
Hiszpanie śmieją się, że Anglicy rzucają swój mglisty czar nawet na odległą kolonię, bowiem słynna skała unosząca się nad wybrzeżem Gibraltaru bardzo często otoczona jest białą chmurą. Tak było także rankiem, gdy przekroczyliśmy granicę hiszpańsko – brytyjską, czy raczej gibraltarską.
Najpierw dotarliśmy do andaluzyjskiego miasta La Línea de la Concepción, a potem przeszedłszy przez graniczny pas znaleźliśmy się na krańcu Europy. Z góry widoczny był jedynie szczyt. Resztę chroniła biała mglista pierzynka.
NA KRAŃCU ŚWIATA

Faktycznie „Europa point” nie jest najdalej na południe wystającym krańcem naszego kontynentu, ale to nie przeszkadza odczuciu, że jest się prawie na końcu świata. Gibraltarska skała o wysokości 426 m n.p.m. takim prawdziwym końcem świata była w czasach starożytnych. Uważano ją za jeden ze słupów Heralkesa, które wyznaczały kres cywilizacji, za którym znajdowały się już tylko straszliwe potwory morskie.
ATRAKCYJNE MIEJSCE

Nazwa terytorium wzięła się od wodza Maurów Tarika. Górę nazwano Górą Tarika – Dżabal Tarik, a to po wielu przekręceniach i przekształceniach dało w końcu nazwę Gibraltar. Tarik zbudował na szczycie zamek, a naturalne tunele i jaskinie zaczął wykorzystywać w celach wojskowych. U stóp góry powstało osiedle, którego mieszkańcy czerpali ogromne zyski z handlu.

PAMIĄTKA PO GENERALE SIKORSKIM
Gibratltarska skała była bazą marynarki wojennej w czasie II wojny światowej. Powstało tu lotnisko, z którego wystartował, w lipcu 1943 roku, generał Władysław Sikorski w swój ostatni lot. Zagadka rozbicia jego samolotu jest nierozwiązana do dziś. Pamiątkę po naszym generale można znaleźć w pobliżu skały, lotniska i blisko miejsca katastrofy.

LOTNISKO NA GŁÓWNEJ ULICY
Skała to niewątpliwie największa atrakcja 30-tysięcznego Gibraltaru. Można się na nią wspinać malowniczymi ścieżkami, można wjechać wycieczkowym autokarem, albo z centrum miasta – kolejką linową. Długość skały to 4 km, szerokość dochodzi do 1,2 km. Z lądem łączy ją mierzeja, na której usytuowano lotnisko, jakiego jeszcze nie widziałam.

Kierowcy i piesi oglądają samolotowy spektakl kilka razy dziennie i chyba przyzwyczaili się już do tej niedogodności dla mieszkańców, a atrakcji dla turystów.
TUNELE, JASKINIE I… ZŁOŚLIWE MAŁPY
W Skale Gibraltarskiej znajduje się blisko 50 km tuneli i korytarzy wydrążonych głównie podczas II wojny światowej. Jest także kilkadziesięt jaskiń, z których najbardziej znaną jest największa – Saint Michael’s Cave. W czasie wojny był w niej szpital, obecnie zaś mieści się sala koncertowa dla tysiąca widzów ceniona za znakomitą akustykę. W Lower Saint Michael’s Cave znajduje się podziemne jezioro.

Czytałam, że w czasie I wojny światowej jeden z oficerów brytyjskich miał specjalne zadanie – dbanie o bezpieczeństwo i dokarmianie magotów. Teraz także maja stałą opiekę, o czym świadczy mnóstwo warzyw rozrzuconych na jednym z tarasów widokowych. Ja nie jestem fanką małp, szczególnie takich, które żyją w miejscach licznie odwiedzanych przez turystów.

WĄSKIE ULICZKI I HANDLOWA MAIN STREET
Potem zaś, stromą ścieżką, mijając pozostałości arabskiego zamku, dotarliśmy do miasta. Wędrując stromymi i niezwykle wąskimi uliczkami współczułam mieszkańcom, którzy muszą docierać do swych domów samochodami. Na pewno nie chciałabym mieszkać w takiej ciasnocie! Gibraltar jest jednym z najgęściej zaludnionych terytoriów świata. Na jeden km kwadratowy przypada około 4300 mieszkańców.

Widać Hindusów, bladych Brytyjczyków, opalonych Arabów i żywiołowych Hiszpanów. W sklepach wolnocłowych można kupić taniej niż w Hiszpanii dobry alkohol, papierosy, kosmetyki, sprzęt elektroniczny. Na końcu Main Street trafiliśmy przed Dom Gubernatora, a tam na zmianę warty gibraltarskich żołnierzy. Punktualnie w południe, aby obserwować widowisko z udziałem kilku wojskowych, zebrał się całkiem pokaźny tłumek.
Zdjęcia autorki