HELION: KRYM – MIŁOŚĆ I NIENAWIŚĆ

Urlop na Krymie, możliwy od końca lat 50-tych XX w., chociaż tylko dla nielicznych obywateli PRL ze względu na niewielkie „limity miejsc” na wycieczkach organizowanych przez polskie biura podroży, był spełnieniem marzeń o wyjeździe w „egzotyczne strony”. Obok wprowadzonych w tym samym czasie wycieczek do Soczi i na czarnomorskie wybrzeże Kaukazu oraz do Jugosławii. Ciepłe i egzotyczne (nie tylko) kraje „za żelazną kurtyną” były wówczas dla nas niedostępne. Nawet jednak po przemianach ustrojowych, otwarciu granic i dostępności, przynajmniej dla tych, których na to stać, praktycznie całego świata, wyjazdy urlopowe i turystyczne na Krym, chociaż jego blask zbladł po porównaniu z piękniejszymi miejscami, cieszyły się w Polsce sporym zainteresowaniem. Aż do aneksji tego półwyspu przez Rosję na wiosnę ub. r. Jak tam jest obecnie? Jak współżyją ze sobą skłóceni Ukraińcy, Tatarzy i Rosjanie? Dokąd powiedzie te narody najnowsza historia? Co stanie się z pięknym półwyspem, dawną perłą tatarskiego chanatu i rosyjskiego cesarstwa? Na te i podobne pytania ma, według zapowiedzi wydawcy, odpowiadać nowa książka pracującego w Moskwie dziennikarza Polskiego Radia. Nie jest to oczywiście ani przewodnik, ani książka podróżnicza, chociaż znajdują się w niej również, nieliczne, relacje z podróży i opisy walorów kilku popularnych wśród turystów miejsc.

Sam tytułowy Krym zajmuje w niej stosunkowo niewiele miejsca, a relacje z niego robią wrażenie „z drugiej ręki” bądź źródeł pisanych. Chociaż sytuacja na półwyspie i wokół niego stanowi punkt wyjścia do przedstawienia przez autora stosunków rosyjsko – ukraińskich oraz wzajemnych ich narodów w ostatnich już blisko dwu latach. Rosjan i Ukraińców uważanych przez jednych, m.in. przez prezydenta Putina, za „jeden naród”. Przez innych, m.in. postacie z tej książki, za „braci”. Ale także z ukraińską repliką: chyba jak biblijni Kain i Abel.

Książka Macieja Jastrzębskiego stanowi połączenie formuły powieści, miejscami sensacyjnej, z głównymi bohaterami: Marianną – Ukrainką z krymskiego Symferopola i Fiodora – Rosjanina z Moskwy oraz relacji reporterskich i literatury faktu. Z mnóstwem informacji oraz faktów ze współczesnych – doprowadzone są do połowy lipca br. – dziejów obu zwaśnionych państw i narodów. Zaczyna i kończy się zaś tą samą sceną, z dialogiem umieszczonym na tylnej okładce. Spotkania autora z jej bohaterami podczas ulewy na przystanku w pobliżu przejścia granicznego między terenami kontrolowanymi przez Ukrainę i zbuntowanym, secesjonistycznym Donbasem.

Oboje są dobrze wykształconymi i sytuowanymi pracownikami agencji pośrednictwa w handlu nieruchomościami. Ona w Symferopolu, on w Moskwie. Co pozwala im na podróże samolotami, zatrzymywanie w droższych hotelach, a nawet kupno, gdy pojawia się taka potrzeba, mieszkania w Kijowie. Poznają się tuż przed rosyjską agresją na półwysep. I pomimo historycznych zawirowań oraz zasadniczej różnicy poglądów na kwestię stosunków rosyjsko – ukraińskich, zwłaszcza ich krymskiego aspektu, rozwija się między nimi uczucie.

Marianna jest Ukrainką urodzoną i mieszkającą na Krymie. Po agresji północnych sąsiadów nie przyjmuje, podobnie jak jej rodzice, rosyjskiego obywatelstwa i paszportu. Należy więc do mniejszości obecnie ograniczanej tam w jej prawach, podobnie jak krymscy Tatarzy. Musi nawet w pewnym momencie uciekać z półwyspu, bo po aresztowaniu jej szefa obawia się o swoje bezpieczeństwo. Zamieszkuje w Kijowie i zajmuje się, jako wolontariuszka, pomocą humanitarną dla Donbasu. Ale lata też do Moskwy.

Fiodor nie interesuje się polityką, popiera jednak działalność prezydenta i Kremla także w kwestii Krymu i Donbasu. Jego poglądy kształtują, podobnie jak większości obywateli Federacji Rosyjskiej, prorządowe, czyli praktycznie jedyne szerzej dostępne, media. Czy w warunkach nienawiści, jaka panuje obecne w stosunkach tych dwu krajów i narodów, możliwa jest miłość między jej obywatelami? Autor nie stawia w tej kwestii kropki nad i. Książka podzielona na 7 części i 26 rozdziałów przedstawia ich losy na tle historycznych wydarzeń ostatnich prawie dwu lat.

Od, wspomnianego tylko, kijowskiego Majdanu, z jego genezą i zajmowania Krymu przez „zielonych ludzików”. Poprzez sceny z moskiewskiego CPKO – parku im. Gorkiego: wieców rosyjskich nacjonalistów – zwolenników aneksji Krymu oraz Donbasu, a w innym miejscu poparcia dla niezależności i nienaruszalności terytorialnej Ukrainy. Po wiele faktów z życia współczesnej Moskwy.

Organizowania przez firmę w której pracuje Fiodor – i wiele innych podobnych – „ochotników”, opłaconych studentów, na wiec poparcia polityki Putina. Defiladę Zwycięstwa 9 maja 2015 roku i zabójstwo jednego z czołowych opozycjonistów, Borysa Niemcowa. Główni bohaterowie albo uczestniczą w tych wydarzeniach, albo je obserwują z bliska. Nie brak też innych faktów, jak np. reperkusji (sankcje) aneksji Krymu oraz strącenia nad Donbasem malezyjskiego samolotu MH 17.

Podobnie licznych scen i faktów dotyczących Krymu. „Referendum” na rzecz przyszłości półwyspu. Jego aneksji „na prośbę mieszkańców” przez Rosję. Prześladowania Tatarów, m.in. głośnego zabójstwa przez „nieznanych sprawców” jednego z nich, Reszata. A także zwalniania ich z pracy, czy utrudnień dla krymskich Ukraińców, którzy nie przyjęli rosyjskiego obywatelstwa. Nawet urodzonym tam i posiadającym domy lub mieszkania, każe się ubiegać o… prawo stałego pobytu, tak jak innym cudzoziemcom.

Wrogości wobec mówiących po ukraińsku, z zakazem śpiewania w tym języku piosenek i m.in. zmuszenia z tego powodu popularnego zespołu Via Familia do emigracji. W książce przedstawione są też problemy półwyspu z dojazdem nań, wodą i energią. Puste półki w sklepach i drożyzna. Brak turystów nie tylko zachodnich, ale również dominujących w latach poprzednich z Ukrainy. A także z Federacji Rosyjskiej wobec trudności transportowych i ubożenia jej społeczeństwa w rezultacie spadku cen ropy oraz zachodnich sankcji.

To tylko przykłady. Wplecione w powieściową historię Marianny i Fiodora fakty i sceny pokazują w niemal dokumentalny sposób najnowsze dzieje tych dwu krajów. Zwłaszcza zaś wpływ na społeczeństwo rosyjskie ogłupiającej je, jednostronnej i często kłamliwej kremlowskiej propagandy. Pełnej antyamerykańskich i antyunijnych fobii. Generalizowania, że cała współczesna władza na Ukrainie to „banderowcy” i faszyści. Tworzenia atmosfery „Rosji – oblężonej twierdzy”.

Kłamstw na temat jej niezaangażowania militarnego na Krymie i w Donbasie. Kontrowanych zresztą przez autora znanymi mu faktami. Chociażby o buncie marynarzy 536 Specjalnej Brygady Rakietowo – Artyleryjskiej w Murmańsku, którzy odmówili wyjazdu aby walczyć na wschodzie Ukrainy. Relacjami żołnierzy rosyjskiej służby czynnej, podstępem przerzucanych w nocy na Ukrainę. I wieloma innymi przykładami. W tym zakresie wiedza autora, pracującego w Moskwie polskiego korespondenta, jest ogromna i umiejętnie ją przekazuje.

Wiem coś na ten temat, bo Rosją, jej kulturą, historią i współczesnością interesuję się od ponad 60 lat. I od wielu systematycznie oglądam, niekiedy z jeżącymi się resztkami włosów na głowie, główne programy informacyjne oraz publicystyczne w rosyjskiej TV. Podobnie, niewiele krócej, Ukrainą, z 6-letnią pracą korespondenta prasy polskiej w Kijowie oraz licznymi podróżami, reporterskimi i turystycznymi, po tym kraju, łącznie z Krymem. I z braku dostępu do ukraińskiej TV lekturą tamtejszych portali informacyjnych.

Tematyka krymska jest w tej książce uboższa niż rosyjska. Autor słusznie zresztą zauważa, że aneksję półwyspu „przykryła” wojna z separatystami w Donbasie. O tej ostatniej pisze wielokrotnie „z pierwszej ręki” jako dziennikarz który tam był i wiele widział – chociaż nie bezpośrednich walk. Krym i jego realia zna zdecydowanie słabiej, głównie chyba z lektur i opinii innych. Jednak ciekawie opisanych. Chociażby o napaści „nieznanych osobników w mundurach bez dystynkcji” na kijowskich dziennikarzy, którzy przyjechali na półwysep aby rozmawiać z ukraińskimi uchodźcami z Donbasu.

Czytając relację z podróży autora z Symferopola taksówką do Bakczysaraju i dalej, przez Bałakławę i Chersonez Taurydzki do Sewastopola, odnosiłem wrażenie, że jest on tam po raz pierwszy. I zaskoczyły mnie trochę nieliczne wątki turystyczne, zwłaszcza z dawnej stolicy chanów. Np. opis ich pałacu: „Siedziba tatarskich władców zachwyca przepychem. Ściany są wykładane mozaiką, na podłogach marmury i dywany…”. Inaczej go oceniam, chociaż od mojego pierwszego tam pobytu przed niemal 60 laty, sporo się w nim zmieniło na lepsze.

Wówczas było to moje największe rozczarowanie podczas całej podróży na półwysep. Zobaczyłem bowiem zaniedbane prowincjonalne muzeum w miasteczku z ukraińską i rosyjską ludnością, która zajęła domy deportowanych w 1944 r. przez Stalina do Azji Tatarów. W rezultacie remontów i przywracania mu świetności, zespół pałacowy odzyskał z czasem dawny blask. O czy miałem okazję przekonywać się podczas późniejszych tam pobytów, również stosunkowo niedawno.

Ale w porównaniu ze wspaniałymi pałacami innych muzułmańskich władców, że wspomnę o stambulskim Topkapi czy Alhambrze w Grenadzie w Hiszpanii? W gruncie rzeczy jest to tylko trochę bardziej luksusowa, niewiele przesadzam, wielopokojowa willa w zadbanym, pełnym w lecie kwiatów ogrodzie. A pałacowy meczet nie wytrzymuje konfrontacji chociażby z innym krymskim, w Eupatorii, na zachodnim wybrzeżu, dziełem wielkiego Mimara Sinana. O innych dziełach tego tureckiego architekta i jego następców nie wspominając.

Autor pisze również o kilku innych sławnych miejscach na Krymie, m.in. o pałacu w Liwadii i swoim przejeździe obok dawnego „wszechzwiązkowego” obozu pionierów w Arteku. Ale, niestety, myli skalny monastyr Zaśnięcia Matki Bożej w górach nad Bakczysarajem z położonymi wyżej i bez możliwości dojechania do nich taksówką, którą podróżował, ruinami twierdzy z VI w. Czufut Kale. Nie istnieje żaden „klasztor Czufut Kale” (str. 109) – to zupełnie inne obiekty!

Zaskakujące jest też stwierdzenie autora, że Adam Mickiewicz po procesie filomatów został zesłany do… Odessy. „Kibitką” wywieziono go przecież do stołecznego Petersburga, gdzie później uzyskał zgodę na wyjazd oraz pracę w Moskwie i Odessie. I z tej drugiej, zaproszony przez sponsora używając współczesnej terminologii, odbył wycieczkę na Krym przez stepy akermańskie. Jej to poetyckim plonem stały się sławne „Sonety krymskie” cytowane przez autora, podobnie jak poezja też zafascynowanego półwyspem, zwłaszcza Bakczysarajem, Aleksandra Puszkina.

To jednak tylko niewielkie turystyczne wstawki w tej nieturystycznej książce. Ze sporą dawką faktografii na temat przeszłości i współczesności Krymu. Nawet z krótką rozmową z „premierem krymskiego rządu” Siergiejem Aksjonowem. Książka, na pewno warta lektury, napisana jest ciekawie, z mnóstwem realiów i faktów, a także garścią nienajlepszych niestety zdjęć opisywanych miejsc.

Ale również z wątkami sensacyjnymi: porwaniem z humanitarnego transportu przez separatystów Marianny, pomylonej z jakąś ukraińską snajperką i grożenie jej śmiercią. Co przypomina historię pilotki Nadii Sawczenko, tylko z innym zakończeniem. I pełnym przygód poszukiwaniem jej przez Fiodora. Pytanie postawione przez autora w Zakończeniu, będzie chyba jeszcze długo bez odpowiedzi.

„Dla Ukraińców i Rosjan nazwa Krym stała się słowem kluczem określającym skrajne uczucia: miłość i nienawiść. Ukrainiec nienawidzi Rosjanina za to, że okradł jego kraj z ziemi, poniżył i rozpętał krwawy konflikt. Rosjanin nienawidzi Ukraińca za wszystkie złe słowa, które usłyszał od niego tylko z tego powodu, że odebrał mu to, co się Rosji słusznie należało. Przy tym jedni i drudzy kochają Krym. Czy ta miłość wystarczy, żeby przezwyciężyć nienawiść? Aneksja półwyspu pokazała, że nie”.

Ale – dodam od siebie – te wielomilionowe, bliskie sobie językowo, kulturalnie, religijnie i historycznie narody, skazane są na sąsiedztwo. I prędzej czy później musi dojść do ich pojednania. Oby nie trzeba było czekać na to przez wiele pokoleń przechodzących przez kolejne, krwawe zmagania! Jako cudzoziemiec, któremu bliska jest zarówno Rosja jak i Ukraina, chciałbym dożyć tego momentu. Chociaż wydaje się on obecnie bardzo odległy, wręcz niemożliwy.

 

KRYM: MIŁOŚĆ I NIENAWIŚĆ. Maciej Jastrzębski. Wydawnictwo Helion, Gliwice 2015, str. 277. ISBN 798-83-283-0160-3

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top