Pamiętam sprzed lat już kilkudziesięciu ówczesną modę Retro, na przedwojenne sentymentalne wspomnienia a także ubiory, meble, gadżety, czarno-białe filmy i sepiowane zdjęcia. Dzisiaj ich inkarnacją jest seria albumów najpiękniejszych przedwojennych fotografii wydawnictwa RM.
Obok książek o Kresach, Wilnie i Lwowie, warszawskich dzielnicach: Żoliborzu, Saskiej Kępie, Śródmieściu, Ochocie i Bielanach, Warszawie żydowskiej, Łodzi, Poznaniu, samolotach i lotnictwie, wreszcie dworach i kawalerii. Dzięki nim możemy udać się w niezwykłą podróż do świata, który przestał istnieć.
Po wydanych przed dwoma laty Tatrach, ostatnio ukazała się inna ciekawa górska książka o przedwojennych polskich Bieszczadach, Gorganach i Czarnogórze.
Dzisiaj Karpaty Wschodnie w niewielkim tylko stopniu należą do Polski, ale przez lata ich związek z naszą kulturą nie budził wątpliwości. Rozsławiał je etnograf Oskar Kolberg, a także pisarze Antoni Ferdynand Ossendowski oraz Stanisław Vincenz („Na wysokiej połoninie”).
Po II wojnie światowej przez dziesięciolecia były praktycznie niedostępne dla turystów z Polski, ale ostatnio ponownie zyskują na popularności. Dziś sława takich miejscowości letniskowych jak Kosów Huculski czy Jaremcze które w dwudziestoleciu międzywojennym konkurowały z Zakopanem lub Krynicą jest tylko wspomnieniem.
W albumie znajdziemy zbiór ponad stu przedwojennych fotografii Karpat Wschodnich znajdujących się w granicach II Rzeczypospolitej.
Tamtego świata już nie ma, to znaczy krajobrazy zostały, ale nie ma już tego barwnego życia którym przed wojną tętniły Bieszczady, Gorgany i Czarnohora. W Truskawcu, który przed wojną był najmodniejszym uzdrowiskiem II Rzeczpospolitej funkcjonowało blisko 300 willi, hoteli i pensjonatów. Wypoczywał tutaj Józef Piłsudski i prezydenci ościennych państw, występowali Mieczysław Fogg i Jerzy Petersburski.
Życiem tętniły też góry – w Gorganach, było ponad 30 górskich schronisk, teraz nie ma ani jednego. Kwitła turystyka, obok letników i kuracjuszy nie brakowało też turystów pieszych i narciarzy uprawiających modne dzisiaj wędrówki cross country.
(….) Nie było dla mnie gór w Polsce, jak Karpaty Wschodnie.
W nich dziko, pierwotnie, pusto i swobodnie.
Tam lasy, jak puszcze, w kwiatach połoniny,
Tam barwny kraj Hucułów…
Pisał Mieczysław Orłowicz
Na zdjęciach widzimy letnie i zimowe krajobrazy regionu, schroniska i narciarzy przemierzających bezkresne górskie połoniny, zdjęcia kuracjuszy przed truskawieckim klubem zdrojowym, marmurowy pałac w Morszynie nazywanym wówczas galicyjskim Karlsbadem czy drewniane wieże naftowych szybów koło Borysławia i Bitkowa. Autor Andrzej Wielocha, prezes Towarzystwa Karpackiego w interesujący sposób obszernie komentuje wybrane fotografie opisując etnografię Karpat Wschodnich: życie codzienne Łemków, Bojków, Hucułów – ich zwyczaje i stroje, pasterskie tradycje, muzykę i taniec, wyroby sztuki ludowej, oraz sakralną i świecką architekturę drewnianą.
Malowniczością stroju i sposobem życia mieszkańcy tych gór odróżniali się od sąsiadów. Nazwa Hucuł pochodzi z języka rumuńskiego i oznacza rozbójnika. Hucuł to urodzony pasterz i myśliwy, uprawa ziemi mało go pociągała. W latach międzywojennych zachował się tu jeszcze tradycyjny strój, sposób życia, obrzędy i wierzenia w tym praktyki magiczne.
Na każdej stronie albumu jest inna fotografia i inna historia. Bo, jak zaznacza autor w przedmowie, te zdjęcia trzeba „czytać”. Trzeba jednak znać alfabet, jakim są pisane. Pomaga w tym jego komentarz, który pozwala lepiej dostrzec szczegóły i wyjaśnia kontekst historyczny i kulturowy.
– „Przedwojenne Karpaty Wschodnie, to kraina, której już nie ma. Nie ma też już ludzi, którzy , by ją pamiętali i mogliby nam o niej opowiedzieć – pisze we wstępie autor Andrzej Wielocha – cóż nam, urodzonym za późno, nie dane było już posmakować tamtych Karpat Wschodnich, owych Gór Prawdziwych, w których wszystko i wszyscy byli na swoim miejscu jak przed wiekami. Chciałbym poprowadzić Cię Drogi czytelniku – pisze Wielocha – po pachnących ziołami carynkach i smaganych wiatrami połoninach, po grzbietach i dolinach, po gwarnych wioskach, zagubionych wśród gór przysiółkach i leśnych ostępach. Powędrujemy razem przez rwące potoki i woryniowe perełazy, do zacisznych, gościnnych schronisk przytulonych do górskich stoków. I może, gdy będziemy tak sobie nieśpiesznie iść, zarży nagle pasący się na połoninie koń, lub zapłacze trembita wśród wieczornych mgieł schodzących w dolinę Czeremoszu…..”.
Tą ciekawą książkę powinien mieć w swojej biblioteczce każdy miłośnik gór!
Przedwojenne BIESZCZADY, GORGANY I CZARNOHORA. Najpiękniejsze fotografie. Andrzej Wielocha. Wydawnictwo RM. Warszawa 2013. 112 str. Format 210×260 mm, oprawa twarda. Cena ok. 40 zł.