Tajlandia już od ponad 25 lat należy do popularnych celów wyjazdów polskich turystów. I chociaż coraz bardziej jest „zadeptywania” przez tłumy przybyszów z całego świata, szukających tam nierzadko głównie seksturystyki, „ubawu” oraz narkotyków dostępnych na każdym kroku, mimo iż posiadanie ich podlega surowym karom, to nadal oferuje mnóstwo wspaniałej egzotyki, skarbów architektury i sztuki, przyrody i widoków, ciekawych obyczajów, różnorodności etnicznej i kulturalnej, niezwykłej kuchni oraz wielu innych atrakcji. Zrozumiałe jest więc, że ukazało się już sporo przewodników po dawnym Syjamie w języku polskim. Po najnowszy, wydany w serii #travel & style Bezdroży, sięgnąłem z tym większym zainteresowaniem, że napisany został przez polskiego autora, również paru innych, którego cenię za kompetencje i rzetelność. Nie zawodzi również w tym przypadku, chociaż formuła akurat tej serii, odległa od pełnej informacji Bezdroża Classic, czy nawet tvalebooków, znacznie ogranicza przekazanie czytelnikom pełni wiedzy. Są to przewodniki starannie wydane, z mnóstwem ilustracji – kolorowych zdjęć różnego formatu doliczyłem się w „Tajlandii” blisko 190, z mapkami i planami – szkoda, że nieuwzględnionymi w żadnym indeksie.
Podobnie jak brak go w przypadku informacji i ciekawostek w ramkach na kolorowym tle włamanych w tekst. Dodatkowo z luźnym planem Bangkoku. Natomiast strona informacyjna tej serii ograniczona jest przeważnie do minimum, chociaż w paru przypadkach autor sobie jakoś z tym nieźle poradził. Zwłaszcza w rozdziale wstępnym prezentującym kraj, jego przyrodę, dzieje, ludzi – a ściślej tamtejsze społeczeństwo, jego strukturę etniczną, język i obyczaje. A także kulturę i sztukę z tak ważną w tym przypadku architekturą, rękodziełem i muzyką. No i kuchnię, o której można dowiedzieć się wiele w różnych częściach tego przewodnika, również na poświęconych jej specjalnie stronach. Z tej pozytywnej oceny tego przewodnika nie wynika, że jego lektura nie wzbudziła moich zastrzeżeń oraz nie pozwoliła nie dostrzec niekiedy rażących, moim zdaniem, pominięć. I to poczynając od „Poznaj i doświadcz!” – wstępnych sugestii co w tym kraju przede wszystkim warto zobaczyć i przeżyć. Z ośmiu propozycji wszystkie są sensowne, ale zdecydowanie brak wśród nich przynajmniej najcenniejszych zabytków. W króciutkim „Niezbędniku” są rzeczywiście najważniejsze informacje.
Natomiast Praktyczne umieszczone zostały na końcu tomu w układzie chronologicznym, zgodnie z sugestiami zwiedzania według części, na które podzielono kraj. Zarówno z niego jak i „Informatora A-Z” oraz „Na miejscu”, czyli o komunikacji i transporcie lokalnym, noclegach i wyżywieniu z przykładami obiektów i miejsc, które warto wziąć pod uwagę, czytelnik – turysta dowiaduje się sporo. O zalecanych szczepieniach i w ogóle o zachowaniu zdrowia w tamtych warunkach, z mocną sugestią dobrego ubezpieczenia się na wypadek konieczności kontaktu ze służbą zdrowia, czy od skutków wypadku lub chorób. Niezbędnych dokumentach, walucie z informacjami o bankomatach i możliwościach korzystania z kart bankowych, elektryczności itp. M.in. o zagrożeniach, jakie istnieją w tym generalnie bezpiecznym kraju. Zatruciach pokarmowych, chorobach przenoszonych przez komary, zakaźnych, o jadowitych gadach i pajęczakach, czy drobnych oszustwach i wyłudzeniach. Ale i napadach rabunkowych z wyrywaniem plecaków i toreb, czy aparatów fotograficznych. Aż po tak praktyczne, jak o napiwkach czy radzie, aby zawsze mieć przy sobie… papier toaletowy.
Podstawową częścią przewodnika są oczywiście opisy i informacje o atrakcjach Tajlandii podzielonej ze względów praktycznych na stołeczny Bangkok i środkową część kraju oraz osobno południową i północną. W każdym przypadku z ich prezentacją ogólną, wymienieniem, z odsyłaczami na odpowiednie strony, miejscowości ew. prowincji i parków narodowych. Ponadto z dużymi ilustracjami i niewielkimi objętościowo tekstami, w rodzaju wkładek, o atrakcjach dla dzieci, turystów aktywnych, niektórych innych atrakcjach oraz tajskiej kuchni, także lokalnej. Poza wyjątkami, np. Wielkim Pałacem Królewskim w Bangkoku i najważniejszą tamtejszą świątynią Wat Phra Kaew oraz paroma innymi w pozostałych rozdziałach, są to informacje bardzo zwięzłe, chociaż kompetentne. Z wydzielonymi ich nazwami i adresami, także stronach www., dniami i godzinami otwarcia oraz cenami biletów. W przypadku Bangkoku, największej metropolii w Azji południowo wschodniej, podobnie zresztą w poszczególnych częściach kraju są, wskazane sensownie, na ile znam to miasto oraz kraj, obiekty i miejsca szczególnie warte zobaczenia. Nawet w przypadku wydawałoby się absurdalnego, zwiedzania stolicy w jeden dzień, o ile nie ma się na to więcej czasu.
Już jednak przejrzenie spisu uwzględnionych w opisach miejscowości i obiektów na stronach tytułowych poszczególnych części opisów kraju i porównania ich z, niestety, dalece niedokładną, mapą pozwala się zorientować, jak wiele, również ważnych dla turysty, miejscowości i miejsc, zostało w tym przewodniku pominiętych. Pogłębia to dokładniejsza lektura jego, a także ubożuchnego Indeksu treści, w którym takie miasta jak Bangkok, Ajutthaja, Czang Mai i wiele innych, to tylko jedno hasło, bez uwzględnienia w nim chociażby najważniejszych zabytków, obiektów i atrakcji. Aby nie pozostać gołosłownym, ograniczę się do kilku, moim zdaniem rażących pominięć. Bardzo zaskoczyło mnie nie uwzględnienie w przewodniku letniej rezydencji królewskiej Bang Pa-inn w pobliżu Ajutthai. Jednego z popularnych celów wycieczek także cudzoziemców. Przypomnę, że jest to piękna rezydencja w rozległym parku z jeziorem, a w niej zabytkowa świątynia buddyjska w stylu…europejskiego gotyku. Bardzo ciekawy i wart zwiedzenia jest tam również pawilon chiński oraz polonikum: pawilon nad jeziorem, którego autor wzorował się m.in. na… Pałacu Łazienkowskim w Warszawie.
Trudno mi też zrozumieć, dlaczego autor pominął całkowicie tak ciekawe miasto jak jednio z najstarszych w kraju, stutysięczny Phitsanulok z tamtejszą świątynią – sanktuarium Wat Phra Si Ratana Mahathat i innymi zabytkami. Wśród nich uważanym za najpiękniejszy w całym kraju posągiem Buddy z 1357 r. Czy również zabytkowe (świątynie z XI-XIV w.), położone w pobliżu Czang Mai, miasto Lamphun. To tylko przykłady. Sądzę, że turystów, spośród wielu innych pominiętych miejscowości, zainteresowałoby również miasteczko Mae Sai w Złotym Trójkącie, nad rzeką Mae Naum Sai wpadającą w pobliżu do Mekongu. Przez tamtejszy most można bowiem bez wizy wybrać się, na krótko, do położonego na przeciwnym brzegu, birmańskiego (Mjanma) miasta Tachileik. A w ogóle Złoty Trójkąt – zbieg granic Laosu, do którego też można przepłynąć bez wizy, Mjanmy i Tajlandii nad Mekongiem, z tamtejszym Muzeum Opium w wiosce Chiang Saen, potraktowany został w przewodniku po macoszemu, chociaż niepominięty. Sądzę, że warto uzupełnić te i inne braki w ewentualnym następnym wydaniu tego, w sumie ciekawego przewodnika.
TAJLANDIA. Przewodnik Bezdroży z serii #travel & style. Autor: Krzysztof Dopierała. Wydawnictwo Helion, wyd. I, Gliwice 2019, str. 313, cena 59,90 zł. ISBN 978-83-283-5549-1