UKRAINA: TRUSKAWIEC – UZDROWISKO Z BOGACTWEM WÓD MINERALNYCH

 

 

Odnowiony kościół katolicki p.w. Wniebowzięcia NMP z pomnikiem Jana Pawła II przed nim. Nowe, złotego koloru, kopuły cerkwi. Sporo niedawno wzniesionych lub rewitalizowanych pensjonatów i hoteli w centrum. A równocześnie zaniedbany park zdrojowy. To pierwsze obserwacje jakie czynię w uzdrowisku Truskawiec po kolejnym do niego przyjeździe. Już chyba czwartym w ciągu kilkunastu ostatnich lat. Położony na pogórzu Karpat Wschodnich, u stóp pasma Gorganów i nad rzeczką Pomiarką, na wysokości około 400 m n.p.m., ma znakomity klimat, sławne lecznicze wody mineralne, w pobliżu jedyne w świecie tak duże złoża „górskiego wosku” – ozokerytu i ciekawą przeszłość.

 

A chyba również perspektywy, mimo widocznego i tutaj kryzysu, jaki ostatnio dotknął Ukrainę, działań wojennych w odległym stąd Donbasie oraz konfliktu z Rosją. Co przekłada się na spadek liczby kuracjuszy. Ale wspomniane walory, w przypadku wód mineralnych i soli leczniczej porównywane z najsławniejszymi uzdrowiskami europejskimi takimi jak Baden Baden czy Karlowe Wary, pozwalają przypuszczać, że to tylko chwilowo taki okres.

 

Nie pierwszy zresztą, bo w latach II wojny światowej Truskawiec poniósł spore straty w infrastrukturze leczniczo – wypoczynkowej. A następnie – część z nich jest trudno odwracalna – w rezultacie bezceremonialnej polityki władz radzieckich.

 

OFICJALNIE OD 1827 ROKU

 

Formalnie za moment narodzin tutejszego uzdrowiska uważa się rok 1827, gdy do dyspozycji gości oddano pierwsze cztery „łazienki”, a właściwie wanny z wodami leczniczymi oraz cztery domy dla gości. Ale przeszłość tego atrakcyjnego miejsca jest o wiele starsza, chociaż niedostatecznie udokumentowana. Podobnie jak jego nazwa. Zacznę od tej drugiej kwestii.

 

W źródłach polskich, rosyjskich i ukraińskich znalazłem trzy różne wersje pochodzenia nazwy Truskawiec. Popularna, zwłaszcza u nas, chociaż nie tylko, moim zdaniem najmniej prawdopodobna, wywodzona jest od… truskawek. Tyle, że jako nazwa miejscowości, występuje ona w dokumentach już z XV wieku. A owoce, które my nazywamy truskawkami, pojawiły się w Europie dopiero w… 1712 roku.

 

Druga, która do mnie najbardziej przemawia, wywodzona jest z języka… litewskiego. Od słowa druska – sól, stąd nazwa popularnego uzdrowiska litewskiego Druskienniki. Otóż także tutaj wydobywano i warzono, nawet w dalekiej przeszłości, sól.

 

A tereny te należały w średniowieczu do ruskiego Księstwa Halicko – Wołyńskiego, które miało bardzo bliskie związki w XII – XV w. z Wielkim Księstwem Litewskim.

 

 

RÓŻNE WERSJE HISTORII I NAZWY

 

Przez nie zostały zresztą podbite, aby następnie stać się „królewszczyzną” naszych koronowanych władców. Przekształcenie w wymowie „druska” w „truska…” jest więc bardzo prawdopodobne. Chociaż nie mniej, niż trzeci, znany mi źródłosłów. Pochodzenie tej nazwy od jakiegoś słowiańskiego imienia, np. Truszko czy Truśko, przekształconego z czasem w Truśkowicz, a wreszcie Truskawiec.

 

To oczywiście tylko hipotezy, ciekawostki, w rzeczywistości bez istotnego znaczenia. Inna dotyczy najstarszej historii tego miejsca. Otóż archeolodzy znaleźli w nim rzymskie artefakty, m.in. bojowy czekan z IV w n.e. I wysunęli na tej podstawie chyba zbyt odważną hipotezę, że być może było ono miejscem zmagań Gotów i karpackich plemion na czele z Karpami, z legionami Imperium Romanum.

 

Jeżeli zaś chodzi o fakty bezsporne, to najstarsza pisana wzmianka o Truskawcu pochodzi z 1427 roku, jako miejscowości w dobrach królów polskich. Inna, z roku 1462 r., odnotowuje, że wówczas jego dzierżawcami byli bracia Jan i Stanisław Korytkowie. Zaś około roku 1518 miasteczko znajdowało się w składzie starostwa drohobyckiego

 

PISALI O NIM: OCZKO, RZĘCZYŃSKI, STASZIC

 

O wartościach, również leczniczych, tutejszych wód, a także ropy naftowej, która „sama wypływała z ziemi”, a chłopi wyrabiali z niej maź do smarowania osi wozów, wiedziano już o wiele wcześniej. Znakomity lekarz królewski i filozof dr Wojciech Oczko (1537-1599) już w 1478 r. opisał, jako pierwszy, właściwości tych wód, chociaż najsłynniejsze później nie zostały jeszcze wówczas odkryte.

 

Zaś Rafael Rzęczyński w podręczniku „Historia naturalna” wydanym w 1721 r. napisał, jak w Truskawcu i okolicznych wsiach wydobywają ropę naftową. A towarzyszącą jej wodę piją, gdyż leczy ona wiele schorzeń. Dodam do tego, że w 1805 r. Stanisław Staszic wspomniał, iż oprócz soli wydobywana jest w nim ropa przerabiana na naftę do oświetlania ulic. Rzeczywista historia Truskawca jako uzdrowiska, to jednak dopiero wieki XIX i XX. Kiedy to, po rozbiorach, znalazł się on w austriackiej Galicji.

 

A po I wojnie światowej ponownie w, tym razem II Rzeczypospolitej. Ważne w dziejach uzdrowiska daty, to odkrycie w 1833 r. źródła wody „Maria” – zainteresowanych jej, oraz innych tutejszych wód, składem chemicznym odsyłam do bardziej ode mnie kompetentnych w tej kwestii autorów.

 

W 1835 r. najsłynniejszą nadal „Naftusię”. Dosyć parszywą w smaku, ale podobno skuteczną. W 1842 – „Zofię” oraz w 1858 r. „Emanuel i Anna”.

 

SANATORIA, PIJALNIE WÓD, LINIE KOLEJOWE

 

Pięć lat wcześniej uzdrowisko to odwiedził młodszy brat Najjaśniejszego Pana, cesarza Franciszka Józefa, arcyksiążę Karol Ludwik. Co pociągnęło za sobą może nie tłumy, ale licznych „dobrze urodzonych” (i majętnych). Liczby kuracjuszy systematycznie rosły. Pomijam zmiany własnościowe uzdrowiska, chociaż nie były one obojętne dla jego popularności.

 

Ważniejsza była rozbudowa, zwłaszcza na początku XX wieku, infrastruktury. Sanatoriów i pensjonatów, pijalni wód, inhalatorni. Doprowadzenie linii kolejowej (1909) i bezpośrednich połączeń nie tylko z odległym o niespełna 100 km Lwowem, ale również z Wiedniem, Pragą, Warszawą, Krakowem, Poznaniem i Berlinem.

 

W połowie XIX w. zbudowano ze składek kuracjuszy kościół katolicki, a 1898 roku w parku zdrojowym stanął, na 100–lecie jego urodzin, pomnik Adama Mickiewicza. Rangę uzdrowiska podniosło nagrodzenie go w 1913 roku złotym medalem. Przebywało w nim, w tym ostatnim przed Wielką Wojną roku, ponad 5 tys. gości.

 

Później, w 20-leciu międzywojennym, Truskawiec trzykrotnie otrzymywał takie złote medale, jako najlepszy kurort w Polsce. Wypoczywały tu, i leczyły się, takie osobistości jak prezydent Stanisław Wojciechowski, marszałek Józef Piłsudski, prezydent Turcji, czy premierzy Austrii i Estonii.

 

„KURORT WSZECHZWIĄZKOWEGO ZNACZENIA”

 

także wybitni politycy (m.in. Wincenty Witos, Ignacy Daszyński), aktorzy (Eugeniusz Bodo, Adolf Dymsza), pisarze i inni twórcy (Julian Tuwim, Bruno Szulc, Ignacy Witkiewicz, Zofia Nałkowska), sportowcy (Stanisława Walasiewiczówna, Helena Konopacka, Janusz Kusociński), co przyciągało również mniej sławnych.

 

Wspomnę tylko, że w latach międzywojennych zbudowano tu niemal 300 willi, hoteli i pensjonatów. Do czasów współczesnych przetrwało tylko około 30 zabytkowych. Resztę pochłonęła wojna i sowiecka „gospodarka planowa” oraz bałagan. Truskawiec stopniowo, już pod koniec lat 50-tych XX w. przekształcono w całoroczny, bo wcześniej był tylko letnim, „kurort wszechzwiązkowego znaczenia” dla „mas pracujących miast i wsi”.

 

Czyli takiej samej rangi jak m.in. krymska Jałta i podkaukaskie Soczi. Wybudowano, na szczęście głównie na obrzeżach, 14 sanatoriów, w tym 8 należących do związków zawodowych. Łącznie na około 10 tys. miejsc. Niektóre ogromne, kilkunastopiętrowe bloki z betonu. Ponadto dwie pijalnie wód mineralnych, centralną poliklinikę i wiele innych obiektów. Co roku przyjeżdżały do nich tłumy kuracjuszy z całego ZSRR.

 

JEST SPOKOJNIE I BEZPIECZNIE

 

Upadek sowieckiego Imperium Zła i powstanie Niepodległej Ukrainy spowodowały zarówno w infrastrukturze, jak i przyjazdach kuracjuszy, istotne korekty. Część obiektów podupadła, ale niektóre świetnie dały sobie radę. Lecząc np. – pisałem swego czasu o jednym z takich sanatoriów, skutecznie poważne choroby dzieci, głównie z Niemiec.

 

Powstawały, co widać również gołym okiem, nowe hotele i pensjonaty. Ostatnio, jak już wspomniałem, kuracjuszy i wczasowiczów przyjeżdża mniej. Zarówno z Rosji, Białorusi, Kazachstanu i innych b. republik radzieckich, jak i z Polski oraz Niemiec. Na to ostatnie wpływ ma chyba, nieuzasadniona obawa przed wojną.

 

A przecież wystarczy spojrzeć na mapę aby przekonać się, jak daleko jest stąd do Donbasu. Tu jest spokojnie i bezpiecznie, o czym miałem okazję przekonać się wielokrotnie podczas tej podróży nie tylko do Truskawca, ale po innych miejscach Karpat Wschodnich i Huculszczyzny.

 

Jedyne echa wojny, jakie spotyka się, to banery i plakaty nawołujące aby nie uchylać się od poboru do armii, potępiające działania Putina oraz z prośbami o pomoc materialną dla walczących. No i zubożenie miejscowego społeczeństwa, a jest tu prawie 30 tys. stałych mieszkańców, z których chyba większość pośrednio lub bezpośrednio żyje z kuracjuszy i turystów.

 

BOGACTWO WÓD MINERALNYCH

 

Walory tego uzdrowiska są bezsporne. 25 źródeł wód mineralnych o różnym składzie, a więc przydatnych w leczeniu i profilaktyce wielu chorób. Część z nich nie jest zresztą jeszcze eksploatowana, bo nie ma takich potrzeb. Stanowią „rezerwę strategiczną”. W eksploatacji jest 14, w tym najsławniejsze: „Naftusia”, „Józia”, „Maria”, Zofia” i „Bronisława”.

 

Tutejsza sól mineralna „Barbara” stanowi poważną konkurencję dla sławnej karlowarskiej. W wielu przypadkach na europejskim poziomie jest baza sanatoryjno – hotelowa. Wykwalifikowany i życzliwy gościom („nasz klient nasz pan”), bynajmniej nie sowiecki już mentalnie, personel medyczno – pielęgniarski itp.

 

Stanowi to między innymi efekt przekształcenia uzdrowiska, z dniem 1 stycznia 2000 r., na razie na lat 20, w Specjalną Strefę Gospodarczą Turystyczno – Leczniczą „Kurortopolis Truskawec”. Zapewnia ona pewną elastyczność działalności gospodarczej, daje ulgi podatkowe itp. Dlatego widzę raczej pomyślne przed nim perspektywy.

 

Zwłaszcza, gdy naprawdę umilkną działa, a zapoczątkowane na Ukrainie reformy gospodarczo – społeczno – polityczne zaczną przynosić pozytywne skutki. Przede wszystkim wyprowadzając wielu ludzi – potencjalnych kuracjuszy lub turystów – ze skrajnego ubóstwa.

 

Warto też, aby leczeniem i pobytami tu zainteresowało się więcej Polaków i w ogóle cudzoziemców z Unii Europejskiej. Naprawdę warto !

 

 

DZIEJE KATOLICKIEJ ŚWIĄTYNI

 

Poza poprawianiem stanu zdrowia, lub profilaktyki, można tu bowiem mile spędzać czas. Park zdrojowy, jak już wspomniałem, jest dosyć zaniedbany, ale być może przed szczytem sezonu letniego zostanie przynajmniej częściowo doprowadzony do porządku. Jest bowiem sympatyczny, o zróżnicowanym terenie, pełen starych drzew i krzewów, rzeźb i pomników oraz uroczych miejsc w których można świetnie relaksować się.

 

Deptak jest zadbany, z wód mineralnych w ich pijani korzysta się bezpłatnie. To i owo ciekawego można też zobaczyć na miejscu, lub w okolicach. Wspomniałem już o kościele rzymsko-katolickim. Neogotyckim, z neobarokowym wnętrzem. Po II wojnie światowej i wyjeździe, nie zawsze dobrowolnym, miejscowych Polaków, świątynię zamknięto.

 

Część wyposażenia, w tym cenne obrazy mistrzów francuskich, hiszpańskich i włoskich, pozłacane figury itp. rozgrabiono. Gmach przekazano miejscowemu kołchozowi, który umieścił w nim magazyn soli mineralnych. Co w znacznym stopniu zdewastowało wnętrza. Później kościół zamieniono w Muzeum Ateizmu, następnie w planetarium. Nieprzypadkowe podpalenie zniszczyło część dachu. A nie były to jedyne straty. To jednak już przeszłość.

 

OD LWOWA PO KARPATY

 

Od ponad 20 lat świątynia należy ponownie do parafian, na początku XXI wieku zakończono jej rewaloryzację. Z dawnego wyposażenia zachowały się m.in. witraże ufundowane w latach 1859–1860 przez kuracjuszy, a wykonane w sławnym zakładzie Żeleńskiego w Krakowie. Warto też obejrzeć stare, ale niektóre dobrze zachowane wille i pensjonaty. Drewniane przedwojenne, a nawet sprzed I wojny.

 

A w pobliżu – to niemal za miedzą, gdyż formalnie 9 km, ale tablice kończące jedno miasto i informujące o wjeżdżaniu do następnego niemal ze sobą sąsiadują – znajduje się historyczny Drohobycz. Rodzinny Bruno Szulca, z ciekawymi zabytkami i obiektami. O nim napiszę wkrótce osobno. Niewiele dalej są popularne od XIX wieku skały w Uryczu oraz ciekawe szlaki turystyki pieszej. Zresztą Karpaty są tuż, tuż.

 

Do Lwowa również niedaleko, a komunikacja z nim dobra. Bliżej jest Sambor, o którym niedawno pisałem, a w drugą stronę inne z historycznych miast tego regionu I i II Rzeczypospolitej – Stryj. Do interesującego i zadbanego Iwano-Frankiwśka, dawnego Stanisławowa, również można wybrać się na jednodniową wycieczkę. Nudzić się więc w Truskawcu nie sposób. Chociaż przede wszystkim warto tu się leczyć lub podreperować zdrowie.

 

Zdjęcia autora.

 

Autor uczestniczył w wyjeździe studyjnym na Huculszczyznę i w Karpaty Wschodnie zorganizowanym dla Stowarzyszenia Dziennikarzy – Podróżników „Globtroter” przez warszawskie biuro turystyczne „Bezkresy”.

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top