POLSKA TURYSTYCZNA: OLESNO

Z dużym zainteresowaniem brałem do ręki ten przewodnik. Znana seria, w której ukazało się już sporo wartościowych pozycji. Format i ładna szata graficzna nawiązujące do, moim zdaniem, najlepszych w niej. Spora, bo blisko 200–stronicowa objętość. Tylko ten niezrozumiały tytuł, przy czym oba jego człony: „ Bez Olesna ani Róż. Przewodnik turystyczny po Ziemi Oleskiej”.

 

Sensu pierwszego nie udało mi się odkryć nawet po zakończeniu lektury. Myślałem, że to jakiś cytat, może lokalnego wieszcza. Ale wewnątrz nie trafiłem na coś podobnego, ani inne wytłumaczenie. Doszedłem więc do wniosku, być może błędnego, że któryś z gminnych notabli wymyślił go w pijanym widzie.

 

Bo innym ewenementem tego przewodnika są główni autorzy zamieszczonych w nim tekstów: Urząd Miasta w Olesnie i Nadleśnictwo Olesno. Czyżby autor tego tytułu zmęczony kacem doszedł do wniosku, że nie potrafi żyć bez Olesna ani róż? A może zapatrzył się na przekornie nieortograficzny tytuł jednego z nowych tygodników i miał na myśli, że bez Olesna ani rusz, tylko słowa mu się pomieszały?

 

 

Tego już z tej książeczki żaden czytelnik się nie dowie. Nie mniej problemów miałem z „Ziemią Oleską”. Zwłaszcza jak przeczytałem, bo przewodnik ten ma również drugi człon nazwy w wersji angielskiej i niemieckiej – tej drugiej „Reiseführer durch das Olesno Land”. Czyżbym, żyjąc w Polsce już tyle lat przeoczył, że przybyła nam, na wzór zachodnich sąsiadów, jakaś nowa Bawaria, Saksonia czy Nadrenia?

 

Na wszelki wypadek, zanim zasiadłem do lektury, sprawdziłem, co o Olesnie napisali autorzy ogólnopolskich przewodników. W najnowszym, blisko 750-stronicowym, wydanym ostatnio przez BOSZ – „Kierunek Polska”, w ogóle taka miejscowość nie figuruje. Podobnie w nieco starszym „Polska. Urokliwy świat małych miasteczek” firmowanym przez Muzę. W „Polsce Niezwykłej” wydawnictwa Demart znalazłem dwa Olesna.

 

Jedną wioskę koło Tarnowa, ale o niej ani słowa i miasteczko koło Kluczborka na Opolszczyźnie. To chyba o nie chodzi, pomyślałem po przeczytaniu tytułu 25-wierszowej informacji o nim: „Kościół jak kwiat róży”. Mój domysł, że trafiłem, potwierdził Ilustrowany przewodnik „Polska” wydany przez Sport i Turystykę / Muzę. Znalazłem w nim całostronicową informację, z czego połowę zajmuje zdjęcie, a trochę miejsca także rzut poziomy, sam tekst zaś 26 wierszy, o odpustowym kościele św. Anny.

 

Ale co z tą Ziemią Oleską ?, zastanawiałem się dalej. Uczyłem się, co prawda bardzo dawno temu, że w czasach Polski dzielnicowej mieliśmy Ziemie: Łęczycką, Sandomierską, Sieradzką itd. Ale o Oleskiej nie uczono. Bo po prostu nigdy jej nie było i nadal taka nie istnieje! Jest tylko miasto i gmina Olesno! Ostatnio, jak zaraza, już nawet nie powiaty, ale gminy, a może i wsie, uzurpują sobie prawo do nazywania się Ziemią. Przypomina mi to znajomego rolnika z Podhala, który mając bodajże 2,1 ha w 18 kawałkach rozrzuconych na przestrzeni 3 kilometrów mówił o nich „Moje ziemie”.

 

Szanowni samorządowcy, urzędnicy powiatowi, gminni i sołtysi! Przestańcie się wygłupiać i zawłaszczać historyczne nazwy, na dodatek tłumacząc je na języki obce wprowadzać cudzoziemców w błąd, aby – we własnych oczach, bo w innych budzi to tylko śmiech i rozbawienie – jakoś dowartościować ten spłachetek kraju na którym żyjecie, a nawet sprawujecie jakąś władzę.

 

Uważam, że również redaktorzy mediów i wydawnictwa powinni stanowczo tępić podobne uzurpacje. Chociażby dlatego, aby nie mącić ludziom w głowach i nie wprowadzać czytelników lub słuchaczy w błąd. Bo jeżeli przeczytają oni, lub usłyszą którąś ze wspomnianych już nazw: Ziemia Łęczycka, Sandomierska, Sieradzka itd., to mają prawo oczekiwać, że chodzi o historyczne ziemie polskie, a nie obszary w granicach współczesnych powiatów lub gmin.

 

Pora jednak na omówienie tego przewodnika. Jego prezentacja zamieszczona na tylnej stronie okładki jest zachęcająca:

 

„Założone ponad 800 lat temu Olesno leży wśród rozległych lasów, w miejscu, gdzie można odpocząć od pośpiechu i zgiełku wielkich miast. Miasto Róż – dawniej Rosenberg – ( gwoli ścisłości – to już mój wtręt: po niemiecku Berg znaczy nie miasto, lecz góra, czyli Góra Róż lub Różana Góra ) zachwyca nie tylko malowniczym położeniem i piękną przyrodą, ale też wspaniałymi zabytkami. Budzą one podziw i zaciekawiają: jak powstała świątynia, która widziana z lotu ptaka ma kształt róży? Dlaczego kościół ewangelicki zwany jest „fenigowym ?…”.

 

Mój entuzjazm do lektury trochę osłabł po przeczytaniu wstępu napisanego przez burmistrza Olesna ( od kiedy to burmistrzowie pisują wstępy do przewodników turystycznych? ) oraz dowiedzenia się z niego, że ta „Ziemia”, to niespełna 10-tysięczne miasteczko, a zarazem siedziba powiatu, gmina i 18 sołectw. Narastające znurzenie zacząłem odczuwać brnąc przez 20–stronicową część wstępną „O regionie”.

 

Nie do końca zdołałem też zrozumieć, co tak naprawdę przedstawia herb miasta opisany w ramce na szarym tle. Tak drobnym drukiem – dotyczy to wszystkich wydrukowanych tekstów w ramkach w tym przewodniku – że przy normalnym wzroku nie sposób odczytać go bez lupy.

 

Doczytałem się, że herb ten, to tarcza „dzielona w słup” ( co to znaczy nie wiem, ale na ilustracji widać, że chodzi o tarczę podzieloną pionowo na dwie części ), z połową piastowskiego orła na jednej i połową „pięciolistnej róży z trzema zielonymi działkami” na drugiej. Ale mnie na lekcjach botaniki uczono przecież, że róża ma łodygę z kolcami, liście oraz kwiat z płatkami. O jakie więc liście chodzi? Nie dostrzegłem wśród nich też żadnych działek: ani artyleryjskich, ani ziemi. Trzecie znaczenie tego słowa: porcja narkotyku, też chyba nie wchodzi w grę. Ki czort?

 

Przez rozgadany i rozwlekły rozdział „O regionie” przebrnąłem więc z trudem. No ale skoro znajdują się w nim tak odkrywcze stwierdzenia jak np.: „Występuje tam ( na użytkach zielonych, głównie w dolinach cieków wodnych ) wiele gatunków roślin i zwierząt, których nie zobaczymy na obszarach leśnych”. To mógł napisać chyba tylko leśnik, bo dla każdego innego człowieka jest chyba oczywiste, że co innego rośnie w lasach i na łąkach.

 

Czy bogactwo Pomników Przyrody: 3 dęby, modrzew, jawor i dąb szypułkowy oraz jeden głaz narzutowy. Jak na „Ziemię”, to coś strasznie ubogo. Wśród wymienionych gatunków zwierząt łownych znalazły się też bobry. O ile mnie pamięć nie myli, to nadal znajdują się one pod ścisłą ochroną. Szczegółowość niektórych informacji doprowadzono do absurdów.

 

Np. w opisie wiaty w Sobiszu wymieniono pełne nazwy 15 tamtejszych tablic edukacyjnych. Niektóre fragmenty tekstów ocierają się o grafomanię. Chociażby ten: „Najstarsze dzieje Olesna, ukryte w mrokach wieków i osnute mgłami legend, sięgają zamierzchłych czasów, a ich rekonstrukcja jest znaczona licznymi stanowiskami archeologicznymi…”.

 

W historii regionu wymieniono m.in. bardzo dokładnie wszystkich kolejnych właścicieli Olesna. Podobnie szczegóły kolejnych zniszczeń wojennych na przestrzeni wieków, a już z detalami okres epidemii dżumy. Która trwała „od soboty ( godzinę pominięto ) 18 lutego do poniedziałku 3 grudnia 1708 r.”, ale „Przypadki zgonów wywołanych przez zarazę wystąpiły jeszcze na początku 1709 r.”.

 

Z długimi po tym rozważaniami skąd dżuma przybyła. I na temat strat, jakie spowodowała: „Z 1003 osób przy życiu pozostało około 100 ( podawane są różne liczby: 90, 95, 96)”. A co takie detale obchodzą współczesnego czytelnika przewodnika turystycznego, przyzwyczajonego do krótkich, rzeczowych informacji o najważniejszych zabytkach, godnych uwagi miejscach i sprawach?

 

Ubawiłem się czytając, jak autorzy rozumieją „przepiękny okres w dziejach Olesna ( przełom XIX i XX w. ): okres koegzystencji nacji, kultur i religii, tolerancji, wzajemnego szacunku i zrozumienia odmienności”. Dowodem na potrzebę użycia tak wzniosłych słów, „wymownym tego świadectwem” – jak można przeczytać – „były „ekumeniczne” coniedzielne spotkania na partyjce skata w winiarni Cassela, oferującej ok. 30 gatunków wina”, pastora, rabina i proboszcza.

 

Wymienionych oczywiście z funkcjami, imionami – z wyjątkiem rabina i nazwiskami. Papier podobno jest cierpliwy. Ale czytelnicy niekoniecznie. I tak przez cały rozdział. Ze szczegółami np. kiedy i gdzie po II wojnie światowej otwarto jakąś szkołę, dom kultury, ognisko muzyczne. Kiedy i w rywalizacji z kim miasto uzyskało tytuł „Mistrza Gospodarności”, czy wygrało w telewizyjnym konkursie „Bank Miast”. Może to i nadawałoby się do jakiegoś lokalnego rocznika historycznego, czy okazjonalnej jednodniówki, ale chyba nie do przewodnika turystycznego.

 

Podobnie, czytając o „bogactwie miejscowej kultury”, miałem wrażenie, że jest to sprawozdanie na sesję rady gminy. Przy czym informacjami jakie to „gwiazdy” występowały w mieście zawraca się głowę także zagranicznym czytelnikom wymieniając je w obcojęzycznych skrótach na końcu przewodnika.

 

Przebrnięcie przez te 20 stron „O regionie” wymagało ode mnie, gwoli recenzenckiej rzetelności, dużego samozaparcia. Sądzę jednak, że większość czytelników już po przeczytaniu paru zdań machnie na dalsze ręką. Rozdziały czysto przewodnikowe są bardziej strawne, chociaż też rozgadanie, z licznymi wtrętami nie mającymi bezpośredniego związku z prezentowanym zabytkiem, obiektem czy miejscem.

 

Na Trasie 1 „Spacerów po Olesnie”  jest np. 2,5– stronicowy opis ratusza, z jego historią i wieloma szczegółami prze – i odbudów na przestrzeni dziejów, chociaż współczesny – siedziba Urzędu Stanu Cywilnego i Ośrodka Pomocy Społecznej – jest, co widać także na zdjęciu, mało ciekawy. Podobnie 2 strony o kolumnie maryjnej i strona o figurze św. Jana Nepomucena.

 

W zajmującym 6 stron opisie kościoła św. Michała sporo miejsca zajmują wtręty rozwadniające ten temat. Np. o tym, że zakonnicy mający prawo patronatu nad parafą i kościołem, sprawowali opiekę duszpasterską również nad 15 innymi, wymienionymi świątyniami. A także, iż mieli dochody z cła, prawo do wyszynku piwa i gorzałki itp. I dalej: które wioski zakupił konwent oraz co i kiedy należało do parafii.

 

Gdy jest informacja o przykościelnym Bractwie Szkaplerzowym, to dokładna: którego dnia, miesiąca, roku, który papież zatwierdził jego przywileje, przyznał prawo do odpustów itd. Jak opis obrazu Matki Boskiej Oleskiej – to pełen zachwytów: „…patronki o pięknym obliczu i łagodnym spojrzeniu..”, chociaż ja na jego zdjęciu obok widzę banalną twarz namalowaną przez miernego artystę.

 

Ale autorzy ciągną dalej: „Wizerunek ten otaczano wielkim kultem i zasłaniano go na znak czci innym obrazem Niepokalanej, wzorowanym na obrazie hiszpańskiego malarza B.E. Murillao” ( zamiast poprawnie Murilla ). Co ma to wspólnego z informacją dla turysty o kościele jako zabytku sakralnym?

 

W sumie jednak, w opisach tych 7 proponowanych tras po mieście oraz 5 po jego okolicach, jest sporo ciekawych informacji, chociaż po znacznym skróceniu i należytym zredagowaniu byłyby one bardziej strawne. Obok wielu „zabytków” i obiektów można, po przeczytaniu ich opisów, przejść nie zwracając na nie uwagi oraz niewiele tracąc.

 

Ale może zdaniem gminnego wydawcy po prostu nie wypadało, aby przewodnik po „Ziemi Oleskiej” liczył 40 – 50 stron, bo na tyle zapewne wystarczyłoby interesujących turystę faktów? Dopiero czytając ten przewodnik zrozumiałem, dlaczego inne, ogólnopolskie, jeżeli w ogóle zauważają istnienie Olesna, to w nim właściwie tylko jednej, rzeczywiście unikatowej świątyniodpustowej, drewnianej św. Anny. Położonej zresztą 1,5 km za miastem. Której opis w „Bez Olesna ani Róż” zajmuje 10 stron.

 

Chociaż może jest to zbyt uproszczone i krzywdzące stwierdzenie. Są bowiem w tym miasteczku i jego okolicach także inne zabytkowe i ciekawe budowle. Np. drewniane kościoły z XVII w.: św. Rocha w Grodzisku, na opis którego poświęcono 5 stron, i św. Marii Magdaleny w Starym Olesnie. Czy też pod tym samym wezwaniem, z XVII w., przebudowany w XVIII w. w Boroszowie. Lub XVIII – wieczny kościół św. Wawrzyńca w Wachowie i parę innych.

 

Na pewno wart zobaczenia jest XV – wieczny gotycki tryptyk w XX – wiecznym kościele św. Franciszka z Asyżu w Borkach Wielkich. Są i informacje o bliższych nam czasowo, a nawet współczesnych obiektach. Np. o pomniku św. Jadwigi ufundowanym w 2010 roku przez, oczywiście wymienionego z imienia i nazwiska, obecnego burmistrza. Chociaż bez informacji, która w tym przypadku na pewno zainteresowałaby turystę: za własne, czy miejskie pieniądze?

 

Na terenie miasta i otaczających je 18 sołectw znajduje się też sporo atrakcyjnych terenów zielonych, rekreacyjnych nad rzeczkami i stawami, ośrodków wypoczynkowych itp. Przewodnik proponuje więc również zwiedzanie regionu 6 trasami rowerowymi, prezentuje ponadto trzy przebiegające przez miasto i gminę opolskie szlaki turystyczne.

 

Obszerne i dostatecznie szczegółowe są w nim również informacje praktyczne. O bazie noclegowej oraz rekreacyjno – wypoczynkowej w Olesnie i okolicach, gastronomii itp. A na końcu, jak już wspomniałem, zawiera on ponad 30–stronicowe streszczenie w językach angielskim i niemieckim.

 

Ponadto spis informacji w ramkach włamanych w tekst. Ciekawych, m.in.: „Ciekawostki historyczne”, „Oleskie cechy i targi”, „Tradycje Dębów Papieskich”, „Św. Jadwiga Śląska”, ale dlaczego wydrukowanych tak nieczytelną czcionką? Przewodnik zamykają indeksy: obiektów i miejscowości oraz Spis planów i map.

 

Z jego oceną mam problem. Najprościej byłoby stwierdzić, że to najgorsza tego rodzaju publikacja jaką czytałem od lat, a było ich multum, w kilku językach. Ale to może tylko świadczyć, że dotychczas trafiałem tylko na lepsze. Przede wszystkim jednak – i tu jest chyba sedno sprawy – napisane były przez fachowców, a nie urzędników miejskich i leśnych.

 

Równocześnie jest w tym przewodniku, co starałem się wykazać, sporo naprawdę bardzo interesujących informacji, nie mówiąc już o zdjęciach. Tylko potrzeba sporo cierpliwości, żeby je wyłowić z tekstów niepotrzebnie rozwlekłych, naszpikowanych zbędnymi detalami.

 

Warto podkreślić, że Urząd Miejski i Nadleśnictwo figurują w nim nie tylko jako główni autorzy, ale ten pierwszy również jako wydawca. Zaś wydawnictwo Amistad tylko zapewniło opracowanie wydawnicze. No cóż, kto zamawia i płaci, ten decyduje o treści publikacji. Zwłaszcza gdy ma pieniądze. A jak wyczytałem w tym przewodniku, gmina Olesno uzyskała w latach 2009/2010 ponad 20 mln ( nie podano: złotych czy euro, co akurat w tym przypadku jest istotne ) ze środków unijnych.

 

Mam nadzieję, że większość z nich wydano sensowniej, niż na ten przewodnik. Bo jest on zarazem dobrym przykładem potwierdzającym znaną prawdę, że wykonywanie każdej pracy, pozornie nawet tak prostej i łatwej jak pisanie, należy powierzać fachowcom, a nie brać się za ich zastępowanie.

 

BEZ OLESNA ANI RÓŻ. PRZEWODNIK TURYSTYCZNY PO ZIEMI OLESKIEJ. Autorzy: Urząd Miejski w Olesnie, Nadleśnictwo Olesno, Ewa Cichoń ( teksty historyczne ), Maximilian Antkowiak ( tekst o kaplicy św. Franciszka ) oraz Ewa Rymarczyk. Wydawca: Urząd Miejski w Oleśnie. Opracowanie wydawnicze Amistad w ramach programu Polska Turystyczna. Wyd. I, Kraków & Olesno 2011, str. 192.

 

Przewodnik ten można pobrać w wersji PDF na: www.olesno.pl.

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top