Kolory wydm zmieniają się w ciągu dnia wielokrotnie, tak jak ich widok spowodowany grą światła i cienia. Wędrówka po piaszczystych traktach to prawdziwe ukojenie dla skołatanych nerwów, bowiem na Pustyni Namib słychać tylko delikatnie pogwizdujący wiatr. Po locie z Frankfurtu liniami Air Namibia lądujemy na lotnisku w Windhoek, stolicy kraju. Jest wczesny poranek, słońce dopiero zaczyna wschodzić. Miasto rozpoczyna nowy dzień, a my naszą afrykańską przygodę. Znajdujemy się na wysokości ponad 1700 m n.p.m. w stolicy, która uznawana jest za najczystsze miasto Afryki. Gdy dowiaduję się o tym, z uwagą przyglądam się mijanym ulicom, pasażom, parkom, domostwom.
Faktycznie nie widać tu śmieci jak w innych krajach kontynentu. Kamienice, parki, sklepy, pomniki z najbardziej charakterystycznym Pomnikiem Jeźdźca z 1912 roku są zadbane. Niewątpliwie to wpływ Niemców, którzy w dawnej siedzibie wodzów plemiennych założyli w 1890 roku miasto.
Mimo iż niemiecki protektorat nad Namibią trwał tylko około 30 lat, wpływ naszych zachodnich sąsiadów w tym kraju jest wszechobecny – od dań i piw serwowanych w restauracjach, gazet wydawanych po niemiecku (językiem urzędowym jest angielski), po architekturę.
Namibia odzyskała niepodległość w 1990 roku, wciąż jednak mnóstwo ludzi pochodzenia niemieckiego prowadzi tu swoje interesy. A jeśli o interesach mowa, koniecznie trzeba wspomnieć o diamentach, których wydobycie i obróbka dają krajowi kolosalne dochody.
ZACHÓD SŁOŃCA W SOSSUSVLEI
Opuszczamy stolicę i kierujemy się na południowy wschód. Droga z asfaltowej zmienia się w szutrową, a my podziwiamy krajobraz, który choć na dłuższą metę monotonny, co pewien czas zaskakuje ukształtowaniem terenu, masywami górskimi, uschniętymi drzewami, które wiatr powykręcał w fantazyjne rzeźby.
Jurek, nasz pilot z biura Air Tours Cracow, pokazuje gęsto osadzone na drzewach gniazda wikłaczów żyjących w ogromnych koloniach, gigantyczne kaktusy, drzewa kołczanowe, których pnie wykorzystywane są przez tubylców jako naczynia do przechowywania wody i żywności oraz dziwaczne formacje skalne.
Zmęczeni wielogodzinną jazdą z radością stajemy przed Sossusvlei Lodge – naszym obozowiskiem, w którym bungalowy przypominają namioty. Z tarasu podziwiamy zachodzące słońce. Po raz kolejny stwierdzam, że wschody i zachody słońca w Afryce są najpiękniejsze…
MIEJSCE, GDZIE NIE MA NIC
Sossusvlei Lodge to brama do Namib Naukluft Park z najpiękniejszymi na świecie wydmami. Wstajemy o świecie, by na nich powitać nowy dzień. Wydmy namibijskie to prawdziwy cud natury. O każdej porze dnia przybierają inny odcień kolorów pomarańczowego, żółtego, czerwonego. Gra światła i cienia powoduje kontrasty, pasy, koliste esy – floresy.
Wczesny poranek to idealna pora na wędrówkę po wydmach. Później gorący piasek może parzyć w stopy. Pustynia Namib, najstarsza na świecie, to cały pas wybrzeża Namibii o szerokości od 48 do 150 km. W jej skład wchodzi Park Narodowy Namib Naukluft, jeden z największych chronionych obszarów na świecie. Patrząc z góry na ogromny obszar piasku z wystającymi gdzieniegdzie kikutami suchych drzew rozumiemy, skąd pustynia nosi taką nazwę.
Namib to w języku plemienia Nama „miejsce, gdzie nie ma nic”. To „nic” jest jednak pozorne, bowiem na pustyni żyje wiele rodzajów traw, sukulentów, porostów. Najbardziej znaną rośliną, przede wszystkim ze względu na wiek, jaki może osiągnąć, jest welwicza, zwana przez tubylców cebulą pustyni, której wygląd porównywany jest do sterty starych szmat, odchodów lub wodorostów. Jest to przysmak zebr i antylop. Wiek najstarszych roślin szacuje się na 2500 lat!
PRZEZ PIASKI DO DOLINY ŚMIERCI
Przesiadamy się do jeepów, by dotrzeć do miejsca, z którego wspinamy się na szczyt jednej z wydm. Te najwyższe mają ponad 300 metrów wysokości. Z góry jak na dłoni widać Dolinę Śmierci, która raz na kilka lat staje się jeziorem. Przybywają tu wtedy fotograficy z całego świata, by uwieczniać zieloną i kwiecista dolinę.
Na co dzień to spieczone słońcem, spękane dno jeziora, z którego wystają kikuty uschniętych drzew. Szukamy Little Five, czyli małej pustynnej piątki. To żmija karłowata, gekon, kameleon, jaszczurka i pająk. Z częściowo upolowanymi przez aparaty okazami wracamy do naszych namiotowych bungalowów.
Kąpiel w basenie po gorącym piasku pustyni to prawdziwa rozkosz, podobnie jak kolacja na tarasie, podczas której możemy skosztować mięsa dzikich zwierząt. Oglądamy afrykańskie niebo rozbłyskujące gwiazdami, szukamy słynnego Krzyża Południa, nasłuchujemy odgłosów pustyni, które kołyszą nas do snu.
W DRODZE DO OCEANU
Kolejne godziny podróży w kierunku Oceanu Atlantyckiego to obserwacja zmieniającego się krajobrazu pustyni, zwierząt powolnie kroczących po równinie. Przerywnikiem jest Tropic of Capricon czyli znak symbolizujący przebiegający tu Zwrotnik Koziorożca. Robimy pamiątkową fotkę i podążamy dalej w kierunku morza.
Naszym celem jest urocze miasto Swakopmund z kolorowymi kamienicami, szerokimi traktami. Mieszkamy w samym centrum w najpiękniejszym hotelu w mieście z Swakopmund Hotel z cudowną kolonialną atmosferą. Pustynną scenerię zamieniamy na morską. Ruszamy do Walvisbay największego portu Namibii położonego nad Zatoką Wielorybią.
Stąd wypływamy na kilkugodzinny rejs podziwiając najpierw pelikany, mewy i kormorany, a później wyskakujące z wody delfiny i wygrzewające się na skałach w słońcu afrykańskim całe kolonie fok. Powracamy do kolorowego Swakopmund, by powłóczyć się po uliczkach i zasiąść w jednym z barów na namibijskim piwie, które po trudach morskiej wycieczki smakuje wybornie.
Zdjęcia autorki