UKRAINA: BUCZACZ – KRESOWE MIASTECZKO NAD STRYPĄ

 
 
Z zamkowego wzgórza, a ściślej z niewielkiego płaskowyżu, roztacza się rozległy widok na miasteczko oraz nieco skryty w zieleni klasztor bazylianów na odległym drugim brzegu rzeczki Strypa.
 
Jestem w Buczaczu, dawnym – także w latach II Rzeczypospolitej – kresowym miasteczku na Podolu, odległym o 72 km od obwodowego (wojewódzkiego) centrum – Tarnopola na Ukrainie.
 
Zdaniem wielu zapisało się ono w naszych dziejach przede wszystkim dzięki zawarciu w nim w 1672 r. traktatu turecko – polskiego nazwanego Pokojem Buczackim.
 
HANIEBNY POKÓJ
 
Król Michał Korybut Wiśniowiecki, jeden z najmarniejszych naszych władców, podpisał go po zajęciu Podola i Bracławszczyzny przez 80-tysięczną armię sułtańską oraz zagrożenie dla dalszych terenów kraju. I niemożność przeciwstawienia jej skutecznego oporu. Warunki tego traktatu były haniebne.
Oddawał on Imperium Osmańskiemu województwa podolskie, bracławskie i południową część kijowskiego. Ponadto Rzeczpospolita zobowiązała się płacić Turkom za pokój haracz w wysokości 22 tys. talarów rocznie.
 
Stając się de jure lennikiem Stambułu. Na szczęście traktat ten nie wszedł w życie, gdyż sejm odrzucił jego ratyfikację i uchwalił specjalne podatki na armię. W rezultacie czego zwycięstwo w następnym roku wojsk polskich pod wodzą hetmana Jana Sobieskiego pod Chocimiem, a w 1676 r. pod Żurawnem i zawarcie tam kolejnego pokoju z Turkami spowodowały, że w większości stał się on nieaktualny. Polska nie odzyskała wówczas tylko Kamieńca Podolskiego.
 
Stało się to możliwe dopiero po wiktorii wiedeńskiej 1683 r. oraz Pokoju Karłowickim zawartym z Imperium Osmańskim w 1699 r. Wówczas jednak Jan III Sobieski był już od ćwierćwiecza królem przywracającym, chociaż na zbyt krótko, dawną świetność Rzeczypospolitej. W rzeczywistości Pokój Buczacki, chociaż „wniósł” nazwę tego miasta na karty naszej historii, był dla Buczacza mało znaczącym szczegółem w jego już ponad 10 wiekowej historii.
 
W szybko i łatwo dostępnych źródłach: przewodnikach i Internecie najobszerniejszą, przy czym rzetelną jej wersję znalazłem w ukraińskiej wikipedii. W podstawowych faktach pokrywającą się z polskimi informacjami, ale zawierającej również wiele nieznanych u nas, lub znanych tylko przez specjalistów szczegółów.
 
ZACZĘŁO SIĘ OD ADWAŃCA
 
Zainteresowanych nimi odsyłam więc do niej, ograniczę się do wspomnienia o paru ciekawostkach oraz najważniejszych faktów potwierdzonych również w polskich źródłach. Na terenie liczącego dziś ponad 12,5 tys. mieszkańców Buczacza w dalekiej przeszłości były osady słowiańskie. Pochodzenie jego nazwy nadal budzi spory. Wywodzona jest ona od starosłowiańskiego słowa „bucza” oznaczającego bystrą wodę ew. jej zawirowaniami.
 
Inni wskazują na rosnące tu w przeszłości bukowe lasy. Lub wymieniają jako źródłosłów „bucz” znaczący dumny lub nieustępliwy. Są i wskazujący na fakt, że rzeczka Strypa robi w tym miejscu dookoła miasta pętlę – „obrucz”, sugerując, że jego nazwa pochodzi ze zniekształcenia tego słowa. Po raz pierwszy w nazwie pisanej Buczacz wspomniany został w piśmie Hawryły – Gabriela Buczackiego, starosty kamienieckiego, w roku 1260.
 
Wchodził wówczas w skład Księstwa Halicko – Wołyńskiego. W 1340 r. włączony został do ziem polskich. Po śmierci Kazimierza Wielkiego podlegał Ludwikowi I Węgierskiemu i sprawującemu w jego imieniu tu władzę Władysławowi Opolczykowi, a następnie córce Ludwika, królowej Jadwidze. Około roku 1360 Buczacz i przyległe ziemie przeszły w ręce prywatne – szlachty, później magnatów. Pierwszym z nich był, zmarły w 1392 r. Michał Adwaniec herbu Abdank.
 
Zasłużony w bohaterskiej obronie Rusi Halickiej i Podola przed najazdami mongolskimi i Tatarów krymskich, a później także wprowadzaniu na tej ziemie katolicyzmu. To on ufudował w 1379 r. pierwszy kościół parafialny zapewniając mu stale dochody na funkcjonowanie oraz wybudował zamek. I uzyskał od Władysława Jagiełły – była to pierwsza lokacja na Ziemi Halickiej – nadanie miastu, w 1393 r. – prawa magdeburskiego.
 
FUNDATORZY I INRUZI
 
Także jego następcy byli hojnymi fundatorami. M.in. między 1480 i 1485 r. Dawid Buczacki przyznał tutejszemu kościołowi farnemu dziesięcinę z dochodów dóbr na budowę ołtarza. Przywilej ten zatwierdził, wg. ukraińskiej wikipedii, arcybiskup lwowski Jan Strzelecki zwany Wątróbką. W latach następnych w wyniku mariaży i dziedziczenia Buczacz przeszedł we władanie magnackiego rodu Potockich herby Pilawa.
 
W wiekach XIV – XVII tutejszy zamek był ważną twierdzą powstrzymująca najazdy Tatarów, Turków, Mołdawian i Kozaków. Miasto parokrotnie, zwłaszcza w XV w., było jednak podczas nich niszczone. Do tego stopnia, że w 1515 r. musiało otrzymać ponowną lokację na prawie magdeburskim. Bywali w nim władcy. M.in. w 1415 r. „przed Zielonymi Świątkami” król Władysław Jagiełło. W 1498 r. Buczacz zdobył, wraz z tureckimi sojusznikami, mołdawski hospodar Stefan III Cel Mare – Wielki.
 
Niszcząc je oraz zabierając większość mieszkańców w jasyr. W 1580 r. na nowo wybudowano zamek. Zachowane do naszych czasów ruiny są właśnie jego pozostałościami. Ogromną rolę w rozbudowie i umocnieniu zamku na początku XVII w. odegrała niewiasta – żona Stefana Potockiego Maria Mohylanka. Dobudowano wówczas m.in. półkoliste basteje z murami o grubości do 4 m. Nie udało się go zdobyć w latach Potopu oblegającym Kozakom i Tatarom.
 
Uległ dopiero, mimo bohaterskiej obrony kierowanej przez…znowu białogłowę, Teresę Potocką, żonę wojewody bracławskiego Jana, Turkom w 1672 r. Przez pewien czas był nawet tymczasową siedzibą Mahmeta IV. Ale nie w nim, lecz pod drzewem zwanym Złotą Lipą, stojącym – jak czytam w ukraińskiej Wikipedii – przy drodze do Sokołowa, podpisany został wówczas wspomniany już Pokój Buczacki.
 
ZŁOTY WIEK MIASTA
 
W jego rezultacie miasto podzielono podobno na 2 części: wschodnią – turecką i zachodnią – polską. Nie na długo jednak, bo zwycięstwo Sobieskiego pod Chocimiem w roku następnym całkowicie odmieniło los miasta i zamku. Sam król był w nim na pewno w 1683 r. jeszcze przed wyprawą wiedeńską. Jego imieniem nazwano nawet źródło przy którym odpoczywał i z którego pił wodę. Z upamiętniających to wydarzenie tablic zachowała się jedna, kamienna.
 
Król stanął też, z obozem wojskowym, pod Buczaczem w sierpniu 1687 r. i w nim odbył radę przed walką o Kamieniec Podolski. Bardzo ważny dla miasta okazał się wiek XVIII w. Zamek, po tureckich zniszczeniach, odbudował co prawda Jan Potocki, ale w połowie tego wieku był on już opuszczony i porzucony. Zaś w XIX w. pod zaborem austriackim – wyprzedzę nieco jego historię – mury i budowle zamkowe rozbierano i sprzedawano jako materiały budowlane.
 
Stąd tak niewiele zachowało się jego ruin. W mieście natomiast wzniesiono, zachowane do naszych czasów, ważne budowle. Przede wszystkim w latach 1761 – 1763, z fundacji Mikołaja Bazylego Potockiego, barokowy kościół farny p.w. Wniebowzięcia NMP. Wspomnę, że pierwszy w mieście kościół, też kamienny, zbudował w 1379 r. Michał Adwaniec, pierwszy „nie koronowany” władca Buczacza.
 
Świątynia ta była wielokrotnie przebudowywana. W latach 1750 – 1751 stanął w mieście piękny barokowy ratusz z 35 metrową wieżą. I – kończąc przy niej prace w 1770 roku, cerkiew bazylianów p.w. Podniesienia Krzyża Świętego. Ponadto Monastyr Buczacki (1751 – 1770) i cerkiew p.w. Pokrowi Preswiatoj Bohorodicy (Opieki Matki Boskiej,1764).
 
POŻARY I EPIDEMIE
 
Pracowali przy tym wybitni architekci Bernard Meretyn i Jan Gottfryd Hofman, zaś rzeźby i dekoracje wykuwał w kamieniu znakomity rzeźbiarz Jan Jerzy Pinsel. To spod jego dłuta wyszły także dwie barokowe, zdobiące miasto przydrożne figury: Ś. Jana Nepopmuena (1750) i Św. Anny (1751). Dodam, że w 1754 r. za zgodą (przywilejem) króla Augusta III Sasa Mikołaj Potocki założył w 1754 r. w Buczaczu bazyliańskie gimnazjum.
 
Niestety w XIX w. spadły na miasto wielkie klęski. Najpierw pożar w 1811 r. który strawił znaczną część drewnianego miasta. Następnie, w 1831 r., epidemia cholery, która pochłonęła 770 mieszkańców. Wreszcie – wymieniając tylko największe – ogromy pożar w 1865 r. podczas którego spłonęło 220 budynków, wśród nich ratusz z dokumentami, klasztor, cerkiew, kościół i synagoga.
 
W rezultacie liczba mieszkańców w 1880 roku wynosiła tylko 8967, w tym 6077 Żydów, 1816 Polaków – 1066 Ukraińców. Nie poddali się jednak, rozwijali rzemiosło, przemysł – zwłaszcza tkacki, wyrób kilimów. Organizowali jarmarki i w ogóle handel, zapraszali na gościnne występy teatry itp.
Po I wojnie światowe i okresie walk, Buczacz powrócił w granice Rzeczypospolitej. Według spisu z 1921 r. miał tylko 7517 mieszkańców, a wraz z podmiejskimi wsiami Nagórzanka (Nahirjanka) i Podzameczek (Pidzamoczok) – 12.309.
 
51,3% wśród nich stanowili Żydzi. Oraz 2.490 budynków. W 1939 r. było już w samym mieście ponad 11 tys. mieszkańców. 5.150 Żydów, 3.4550 Polaków i 2.400 Ukraińców.
Lata międzywojenne uważane przez mniejszość ukraińską za czasy „polskiej okupacji”, były – to, niestety, fakty – okresem ograniczania przez administrację państwową nie tylko ukraińskiego ruchu narodowego, ale także oświaty i kultury.
 
DRAMAT DWU OKUPACJI
 
Okazały się jednak rajem w porównaniu z tym, co zgotowali mieszkańcom najpierw sowieccy, później niemieccy i ponownie sowieccy okupanci. W niepodległej Polsce międzywojennej społeczeństwo, także mniejszość ukraińska, wiedziało o sytuacji w sąsiednim „państwie robotników i chłopów”, Hołodomorze 1932-1933 roku – ogromnym głodzie na Ukrainie z winy „władzy rad”, który pochłonął miliony śmiertelnych ofiar.
 
A także o stalinowskich represjach w ZSRR w latach 1937 – 1939. Miejscowa inteligencja, także ukraińska, nie mówiąc o ziemiaństwie i mieszczaństwie „wyzwolonej” Zachodniej Ukrainy, traktowana była jako „element obcy klasowo” stwarzający „zagrożenie burżuazyjno – nacjonalistyczne”. Co oznaczało zsyłki i zabójstwa. Przez długi czas nieznane w szczegółach.
 
Dopiero np. w 1989 roku odnaleziono w podziemiach cerkwi Pokrowskiej szczątki 148 buczaczan zamordowanych przez zbrodniarzy z NKWD i pochowano je w zbiorowej mogile. Żydzi podlegli eksterminacji zgodnie z „prawami” Holocaustu. Byli łapani – także przy pomocy policji ukraińskiej, czego nie ukrywa wspomniana historia miasta w ukraińskiej wikipedii – i rozstrzeliwani na miejscu, bądź wysyłani do obozu zagłady w Bergen – Belsen.
 
Zaraz po zajęciu miasta przez Wehrmacht, 7 lipca 1941 r. Niemcy zamordowali blisko 7,5 tys. mieszkańców miasta i jego okolic. Nie tylko Żydów… Wojenne dzieje miasta, to także działania i ludobójstwo Polaków przez nacjonalistów z OUN – UPA.
Zaś powojenne lata pod władzą komunistów stanowiły kontynuację „oczyszczania” go z „niepewnego elementu” (większość Polaków repatriowano do ojczyzny w nowych granicach), zamykania świątyń i klasztoru oraz przymusowa ateizacja.
 
Czynną, ale przekazaną Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, została tylko cerkiew św. Mikołaja. Pozostałe obiekty przeznaczono na magazyny i inne cele. Np. Kościół Wniebowzięcia NMP zamieniono na miejską … kotłownię. Zniszczono nawet częściowo wspomniane przydrożne rzeźby Jana Jerzego Pinsla.
 
ZASŁUŻONY KAPŁAN
 
Zbudowano parę zakładów przemysłowych, zorganizowano placówki służby zdrowia, oświatowe i sportowe. Dopiero jednak w Niepodległej Ukrainie możliwa stała się odbudowa, remonty i rewaloryzacja zabytków sakralnych oraz europeizacja miasta. Chociaż w tej dziedzinie do zrobienia pozostało bardzo dużo, a środki są skromniutkie.
 
Ogromną rolę w remoncie i przywracaniu mu funkcji sakralnej kościoła Wniebowzięcia NMP odegrał, zmarły w 2010 roku w wieku 93 lat ks. Ludwik Rutyna, którego miałem zaszczyt poznać w Buczaczu i wysłuchać paru jego relacji. Kapłan, dodam, bardzo zasłużony. Urodzony tu w 1917 r. przez całą młodość związany był z Buczaczem. Wrócił do niego jako wikary po studiach teologicznych we Lwowie.
 
Podczas okupacji hitlerowskiej był świadkiem Holocaustu, mordowania Żydów i grzebania ich w wąwozach za miastem. A także ludobójstwa przeprowadzanego na Polakach przez ukraińskich szowinistów spod znaku UPA. Ich eksterminację przeżył niemal cudem, gdyż udało mu się ukryć w kościelnych organach.
 
Widział jak banderowcy mordują organistę i wloką ku rzece ciężko pobitego proboszcza, którego już później nigdy nie zobaczył. W 1945 roku został repatriowany z innymi polskimi niedobitkami i na 33 lata osiadł, jako kapłan, w Kędzierzynie – Koźlu. Po przejściu na emeryturę krótko przebywał w domu księży emerytów.
 
Po czym na następnych 20 wrócił do Buczacza w 1990 roku, aby wykonać chyba najważniejsze dzieło swojego życia. Odbudowę, w niesłychanie trudnych warunkach, kościoła, którego został proboszczem. Gdy pojawił się tam jak duch przeszłości, ludzie nadal byli tak zastraszeni, że nawet ci, a może zwłaszcza, mający polskie korzenie, odmawiali mu gościny chociażby na jedną noc.
 
TRUDNA ODBUDOWA
 
Ze zjawiskiem tym spotykałem się wielokrotnie pracując jako korespondent prasy polskiej w Kijowie w latach 1990 – 1997 i podróżując po Ukrainie. Sędziwy ksiądz Ludwik zamieszkał więc w zrujnowanej plebanii, początkowo w warunkach trudnych do wytrzymania nawet dla młodego człowieka, a nie wiekowego emeryta.
 
I krok po kroku, przy pomocy różnych dobrych ludzi, także z kraju, odbudowywał świątynię. Gromadził też, przynoszone z czasem przez mieszkańców, różne detale dawnego wyposażenia tej i innych świątyń. I wykorzystywał w upiększaniu kościoła. M.in. figurki i główki drewnianych oraz kamiennych aniołów – wśród nich przynajmniej część wyszła zapewne spod dłuta Pinsla.
 
Obecny, chociaż daleki od tego wspaniałego, w jakim był on w okresie świetności bezpośrednio po konsekracji w 1763 roku, stan tego kościoła, to przede wszystkim jego zasługa. Powoli odzyskały, lub odzyskują dawny blask, również inne buczackie zabytki. Katolickie, unickie, prawosławne, żydowskie – np. stary cmentarz – kirkut. No i świeckie, z ratuszem na czele.
 
Warto tu przyjechać i obejrzeć je. To przecież kawał także naszej, w tym przypadku niesłusznie prawie zapomnianej historii. Zwłaszcza, iż również w okolicach jest sporo ciekawych miejsc i obiektów. Że wspomnę o klasztorze niepokalanek w byłym pałacu Poniatowskich w Jazłowcu ( tak, tym od Ułanów Jazłowieckich !), czy o kamiennym uroczysku Monastyrek z pogańskim chramem, wczesnochrześcijańskim klasztorem i stojącej obok niego wartej zobaczenia cerkwi z XVI – XVII w. 
 
Lub przełom Dniestru, w którym organizowane są spływy. Albo praktycznie u nas nieznana 23 kilometrowa Jaskinia Kryształowa w miejscowości Krzywcze.
 
Nasze dawne kresy, a zarazem ziemie „U krainy”, to przecież nie tylko często odwiedzany Lwów czy Żółkiew, Olesko, Kamieniec Podolski lub Chocim. Także Buczacz, Drohobycz, Berdyczów, Czortków, Tarnopol oraz wiele innych miast i miejscowości o których już pisałem, lub mam nadzieję napisać.
 
Zdjęcia autora. Kolejno: Buczacz, Jazłowiec, Jaskinia Krzywcze, Monastyrek.

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top