
Położony w zachodniej części kraju, około stu kilometrów w linii prostej na wschód od Atlantyku i otoczony terenami pustynnym oraz nieużytkami, około 1,3-milionowy obecnie Marrakesz, jest prawdziwym centrum i sercem turystycznym Maroka. Miastem najliczniej odwiedzanym przez zagranicznych gości.
JEDNA Z 4 HISTORYCZNYCH STOLIC
Bo chociaż w kraju tym nie brakuje innych zabytkowych, pełnych skarbów architektury i sztuki, historycznych medin – starówek i gwarnych suków – bazarów, stanowi on kwintesencję dziedzictwa berberyjsko – mauretańskiego z całym bogactwem ich przeszłości i teraźniejszości, islamu, obyczajów, zapachów i smaków. Jest zarazem jedną z czterech historycznych sułtańskich i królewskich stolic w tym kraju o wielowiekowej, ciekawej ale i burzliwej historii. Przy czym był nią kilkakrotnie.
Historycznie pierwszą był Fez, najstarsze sułtańskie w kraju miasto położone w jego północnej części. Z oszałamiającą mediną, w której jest podobno ponad 9 tysięcy uliczek i zaułków, gdzie naprawdę łatwo się zgubić, czego byłem blisko podczas pierwszego jej zwiedzania przed laty. I powalającymi, dosłownie, w niektórych częściach, zapachami garbarni i farbiarni skór, z których, oraz wyrobów z nich, miasto to również słynie. Kupiony tam ćwierć wieku temu za 10$ szeroki pas z wielbłądziej skóry do dżinsów ze „skrytką” na pieniądze, z której nigdy zresztą jeszcze nie korzystałem, służy mi nadal. Fez założył w latach 789-809 sułtan Idris, a miasto było stolicą również dynastii Marynidów, Wattasydów i Alawitów.
OD ROKU 1070
Marrakesz, drugą stolicę, założył w roku 1070, początkowo jako ksar – umocniony obóz wojskowy, wódz Almorawidów Abu Bakr ibn Umar. Parę słów o dalszej historii tego miasta za chwilę, gdyż muszę wspomnieć jeszcze o Rabacie, obecnej, od XX wieku, stolicy królestwa Maroka, założonym w roku 1150 przez kalifa Abd al-Mumina z dynastii Almohadów, w pobliżu o wiele starszej, bo jeszcze rzymskiej kolonii Sala Colona. Stolicą Maroka, jeszcze jako francuskiego protektoratu (1911-1956) Rabat został w roku 1912, a później i obecnie niepodległego królestwa.
Czwartą historyczną stolicą Maroka, podobnie jak już wymienione również wpisaną na Listę Dziedzictwa UNESCO, było Meknes, nazywane „Wersalem Maroka”. Założone w roku 1672 przez sułtana Ismaila ibn Alego z dynastii Alawitów, „stołeczością” cieszyło się tylko przez 55 lat: od 1672 do 1727 r. W burzliwych dziejach Marrakeszu były okresy wspaniałego rozwoju i upadków. Pierwsze, słynne i stojące nadal mury miejskie, wzniesiono w nim na początku XII wieku. Miasto zdobyli jednak w 1146 roku Almohadzi przekształcając w stolicę imperium rozciągniętego od Atlantyku po Trypolitanię.
LATA ŚWIETNOŚCI I OBECNEGO ROZWOJU
Rozpadło się ono jednak już na początku XII wieku, a w roku 1269 zajęły je berberyjskie plemiona, stanowiąc później stolicą państwa Marynidów. Później pozostał już tylko południową rezydencją sułtanów, gdy stolicę przenieśli do Fezu. Lata walk i głodu stały się przyczyną upadku Marrakeszu, któremu świetność przywrócili dopiero na początku XVI w. władcy z dynastii Sadytów i przenosząc do niego stolicę kolejnego imperium. W 1672 r. przeniesiono ją jednak, jak już wspomniałem, do Meknes. Miasto straciło znaczenie ważnego centrum handlowego kraju, które poprawiło się dopiero pod koniec XIX w.
Rozwija się natomiast dynamicznie po odzyskaniu przez Maroko niepodległości. Jeszcze w roku 2014 liczyło tylko około 912 tys. mieszkańców, a obecnie, jak mnie poinformowano, już 1,3 miliona. Składa się z dwu, diametralnie różnych części. Historycznej medyny – starówki otoczonej murami zewnętrznymi z kilkoma zabytkowymi bramami, ale i niższymi murami wewnętrznymi rezydencji i ogrodów. I znacznie już obszerniejszego Villa Nouvelle – Nowego Miasta, którego budowę rozpoczęli francuscy kolonizatorzy, a współcześnie wspaniale się rozrasta nadal w dwu głównych, „europejskich” dzielnicach.
DWA ŚWIATY W JEDNYM
Przede wszystkim biznesowej Gueliz, w której są m.in. dworzec kolejowy, Teatr Królewski i Pałac Kongresowy, siedziby banków i korporacji. I bardziej mieszkalnej, ale i hotelowej, z nowoczesną, ale sięgającą również do tradycji marokańskiej architektury, Hivernage. Obie mają najnowocześniejszą infrastrukturę, luksusowe butiki i międzynarodowe sklepy znanych marek. Są to dzielnice szerokich bulwarów i arterii z mnóstwem roślinności. Z drzew głównie palm, ale i krzewów oraz kwiatów. Dodam, że Maroko dużą wagę przywiązuje do ekologii, uznając ją, słusznie, za jeden z magnesów przyciągających turystów. Kraj jest twórcą karty odpowiedzialnej turystyki i należy do czołówki w zakresie ochrony przyrody oraz środowiska.
Zagranicznych gości, którzy znają inne kraje arabskie i egzotyczne, wręcz szokuje pozytywnie czystość tutejszych ulic, ogrodów i innych miejsc publicznych. Wyjątków, głównie w niektórych, nielicznych miejscach bazarów, spotkałem niewiele. I pod tym względem, będąc w Maroku już czwarty raz w ciągu minionego ćwierćwiecza, widzę bardzo pozytywne zmiany. Drugą, chyba nie tylko dla mnie, ważną cechą kraju i jego mieszkańców, jest kultura dnia codziennego. W odróżnieniu od wielu innych państw uważanych za egzotyczne, zauważa się to zwłaszcza na bazarach i w ogóle w handlu.
KORZYSTNE ZMIANY
Nie ma nachalnych sprzedawców, nie mówiąc już o łapaniu potencjalnych klientów za ręce i próbach wymuszenia na nich jakiś zakupów. Chociaż konkurencja jest tu ogromna, a sklepy i stoiska na bazarach są wręcz zawalone towarami od podłogi do sufitów. Wielkim problemem dla zagranicznych turystów było niegdyś, nie tylko na słynnym Placu Cudów – Dżami al-Fna fotografowanie czegokolwiek. Wystarczyło wyjąć aparat fotograficzny aby natychmiast wyciągały się niezliczone ręce, nawet ludzi stojących za próbującymi fotografować, domagających się zapłaty „za pozowanie”.
Nierzadko trzeba było w takich sytuacjach wspomnieć o policji, aby dookoła robiło się luźniej. Bo ona, mając na uwadze interes miasta i turystyki, na wszelkie wykroczenia wobec gości, reagowała ostro. Być może moje obecne obserwacje są zbyt optymistyczne, ale fotografując niemal bez przerwy, nie spotykałem się z domaganiem opłaty, jeżeli obiektyw skierowany był w czyjąś stronę. Kobiety, ale również niektórzy miejscowi mężczyźni, którzy nie życzą sobie fotografowania, zasłaniają twarze lub dają znak „nie!” i trzeba to szanować. Płaci się natomiast tym, którzy żyją „z pozowania”, jak „niedźwiedzie” na Krupówkach w Zakopanem. To przede wszystkim uliczni sprzedawcy wody w bardzo ozdobnych, tradycyjnych strojach.
EGZOTYKA, ZABYTKI I ATMOSFERA MEDINY
W Marrakeszu warto poznawać również „europejską” część miasta. Ale przyjeżdża się do niego przede wszystkim ze względu na zabytki, atmosferę i egzotykę. Wielu przyciąga również kuchnia, stanowiąca połączenie tradycji mauretańskich, śródziemnomorskich i europejskich. A jest ona znakomita. Od różnorodnych „owoców morza”, poprzez warzywa i owoce w różnej postaci, mięsa: baraninę, jagnięcinę, wołowinę czy drób, po ogromny wybór deserów i słodyczy. No i win, których prawowierni muzułmanie nie piją, ale goście mają ich duży wybór – miejscowych i importowanych.
„Normalne” obiady i kolacje w lepszych lokalach, to 2-i więcej godzinne posiłki, z ceremoniałem, bez pospiechu. Najpierw podawane są niezliczone przystawki kuszące wyglądem, zapachami i smakiem, z miejscowym chlebem, jako dodatkiem. Później ewentualnie zupy, ale przede wszystkim dania główne i desery. Przeżyciem mogą stać się takie posiłki serwowane w riadach. Są to historyczne obiekty, których sporo jest zwłaszcza w Marrakeszu. Riady, dawne, historyczne domy bogatych mieszkańców i urzędników, zwłaszcza dostojników państwowych, były i są wyznacznikiem statusu i zamożności.
NOWE ŻYCIE RIADÓW
Przeważnie jedno – dwupiętrowe, nierzadko prawdziwe perełki architektury z bogactwem wyposażenia wnętrz. Centralnie położonym ogrodem z basenem, a przynajmniej „oczkiem wodnym”, fontanną i znajdującymi się dookoła pokojami i pomieszczeniami. Część riadów nadal służy ich właścicielom jako domy – rezydencje. Przy czym wchodzi się do nich nierzadko z jakichś zaułków czy uliczek, przez niekiedy dosyć skromną bramę, Ale sporo riadów zamienionych zostało obecnie na butikowe hotele, z restauracjami na parterze. Przy czym, zwłaszcza hotele, mają ceny nie tylko dla bogaczy.
A stanowią, ze względu na ciszę, zieleń i kameralną atmosferę oraz poziom obsługi, a w wielu wspaniale wyposażenie i prawdziwe galerie dziel sztuki oraz rzemiosła artystycznego, świetną alternatywę dla nowoczesnych sieciowych hoteli. Gospodarze kilkakrotnie „karmili nas” w restauracjach w riadach, obok znanych klubów czy restauracji. I zawsze była to wspaniała uczta z relaksem. Ale i jedyną wadą. Każda zabierała co najmniej 2 godziny. A przecież w Marrakeszu jest tak wiele do zobaczenia i przeżycia. Niektórym zabytkom i obiektom z głównych atrakcji miasta poświęcę wkrótce osobne relacje.
OSZOŁAMIAJĄCA ARCHITEKTURA I BRANŻOWE BAZARY
M.in. wspaniale niedawno zrewitalizowanej madrasie – muzułmańskiej uczelni religijnej – Ben Youssefa (Alego ibn Jusufa) z XII w. Jednej z najwspanialszych i najpiękniejszych w których kiedykolwiek byłem, (a nawet spałem – w Chiwie, w Uzbekistanie), od wybrzeży Atlantyku i w innych krajach muzułmańskich Afryki, Bliskiego Wschodu i Azji pod Daleki Wschód. Pałacom Bahia, el-Badi, czy ogrodom, zwłaszcza Majorelle. Ale do zobaczenia jest tu o wiele więcej. Przede wszystkim w medinie – marrakeskiej starówce. Na której znajduje się kilkanaście suków – bazarów branżowych.
Położonych w różnych miejscach mediny, chociaż nierzadko obok siebie. Na suku Smata są ogromne wybory pantofli i pasków. Siyyaghin oferuje biżuterię. El-Kebir – kaletnictwo. Zarbia przede wszystkim dywany. Chouari wyroby koszykarskie i z giętego drewna. Atarin przedmioty z mosiądzu i miedzi, także wykonywane na oczach klientów. El-Bradiia – naczynia, w tym przepiękną, w ogromnych wyborach, ceramikę. A Kimakhin – instrumenty stronowe. Oszałamiające barwami i zapachami są stoiska z przyprawami oraz artykułami spożywczymi.
TRAGICZNE TRZĘSIENIE ZIEMI
Można chodzić po tych sukach godzinami, oglądać, a jeżeli ma się ochotę coś kupić, chociażby niezliczone pamiątki, także nabyć. Nie radzę jednak rozpoczynać obowiązkowego targowania się, jeżeli nie ma się zamiaru kupić, bo jest to niemile widziane. Niestety, czasu na włóczęgi po bazarach i medinie mieliśmy zdecydowanie za mało, a zrobione przeze mnie liczne zdjęcia, z których zaledwie kilka mogę zmieścić w tej relacji, dają tylko częściowo pojęcie, czym są marokańskie suki, zwłaszcza zaś marrakeski. Miasto to niedawno, 9 września 2023 roku wieczorem, nawiedziło silne trzęsienie ziemi. Na szczęście jego epicentrum znajdowało się ponad 70 km od Marrakeszu.
Ale w sumie na obszarze nim objętym zginęło ponad 2 tys. osób, a według szacunków, jakie znalazłem, poszkodowanych zostało ponad 300 tys. ludzi. Tu, w perle marokańskiej turystyki, zniszczenia dotknęły, rzecz oczywista, przede wszystkim niektóre budynki w medynie. Bo w nowej części miasta budowane są one już z uwzględnieniem zagrożeń. Chodząc po niej i sukach, zwracałem uwagę na ruiny i uszkodzenia oraz fotografowałem je. W sumie widziałem ich jednak stosunkowo niewiele. Sporo zabytkowych obiektów wygląda na świeżo odnowione, chociaż nie wiem, czy nie w rezultacie normalnych remontów.
CZY ZAPOWIEDŹ KOŃCA TRADYCYJNEGO ZWIEDZANA?
W paru miejscach widać mury podparte solidnymi belkami czy stalowymi rusztowaniami. Widziałem jednak także co najmniej kilkanaście ruin jeszcze nie usuniętych lub nie odbudowanych. Parę częściowo zamienionych na niewielkie wysypiska śmieci. Ale i takie z pozostałościami na ścianach dawnych dekoracji czy informacji, czym niegdyś były. Np. jakieś berberyjskiej jadłodajni: Bienvenue Chez Rachid – Tigine Berber. Mówiąc o zwiedzaniu starówki i bazarów, nie mogę nie wspomnieć o bardzo niekorzystnych zmianach w poruszaniu się po nich. Co jeżeli proces pogłębi się, może praktycznie zamknąć je dla turystów.
O ile podczas moich poprzednich tu pobytów zaopatrzenie sklepów i stoisk w wąskich uliczkach i zaułkach odbywało się na osiołkach, lub wózkami ciągniętymi przez małe koniki, rzadziej niewielkie samochody dostawcze. A tubylcy poruszali się pieszo. Obecnie „królują” skutery i motocykle, na które przesiedli się mniej zamożni mieszkańcy. Chociaż na rowerach trafia się ich również sporo, pomimo wyraźnych zakazów wjeżdżania nimi na suki. A zmotoryzowani po prostu szaleją, starając się wymijać pieszych i, także jadące z naprzeciwka motory i inne pojazdy. Dochodzi więc do zatorów, blokad i konfliktów na tym tle.
MECZETY I MINARETY
Wrócę do skutków trzęsienia ziemi. Żaden z najważniejszych zabytków nie został uszkodzony na tyle, aby musiał zaprzestać działalności. Przynajmniej ja takiego nie wiedziałem. Pyszni się swoją wielkością najwyższy – 70 metrów – minaret Meczetu Księgarzy (Al Kutubija).
Tak nazywany, gdyż obok niego był targ manuskryptów, później książek. Sam pobliski meczet jest dla „niewiernych” niedostępny. Jak już kiedyś o tym pisałem, to konsekwencja takiego zakazu wprowadzonego w roku 1911 przez francuskiego gubernatora Maroka. I nadal obowiązuje w krajach Maghrebu.
Minaret ten, arcydzieło architektury muzułmańskiej, zbudowany wraz z meczetem w XII w., stał się wzorem dla wieży Giralda w Sewilli, Wieży Hassana w Rabacie oraz, w skromniejszych formach, innych marokańskich meczetów. Różniących się od, przeważnie strzelistych „ołówków” ze szpiczastymi zakończeniami i balkonikami na górze dla wzywających na modlitwę muezzinów, znanych z innych krajów muzułmańskich. Z paroma wyjątkami w dziesiątkach krajów, jakie oglądałem, bo tylko do nielicznych mogłem wejść. M.in. w Kairze, Aleksandrii i innych egipskich miastach, czy o niezwykłym kształcie buddyjskiej pagody z dwiema wolno stojącymi w ogrodzie wieżami w chińskim Xianie.
PLAC CUDÓW I PRZEŻYCIA W HAMMAMIE
Zaskoczony nie po raz pierwszy, że w Marrakeszu, podobnie jak w innych miastach marokańskich, wysokich kamiennych minaretów na planie kwadratu można zobaczyć zaledwie kilka, zapytałem naszego przewodnika po mieście, czy oznacza to tak niewielką religijność mieszkańców. Okazało się, że tylko w tutejszej medinie jest ponad 250 meczetów. Tyle, że w większości małych, lokalnych i z niewielkimi, nie widocznymi z daleka minarecikami. Kilkaset metrów od Meczetu Księgarzy, w centrum mediny, znajduje się owiany sławą i legendami Plac Cudów, ożywający po zachodzie słońca. Z występami muzyków, magików, zaklinaczy, opowiadaczy baśni, a także ulubioną przez wielu, także cudzoziemców, bazarową gastronomią.
Sławne Mauzoleum Sadytów tworzone już od XII wieku, w którym byłem już 3 razy podczas poprzednich tu pobytów, tym razem, jako jedyny z najważniejszych miejscowych zabytków, nie znalazło się w programie naszego wyjazdu. Ale uwzględniał on np. marokańską łaźnię – hammam, których w medinie jest sporo, także zabytkowych. Chociaż w przypadku tej, z której korzystaliśmy, jednej ze zmodernizowanych i niemal sterylnie czystych. Najpierw korzystający z niej, ubrani w jednorazowego użytku slipki, leżąc na specjalnych łożach sauny, są kolejno myci i nacierani pieniącymi się wonnościami.
CIĄG DALSZY NASTĄPI
Wyłącznie przez łaziebne, także w przypadku panów. Gdy korzystający z hammamu wyparują się i otworzą się ich pory, są myci prysznicami. A następnie, gdy skóra się już do tego przygotuje, oczyszczani delikatnie z martwego naskórka specjalnymi, twardymi rękawicami, które po zakończeniu procedury pacjenci otrzymują na pamiątkę i do ew. dalszego używania już w domach, bo świetnie się do tego nadają. Po czym można wykąpać się w basenie i obowiązkowo w szlafroku frotte odpocząć w jednym z foteli. Wówczas następuje druga część wizyty w hammamie: nacieranie kolejnymi wonnymi olejkami i masaż ciała, już przez masażystki,
W sumie wymaga to sporo czasu, ale stanowi relaks i odprężenie, a nie tylko czynność higieniczną. To jedna z, również turystycznych atrakcji i okazji do przeżyć w całym Maroku, a nie tylko tutaj. Doznaliśmy ich sporo, o kolejnych najważniejszych w Marrakeszu, napiszę wkrótce.
Zdjęcia autora.