Kilkadziesiąt kilometrów na północny wschód od Rygi leży „Łotewska Szwajcaria”. Malowniczy region doliny i wąwozu rzeki Gauja oraz największy w krajach nadbałtyckich, zajmujący 920 km², Park Narodowy Gauja. W dalekiej przeszłości rzeka ta stanowiła naturalną granicę oddzielającą tereny zamieszkane przez rdzennych mieszkańców tych ziem, ugrofińskich Liwów i jednego z plemion Bałtów – Łatgalów. Ci pierwsi osiedlając się w miejscu obecnej Siguldy, będącej bramą do tej doliny, wznieśli tu drewniany zamek, a położona w pobliżu jaskinia Gűtmana stała się miejscem ich pogańskiego kultu i składania ofiar bogom.
LAS ZWYCIĘSTWA
Przymusowa chrystianizacja tych ziem przez Zakon Kawalerów Mieczowych spowodowała podział ich między zakonników i biskupa ryskiego. Ci pierwsi w 1237 r. połączyli się, szczegóły oczywiście pomijam, odsyłając zainteresowanych nimi do bardziej kompetentnych ode mnie źródeł, z krzyżakami.
Faktycznie zostali przez nich wchłonięci i w ten sposób powstała inflancka gałąź zakonu krzyżackiego. Nowi panowie wybudowali w tym strategicznym miejscu, przez które przebiegał ważny szlak handlowy, szereg warownych zamków, kamiennych lub z cegły, umożliwiających im kontrolowanie okolic.
Jeden z nich, wzniesiony w 1207 roku jeszcze przez kawalerów mieczowych, nazwali Siegewald, czyli Las Zwycięstwa. Od którego wywiedziona została później nazwa jego i miasteczka, jakie powstało obok: niemiecka Segewold, polska – bo miały one również nasz epizod, o czym niżej – Zygwold oraz łotewska Sigulda.
W pobliskiej Turaidzie biskup ryski wybudował w 1214 roku swój zamek, o którym napiszę osobno. Wróćmy jednak do średniowiecznego zamku Siegewald – Segewold. Ta początkowo niewielka forteca z wieżą i kaplicą, przeszła w ręce Zakonu Inflanckiego.
„DIABEŁ ŁAŃCUCKI” STAROSTĄ ZYGWOLDZKIM
Została rozbudowana, wzmocniona w narożach murów wieżami, otoczona fosą ze zwodzonym mostem i przekształcona w siedzibę konwentu. Zamek przechodził różne burze dziejowe, był to przecież teren którym interesowały się, także zbrojnie, bliżsi i dalsi sąsiedzi: Duńczycy, Szwedzi, Polacy, Rosjanie.
To w czasach, gdy do Rzeczypospolitej Obojga Narodów należało także województwo inflanckie, Siguldę (Zygwold) otrzymał, wraz ze starostwem i tytułem starosty zygwoldzkiego, znany awanturnik i warchoł, właściciel Łańcuta, kalwinista Stanisław Stadnicki (1551-1610) nazywany „Diabłem łańcuckim”. Był to jednak tylko epizod w dziejach Siguldy.
W XVIII w. zamek złupili Szwedzi i od tamtej pory niszczał on przekształcając się w ruinę. Później teren ten przeszedł, z rąk poprzednich właścicieli, starokrzyżackiego rodu hrabiów Borchów, we władanie księcia D.N. Kropotkina, na temat którego nie udało mi się znaleźć niczego bardziej szczegółowego.
Wiadomo mi tylko, że w latach 1878-1881 zbudował on w pobliżu ruin średniowiecznego zamku, ale bliżej centrum miasta, swoją rezydencję – neogotycki pałacyk nazywany Nowym Zamkiem.
MIEJSCOWOŚC WYPOCZYNKOWA
Po I wojnie światowej posiadłość tę przejęło Stowarzyszenie Pisarzy i Dziennikarzy Łotewskich. Tuż przed II wojną światową rozpoczęło częściową odbudowę starego zamku. Po niej w Nowym Zamku urządzono sanatorium, gdyż Sigulda jest miejscowością wypoczynkową.
W ponownie niepodległej Łotwie mieści się w nim siedziba Rady Miejskiej oraz elegancka restauracja, podobno najlepsza w tym 10-tysięcznym mieście. Zaś oba zamki są jego ważną atrakcją. Poza nimi bowiem warty zobaczenia tu jest kościół św. Bērtulisa ze strzelistą wieżą, widoczny z daleka.
Świątynia ta po raz pierwszy wspomniana została w źródłach pisanych już w 1443 r. Poważnie uszkodzona została jednak w trakcie wojny polsko – szwedzkiej w 1558 roku. Odrestaurowano ją na przełomie XVII i XVIII w., a w 1930 r. wzniesiono nową, wspomnianą już wieżę.
Natomiast tuż przed II wojną światową otrzymała ona nowy, piękny ołtarz wykonany przez Janisa Tilberga. Sigulda, w której zachowało się wiele starych, drewnianych domów, jest też wiele terenów zielonych, oferuje m.in. wspaniałe widoki na „Łotewską Szwajcarię” z wieży obserwacyjnej stojącej w północno-wschodniej części miasta.
NOWY I STARY ZAMEK
Tuż przed wejściem na teren zamków przez stylizowaną na starą bramę, obejrzeć można niewielką galerię rzeźb z metalu i kamieni pod gołym niebem. Po przekroczeniu bramy widać w całej okazałości kamienny Nowy Zamek. Po jego lewej stronie dawny dworek, w którym eksponowana jest aktualnie wystawa fotografii Siguldy, jej zabytków i scen z życia mieszkańców z lat 1910 – 1930.
Po prawej stronie zaś pomnik, który w pierwszym momencie biorę, ze względu na kompozycję postaci z podniesioną prawą ręką, za nie zlikwidowany jeszcze Lenina.
Jest to jednak pomnik Atisa Kronvaldsa (1837-1875), łotewskiego pisarza, który w połowie XIX wieku zabiegał o używanie w szkołach języka ojczystego.
Tereny te należały wówczas, od początku XVIII w., do Rosji i jak inne pod jej panowaniem podlegały rusyfikacji. W pobliżu widzę też tablicę informującą, że z pomocą funduszy unijnych powstaje tu ogólnie dostępny Internet Wi-Fi.
Omijając Nowy Zamek dochodzę do urwiska, nad którym, za fosą z mostem, wznosi się Stary Zamek. A właściwie to, co z niego pozostało. W rzeczywistości sporo, gdyż główna bryła kamiennego zamku została odbudowana, pokryta dachem i zakonserwowana.
CZY ATRAKCJE ŁOTWY ODKRYJĄ POLACY ?
Na ścianie wieży bramnej widoczny jest, wykuty w kamieniu, herb twierdzy Segewold. Pięciopolowa tarcza, z postacią rycerza po lewej i dużym ptakiem po prawej stronie oraz łacińską sentencją : „Omne trinum perfectum” poniżej. Od strony wewnętrznej zamek prezentuje się już gorzej.
Widać, że to jednak tylko zakonserwowana ruina, chociaż są w niej również zamknięte pomieszczenia. Zachował się też fragment średniowiecznych murów obronnych z bramą od strony wąwozu. Ustawiono na nim dużą, krytą dachem, platformę widokową. Na terenie zamkowym można też postrzelać z kuszy.
Zaś na dawnym dziedzińcu między zamkiem i tym fragmentem murów jest widownia pod gołym niebem, z ławami, na których może zmieścić się kilkaset osób. W sezonie letnim organizowane są tu koncerty i inne imprezy.
W ostatnich latach Sigulda, zarówno jako miejscowość wypoczynkowa, jak i „brama” Parku Narodowego Gauja, cieszy się coraz większym zainteresowaniem zarówno turystów łotewskich i licznie przybywających tu rosyjskich, jak i zachodnich. Może już pora, aby „odkryli” ją, a także inne przyrodnicze, zabytkowe i kulturalne atrakcje Łotwy, również nasi rodacy?
Nie jest to co prawda, przy obecnym kursie obowiązującego tu euro, kraj dla nas tani, ale na pewno wart bliższego poznania. Z wieloma miejscami związanymi również z naszą przeszłością, o których pamiętają już chyba tylko historycy i pasjonaci.
Zdjęcia autora
Autor uczestniczył w wyjeździe na Litwę, Łotwę i do Estonii zorganizowanym dla Stowarzyszenia Dziennikarzy – Podróżników „Globtroter” przez warszawskie biuro turystyczne „Bezkresy”.