MADRYT CONRADO MORENO – SZYPOWSKIEGO

Madryt należy do mniej w Polsce popularnych i rzadziej, niż np. Barcelona odwiedzanych miast Hiszpanii. Niewiele jest też w języku polskim aktualnych książek i przewodników poświęconych wyłącznie hiszpańskiej stolicy. Przyczyny tego są co najmniej dwie.

 

Przede wszystkim leży ona w centrum kraju, dosyć daleko od najliczniej odwiedzanych przez naszych turystów wybrzeży śródziemnomorskich na wschodzie i południu Hiszpanii. Ponadto w dosyć powszechnej opinii warto do niej pojechać przede wszystkim po to, aby zobaczyć zbiory muzeum Prado.

 

Być może opinię o nim, jako niezbyt ciekawym mieście, zmieni wydana właśnie przez Wydawnictwo Pascal książka Conrado Moreno – Szypowskiego, pół Hiszpana – pół Polaka.

 

 

Urodzonego w Madrycie i mieszkającego tam oraz w innych hiszpańskich miejscowościach pierwsze 12 lat życia. A następnie w Warszawie, ale często odwiedzającego rodzinny kraj i tamtejszą rodzinę. Zafascynowanego ojczyzną Cervantesa i jej stolicą niekiedy chyba nawet trochę do przesady. O ile bowiem trudno nie zgodzić się z nim, gdy we wstępie do tej książki, którą określa jako przewodnik – zbiór opowieści, pisze

 

„Jeżeli chcecie poznać Hiszpanię, nie możecie ominąć stolicy” , to już z następnym zdaniem: „Madryt to niepowtarzalny styl życia, bogata kultura, niezliczona ilość barów i restauracji, uśmiechnięci ludzie, no i najlepsze muzea i wystawy na świecie.”  niekoniecznie. Zwłaszcza z ostatnim stwierdzeniem.

 

Nie kwestionując faktu, że są w hiszpańskiej stolicy znakomite muzea i ciekawe wystawy, na pewno pod tym względem ustępuje ona chociażby Paryżowi czy Rzymowi. Na mojej liście miast, które w Hiszpanii trzeba zobaczyć w pierwszej kolejności, Madryt znajduje się dopiero w drugiej dziesiątce, a w skali europejskiej setce. Chociaż lektura „Mojego Madrytu” pozwoliła mi dowiedzieć się o wielu ciekawych obiektach i miejscach, których dotychczas nie miałem okazji poznać.

 

Tak jak i w innych książkach tej serii wydawniczej, tekst poprzedza blisko 40 kolorowych zdjęć autora na tle rożnych obiektów oraz najciekawszych zabytków i ich detali nie tylko w hiszpańskiej stolicy, ale również polecanych w jej bliższych i dalszych okolicach. Ponadto schemat madryckiego metra i plan centrum Madrytu. Który autor przedstawia w czterech rozdziałach, natomiast jego okolice w piątym.

 

Ilustrując je czarno – białymi zdjęciami, niestety głównie amatorskimi i nie najlepszej jakości. To niewątpliwie jest najsłabsza strona tej ciekawej książki. Najmocniejszymi natomiast interesująca narracja oraz setki faktów, także mało znanych na temat poszczególnych zabytków, świątyń, klasztorów, muzeów i innych obiektów, miejsc, ulic, placów itp. Jak również związanych z nimi historii, opowieści i legend.

 

Opis poszczególnych tras i miejsc zalecanych przez autora do zobaczenia poprzedzają krótkie informacje jak się dostać do centrum z lotniska oraz poruszać po Madrycie i krótki słowniczek hiszpańsko – polski. Najobszerniejszy, 100 – stronicowy rozdział, to Spacer po Madrycie. Autor prezentuje w nim najważniejsze i najbardziej przez niego ulubione dzielnice, place, ulice, parki i ogrody, fontanny i pomniki itp.

 

O każdym miejscu mając sporo interesującego do powiedzenia. Chociaż niekiedy z typową południową przesadą. Tak np. pokazany obok na zdjęciu od strony dosyć przeciętnej fasady budynek, to dla niego „wspaniały Teatro Español”. Być może rozumie pod tym jego ciekawą historię jako sceny narodowej. Ale lektura tego, co napisał, wciąga, gdyż aż skrzy się od interesujących faktów, anegdot i ciekawostek.

 

Np. gdy opowiada o madryckich fontannach czy placach oraz stojących przy nich budowlach. Z informacjami o ich dokładnych adresach, godzinach otwarcia, cenach biletów, dojeździe metrem. O pałacach: de Linares, de la Bolsa, de Buenavista i innych. O znajdujących się w ich pobliżu godnych uwagi cukierniach – np. legendarnej Casa Mira, której sławne słodycze można zamówić telefonicznie z dowolnego miejsca na świecie i otrzymać pocztą.

 

Niezliczonych restauracjach – chociażby Hardy istniejącej od 1839 roku, z delikatesami na parterze. O barach, kawiarniach, sklepach – np. tym przy Plaza de Las Canalejas, w którym sprzedawane są, podobno jedyne na świecie, fiołkowe cukierki. Czy o madryckich zegarach, zwłaszcza systematycznie spóźniających się w przeszłości na najsłynniejszym madryckim placu Puerta del Sol.

 

Który wielu mieszkańcom kojarzy się z symbolem miasta: niedźwiedziem opierającym się o drzewo owocowe, gdyż jego rzeźba stoi na tym placu. A wizerunek znajduje się w stołecznym herbie. Co obok ( str. 63 ) ilustruje z takim właśnie podpisem zdjęcie… herbu Hiszpanii. M.in. z heraldycznym lwem, ale misia nie ma na nim ani śladu…

 

Wśród niezliczonych historii opisanych przez autora zwraca uwagę m.in. ta o rzeźbie Jezusa w kościele Cisto de Medinaceli z I poł. XVII w., która wykonana w Sewilli trafiła do północnoafrykańskiej Mámory, a tam w ręce arabskie. Z których została wykupiona, wraz z 211 chrześcijańskimi jeńcami – wśród nich Miguelem de Cervantesem, ponownie trafiła do Sewilli, później do różnych świątyń w Madrycie.

 

A niemal identyczna figura, podobno najstarszy zabytek kultury hiszpańskiej w Polsce, przywieziony został w końcu XVII w. przez trynitarzy do Warszawy i znajduje się w kościele Świętej Trójcy na Powiślu. Poloników w tej książce jest więcej, ale najpierw jeszcze kilka innych niezwykle ciekawych, opisanych w niej historii.

 

Np. Casa de Cordero, wielkiego budynku przy wspomnianym już placu Puerta del Sol. W połowie XIX w. biedny madrytczyk Santiago Alonso Cordero kupił kilka losów na popularną, istniejąca do dzisiaj loterię i… wszystkie wygrały. Ministerstwo Skarbu nie dysponowało tak wielką sumą na wypłatę i częściowo uregulowany ją oddając szczęśliwcowi najdroższą i najbardziej atrakcyjną działkę przy tym placu.

 

Na niej nowy właściciel zbudował największy wówczas: 6 budynków, ponad 100 luksusowych apartamentów, dom mieszkalny w stolicy. Przez lata był on najbardziej prestiżowym adresem w Madrycie, ale współcześnie trochę zszedł na psy, gdyż mieści się w nim m.in. McDonald i salon gier.

 

Sporo fascynujących historii i opowieści dotyczy klasztorów: de las Descalazas Reales – karmelitanek bosych królewskich, w przeszłości dla bogatych szlachcianek i owdowiałych żon monarchów. Dziś częściowo muzeum z cennymi dziełami sztuki, obrazami Tycjana, Bruegla Starszego, Rubensa, Zurbarana, portretami władców i ich rodzin – m.in. dziecięcym portretem naszego Władysława IV Wazy, cenną kolekcja dewocjonaliów itp.

 

Czy Monasterio del Corpus Christi, w którym można kupić najlepsze słodycze w mieście, nie kontaktując się jednak bezpośrednio z robiącymi je i sprzedającymi, żyjącymi w klauzurze mniszkami. A także Monasterio de la Encarnación z licznymi relikwiami i bogatą kolekcją malarstwa szkoły madryckiej XVII w. Niezwykła jest historia antycznej egipskiej Tempo de Debor.

 

Jako pierwszy opisał ją w 1813 roku, na rozkaz Napoleona, Johann Ludwig Burckhard. W 1968 r. rząd Egiptu podarował ją Hiszpanii w podziękowaniu za pomoc w ratowaniu nubijskich zabytków. Świątynię zdemontowali polscy archeolodzy, przewieziono ją do Aleksandrii, a w 1970 do Madrytu, gdzie została ponownie złożona i zrekonstruowana. Zaś w parku, gdzie stanęła, utworzono płytką sadzawkę, w której odbija się ona, jak niegdyś w Nilu.

 

Tego rodzaju opowieści jest w książce o wiele więcej. Także o ciekawych, a mało znanych turystom muzeach. Np. de Bebidas – Napojów. Stworzył je Perico Chicote, sławny barman, który założył własny lokal. I zebrał ponad 18 tys. butelek różnych alkoholi, wśród nich wódki ostatniego cara Rosji Mikołaja II, należącą do Napoleona I, pojemnik z którego pił kosmonauta Neil Armstrong podczas lotu na Księżyc i wiele innych.

 

Kolejny rozdział autor poświęcił madryckim muzeom. Zarówno najsławniejszym: Prado, de Reina Sofia w dawnym szpitalu uznanym za zabytek, w której, wśród ponad 20 tys. dzieł, znajduje się m.in. słynna „Guernica” Picassa. Autor podkreśla, że jest znakomicie eksponowana. Prawdopodobnie ze względu na młody wiek nie widział, jak wspaniale – ze szkicami, próbami scen itp. – była ona eksponowana w poprzednim miejscu – jako jedyny eksponat w specjalnej filii Prado.

 

Przeniesienie jej na nowe miejsce miało przede wszystkim, co się znakomicie udało, zwiększyć zainteresowanie nowym muzeum. Trzecim z najważniejszych madryckich jest też niewielkie, bo tylko prywatna kolekcja jej twórcy, barona Hansa, Museo Thyssen – Bornemisza. Zbiór malarstwa od późnego średniowiecza do II poł. XX w. rzeźby, m.in. Rodina itp. I wiele innych muzeów, mniej znanych, w tym fundacji organizujących wystawy.

 

W rozdziale Madryckie fiestas autor przedstawia różne święta i obchody oraz ich kalendarz, szczególnie dużo uwagi poświęcając tańcowi flamenco, oraz korridzie. W tym drugim przypadku jednemu z najobrzydliwszych widowisk, jakie widziałem. Co prawda nie na wielkiej madryckiej arenie Las Vetas, lecz na sewilskiej La Maestranza, też o bardzo wysokiej randze. Raz – i starczy!

 

Dla Conrado Moreno korrida to przede wszystkim fiesta – święto, jedna z ważnych tradycji hiszpańskich. I uznając argumenty przeciwników zabijania zwierząt w tej formie, obszernie omawia tę tradycję, a także system hodowli specjalnych byków, przedstawiając „za i przeciw” kontynuowaniu tej krwawej tradycji. I warto to przeczytać!

 

W książce o Madrycie nie mogło zabraknąć rozrywek. Poświęcony im został cały rozdział: Madryt się bawi – Życie nocne stolicy. Która podobno nigdy nie zasypia. Zgodnie z hiszpańską maksymą: nie żyje się po to, aby pracować, ale pracuje aby żyć. I… na bieżąco wydawać zarobione pieniądze.

 

A jest gdzie, o czym pisze autor dodając do licznych restauracji, barów, kawiarni itp. różnego rodzaju opisy hiszpańskich zwyczajów, rozpoznawania dobrych lokali ( tam, gdzie jest tłum ), system posiłków oraz co i kiedy się je, w jaki sposób gestami zamówić od stolika to, na co ma się ochotę, gdy do baru nie można się docisnąć itp.

 

W ostatnim rozdziale Conrado Moreno proponuje wycieczki w bliższe i nieco dalsze okolice stolicy. Zarówno do miast z pierwszej „10” najciekawszych i najzasobniejszych w cenne zabytki w Hiszpanii, jak Avila, Segowia i Toledo, tak popularnych jak Escorial i jego okolica, jak i mniej znanych: Alcalá de Henares ( Lista UNESCO ), z ciekawymi zabytkami, Muzeum Cervantesa oraz… najliczniejszą w Hiszpanii, około 40 – tysięczną (!) Polonią;

 

Buitrago del Lozoya z zachowanymi murami z XI i kamiennym mostem z XIV w, a także Muzeum Picassa; Podraza – kamienne średniowieczne miasto z 484 obecnie mieszkańcami; Valle de los Caidos – Dolina Poległych z ogromną bazylika wykutą w skałach przez więźniów politycznych frankizmu, grobem Caudillo i prochami tysięcy ofiar walczących po obu stronach w wojnie domowej.

 

Dopiero z tej książki dowiedziałem się, że ze względu na zagrożenie obsuwającymi się skałami, nie ma do niej od niedawna wstępu. No i do Somosierry. Po wąwozie nie ma już śladu, przebiega tam szosa Burgos – Madryt, ale jest kapliczka postawiona obu stronom sławnej i w naszej historii bitwie. „Muszę przyznać, że we mnie tamto wydarzenie budzi mieszane uczucie” – napisał autor.

 

Podzielam je. Co prawda byłem tam, gdy nie istniał jeszcze witraż z Matką Boską Częstochowską ufundowany przez nasze Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w 2008 roku. Obok hiszpańskiej Madonny Obrońców w ołtarzu, na prawej ścianie wisiał wówczas plakat LOT-u z MB Częstochowską. Pamiętam problemy z cenzurą, gdy w roku 1987 publikując relację z tego miejsca, napisałem o Madonnach obrońców i najeźdźców, którymi byliśmy tam, my – Polacy. Ale jakoś udało się to przepchnąć.

 

Wspomniałem o polonicach. Najobszerniejsza informacja, 4 strony włamane w tekst, poświęcona została poecie i publicyście Józefowi Łobodowskiemu, który żył w Madrycie w latach 1943-1988. Podobnych, włamanych informacji wzbogacających książkę, jest więcej. M.in. „Rys historyczny” ( Madrytu ), „Luksusowe zakupy w Madrycie”, „Wywiad z Juanem Jose Varelą Sanchezem” ( torreadorem ), „Futbol”, „Gesty w barze”.

 

Jest to więc ciekawa, dobrze napisana książka, z którą można zarówno zwiedzać proponowane przez autora miejsca w hiszpańskiej stolicy, jak i dowiedzieć się z niej bardzo wiele o Madrycie i jego mieszkańcach.

 

MÓJ MADRYT. Conrado Moreno – Szypowski . Wydawnictwo Pascal, wyd. I, Bielsko-Biała 2010, str. 256, cena 32 zł.

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top