Miasto Królowej Saby i Arki Przymierza

Stary kościół Matko Bożej z Syjonu w Aksum
Stary kościół Matko Bożej z Syjonu w Aksum. Fot. Andrzej Zarzecki

To tu, jak wierzą Etiopczycy, znajduje się Arka Przymierza. Tu urodziła się legendarna królowa Saba. Wysokie stele nagrobne sprzed epoki chrześcijaństwa dowodzą o wielowiekowej kulturze Aksum. I choć samo miasto nie jest zbyt ciekawe, podczas podróży po Etiopii koniecznie trzeba do niego zawitać.

Jesteśmy w historycznej kolebce Etiopii, Aksum, mieście położonym na północy kraju, zaledwie 40 kilometrów od granicy z Erytreą. Miasto było stolicą starożytnego państwa założonego w I w. p.n.e. W III – VI w. królestwo przeżywało okres świetności, głównie dzięki morskiemu handlowi. Towary wysyłane z portu w Adulis poprzez najpierw Morze Czerwone, a potem Morze Śródziemne trafiały nawet do Indii i na Cejlon. Za czasów króla Ezany, w pierwszej połowie IV w. Aksum przyjęło chrześcijaństwo, a o jego znaczeniu świadczyła między innymi złota moneta bita przez króla.

Od VII w. rozpoczął się stopniowy upadek Aksum, związany z ekspansją islamu i odcięciem państwa przez muzułmanów od szlaków handlowych, łączących Morze Śródziemne z Oceanem Indyjskim, oraz opanowaniem aksumskiego wybrzeża Morza Czerwonego – wyspy Dahlak i zatoki Massaua – przez Arabów. Aksum upadło ostatecznie w IX-X w.

Wojna odstrasza turystów

Pierwsze kroki kierujemy do centrum 55-tysięcznego miasta. Mijamy niewielkie kamienne budynki, z których większość wygląda jakby za chwilę miała się rozlecieć. Przy głównej ulicy ulokowało się wiele sklepików z pamiątkami, jednak kupujących tu niewielu. Turystów nie widać, nic więc dziwnego, że miejscowi patrzą na nas z zaciekawieniem, a młodzi chłopcy, znający język angielski, przyłączają się do nas, by za drobną opłatą poprowadzić nas do ciekawych miejsc. – Wszystkiemu winna wojna z Erytreą – mówi 17-latek, który od pewnego czasu towarzyszy mi w spacerze. – Naszym zdaniem w Aksum jest bezpiecznie, ale tak bliska odległość od Erytrei odstrasza wielu turystów. Jakby na potwierdzenie słów młodego Etiopczyka na ulicy pojawia się kilka wojskowych samochodów ONZ. Podobno wokół miasta stale przebywa 40 tysięcy żołnierzy.

Najwyższa stela świata

Z głównego placu strzela w niebo smukły, wysoki obelisk. To Stela Króla Ezany o wysokości 23 metrów i wadze 160 ton. Budowla z granitu ma wykute fałszywe drzwi i okna. Nie ona jest jednak najważniejszą, lecz ta, która leży z boku za ogrodzeniem od kwietnia 2005 roku. To słynny Obelisk z Aksum wpisany, podobnie jak miasto w 1980 roku na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Pochodzi sprzed 1700 lat i jest uważany za najwyższy obelisk na świecie. Licząca 24 metry wysokości i ważąca około 200 ton budowla została w obalona w czasie rebelii muzułmańskiej w XVI wieku i pękła na trzy części. Po inwazji włoskiej w r. 1936 r. na ówczesną Abisynię, w r. 1937 na osobisty rozkaz Mussoliniego obelisk został zrabowany przez włoskich żołnierzy i ustawiony w centrum Rzymu.

Rząd Etiopii uważa obelisk za ważną część dziedzictwa kulturowego państwa i przez lata zabiegał u Włochów o jego oddanie. Już w1947 r. ONZ uznało, że obelisk powinien wrócić na swoje pierwotne miejsce. Po wielu latach nacisku rząd włoski w kwietniu 1997 r. zgodził się na zwrot zabytku. Pierwsze kroki w celu rozebrania obelisku i przewiezienia go na miejsce przeznaczenia podjęto w listopadzie 2003 r. Zamierzano przewieźć obelisk z powrotem do Etiopii w marcu 2004. Niestety, wkrótce po podjęciu decyzji uderzył w niego piorun i zniszczył wierzchołek, co spowodowało konieczność poddania obelisku konserwacji. Ostatecznie obelisk został przewieziony w trzech lotach samolotem rosyjskim. Najcięższa część ważyła 60 ton. Nigdy dotąd tak wielki ciężar nie był transportowany drogą lotniczą. W okolicach Aksum znajduje się wiele mniejszych steli, a współcześni badacze wciąż się głowią, jak setki lat temu, bez precyzyjnych urządzeń można je było zbudować i ustawić.

Tu żyła Saba?

Jak głosi legenda, w Aksum urodziła się królowa Saba. Niedaleko od Stelli znajduje się zbiornik wodny zwany basenem królowej. Przewodnik pokazuje wykute w skale schody, po których Saba ponoć schodziła do wody, by zażyć chłodzącej kąpieli. Dziś nad wodą też spotyka się kobiety. Przybywają tu z plastikowymi pojemnikami, by zaczerpnąć wody. Zbiornik jest jej największym miejskim „magazynem”. Na obrzeżach miasta zwiedzamy inną pamiątkę, która także ma świadczyć o bytności legendarnej królowej. To ruiny jej pałacu, które najlepiej oglądać z wieży widokowej wzniesionej na tyłach ruin. Z góry najlepiej widać kontury dawnych komnat i korytarzy.

Uwiedzenie królowej

Królowa wybrała się do Jerozolimy, by poznać mądrego króla Salomona. Ponieważ była niezwykle piękna, król nie mógł oprzeć się jej urokowi. Kobieta nie skora była jednak do miłosnych uciech. Przebiegły władca użył więc podstępu. Zapowiedział, że Sabie nie wolno dotknąć żadnego przedmiotu znajdującego się w jej komnacie. Jeśli złamie obietnicę, będzie musiała spędzić z nim noc. Królowa przyjęła wyzwanie i udała się na kolację. Uprzedzeni o spisku kucharze przygotowali pyszne potrawy, które przyprawili słonymi i pikantnymi ziołami. Aksumska piękność udała się na spoczynek, ale pragnienie nie dało jej zasnąć. W pewnym momencie zapominając o uzgodnieniach z królem schwyciła dzban wody i duszkiem go opróżniła. Na o tylko czekał Salomon… Królowa po powrocie do swej krainy okazała się brzemienna, a kilka miesięcy później na świat przyszedł owoc „słonej nocy” – król Menelik. Gdy chłopiec dorósł, postanowił odwiedzić swego ojca. I to koniec pierwszej części legendy.

Skąd Arka Przymierza?

Druga mówi o tym, że Menelik zabrał z pałacu Salomona Arkę Przymierza – drewnianą skrzynię od zewnątrz i wewnątrz pokrytą złotem. We wnętrzu miały znajdować się kamienne tablice, z dziesięcioma przykazaniami, które Bóg wręczył Mojżeszowi na górze Synaj. Do Menelika i jego dworu przyłączyły się ponoć tysiące Żydów – Felaszy, którzy dotąd żyją w Etiopii. Jakże więc nie odwiedzić miejsca, w którym ponoć znajduje się cenna Arka, przedmiot poszukiwań wielu awanturników i miłośników przygód z filmowym Indiana Jonesem na czele? Znad drzew widnieje kopuła katedry Marii Panny z Syjonu. To nowy kościół. Stary znajduje się nieopodal. Do pochodzącej z XVI wieku świątyni nie mogę wejść – wstęp mają tam tylko mężczyźni. Pomiędzy kościołami stoi niepozorny budyneczek z niebieskimi kratami w oknach, otoczony niebieskim metalowym płotem. Przewodnik z ogromną powagą wskazuje na niego ręką. – To tu przechowywana jest Arka Przymierza – informuje. – Budyneczek natychmiast nabiera magicznej mocy powodując burzę mózgu w mojej głowie. Wyciągam obiektyw aparatu, mając nadzieję, że w przybliżeniu zobaczę coś więcej. Nic z tego. Arki Przymierza nie widzę, tak jak nie widzieli jej najważniejsi możnowładcy etiopscy. Ogląda ją tylko jeden człowiek – Strażnik Arki, który całe swe życie spędza w budynku. Po jego śmierci najwyższa rada kościelna mianuje jego następcę. Podobno komuś, kto ujrzałby Arkę, grozi śmierć, albo w najlepszym razie ślepota. Wolę więc nie ryzykować. Koledzy nie dają za wygraną i zarzucają przewodnika pytaniami. Mężczyzna w końcu ucina rozmowę: – Czy wierzysz w Boga? Czy widziałeś Go kiedyś? My wierzymy i w Boga i w to, że Arka istnieje i znajduje się tu, w Aksum.

Skarby w skrzyni i szmatach

Na dole, przy płocie odgradzającym plac katedralny od domu z Arką, czeka na nas strażnik skarbów. Otwiera szeroko metalową skrzynię, w której znajdują się wysadzane drogocennymi kamieniami korony cesarskie, buławy, chorągwie, kilkusetletnie księgi. Nie mogę uwierzyć, że takie skarby przechowywane są nie w klimatyzowanych i dobrze strzeżonych muzeach, a w zwykłej metalowej szafie na powietrzu… Przewodnik prowadzi nas do nowej katedry, gdzie diakon za niewielką odpłatnością wyciąga tysiącletnią księgę z warstw szmat, którymi jest poowijana. Nieprawdopodobnie dobrze zachowane kolorowe rysunki i teksty biblijne pisane w języku gyyz robią na nas ogromne wrażenie. A diakon znowu zawija zabytek w szmaty i układa go na półce.

Pogrzeb i wesele

Przed kościołem natykamy się na dziesiątki żebraków, trędowatych bez rąk, nóg, nosów. To przerażający widok. Po chwili, już na ulicy, słyszę natrętny dźwięk trąbki. Mężczyzna, który w nią dmie, prowadzi orszak pogrzebowy. Na noszach leży przykryty warstwami kolorowych tkanin zmarły. Za „trumną” idą duchowni ubrani w odświętne szaty, potem kobiety w białych okryciach i tłum mężczyzn. Orszak zatrzymuje się przed świątynią, duchowni odprawiają modły i okadzają ciało. Z zamyślenia wyrywa mnie dźwięk innej trąbki, znacznie weselszej. Wybiegam na ulicę. Tym razem trąbka oznajmia, że ulicą przejedzie młoda para i goście weselni. Niektórzy z uczestników pogrzebu machają im radośnie. Na jednym z samochodów dostrzegam barana. Zwierzę podczas uczty weselnej zostanie rytualnie pozbawione życia i skonsumowane. Okazuje się, że wesele odbywa się niedaleko od naszego hotelu i cała grupa dostaje zaproszenie na ucztę. Jakże nie skorzystać z takiego zaproszenia? Niestety, tłum gości, głośna tradycyjna muzyka etiopska są dla mnie zbyt męczące. Życzę więc tylko młodej parze szczęścia i miłości i wracam do pokoju, by w ciszy i spokoju przygotować się do kolejnego dnia w Etiopii.

Na niezapomniane wyprawy do Etiopii zaprasza TimelessEthiopia.

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top