Żegnamy Zygmunta Broniarka

16 marca w Szpitalu Wojskowym w Warszawie zmarł Zygmunt Broniarek. Miał 87 lat.

 

Urodził się w 1925 r. na warszawskiej Pradze, w samym środku „trójkąta bermudzkiego”, na ul. Środkowej. Jego mama była praczką, co często podkreślał i co tłumaczyło jego późniejsze wybory polityczne. Uczęszczał do VIII Liceum Ogólnokształcącego im. Króla Władysława IV na Pradze (maturę zdał na tajnych kompletach w 1944). Po wojnie, studiował ekonomię w Szkole Głównej Planowania i Statystyki (SGPiS) w Warszawie. Jak opowiadał: dziennikarzem postanowił zostać w wieku lat 12 po tym, kiedy w maju 1937 roku wybrał się na amerykański horror „Doktor X”. w kinie Dom Żołnierza. – „Maniakalny, somnambuliczny morderca zabijał piękne kobiety, a policja nie mogła go zgarnąć. Zainteresował się tym typowy amerykański reporter, który nosił legitymację za paskiem kapelusza, żeby nie musiał jej za każdym razem wyciągać z kieszeni. Dziennikarz ustalił, kto jest mordercą, wskazał go policji i zakochała się w nim jedna z uratowanych, pięknych kobiet. Po obejrzeniu tego filmu musiałem zostać dziennikarzem”.

 

Po wyzwoleniu (od 1944 roku) zatrudnił się jako stenograf i depeszowiec w „Życiu Warszawy”. Pracował w Agencji Prasowo-Informacyjnej i w „Wieczorze Warszawy”, a od 1950 r. w „Rzeczpospolitej”, gdzie był redaktorem działu zagranicznego. Później przeszedł do „Trybuny Ludu”. Z ramienia tej redakcji był korespondentem w USA – i dwukrotnie (w latach 1960-1967 i 1985-1990), był jej stałym korespondentem akredytowanym przy Białym Domu w Waszyngtonie (George Bush senior mówił do niego „Ziggy” i prywatnie z nim korespondował). Był także korespondentem w Ameryce Łacińskiej, Azji, Paryżu i Sztokholmie.

 

Po 1989 r. był publicystą „Trybuny” i „Życia Warszawy”. W pracy pomagała mu znajomość kilkunastu języków.

 

Zygmunt nigdy nie ukrywał, że najbardziej na świecie kocha podróże, książki i piękne kobiety. Miał ogromną wiedzę, bardzo specyficzne poczucie humoru, trochę rubaszne, ale urocze i zawsze na temat.

 

Był autorem niezliczonych reportaży i felietonów. Miał lekkie pióro, pisał dużo i łatwo. Napisał ponad 20 książek m.in. „Amerykańska zaraza nad Koreą”, (1952), „Szczeble do Białego Domu” (1968), „Biały Dom i jego prezydenci” (1992), Jak się nauczyłem ośmiu języków” (1991), „Okiem światowca… lekko przymrużonym” (2000) gdzie opisywał m.in.. nasze wspólne podróże po świecie, „Kulisy polityki” i „Broniarek uczy języków – 365 dni z angielskim”.

 

Przed 1989 rokiem był stałym komentatorem spraw związanych z polityką zagraniczną w polskiej telewizji. W 1984 roku Stefan Kisielewski umieścił go na tzw. Liście Kisiela w „Tygodniku Powszechnym” jako współpracownika propagandy reżimu. Związał się z ideologią marksistowską, reprezentował ówczesną rację stanu PRL i walczył na świecie o utrwalenie obrazu Polski jako kraju tzw. demokracji ludowej. Niektórzy mieli mu to za złe. Ale dziennikarzem był wybitnym.

 

Wystąpił w serialu TV „Gwiazdy tamtych lat” (1993–1994).

 

Do ostatnich lat był czynny zawodowo. Publikował m.in. w pismach: Rynki Zagraniczne, Nowy Tygodnik Popularny (organ OPZZ), w samorządowym „Mieszkańcu” na łamach którego pisał Światowe uwagi chłopaka z Pragi a także w wielu gazetach terenowych. W 1975 r. Zygmunt Broniarek odznaczony został Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. W latach 80. dostawał liczne nagrody dziennikarskie, m.in. nagrodę główną SDP, Złoty Ekran i Wiktora. W 2002 r. prezydent Aleksander Kwaśniewski przyznał mu Krzyż Komandorski z Gwiazdą OOP „za wybitne zasługi w pracy dziennikarskiej i osiągnięcia w działalności publicystycznej”.

 

 

Film z Zygmuntem Broniarkiem i Violettą Villas

z telewizyjnego programu „Kariery, bariery”

http://youtu.be/Oz24C2ZBSMI

 

 

Zygmunt był honorowym członkiem naszego Stowarzyszenie Dziennikarzy Podróżników GLOBTROTER. Był pieciokrotnym laureatem naszych dorocznych nagród Globtrotera.

 

Często brał udział w naszych wyjazdach klubowych. Kiedyś, na Mauritiusie, odłączyliśmy się od reszty grupy i trafiliśmy innej fabryki miniatur okrętów. Zygmunt zaraz dogadał się z jej szefem, okazało się że tu właśnie król Szwecji zamówił kopię okrętu „Vasa” dla Lecha Wałęsy i wkrótce mieliśmy ciekawy materiał…

Był częstym bywalcem wielu imprez i koktajli. Z przymrużeniem oka mawiał o sobie:

 

Po koktajlach łażę,

Coś tam z czymś kojarzę,

A to wszystko w parze,

Daje apanaże.

 

Był niewielkim (wzrostem), dowcipnym człowiekiem z wielkim talentem.

 

Spoczywaj w pokoju Zygmuncie.

 

 

 

 

Zdjęcie: Grzegorz Micuła

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top