Iran, wcześniej nazywany Persją, jest jednym z najstarszych z ciągle istniejących państw świata, chociaż w zmieniających się granicach oraz systemach politycznych i religijnych. Z przebogatą historią, miastami z korzeniami sprzed tysiącleci przed naszą erą oraz wspaniałymi zabytkami. Kraj górzysty i pustynny, z egzotycznymi niekiedy dla nas zwyczajami, obyczajami oraz normami moralnymi i religijnymi. Zamieszkany przez gościnnych i życzliwych obcym ludzi. Nic dziwnego, że budzi on coraz większe zainteresowanie turystów, także polskich. Zwłaszcza obecnie, gdy stopniowo znoszone są, wprowadzone wobec niego sankcje i restrykcje gospodarcze oraz finansowe. Tym cenniejsze dla potencjalnych turystów są aktualne relacje z niego. Zwłaszcza, że nie ma, a przynajmniej ja na taki jeszcze nie trafiłem, dobrego przewodnika po Iranie w języku polskim. Najnowsza premiera wydawnicza Bezdroży, nazwana skromnie Irańskimi opowieściami, jest więc przysłowiowym „strzałem w dziesiątkę”. Zachęcającym, wręcz zmuszającym wielu podróżników i turystów, do poważnego pomyślenia o wybraniu się w tamte strony. Zwłaszcza, że autorka była niemal we wszystkich najważniejszych i najciekawszych miastach oraz miejscach państwa „królów królów” – szachów, a od blisko 4 dekad „religijnych przywódców” – ajatollahów. I ciekawie, w znacznych częściach tej książki znakomicie, opisała je. A także ludzi spotkanych na trasie, jak również zwyczaje i sytuacje, w jakich uczestniczyła.
Z odwołaniami do historii, także religii oraz wielu mało znanych faktów dotyczących tego kraju i obszaru. Kończąc lekturę poczułem niedosyt, wręcz żal, że nie może trwać ona dłużej. Autorka miałaby przecież chyba jeszcze wiele więcej do opowiedzenia o Iranie i jego mieszkańcach, nawet na podstawie tej jednej odbytej po nim podróży. Rozpoczęła ją wstępem o przelocie jak gdyby w inny świat i wymiar – ze Stambułu, przez Teheran bez zatrzymywania się w nim, do świętego miasta Meszhedu na północnym wschodzie Iranu. Z niego przemieszczeniem się, także drogą lotniczą, bo to przecież kraj pięciokrotnie większy i ponad dwukrotnie ludniejszy od Polski, na południowy zachód, do Ahwazu. I dopiero z niego autobusami do najciekawszych miejscowości.
Dur Ustasz i Suzy w dawnym (XII w p.n.e.) starożytnym królestwie Elamitów. Świata małych meczetów – Szirazu. Persepolis, ważnego centrum najstarszej religii monoteistycznej – zoroastryzmu, a zarazem wspaniałych zabytków odległej przeszłości i miejsca pielgrzymkowego (15-20 mln pątników rocznie) do mauzoleum Shah Cheragh z grobami dwu braci szczególnie czczonego imama Rezy (zamordowany w 818 r), jedynego z następców Proroka pochowanego w Iranie. Na trasie podróży, często z dłuższymi pobytami autorki, było również stare magiczne miasto Jazd na skraju pustyni. Z najwyższymi w kraju meczetami, świątynią Ataszkadeh, w której ogień – „boski płomień” pali się nieprzerwanie od roku 470 ! A także badgirami – starożytnymi klimatyzatorami – wieżami wentylacyjnymi.
I wieloma innymi wspaniałymi zabytkami, m.in. XIV-wiecznym Meczetem Piątkowym Kabizem. Relację z tego miasta czytałem ze szczególnym zainteresowaniem i przyjemnością, gdyż napisana została znakomicie i wyjątkowo ciekawie. Chociaż chyba niewiele, a może wcale, nie ustępują jej pod tym względem pozostałe. Z Meszhedu, Suzy, Mejbodu na skraju Wielkiej Słonej Pustyni. Pełnego skarbów i zaskoczeń Isfahanu – z resztkami mniejszości żydowskiej i ormiańskiej. Górskiej wioski Abjane i Kaszanu ze słynnymi rezydencjami, bazarem i meczetami zbudowanymi po tragicznym trzęsieniu ziemi w 1778 roku oraz zaskakującym w ocenie ogrodem Fin. I, pozostawiony na zakończenie podróży Teheran – 16 milionowa aglomeracja, pobyt w którym po zwiedzeniu kraju okazał się dla autorki kulturalnym szokiem.
Z autobusami przedzielonymi barierkami na części dla mężczyzn i kobiet oraz wagonami tylko dla tych drugich, z wejściami pilnowanymi przez „strażników rewolucji’. Problemami z przechodzeniem przez jezdnie, gdyż obowiązuje tam zasada, jak pisze autorka, „większemu i mocniejszemu (pojazdy) wolno więcej.” I drugą uwagą: „Zasady ruchu drogowego w Europie i Iranie są jak dwie galaktyki bez szans na spotkanie.” W swoich relacjach autorka pozostaje w cieniu, niemal niewidoczna, co w tym przypadku uważam za ich ogromny plus. Nie ma, poza nielicznymi sytuacjami, tak częstego w innych książkach podróżniczych, zawracania czytelnikowi głowy nastrojami i błahymi wydarzeniami w podróży w rodzaju: męcząca droga, plecak ciężki, paskudny wiatr (czy deszcz, lub zimno), pokłóciliśmy się, nie możemy znaleźć noclegu itp.
Jeżeli chodzi o to ostatnie, to czytając odczuwałem nawet trochę niedosytu. O ile za zrozumiałą uznałem nieobecność w relacjach postaci partnera podróży – męża, poza chyba jedną wzmianką, że autorka nie podróżowała sama, lecz w męskim towarzystwie, to trochę zaskakujący był praktycznie zupełny brak informacji gdzie nocowała, co i gdzie jadła, jak – poza kilkoma wizytami u poznanych mieszkańców – smakowała tamtejsza kuchnia itp. Czyli tego, co stanowi nierzadko znaczącą część relacji innych podróżników. Autorka przy okazji opisywania odwiedzanych miejsc lub przeżywanych sytuacji sięga po inne tematy. Znacząco wzbogacając wiedzę czytelników o kraju, jego przeszłości, współczesności, obyczajach itp.
W Meszhedzie o wywodzącym się z zoroastryzmu i jego tradycji święcie Nouruz oraz kim był imam Reza, grób którego stanowi jedną z największych świętości irańskich sunnitów. Osobnych wejściach do kompleksu mauzoleum dla mężczyzn i kobiet, przy czym „niewierni” muszą czekać, aż przejdą wyznawcy Proroka. Obcy są tam zresztą niemile widziani, nie dopuszczani w niektóre miejsca, poganiani przez strażników specjalnymi miotełkami, gdy zatrzymują się zbyt długo. Nie brak informacji autorki o różnicach wiary sunnitów i szyitów oraz konfliktów między nimi i wojen religijnych od VII w. W rozdziale – bo książka składa się z 10 rozdziałów, z wstępem i epilogiem – „Obrazki z Iranu” jest mnóstwo informacji oraz ciekawostek na temat tamtejszych obyczajów, gościnności i życzliwości, ale także dyskryminującym kobiety prawie.
Czy tak daleko posuniętej do „zachodniego zła” nienawiści ajatollahów, że zaliczono do niego także… krzesła. Dowiedzieć się można m.in. o tylko perskich napisach alfabetem arabskim na niektórych stacjach metra w Teheranie, nieprzydatności „obcych” kart płatniczych, systemie pieniężnym i wymianie gotówki, wyższych cenach dla cudzoziemców itp. W innych rozdziałach o dziejach ważniejszych zabytków i świetnych ich opisów z mnóstwem nie tylko faktów, ale i ciekawostek. Np. dostępie, oczywiście osobno, kobiet i mężczyzn, tylko do fragmentów grobów „świętych mężów”. Podobnie osobnych kołatek do drzwi domów, aby wiadomo było, kto przychodzi i czy – w przypadku mężczyzny – kobieta musi się albo skryć, albo przynajmniej zarzucić na głowę chustę, bo w mieszkaniach nie nosi się ich. Z wielu ciekawostek odnotuję jeszcze kilka.
W Isfahanie na czas modłów w chrześcijańskiej, ormiańskiej świątyni, muzułmanie są wypraszani, gdyż tak nakazuje prawo. Obecnie zabrania ono również pozostawiania, zgodnie z dawnymi obyczajami zoroastriańskimi, zmarłych na Wieżach Milczenia, jako żeru dla ptaków. O społeczności żydowskiej w tym mieście, sprowadzonej przez Cyrusa II Wielkiego po wyzwoleniu ich z „niewoli babilońskiej” w roku 539. I masowej emigracji jej potomków po powstaniu państwa Izrael, a następnie po dojściu do władzy ajatollahów. Podobnie o tamtejszych Ormianach i ich dzielnicy. Oraz uwagą, że to zwłaszcza w niej schronienia znajdowali Polacy po ich wyzwoleniu z sowieckiej „ziemi niewoli” – więzień, łagrów i miejsc zesłania, wyprowadzonych do Iranu wraz z armią gen. Andersa w 1942 r.
Przy okazji wizyty, na zaproszenie, w jednym ze sklepów z dywanami prowadzonego od kilku pokoleń, znalazło się sporo ciekawych informacji o historii tkania perskich dywanów. A także o najstarszym na świecie kobiercu Pazyryk, z V lub IV w. p.n.e.(!), znalezionym w latach 40-tych w syberyjskim kurhanie i przekazanym do zbiorów leningradzkiego „Ermitażu”. A także wspaniałych skarbach teherańskiego Muzeum Klejnotów oraz ich dziejach. W innym zaś miejscu o historii i tradycji zakrywania przez kobiety głów, zwłaszcza włosów, od czasów najdawniejszych. Przejętej przez społeczeństwo żydowskie, później chrześcijańskie – nadal stosowane w kościołach wschodnich oraz muzułmańskie. To tylko wybrane ciekawe przykłady z tej książki, które można mnożyć.
Na podkreślenie zasługuje umieszczenie w niej, i to we właściwych miejscach narracji, ponad stu dobrych lub bardzo dobrych zdjęć wykonanych przez autorkę. Ze znakomitym okładkowym. Dzięki czemu nie tylko czyta się relację, ale równocześnie widzi opisywane miejsca. Co w naszych czasach „informacji obrazkowej” ma kapitalne znaczenie. Powtórzę: szkoda, że tę świetną książkę czyta się tak krótko, praktycznie cala od razu! A może autorka po sukcesie, jakim w mojej ocenie starego podróżnika niewątpliwie jest ona, zechce ją w następnym wydaniu rozbudować? Z oczywistą, jak sądzę, korzyścią dla czytelników. Będą bowiem mogli jeszcze lepiej poznać ten niezwykły kraj i utrzymać kolejny bodziec zachęcający do zobaczenia go na własne oczy. A o tym, że warto, przekonuje już ta relacja z odbytej po nim podróży.
WYKLĘTE IMPERIUM. IRAŃSKIE OPOWIEŚCI. Autorka, również zdjęć, Aleksandra Lisewska. Bezdroża, wydawnictwo Helion, wyd. I, Gliwice 2017, str. 159, cena 34,90 zł. . ISBN 978-83-283-3349-9