłagany czas, a przede wszystkim brak pieniędzy na remonty, spowodowały, że większość pięknych niegdyś kamienic obecnie straszy swoim wyglądem. Puste okna, w których wiszą sznurki z praniem, obdrapane ściany, sypiący się tynk, wyzierająca zewsząd bieda dają obraz niezwykle przygnębiający. Mimo to, a może właśnie dlatego by jeszcze coś zobaczyć, do Hawany przybywa mnóstwo turystów z całego świata. Miasto ma bowiem specyficzny klimat i atmosferę, których nie dało się zburzyć nawet panującemu wszechobecnie komunizmowi.
Trochę historii
Port Hawana powstał w 1519 roku, a w 1552 r. miasto zostało siedzibą władz Kuby i bardzo zyskało na znaczeniu. Dzięki handlowi, głównie czarnymi niewolnikami, ale także cukrem, kawą i tytoniem szybko stało się największym ośrodkiem Karaibów. Z powodu częstych napaści korsarzy wzniesiono potężne fortyfikacje, z których do dziś zachowały się dwie największe fortece: Castillo de la Punta i Castillo del Morro. Latarnia morska z 1844 r. zbudowana przy tej drugiej ma 24 m wysokości, a jej światło widoczne jest z dległości 80 km. Kiedy w 1902 roku została proklamowana Republika Kuby, 250-tysięczna Hawana, wraz z resztą kraju, znalazła się w strefie wpływów Stanów Zjednoczonych. Po rewolucji, 1959 roku i objęciu władzy przez Fidela Castro rozpoczęła się epoka kubańskiego socjalizmu. USA wprowadziły embargo handlowe, które w zdecydowany sposób zaważyło na współczesnej sytuacji Kuby.
Po czasach świetności
pozostały jeszcze ślady na starówce, gdzie barokowe budynki dominują w jej panoramie. Ornamentyka kubańskiego baroku jest jednak o wiele skromniejsza od przeładowanego zdobieniami stylu hiszpańskiego czy meksykańskiego. Do budowy używano tu bowiem kruchego wapienia, który nie pozwalał na filigranowe cyzelowanie. Elementem dominującym po zachodniej stronie najstarszego Plaza de Armas jest Pałac Kapitanów Generalnych z końca XVIII wieku – obecnie ratusz i siedziba Muzeum Miejskiego. Okazała fasada prowadzi na piękny dziedziniec z marmurowym posągiem Kolumba. Na jednej ze ścian pałacu umieszczona jest cegła z Zamku Królewskiego w Warszawie.
Nad Plaza de la Catedral góruje bogato zdobiona kolumnowa katedra, która jest jednym z najpiękniejszych kościołów w stylu barokowym w Ameryce Łacińskiej. Podobno w katedralnym grobowcu spoczywały kiedyś szczątki samego Krzysztofa Kolumba. Teatr im. Federico Garcia Lorci z 1937 r. z ozdobną fasadą jest największym teatrem na Kubie. Występowały w nim m.in. takie sławy jak Sarah Bernhardt czy Enrico Caruso. Nie sposób ukryć zdziwienia zobaczywszy piękny Pałac Prezydencki z początku naszego wieku, przed którym stoją czołgi i wojskowe samochody.
Dziś pałac pełni funkcję Muzeum Rewolucji. Pośród eksponatów można znaleźć m.in. czarny beret Che Guevary. Galeria „Kąt Kretynów” wykpiwa przywódców amerykańskich i byłych kubańskich marionetkowych dyktatorów. Ogromne wrażenie wywarł na mnie zwrócony w stronę Oceanu Atlantyckiego Hotel Nacionale, w którym kiedyś królował Al Capone kierujący przemytem alkoholu, kasynami i domami publicznymi. W 1946 r. Frank Sinatra urządził tu przyjęcie urodzinowe, przebywali w nim także m.in. Marlon Brando czy Winston Churchill. W Hawanie jest jeszcze wiele przepięknych i częściowo odnowionych, dzięki wpisaniu miasta w 1982 r. na listę UNESCO Obiektów Światowego Dziedzictwa budowli. Teraz jednak przyszedł czas na
Dymek z kubańskiego cygara.
Nie polecam zaciągania się, ale cóż by to była za wizyta na Kubie bez pociągnięcia słynnego dymka i zapoznania się z cygarową produkcją. Jednym z najsłynniejszych na świecie terenów upraw tytoniu są okolice Sierra de los Organos oraz górzyste centrum kraju Pinar del Rio. Tytoń sadzi się w listopadzie, a zbiera od stycznia do marca. Potem młode liście ze szczytów roślin (najlepsze) składa się w specjalnych szopach z małym dostępem powietrza. Po wyschnięciu liście ponownie sortuje się na te, które wypełniają cygara, te, które zawijają tytoń oraz najgrubsze okalające produkt. Panuje przekonanie, że cygara kubańskie zawdzięczają swój smak nie tylko doskonałemu tytoniowi, ale i zwijaniu liści przez młode dziewczęta na wilgotnych od potu udach. Tak naprawdę w dusznych fabrykach pracują i kobiety, i mężczyźni w różnym wieku. Tabaqueros przy dużych stołach, w uciążliwym upale formują cygara o długości 30-40 centymetrów. Po opatrzeniu banderolą układają je w pudełkach z jasnego sosnowego drewna. W niektórych fabrykach do dziś kultywuje się sięgającą XIX wieku tradycję czytania przez lektora książek i gazet.
Przy fabrykach zazwyczaj znajdują się sklepy dla turystów. Jedno cygaro kosztuje od pięciu do dziesięciu dolarów, paczka, średnio dwieście dolarów. Koło sklepów kręci się mnóstwo handlarzy, u których tak samo wyglądające cygara można kupić za połowę ceny. Spacerkiem po starej Hawanie wśród pięknych odrestaurowanych to znowu rozsypujących się kamienic udajemy się do ulubionego przez Ernesta Hemingwaya baru, do którego trafia większość turystów. Każdy chce posmakować rozsławionego przez pisarz mojito. Obserwuję, jak kelner wkłada do szklanek kubańską miętę, wyciska sok z limonki, miesza go z cukrem, dolewa wody i rumu. Taka mieszanka kosztuje cztery dolary. Sądzę po ilości stłoczonych ludzi, że bar robi kokosowe interesy.
Kubańscy uczniowie
Lokal mieści się w bocznej wąskiej uliczce. Wchodzi się do niego jak do bramy, w której od niechcenia ustawiono półki z alkoholami i ladę z wysokimi stołkami. Wszystkie ściany są szczelnie zapełnione autografami turystów z całego świata. Na dużych fotografiach Ernest Hemingway siedzi przy stoliku, rozmawia z Fidelem Castro, łowi ryby, czyta gazetę.
Wypijam słodki napój i skuszona przepiękną muzyką ruszam do następnych pomieszczeń. W maleńkich salkach o ścianach identycznie ozdobionych autografami i fotografiami przy stolikach siedzą turyści zasłuchani w tęskną pieśń śpiewaną przez uroczą Kubankę. Muzyka jest naprawdę wzruszająca. Zmusza do zastanowienia się nad ciężkim losem Kubańczyków, pięknem wyspy, rozsypującymi się eleganckimi kiedyś pałacami, bogactwem kraju, po którym ślady można znaleźć jedynie w starych kilkusetletnich budowlach. Na ladzie umieszczam swój autograf wydrapując go pilniczkiem. Przyklejam też obok innych swoją wizytówkę. Niech wiedzą, że była tu także polska dziennikarka.