W stolicy Ziemi Władców

 

 

Mieszkańcy Dżajpuru wciąż przychodzą do obserwatorium, by sprawdzić, czy układ gwiazd jest dla nich korzystny. W pałacu obok mieszka maharadża. Do pobliskiego fortu można pojechać na słoniu, a na ulicy za grosze kupić cenny kamień.

Jestem w Radżasthanie, czyli Ziemi Władców, jednej z najciekawszych części północnych Indii. Tu przez setki lat zamieszkiwali Radżputowie – grupa wojowniczych klanów, honorowych, dumnych i walecznych. Gdy nie mogli pokonać wroga, ogłaszali dżauhar. Kobiety i dzieci składali na stosie pogrzebowym, zaś sami zakładali szafranowe szaty i wychodzili naprzeciw wroga i niechybnej śmierci.

Podbici przez mogolskiego władcę Akbara, nie stracili dumy, nadal podporządkowywali się swojemu kodeksowi honorowemu i kultywowali tradycję. Nie zniszczyli tego Anglicy, którzy od połowy XVIII wieku rządzili w Indiach. Po odzyskaniu przez kraj niepodległości, 23 książęce stany Radżputów połączono w jeden, który nazwano Radżasthanem.

Przygnębiająca droga

Pierwsze zetknięcie ze stolicą stanu, Dżajpurem, nie jest zbyt przyjemne. Wzdłuż drogi wjazdowej, przez wiele kilometrów stoją namioty biedoty. To głównie uciekinierzy z Bangladeszu. Żyją bez wody, kanalizacji, prądu.

Przed namiotami wystawione są prymitywne kuchenki, na których kobiety gotują strawę. Na pryczach leżą dzieciaki zmęczone 40-stopniowym upałem. Budynki za namiotami nie wyglądają lepiej. Pomiędzy nimi wędrują wszędobylskie krowy szukające choć skrawka trawy czy resztek w stertach śmieci. Wydaje mi się, że te resztki dawno już wygrzebały głodne dzieciaki…

 

Horoskopy i słoneczne zegary

Z przygnębienia wyrywa mnie towarzyszka podróży, Sylwia Bubula, dyrektor krakowskiego biura Air Tours Carcow, zapraszając do opuszczenia samochodu. Wychodzę na ulicę, po której wędrują dumni mężczyźni z sumiastymi wąsami i kolorowymi turbanami na głowach oraz kobiety w barwnych sari. Hałas, ruch, mknące po ulicy riksze, tuk – tuki, skutery i inne pojazdy pozwalają zapomnieć o niemiłych wrażeniach, tym bardziej, że zbliżamy się do bramy, która prowadzi do parku z dziwnymi budowlami.

 

Ten park okazał się obserwatorium Jantar Mantar, które zbudował w 1728 roku Dżaj Singh, tensam maharadża, od którego wzięła nazwę stolica Radżasthanu. A to dlatego, że władca przeniósł stolicę z Amberu położonego na oddalonym o kilkanaście kilometrów wzgórzu, tu, nad jezioro i zaplanował nowoczesną, jak na początek XVIII wieku siatkę dróg przypominającą szachownicę.

Wkraczamy do krainy gwiazd, horoskopów i numerologii. Są tu zegary słoneczne, z najsłynniejszym 27 – metrowej wysokości, budowle wykorzystywane do badania położenia gwiazd, wyznaczania azymutu.

 

Niektóre z zegarów pokazują czas z dokładnością do kilku sekund. W marmurowej niecce pokrytej rysunkami układu gwiezdnego zauważam siatkę linek czy sznurków. Te sznurki, rzucając cień, wyznaczają wróżby i horoskopy. A te dla Hindusów są równie ważne co religia i pożywienie. Dlatego wszelkiego rodzaju wróżbici mają tu ogromne wzięcie. Nie ma mowy, by związek małżeński zawarły osoby, które pod względem horoskopowym do siebie nie pasują. Gdy rodzi się dziecko, rodzina natychmiast przybywa do obserwatorium, by sprawdzić, jaki czeka je los. Podejmując ważne decyzje także konieczna jest wizyta w obserwatorium. Nie wiadomo bowiem, czy godzina planowanego otwarcia nowego biznesu zgodnie z układem gwiazd jest korzystna dla interesu czy nie. Zresztą z dzajpurskich przepowiadaczy przyszłości chętnie korzystają także turyści. Za 100, czy 200 dolarów można poznać to, co nas czeka w nadchodzących latach.

 

Pałac jak w bajce

Dżaj Singh zbudował także przepiękny pałac i chroniące go od ciekawskich mury. Za murami rozciągają się ogrody z soczystą zielenią, która wprawia w osłupienie. W Dżajpurze bowiem dominującymi kolorami są blady róż budynków i beż otaczających miasto pustynnych wzgórz. W kompleksie pałacowym znajdujemy bogate bramy, przewiewne sale audiencyjne, korytarze. Mubarak Mahal, czyli Pałac Powitań, dobudowany

XIX wieku przez maharadżę Sawaja Mana Singha II to pierwsza większa budowla, na którą natykają się zwiedzający. Tu maharadża przyjmował swoich ważnych gości. Obecnie we wnętrzach znajduje się muzeum, w którym można oglądać przebogate stroje królewskie. Dzięki strojom można przekonać się, jak wielkim, pod względem wzrostu i wagi, był budowniczy pałacu. Okazuje się, że Sawaj Man Singh II miał dwa metry wzrostu, w obwodzie pasa miał 120 cm, a ważył aż 250 kg.

 

Święta woda

W zewnętrznych pomieszczeniach oglądam gigantyczny dzban. To wielkie, srebrne naczynie mieści 900 litrów wody. Okazuje się, że dzban nie jest jedynie ozdobą pałacu. Gdy maharadżowie wybierali się w daleką, morską podróż do Anglii, brali ze sobą zapas wody ze świętej rzeki Ganges. Woda potrzebna im była przede wszystkimi do rytualnych ablucji. Kilka gangesowych kropli przemieniało angielską wodę w świętą. Gdy stajemy przed budynkiem mieszkalnym, w którym także i dziś rezyduje maharadża z rodziną, otwieram oczy ze zdumienia. Zdobnictwo hinduskie jest oszałamiające. Największe wrażenie robi Brama Pawia zdobiona mozaiką w kształcie rozpostartego, barwnego pawiego ogona.

 

 

Miasto szlachetnych kamieni

W Dżajpurze można kupić wszelkie pamiątki, począwszy od maleńkich zdobionych słoni, koniecznie z podniesioną go góry, na szczęście trąbą, poprzez kamienne rzeźby hinduskich bóstw. Największe wzięcie ma Ganesza z głową słonia, który jest uosobieniem dobrobytu, powodzenia i zadowolenia. Kupcy wabią do swych sklepów z tkaninami, gotowymi lub szytymi na miarę tradycyjnymi strojami. Można tu kupić piękne, haftowane złotą nitką sari – tradycyjny strój kobiecy, który jest niczym innym jak wielometrowej długości  pasem materiału, który później, za pomocą jednej małej agrafki upina się na ciele. Miasto słynie też ze szlachetnych kamieni. Przewodnicy zapraszają do niewielkich zakładów, gdzie pokazują obrabianie opali, szafirów, turkusów, rubinów, a potem do przyfabrycznych sklepów, gdzie kamienie umieszczane są w złotych i srebrnych pierścionkach, bransoletach i wisiorkach. Kamienie można też kupić i to za ceny kilkakrotnie niższe u ulicznych sprzedawców. Do tego jednak potrzebna jest choćby podstawowa znajomość tematu.

 

Jak plaster miodu

Najbardziej znaną budowlą dżajpurską jest Pałac Wiatrów. Od koloru pałacu i budynków znajdujących się przy tej samej ulicy Dżajpur zwany jest różowym miastem. Róż budynków nie jest przypadkowy. W hinduizmie oznacza on gościnność. I właśnie chęć ugoszczenia pod koniec XIX wieku księcia Walii, późniejszego Edwarda VII, spowodowała, że gospodarze zarządzili ogólne malowanie ścian na różowo.

Pałac Wiatrów powstał około stu lat wcześniej. Jest to pięciopiętrowy budynek, a właściwie tylko wielka fasada, z setkami otworów okiennych. Otwory są tak zaprojektowane, by nikt z ulicy nie dostrzegł, kto za nimi stoi. Z wnętrza zaś można obserwować to, co dzieje się na ruchliwym trakcie.

 

Tę fasadę wybudował maharadża Sawadź Pratap Singh dla swych żon, konkubin i dam dworu. Kobietom tym nie wolno było wychodzić poza pałac. Z okien mogły patrzeć na przejeżdżające riksze, przechodniów, mogły też wybierać towar, który pod Pałac Wiatrów przynosili handlarze.

Samochód lepszy od słonia

Kilkanaście kilometrów od centrum Dżajpuru znajduje się dawna stolica Radżasthanu – Amber. Ogromna twierdza, rozpostarta na wzgórzu, widoczna jest z daleka. Można się na nią wspiąć pieszo, co w potwornym upale jest niezwykle męczące, można wjechać na grzebiecie słonia lub samochodem terenowym. Od pomysłu słoniowej przejażdżki odwodzi nas hinduski przewodnik, Vikram. Opowiada, że w poprzednim roku

 

kilka słoni wpadło w szał i stratowało dwie niemieckie turystki. Po badaniach, jakie przeszły ogromne czworonogi, okazało się, że wiele z nich cierpi na psychiczną chorobę spowodowaną zapewne nie tylko stresem, ale i wysoką temperaturą powietrza. W naturalnych warunkach zwierzęta chronią się przed słońcem w buszu, w cieniu drzew. Tu, żywy transport pracuje bez wytchnienia, wiele godzin dziennie. Wsiadamy więc w zdezelowany pojazd i ruszamy w górę.

 

Forteca na wzgórzu

Ze wzgórza rozpościera się wspaniały widok na całą okolicę. Szukamy cienia, z którego można oglądać wzgórza, jezioro, wioski. Cień znajdujemy na wielkim dziedzińcu, pod dachem, gdzie przyjmowani byli goście. I podobnie jak w Pałacu Wiatrów i tu spotykamy budynki, w których znajdują się niewielkie nieco zamaskowane okna. Nie jest ich jednak kilkaset, lecz tylko cztery. Dlaczego? Bo w twierdzy i pałacu mieszkał władca muzułmański, a zgodnie z Koranem, mógł on mieć tylko cztery żony. Żony nie uczestniczyły w życiu towarzyskim. Mogły je obserwować zza okiennych krat.

 

Apartamenty, w których w czasach późniejszych mieszkał maharadża, znajdują się za bramą, pełna ozdób i symboli hinduskich. Za brama są także ogrody, sztuczny strumyk oraz piękna Sala Zwycięstw zdobiona lustrami i świecidełkami. Przy bramie usłyszałam delikatny dźwięk fletu. Po chwili zobaczyłam prawdziwie hinduski obrazek. Na ziemi siedział mężczyzna grający na flecie, a tuż przed nim z koszyka wyłaniała się kobra. Na pożegnanie stolicy Radżasthanu nie mogło mnie czekać nic lepszego.

 

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top