UKRAINA: WOROCHTA – KOLEBKA POLSKICH SKOKÓW NARCIARSKICH

Miłośnicy skoków narciarskich, szczególnie popularnych współcześnie dzięki osiągnięciom Adama Małysza, mogą być zaskoczeni informacją, że ich polską kolebką było nie Zakopane, nie mówiąc już o Wiśle, ale Wschodnie Karpaty.

Pierwsze na ziemiach polskich zawody w tej dyscyplinie odbyły się bowiem w 1907 roku w Sławsku (Sławsko, po ukraińsku Sławśke, w rejonie (powiecie) skolskim, obwodzie iwano-frankiwśkim obecnie na Ukrainie, przed wojna lwowskim).

Zaś pierwszą skocznię narciarską z prawdziwego zdarzenia zbudowano w 1922 r. w Worochcie nad Prutem na Pokuciu, na pograniczu Gorganów i Czarnohory. Przy czym nad, biegnącą pod nią… linią kolejową.

 

KOBIECY SKOK W 1922 ROKU

 

I na niej odbyły się niezwykłe, III Mistrzostwa Polski w skokach narciarskich. Pierwsze o tej nazwie miały co prawda miejsce w 1920 roku na Antałówce w Zakopanem, a II w 1921 r. na zbudowanej wówczas skoczni w zakopiańskiej dolinie Jaworzynki, ale były to konstrukcje niewielkie.

Słynna także obecnie Wielka Krokiew w „zimowej stolicy Polski” powstała dopiero w 1925 roku. Zawody w Worochcie w dniach 4-6 marca 1922 r. przeszły do historii, gdyż zwyciężyła w nich, nieoficjalnie, gdyż kobiety nie mogły startować w tej dyscyplinie, Elżbieta Michalewska – Ziętkiewiczowa.

12 metrowej długości skokiem „bijąc na głowę” dwu (!) pozostałych, uczestniczących w nich skoczków – mężczyzn. 5-tysięczna obecnie wieś typu miejskiego Worochta położona na wysokości 748 m n.p.m. jest jednym z najpopularniejszych ukraińskich górskich uzdrowisk klimatycznych.

Administracyjne na prawach rejonu (powiatu, a w tym przypadku raczej gminy miejskiej) należy do pobliskiej Jaremczy o której niedawno pisałem. I ma podobną do niej historię. Otoczona terenami Karpackiego Parku Narodowego była początkowo przysiółkiem osady Mikulczyn na trasie linii kolejowej przez Przełęcz Jabłonicką.

 

MIEJSCE WYPOCZYNKU I SPOTKAŃ ELIT

 

I dzięki niej stała się najpierw popularnym letniskiem, a następnie uzdrowiskiem. W 1928 r. uzyskała ustawowy status miejscowości użyteczności publicznej.

Odwiedzanym przez polityków, m.in. kilkakrotnego premiera, profesora i rektora Politechniki Lwowskiej Kazimierza Bartla, który miał tutaj willę zachowaną do naszych czasów.

A także znanych pisarzy, m.in. Marię Dąbrowską i Jarosława Iwaszkiewicza, artystów, lekarzy, przemysłowców, bankierów i innych „ludzi z towarzystwa”. No i, oczywiście, zwłaszcza w zimie, sportowców. Mieli oni do dyspozycji liczne wille i pensjonaty oraz zaplecze wypoczynkowo – sportowe. Po przyłączeniu naszych kresów wschodnich do ZSRR po II wojnie światowej, Worochta stała się uzdrowiskiem leczącym przede wszystkim chorych na gruźlicę.

Ale również ważnym ośrodkiem sportów zimowych ze stacją zimową, czterema wyciągami narciarskimi i inną infrastrukturą, także letnią. Bo tędy prowadzi m.in. popularny szlak górski na Howerlę w Beskidach Wschodnich, najwyższy (2061 m n.p.m.) szczyt górski Ukrainy.

 

PIĘKNA HUCULSKA CERKIEWKA

 

Ze wzgórza, na którym dominuje najcenniejszy tutejszy zabytek, drewniana huculska, kryta gontami cerkiew Rizdwa Bohorodyci – Narodzenia Maryi Panny z XVIII wieku, oglądam wiejskie domy oraz wille rozrzucone na okolicznych łagodnych stokach porośniętych iglastymi drzewami.

A także nowe i niebrzydkie, z ostrymi spadzistymi dachami 4-5 poziomowe pensjonaty. Część z nich dopiero jest wykańczanych. Widać, że turystyczny interes, mimo kryzysu na Ukrainie, jakoś się kręci.

Piękna cerkiewka, obok której stoję, przeniesiona tu została w roku 1780 ze wsi Jabłonica. Wewnątrz jest ikonostas oraz trzy ołtarze i wiele innych zabytkowych detali.

Niestety podobnie jak stojąca kilka metrów od niej dzwonnica z maleńkim muzeum, także drewniana i w tym samym stylu spotykanym tylko w dolinie Prutu, jest zamknięta. Obok świątyni stoi stary, zabytkowy kamienny krzyż, a przy szosie, do której po chwili schodzę w dół, kapliczka.

W miejscu, w którym, jak głosi na niej napis, „W 1602 roku zostało zapoczątkowane chrześcijaństwo we wsi Worochta”. Spod tej cerkiewki widzę przez gałęzie drzew, na cmentarzu za niewielkim parowem inną, większą, chociaż też drewnianą cerkiew. Przedwojenną, nawiązującą stylem do huculskich i niedawno odnowioną.

 

PAMIĘĆ O OFIARACH BANDEROWCÓW

 

Z dużą centralną oraz czterema mniejszymi cebulastymi kopułami. Pokrytymi świeżo błyszczącą, wypolerowaną blachą mającą imitować kolor złoty. Z „bijącymi w oczy” tandetą szmaragdowo – „złotymi” latarniami, na których osadzono krzyże na małych kopułkach. Przechodzę do niej, ale również jest zamknięta.

Na cmentarzu natrafiam jednak na zbiorowy grób kilku polskich rodzin z czarną tablicą poświęconą – z ich imionami i nazwiskami – zamordowanym w noc sylwestrową 1944/1945 roku. Po polsku, fragment także po ukraińsku, ale bez informacji, że ofiar miejscowych nacjonalistów.

Tablicę tę wstawili tu w 2005 roku ocaleli z tego pogromu potomkowie pomordowanych. Spacerując po Worochcie zauważam również stary, chyba z początku ubiegłego wieku, drewniany, piętrowy z poddaszem pensjonat z kilkoma talerzami anten telewizyjnych. Ale również betonowe „klocki” mieszkalne z czasów sowieckich.

Jest stacja kolejowa, a drugą po starej huculskiej cerkiewce tutejszą atrakcją są dwa ogromne kamienne łukowe wiadukty kolejowe nad Prutem. Trasy zbudowanej w latach 1894-1896, przez inż. Stanisława Rawicz – Kosińskiego.

Nadrzeczna droga prowadząca pod tymi wiaduktami należy do najbardziej dziurawych i koszmarnych, po których ostatnio jeździłem na Ukrainie. Moją uwagę zwraca jednak stojąca przy niej kapliczka w dziupli i na pniu starego drzewa.

 

Zdjęcia autora

 

Autor uczestniczył w wyjeździe studyjnym na Huculszczyznę i w Karpaty Wschodnie zorganizowanym dla Stowarzyszenia Dziennikarzy – Podróżników „Globtroter” przez warszawskie biuro turystyczne „Bezkresy”.

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top