Medresy, używana jest również nazwa madrasy, to teologiczne szkoły muzułmańskie w których nauczana była, a w niektórych krajach, gdzie roli tej nie przejęły uniwersytety, religia islamu i wykładnia jej zasad oraz prawa – szariatu. Ich budynki, początkowo tylko przy meczetach, fundowane przez władców i zamożnych darczyńców, często są wysokiej klasy dziełami architektury. Jedną z najpiękniejszych w Maroku jest medresa Alego ben Jusufa (Ben Youssef) w Marrakeszu.
Zakładane przy dużych meczetach, około X wieku uzyskały pewną samodzielność i zaczęto w nich wykładać także nauki ścisłe. Niektóre z nich, np. w Samarkandzie w Azji środkowej, obecnie w Uzbekistanie, zyskały dzięki temu sławę i przyciągały słuchaczy także z innych krajów. Od XI wieku niektóre stały się „kuźnią kadr” odłamów islamu, zwłaszcza mniejszościowych. Ich ukończenie dawało i daje prawo nauczania w medresach. W szyizmie mułłowie nie są zaliczani do duchownych, którzy mają 10 stopni i tytułów zależnych od poziomu wykształcenia, a więc i uprawnień.
SŁYNNE MEDRESY
Współcześnie budowle medres, a sporo ich wpisanych jest na Listę Dziedzictwa UNESCO, często są muzeami, nie tylko jako dzieła architektury, ale także znajdujących się w nich eksponatów. Ale byłem również np. w Bucharze w zamienionych na obiekty kulturalne lub handlowe, czy restauracje z występami artystycznymi. Wspomniałem o Samarkandzie, w której do najwspanialszych medres i dzieł architektury światowej klasy należą trzy budowle stojące przy placu Registan. W Uzbekistanie byłem również w innych zabytkowych medresach Buchary, których jest kilka, m.in. Mir-i Arab, Ułan Bega czy Kukeldasz.
Na mnie jednak szczególne wrażenie zrobiła ta pierwsza oraz Czar Minor, z czterema wysokimi okrągłymi wieżami pokrytymi majoliką i zakończonymi błękitnymi kopułami. Przyjemnie jadło się też kolację w będącej obecnie restauracją medresie Nadir Devan Begi. A w baśniowej Chiwie spałem nawet w zamienionej w hotel medresie Amin-chan, największej z ponad 30 w tym mieście, przylegającej od wewnątrz do murów obronnych Ilczan Kala – Starego Miasta. Spośród wielu dziesiątków medres w różnych krajach, które już zwiedziłem, trudno zapomnieć dawną medresę w Grenadzie w Hiszpanii.
SKARBY Z LISTY UNESCO
Czy wspaniałe w Turcji, zwłaszcza dzieła genialnego architekta Mirmara Sinana (1489-1588), który zbudował w wielu krajach 477 budowli: meczetów, medres (74, z których zachowało się 35), hamamów (łaźni), mostów itp. Ale również w Damaszku, Egipcie, Indiach, Libii, Maroku, Tunezji, czy na Bliskim Wschodzie, a nawet w Europie – skromną medresę Seldżukija w Sarajewie w Bośni. Na liście tej nie sposób pominąć sławne medresy w Maroku. Najstarszą w dawnej stolicy Fezie, dużą w obecnej – Rabacie, starą w jeszcze jednej dawnej stolicy kraju – Meknes. No i kolejnej perły architektury, medresy Alego Ben Jusufa w Marrakeszu.
Stoi ona w północnej części medyny – tutejszej starówki, w pobliżu placu Kissriat Ben Youssef. Jest najstarszą w tym mieście, największą i najpiękniejszą.
Zbudowano ją obok meczetu Alego Ben Jusufa wzniesionego w I połowie XII wieku, którego fundatorem był ten sułtan z dynastii Almorawidów, jako pierwszego głównego w mieście. Wnętrze tego meczetu jest niestety, chyba z jedynym wyjątkiem, jaki znam w całym islamskim Maghrebie – Zachodzie, Hassana II w Casablance, niedostępny dla „niewiernych”. Natomiast medresa przy nim powstała dopiero w XIV w z inicjatywy sułtana Abu al-Hassana (rządził w latach 1331-1351), chociaż niektóre źródła wymieniają Abu Inana Farisa (rządził początkowo równolegle z poprzednikiem w latach 1350-1358) z dynastii Merynidów.
OD SZKOŁY RELIGIJNEJ DO MUZEUM
Ponieważ odgrywała ważną rolę w nauce i kształceniu islamu, w latach 1564-1565 została rozbudowana przez sułtana Abdullaha al-Ghaliba z dynastii Sadytów. Gdy przestała pełnić funkcję medresy i uczyć w niej słuchaczy, przeprowadzono w latach 60-tych XX w jej kapitalny remont. I w takim stanie widziałem ją wcześniej już trzykrotnie w ostatnim ćwierćwieczu. Jest bowiem jednym z wielu cudów architektury, które staram się ponownie oglądać podczas kolejnych pobytów w znanych już miejscowościach i miejscach, o ile mam taką okazję. Kolejną, niewielką rewaloryzację medresa ta przeszła kilka lat temu i w tym olśniewającym stanie widzę ją po raz pierwszy.
Wejście do niej znajduje się przy skromnej uliczce i nie wiedząc, co znajduje się za nim, można przejść obok nie zauważając medresy. Chociaż prowadzi do niej drogowskaz, a przeważnie przy wejściu stoi kilka osób czekając na kupienie biletów. Bo jest ona od dosyć dawna muzeum. Przechodzi się korytarzem z mozaikową posadzką, w którym można już jednak dostrzec zapowiedzi czegoś niezwykłego. Przez piękne drzwi z brązu jest wejście na wewnętrzny dziedziniec medresy wyłożony kamiennymi płytami, a jego środek zajmuje basen o rozmiarach 3 na 7 metrów, którego woda łagodzi trochę letnie upały. Cały zaś budynek jest dosyć duży, zajmuje powierzchnię 1720 m²
JAK ŻYLI I UCZYLI SIĘ DAWNI TALIBOWIE
Dziedziniec o kształcie prostokąta otaczają cztery ściany jednopiętrowych skrzydeł. Dwie boczne mają podcienia z potężnymi, bogato zdobionymi kolumnami na planach kwadratów, podtrzymującymi opierające się częściowo na nich, piętro. Z krużganków tych są wejścia do pomieszczeń parterowych, licznych małych sal, w których w przeszłości uczyli się talibowie – uczniowie, a także sale wykładowe i biblioteka. Trudno uwierzyć, że w medresie tej jest łącznie około 130 pomieszczeń, w tym także kuchnia oraz jadalnia. I że mogło się w niej uczyć do 900 słuchaczy.
Ich skromne pokoje znajdują się głównie na piętrze. Mają niewielkie okna z widokiem na dziedziniec oraz basen, a turyści i inni zwiedzający chętnie fotografują się w nich wystawiając głowy. Z krużganków parteru są również boczne wyjścia na 7 mniejszych zamkniętych dziedzińców i do innych pomieszczeń. Natomiast skrzydło poprzeczne, vis a vis wejścia zajmuje najważniejsze, duże pomieszczenie – sala modlitewna z mihrabem wskazującym kierunek Mekki i bogatym zdobnictwem. Chociaż medresa stoi obok meczetu, to talibowie obowiązkowe modlitwy 5 razy na dobę odprawiali głównie w niej, lub w pokojach mieszkalnych.
PERŁY ARCHITEKTURY MAURETAŃSKIEJ
Najbardziej zachwycające jest zdobnictwo ścian i sufitów. Skrzydło wejściowe z potrójnym łukiem bramy oraz rzeźbionymi, drewnianymi drzwiami, ma po jej bokach po dwie płytkie nisze w wysmukłych prostokątach. Całe pokryte są rzeźbionymi w jasno kremowym kamieniu, powtarzającymi się wzorami, z oddali wyglądają one jak przepiękne koronki. Natomiast górne części, a także boki największego i najwyżej położonego łuku bramnego okładziny z ciemno brązowego drewna, bogato zdobionego snycerką. Podobnie ściana skrzydła poprzecznego z wejściem do sali modłów.
Natomiast w skrzydłach bocznych dolne części kolumn oraz ściany krużganków pokryte są, do wysokości około 1,8 metra, kolorowymi, ceramicznymi kafelkami az-zullajdż , o również powtarzających się wzorach, tworzących porządek i symetrię.
Nad nimi są drewniane, rzeźbione okładziny ścian, a głowice kolumn i przestrzenie między nimi dookoła okien pokoi na piętrze otaczają beżowe sztukaterie, z wykutymi w kamieniu wzorami. Górę zajmują kolejne dekoracje drewniane, a nad nimi pas z rzeźbionymi, kaligraficznymi napisami arabskimi, częściowo złocony. Pięknie zdobione, częściowo w dolnych partiach bielone, są klatki schodowe.
JAK TO BĘDZIE PO ARABSKU?
A także galeryjki, z których wchodzi się do pokoików mieszkalnych z podłogami oraz kilkudziesięciocentymetrowymi pasami na dole ścian wyłożonymi białymi i kolorowymi kwadratowymi płytkami. Pięknie zdobione są również sufity sali modłów i innych pomieszczeń w tylnym skrzydle poprzecznym. Porównałem stan obecny medresy ze zdjęciami zrobionymi tu podczas trzech poprzednich w niej pobytów. W przypadku części kamiennych, wyraźnie wyjaśniały one po oczyszczenie. Natomiast w niektórych drewnianych dokonano solidniejszego remontu, chyba nawet z wymianą zniszczonych fragmentów.
Zainteresowanie zwiedzających budził, siedzący przy stole w końcu podcieni prawego skrzydła skryba w tradycyjnym stroju i nakryciu głowy, wypisujący chętnym, za opłatą, ich imiona alfabetem arabskim na ozdobnych kartonach. Ale nieoczekiwaną atrakcją stało się spotkanie z duża grupą talibów – słuchaczy szkół koranicznych, których nie należy mylić z uczestnikami trwających obecnie wojen i konfliktów. Przybyli co najmniej z kilku krajów, gdyż różnili się kolorami nakryć głowy: okrągłych fezów koloru wiśniowego, które noszą Marokańczycy oraz różnych kształtów, kolorów i zdobieniami z innych krajów.
MODŁY, PIEŚNI I STAŁY NADZÓR
Odbyli oni nad basenem, modły, śpiewali jakieś pieśni i bardzo żywo gestykulowali. Było to bardzo widowiskowe i fotogeniczne. Mnie spotkało natomiast jeszcze przypadkowe spotkanie. Wraz z Rahmą Laaroussi, opiekunką naszej dziennikarskiej grupy z ramienia warszawskiego przedstawicielstwa Marokańskiej Organizacji Turystycznej, zostałem zaproszony do dyrektora muzeum, jakim jest obecnie medresa Alego bin Jusufa. Podjął nas tradycyjną herbatą po marokańsku, zimnymi napojami, ciasteczkami i suszonymi owocami. Przekazał kilka informacji o zabytku, którym opiekuje się. Bardzo interesująca okazała się jedna ze ścian w jego gabinecie.
Niemal cała pokryta licznymi monitorami na których można było oglądać to co dzieje się aktualnie w poszczególnych pomieszczeniach i miejscach medresy. Ale jeszcze ciekawsza informacja, że to samo równolegle oglądane jest przez odpowiednie służby w odległym o kilkaset kilometrów stołecznym Rabacie. To chyba najlepiej pokazuje, jaką rangę i znaczenie ma ta historyczna medresa a zarazem jak w Maroku dba się o bezpieczeństwo obiektów i ludzi. Do zwiedzenia medresy Ben Jusufa, ale także innych zabytków Marrakeszu, zachęcam wszystkich, którzy trafią do tego miasta, bo naprawdę warto. Ja, jeżeli będzie taka okazja, zobaczę ją z przyjemnością również po raz piąty.
Zdjęcia © autora
Autor uczestniczył w tygodniowym wyjeździe prasowym na zaproszenie Marokańskiej Organizacji Turystycznej.